[Eligiusz] Prażmowski [...] ożenił się z młodą, bogatą dziedziczką Wybranowską [...] Dziewica ta, przez bardzo zacnego ojca przyzwoicie wychowana, stała się prawdziwą męczennicą kapryśnego i dziwacznego modnisia i całe życie nią była w domu i za domem. Nie dozwolił jej się ubierać nawet według jej woli, lecz sam ją ubierał; sprowadzał jej nie tylko suknie, stroje, trzewiki z Paryża, ale szczególnie a’la Pompadour, w które ją sam wciskał i sznurował tak mocno i ściśle, że jej piersi prawie pod brodę dochodziły, a stan musiał być tak cienki, że go piędzią można było objąć; trzewiki na wysokich korkach tak ciasne, że dziwić się trzeba było, jeżeli bez bólu ruszyć stopą mogła. Prócz tego kazał jej, chociaż była świeżą, bielić twarz blejwajsem, malować różem tak, aby znać było proszek na twarzy, brwi czernić i twarz pstrzyć muszkami i jak moda kazała, rogówki nosić.

K. Koźmian

W połowie XVIII w. noszono suknie dwuczęściowe, składające się z sukni wierzchniej i spódnicy spodniej. Spódnicę spodnią zazwyczaj krótszą od sukni wierzchniej noszono na stelażu, który zależnie od panującej w danym momencie mody, nadawał jej pożądany kształt. W latach 30. XVIII w. był on owalny, a jego średnica sięgała nawet trzech metrów. Mocno rozszerzone na boki, spłaszczone z przodu i z tyłu, suknie nazywano łokciowymi. Usztywniający stelaż podzielono wówczas na dwie części, które umieszczano na wysokości bioder i mocowano w talii. Szeroka suknia opierała się początkowo na spódnicy z impregnowanego płótna, usztywnionej pięcioma listwami z fiszbinu. Jej kształt przypominał odwrócony koszyk, stąd francuska nazwa panier. Określano nią także stelaż obszyty płótnem, noszony pod spódnicą dla nadania jej odpowiedniego kształtu. W Polsce ze względu na fiszbinowe usztywnienie suknie rozpięte na panier nazywano rogówkami. Na spódnicy noszono suknię wierzchnią, z dopasowanym stanikiem i trenem, tzw. manteau, spływającym od linii ramion do ziemi. Ten typ sukni nazywany jest robe à la française. Otwarta z przodu suknia ukazywała spódnicę spodnią, która często była bogato zdobiona haftem czy naszyciami z koronki. Sznurowanie z przodu stanika zasłaniała trójkątna wstawka, tzw. bawet. Był on często bogato dekorowany, np. drabinką ze wstążek, które po zawiązaniu tworzyły kokardy. Za każdym razem musiał być przypinany do sukni szpilkami, więc założenie stroju zajmowało dużo czasu. Robe à la française - suknia w stylu francuskim, uznawana była za ceremonialny strój dworski aż do czasów wielkiej rewolucji francuskiej.

Robe à la française

(kliknij aby powiększyć)

Robe à la française - tył

(kliknij aby powiększyć)

Robe à la française

(kliknij aby powiększyć)

Sznurówka sukni francuskiej, 1764

(kliknij aby powiększyć)

Robe à la française z przodem otwartym w kształcie litery V była noszona z bawetem – trójkatną wkładką ostro zakończoną lub zaokrągloną u dołu, przykrywającą przód stanika.

Bawet, 20. - 30. XVIII w.

(kliknij aby powiększyć)

Bawet, 30. - 40. XVIII w.

(kliknij aby powiększyć)

Czasem pod bawetem ukrywano niewielką kieszeń. Bawet bywał niezwykle bogato zdobiony haftem, koronkami, rzędami kokard ze wstążek zwanymi drabinką, czasami drogimi kamieniami. Za każdym razem musiał być przypinany do sukni szpilkami, więc założenie takiego stroju zajmowało dużo czasu.

Maria Leszczyńska, Jean Marc Nattier, 1748

(kliknij aby powiększyć)

Izabela z Czartoryskich Lubomirska, Marceli Bacciarelli, lata 70. XVIII w.

(kliknij aby powiększyć)

Teresa Karolina z Rzewuskich Radziwiłłowa, malarz polski, ok. 1770

(kliknij aby powiększyć)

Izabela z Czartoryskich Lubomirska, Marceli Bacciarelli, lata 70. XVIII w.

(kliknij aby powiększyć)

Józefa z Dąbskich Kochanowska, Baltazar Gołębiowski, 1775

(kliknij aby powiększyć)

Konstancja Poniatowska z synem, Augustyn Mirys, ok. 1739

(kliknij aby powiększyć)

Sznurówka czyli kaftanik kobiecy do sznurowania, rogami i żelazkami przekładany, męczono je tym sposobem od dzieciństwa, co zdrowiu nader było szkodliwe. Sznurowadłem czyli sznureczkami na krzyż od ramion aż do końca stanu je ściskano. Jednak panie chętnie poddawały się niewygodzie, bo gorset podkreślał „talię, czyli stan, i gors, czyli piersi, dwie pokusy najmocniejsze.

Ł. Gołębiowski

Przez cały XVIII wiek kobiecą sylwetkę kształtowały niewidoczne części garderoby: gorset czyli sznurówka i rogówka czyli szeroka spódnica-stelaż. W epoce rokoka górna część gorsetu została obniżona na tyle, by wyraźnie eksponować biust. Nie ukrywano go starannie za stanikiem, ale raczej wypychano do góry i ledwie okrywano delikatną koronką ozdabiającą dekolt sukni. Aby uwypuklić biust w konstrukcję gorsetu wsuwano cienkie, płaskie listewki wykonane z rogowej płytki podniebienia wieloryba, usztywniały one sylwetkę kobiety, nadawały jej smukłość i charakterystyczną linię. Dla zabezpieczenia przed rozerwaniem spowodowanym naprężeniem tkaniny brzegi sznurówki u góry lub u dołu obszywano cienką skórką.

Sznurówka sukni francuskiej, 1764

(kliknij aby powiększyć)

Damskie ubiory XVIII – wieczne zaskakują kontrastowym połączeniem pięknej, delikatnej jedwabnej tkaniny i szarej, tkanej grubo płóciennej podszewki, która stanowiła konstrukcję dla całej sukni. Użycie takiego materiału dyktowały względy praktyczne, podszewka stanika stanowiła konstrukcję, która musiała wytrzymać naprężenia wywołane przez skrępowanie gorsetem ciała. W takim pancerzu możliwości ruchu były ograniczone. Ubiór zmuszał więc do oszczędnych, powściągliwych gestów. Taki teatr gestów, dystyngowany sposób poruszania się był podyktowany nie tylko zwyczajem i galanterią, ale w dużej mierze konstrukcją ubioru.

Połowa gorsecika, XVIII w.

(kliknij aby powiększyć)

Gorset, XVIII, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

(kliknij aby powiększyć)

Gorset, 2 poł. XVIII w., MNK

(kliknij aby powiększyć)

Produkcją tak skomplikowanych części garderoby zajmowali się głównie mężczyźni. Cech krawców, ściśle regulował ich zadania i role. Krawcy wykonywali damskie gorsety, do wszywania fiszbinów w sztywny materiał trzeba było silnej męskiej ręki.

Katarzyna Barbara Branicka, Louis de Silvestre, 1726

Katarzyna Barbara Branicka
Louis de Silvestre, 1726

Eleonora z Waldsteinów Czartoryska, Ádám Mányoki, ok. 1730

Eleonora z Waldsteinów Czartoryska
Ádám Mányoki, ok. 1730

Portret dziewczynki z rodziny Dohnów, malarz nieokreślony, ok. 1770

Portret dziewczynki z rodziny Dohnów
malarz nieokreślony, ok. 1770

Im bardziej kształt opiętego gorsetem tułowia zbliżał się do idealnego stożka tym wyższy sygnalizował status społeczny właścicielki, pod warunkiem, że nosiła ten pancerz ze swobodą i gracją, nabytą dzięki wdrożeniu do takiego ubioru od dzieciństwa.



[...] Rogówka była to spódnica z płótna, na trzech obręczach z wielorybiej kości obszyta, na jednej w pas, na drugiej w kolano, na trzeciej wpół łydki. (cyt. za: J.Kitowicz). Z początku żadna dama na publicznym widoku nie pokazała się bez rogówki, nawet i w domu przy gościu. Potem zaczęli brać rogówki tylko na wielkie publiki, na kompanie, na bale, a nareszcie ku ostatnim latom panowania Augusta III te gmachy zawadzające w cale zostały zarzucone, wyjąwszy dni galowe niektóre u dworu, do całowania ręki królewskiej damom senatorskim przeznaczone; w takowe dni prezentowały się damy królowi w robach, a zatem na rogówkach

J. Kitowicz

Kształt i wielkość rogówki zmieniały się zgodnie ze zmianami mody. Zależał również od rodzaju sukni i okazji, a także statusu społecznego właścicielki. Wczesne formy rogówki miały niewielkie rozmiary, kształt dzwonu lub stożka.

Anna Orzelska, warsztat A. Pesne’a, ok. 1728

(kliknij aby powiększyć)
Stopniowo obwód obręczy wzrastał. W latach 30. rogówki przybrały spore rozmiary i kolisty kształt, a dzięki dużej różnicy obwodu między kolejnymi obręczami spódnica upodobniła się do kopuły.

W połowie XVIII wieku pojawiła się nowa, poręczniejsza forma rogówki.


Rogówka

Apolonia Poniatowska z synem Stanisławem, Marceli Bacciarelli, 1757

(kliknij aby powiększyć)

Były to dwa połączone taśmą i przywiązywane w tali półokrągłe stelaże poszerzające biodra, "wielorybim rogiem postawione jakoby dwie kieszenie".

Robe à la française, rogówka owalna - łokciowa, 1764

(kliknij aby powiększyć)

W latach 70. rogówki osiągnęły maksymalne rozmiary. Miały kształt owalny, mocno rozszerzony na boki, spłaszczony z przodu i z tyłu nazywano je łokciowymi.

W latach 80. rogówki zmniejszyły się, pod koniec dekady ustąpiły miejsca niewielkim obręczom lub wałkom, przywiązywanym na biodrach.

Gorset z brązowej satyny bawełnianej
(kliknij aby powiększyć)

Sztywna konstrukcja gorsetu uniemożliwiała wykonywanie skłonu do przodu. Dodatkowe utrudnienie przy siadaniu stanowiła rogówka. Elegantce najwygodniej było usiąść na samym brzegu krzesła lub przyjąć w fotelu pozycję prawie półleżącą, z tułowiem odchylonym na bok lub do tyłu, opierając się łokciem o poręcz mebla lub stolik co widzimy na wielu portretach z epoki.

Izabela Branicka
(kliknij aby powiększyć)

Było tak...

Na obrazie mistrza z epoki rokoka pewna słynna dama prezentuje w pozie uroczo niedbałej suknię piękną, bogatą, będącą kwintesencją rokokowej mody. Widzimy pastelowy acz bogaty odcień zieleni, widzimy morelowo-różowe wstążki i sztuczne kwiaty, a załamania światła wskazują na jedwabną taftę. Całość składa się bez wątpienia na robe à la française, choć tył sukni pozostaje dla nas niewiadomą.

Rekonstruktor zbrojny w wiedzę, czas i nieograniczone możliwości finansowe przystąpił do dzieła – odtworzy oto wiernie ową toaletę, uzupełniając ją - rzecz jasna - o niezbędną bieliznę.

Zakup kilkunastu metrów odpowiedniego w kolorze jedwabiu o szerokości nie przekraczającej 72 cm nie sprawił żadnej trudności, atłasowe wstążki w koniecznym morelowym różu także udało się znaleźć, wykonanie kilkudziesięciu drobnych różyczek było czystą przyjemnością.

Wykroje, zwymiarowane, dokładnie takie, z jakich na pewno korzystał paryski krawiec króla, czytają się same, pasują jak doskonała układanka.

Dla porządku pierwsza pojawiła się koszulka, z cieniutkiego jak mgiełka, naturalnie bielonego na słońcu lnianego płótna, oczywiście szyta ręcznie, ściągana wokół szyi sznureczkiem plecionym z lnianych nici. Potem konieczna okazała się halka, także z lnu, ale nieco grubszego i niekoniecznie już tak białego – w końcu jednak pełniła rolę służebną. Trzeba było ułożyć w drobniutkie fałdki sporo materiału i wszyć go w wąski pasek, zawiązywany wokół talii, obrębić wszystkie szwy lub pochować w szwie brzegi materiału tak, by się nie strzępił.

Teraz ON – sprawca kobiecej powabnej sylwetki – GORSET.

Nie jest łatwo... kilka warstw lnianego płótna. Grubsze, sztywne, gęsto tkane - w środek, cieńsze - na zewnątrz. Skroić 5 do7 części, w zależności od decyzji, który z modeli trzymać będzie taką suknię. Pozszywać poszczególne części, przepikować starannie tuneliki na fiszbiny (z wieloryba, rzecz jasna), umocować wsuniętą w przód drewnianą bryklę, dzięki specjalnemu otworkowi i wreszcie starannie obdziergać kilkanaście dziurek. Pozostaje jeszcze tylko brzeg gorsetu obszyć skośną taśmą i gotowe... Palce bolą, igła z lnianą nicią niechętnie przechodzi przez tyle warstw płótna, ścieg widoczny na wierzchu powinien kłaść się równo... Podobno najlepszymi gorseciarzami w XVIII stuleciu byli mężczyźni... Po ładnych kilku dniach nieprzerwanej pracy gorset gotowy.

Suknia okresu rokoka to metry tkaniny... ale nie w tym tkwił sekret. Bez odpowiedniego stelaża, zwanego często panier, a w Polsce rogówką, nie byłoby efektu przepysznej, szerokiej, rozłożystej spódnicy... To „rusztowanie” z płótna, w którym zamknięte tkwiły fiszbiny, bądź wiklinowe taśmy, stanowiło sekret sukni... Więc znów lniane płótno, w wąskich brytach, pokrojone, pozszywane tak, by utworzyło tunele, a tam gdzie się nie da – ponaszywane paski płótna. Kilometry szwów: mocnych, gęstych, bo przecież wciągnięte w tunele fiszbiny pracują, by utrzymać zadany kształt. Na górze, wszystko wszyte w dwa oddzielne paski, jeden zawiązywany z przodu, drugi z tyłu, na bokach dziura, by wsunąć dłoń do wiszącej przy pasku specjalnej kieszeni... Taśma wiklinowa i fiszbiny wystarczy tylko przyciąć na odpowiednią długość, uformować lekko, od spodu halki konstrukcję wzmocnić taśmami płóciennymi i gotowe...

Halka pod spódnicą, na konstrukcji podtrzymującej, pozwala na wypełnienie spódnicy i zatuszowanie mogących odznaczać się linii fiszbin. To tylko kolejne kilka metrów lnu, znów dwa paski, by zachować możliwość sięgnięcia do kieszeni, drobniutkie fałdki przy wszyciu w pasek, schowane szwy boczne, podwinięty drobnym obrąbkiem dół.

Spódnica z jedwabnej tafty też ma drobniutkie, układane starannie fałdki, z których każda przyszyta jest oddzielnie do paska w dwóch miejscach. Na bokach fałdy układają się inaczej, by zrobić miejsce na panier – spódnica nie może podnosić się na bokach ani o centymetr, bo idące dołem falbany nie będą tworzyły linii prostej... Kilka brytów jedwabiu zszyte ze sobą i gotowe. Teraz falbany – pieczołowicie wycinane w ząbki na brzeżkach, najlepiej specjalną osiemnastowieczną sztancą – dodatkowa ozdoba i nie ma szpecącego obrąbka. Tkaniny musi być co najmniej trzy razy tyle, ile ma być gotowej falbany – a bywa, że i to za mało. Wycinane w ząbeczki pasy układane są w tysiące szczypanek, mini fałdek, zakładeczek - bogato, ciekawie, intrygująco, równiutko i... bardzo, bardzo długo... Teraz tylko, te poukładane kilometry przyszyć mniej lub bardziej dyskretnie do spódnicy i gotowe.

Suknia... tu się dopiero dzieje.

Podszewka lniana pozwala nie tylko na usztywnienie stanika sukni, ale i na bezpieczne wykonanie sznurowania wewnętrznego, utrzymującego suknię opiętą na gorsecie. Po skrojeniu podszewki i przedziwnego kształtu sukni właściwej (czyli manteau) pozostaje już tylko połączyć spód z wierzchnim materiałem i układać, układać, układać... dolną część sukni w drobne fałdki, symetrycznie po obu stronach rzecz jasna, tył sukni w duże, pięknie zaprasowane fałdy, szwy oczywiście wypadają w miejscach niewidocznych i same się chowają. Dół sukni pozostaje podłożyć drobnym ściegiem i już można przystępować do zdobienia. Wzdłuż stanika, wzdłuż rozciętego przodu, wokół dołu rękawa... fałdki, marszczenia, esy floresy, kilometry pasków z tkaniny okiełznanych w rokokowej przepysznej symetrii... Już przyszyte... teraz tylko sztuczne, delikatne różyczki, najlepiej, żeby miały haftowane na zielonym jedwabiu listeczki, lekko usztywnione, i usztywnione płatki.

Rękaw to poezja - skrojony wąsko, oszczędnie, nie pozwala wprawdzie na obszerne ruchy, ale za to jak się układa! Ozdobić go układaną taśmą trzeba koniecznie, szerokim, kolistym mankietem (wolantem) też... Angażanty z klockowej, cieniuteńkiej lnianej, ręcznie robionej koronki są podwójne, czasem potrójne... Stać nas na to, by były obfite, choć trzeba będzie na ich zrobienie kilka miesięcy poczekać.

Atłasowe wstążki to już final touch, oczywiście dwustronnie tkane z połyskiem.. wiążą się same w piękne kokardy, jak mistrz raczył uwiecznić na portrecie. Jest ich ładnych kilka metrów, nie są tanie, ale cóż... w XVIII wieku też nie były, za to ceniono je bardzo jako podarunek. Kilka miesięcy pracy kilku szwaczek i gotowe. Voilá... robe à la française!

Buty, biżuteria, pończochy, peruka i jej zdobienia wydają się być tak oczywiste, że nie ma co o nich wspominać... Akcesoria do makijażu czekają na inkrustowanym stoliczku gotowalni, obok bileciku kryjącego zaproszenie na schadzkę z ***... Zgadnijcie, czemu odmowa nawet nie zaświtała w pięknej główce naszej damy?

Eh...

czy pisałam już, że to był tylko sen?


No cóż, sen się skończył, rzeczywistość za oknem tuż... Powstaje coś z niczego... czyli udana – mam nadzieję – imitacja sukni, którą mogła mieć na sobie rokokowa dama. Powstaje powoli, z namysłem i nadzieją na efekt. Nie rekonstrukcja, ale wariacja na temat, nie wierna kopia, ale suknia uszyta na podobieństwo tych, które szyto ręcznie po nocach przy łojowych świecach z przepięknych, kosztownych tkanin. Podpiera się naszą wiedzą i praktyką oraz umiejętnościami i doświadczeniami krawieckimi, wykrojami z mądrych książek, godzinami przegadanymi z mądrymi ludźmi, długimi wycieczkami po sklepach i buszowaniem w zasobach internetowych.
Nie będzie rekonstrukcją. Będzie suknią. Będzie uszyta przez nas.
Pierwszy krok do celu.
Na początku było płótno. Nie lniane wprawdzie, ale całkiem porządny kawałek bawełny. Z kilku metrów powstanie gorset, obfita halka i panier. Są już plastikowe fiszbiny. Szwy będą maszynowe.
Trudno zdecydować się na konkretny wzór gorsetu. Używano wówczas wielu modeli, więc wybieramy sznurowany z przodu, z tyłu krótki w talii, z regulowanymi ramiączkami. Nie będzie miał kaletek – przy tym modelu sukni powinien się najlepiej sprawdzić.
Najpierw wykrój. Powiększony, odrysowany.

gorset

Trzeba teraz wszystko złożyć razem – części pasują jak zabawna układanka...

gorset

i płótno, płótno z klejem, płótno, płótno... Spiąć - odrysować - wykroić, spiąć - odrysować - wykroić, naprasować, spiąć, odrysować, wykroić...
Magda zdecydowała, że kolejne warstwy nie mają już tylu szwów, tak łatwiej i lepiej się układa, choć historycznie częściej pojawiały się gorsety, których większość warstw była zszywana z kawałków.
Ufff... gorsety mają warstwy...

gorset

Nabierają sztywności wraz z ilością użytego płótna, ale też i jego rodzaju. Grube, trudne w obróbce lny i bawełna o grubym splocie lepsze są raczej na wewnętrzne warstwy, nadają mięsistości. My zdecydowałyśmy się tylko na płótno bawełniane i płótno powleczone klejem, do naprasowywania. Trzeba uważać na rodzaj usztywniacza – użyłam kiedyś czegoś, co wyglądało jak karton powleczony czymś błyszczącym – elastyczne, sztywne, świetne w krojeniu, no po prostu ideał! Wyglądało świetnie... do momentu pierwszego głębokiego ukłonu. Mimo dość sztywnych fiszbin powstało załamanie na linii talii i nie dało się go już nigdy rozprostować.
Kąt wszycia ramiączek to klucz do dobrego dopasowania... warto się pomęczyć i dopasować je do osoby obszywanej lub wykorzystać cierpliwość manekina. Dziurki w nich dodatkowo dają potem nieco szansy na wygodę...

gorset

Dopasowywanie gorsetu do osoby modelowanej to w ogóle wyższa szkoła jazdy. Najlepiej byłoby stworzyć gorset oparty na proporcjach z XVIII wiecznych rycin, a potem... pozostaje już tylko dobrać osobę na tyle szczupłą w talii, wąską w plecach i o pięknym biuście, żeby to pasowało. Kopciuszku, gdzie jesteś...
Nieustanny dylemat to nasze figury... Dopasowanie bielizny do naszego ciała, ze wszech miar słuszne i naturalne, powoduje, że w ostatecznym spojrzeniu na sylwetkę przeważnie... brakuje tego czegoś. A to talia za szeroka, a to biust przydałby się większy i to zupełnie nie w tym miejscu, plecy za krzywe, biodra za wysoko...
Walczę więc za każdym razem z osobą ubieraną o wąską talię, wąskie plecy, wąsko zebrany biust, stosunkowo długi stan, choćby kosztem niewygody i nieco karykaturalnych w naszym rozumieniu proporcji ale... przeważnie przegrywam, bo przecież musimy oddychać, tańczyć albo mówić...
Szkoda, prawda?

W gorsecie robimy dziurki... Robimy je ręcznie. Szwy maszynowe na tunelikach dla fiszbin mi nie przeszkadzają, ale ręcznie obrabiane dziurki uważam za absolutną konieczność. Dziurki w gorsecie obrobione, a on sam prezentuje się tak…

gorset

Teraz pora na następną część garderoby, istotną dla kształtu i konstrukcji, niewygodną nieco, ale niezbędną, czyli na panier... sekretny sposób na rozłożystą i obfitą spódnicę.

panier

Tajne wsparcie miało wiele kształtów i rozwiązań, my zdecydowałyśmy się na takie. Najpierw powstał więc płócienny kształt, potem na nim tuneliki z bawełnianej taśmy, które wypełniły fiszbiny. Są plastikowe, ale nieźle pełnią swoją rolę, szczególnie przy tak lekkim materiale sukni wierzchniej, jak tafta. Przy cięższej tkaninie rozwiązania zbliżone do wilkliny, czyli twardsze, ale wciąż sprężyste, spełniałyby lepiej funkcję wspierającą.

panier

panier

Ta część garderoby zadziwia konstrukcją i doskonałym spełnianiem roli – podpiera, nie krępuje zbytnio ruchów, pozwala na w miarę komfortowe siadanie (trzeba się tylko nauczyć, gdzie i jak chwycić suknię, żeby ją okiełznać), nawet wdzięczne spoczywanie na szezlongu wydaje się możliwe.
Oczywiście jest kilka sekretnych sztuczek, na przykład rozcięcie po obu stronach, na biodrach, pozwalające sięgnąć wygodnie pod spódnicę, do noszonej na pasku torebki-kieszeni. Zadziwiające znaczenie ma wiązanie oddzielne przodu i tyłu wokół talii – sprawdziłyśmy, panier wszyte w tunel z rozcięciem z tyłu pracuje i układa się znacznie gorzej.

panier

Kolejny sekret to dwie tasiemki wszyte wewnątrz i trzymające całość konstrukcji w posłusznym owalu, mimo dążących do uzyskania kształtu koła fiszbin.

panier

Po stworzeniu bytu doskonałego, czyli panier, halka wydaje się prosta, łatwa i przyjemna… pomijając duuuużo tkaniny wmarszczonej w pasek, a właściwie w dwa paski, bo halka też zachowuje konstrukcję z rozcięciami na obu biodrach.

panier

Jej obfitość pełni podwójną rolę – unosi i wypełnia spódnicę i zapobiega odznaczaniu się fiszbin.

panier

Spódnica to już tylko kolejne układanie w fałdki, kolejne dwa rozcięcia na biodrach, znowu oddzielne wiązanie tyłu i przodu wokół talii – jednym słowem, nic nowego pod słońcem – dopiero zdobienie nada jej charakteru.

suknia

suknia

suknia

Najtrudniejsza konstrukcyjnie, a zarazem najbardziej efektowna w całej robe à la française jest suknia wierzchnia. Zakładana jest od tyłu, jak płaszcz, nie schodzi się z przodu, ale ma sznurowanie, zasłaniane bawetem. Tył jest jakby podwójny – sznurowany, ukryty, gorset, pozwalający na dopasowanie do sylwetki, i spływający do ziemi płaszcz, układany w fałdy. Fason ten jest tak charakterystyczny, że dorobił się własnej nazwy – zwykło się określać suknię lub sam układ fałd na plecach „suknią à la Watteau” lub „fałdą à la Watteau”.

Szycie tej części nie jest łatwe. Gorset trzeba lekko usztywnić, jest oczywiście podszyty płótnem.

suknia

Konstrukcja pozwala na ukrycie linii dziurek pod brzegiem gorsetu, który jednocześnie potem będzie krył brzegi wsuwanego i dopinanego bawetu, linię sznurowania wzmacnia fiszbina.

suknia

Tył gorsetu jest także sznurowany. Może mieć dziurki, ale świetnie sprawdza się też szereg tasiemek.

suknia

Bez zesznurowania tej części nie można uzyskać opięcia sukni na gorsecie wierzchnim i pożądanej linii gorsetu.

Tyle o spodzie. Wierzch sukni natomiast ma niesłychanie wyrafinowany krój – spódnica przechodzi na plecach w fałdę, czy może raczej to płaszcz przechodzi w spódnicę…

suknia

Układ fałd na plecach pełni rolę użytkową – mnóstwo materiału ukrytego w zakładkach pozwala na piękną obfitość lekkiego trenu, a zarazem ozdobną, szczególnie gdy przeszyje się go nieco poniżej linii wszycia. Upinanie fałd to niezła łamigłówka, precyzja ułożenia w miejscu wszycia decyduje potem, jak będzie się układała tkanina z tyłu sukni.

suknia

Całość podszyta jest oczywiście płótnem.

suknia

Ciekawy i trudny do ułożenia jest fragment na biodrze – to miejsce, gdzie płaszcz zaczyna być spódnicą, albo odwrotnie… ponieważ panier nie ma kształtu koła, suknia też musi utrzymać formę elipsy. Pomaga w tym specjalne złożenie materiału spódnicy. Linia przodu pozostaje prosta, lekko się rozchodzi na halce i panier, co pozwala na ekspozycję bogatego zdobienia.

suknia

Wobec całej tej pracy konstrukcyjnej wszycie rękawa wykończonego ozdobnym mankietem wydaje się dziecinnie proste. Jego konstrukcja wbrew pozorom pozwala na stosunkowo duży zasięg ruchu, jest prosty, luźny, ale nie robi wrażenia szerokiego, wszyty bez bufki, prawie na gładko.

No i już sekrety i tajemnice są za nami. Pozostaje jeszcze wiele godzin pracy wykończeniowej (wiadomo: przyszyć, podszyć, podłożyć, zaprasować, odprasować, zaszyć, podczepić, przymocować) i… gotowe.

Oto ona – suknia w całości. Prosta i skromna, prawda?

suknia

No teraz dopiero się zacznie, chciałoby się powiedzieć. Bo tak naprawdę – zresztą jak w całym rokoko – diabeł tkwi w szczegółach i krój krojem, ale i tak najważniejsze jest to, co na wierzchu i co najbardziej rzuca się w oczy.
Więc z kilometrów tafty o różnej szerokości powstaje rokokowy detal - wijąca się ozdoba całej sukni i piękne falbany zdobiące przód spódnicy, stanowiące o jej rokokowym duchu.
Falbana na spódnicy ułożona jest rozważnie i oszczędnie zarazem – jedynie w miejscach, gdzie ma szanse wyjrzeć spod sukni wierzchniej – a jednocześnie ułożona w ten sposób nie deformuje kształtu płaszcza i nie odznacza się pod suknią wierzchnią.

suknia

Na sukni wierzchniej dwa taftowe szlaki przeplatają się i układają w bogaty wzór. Pięknie zdobiony jest też dekolt z tyłu.

suknia

suknia

Taka forma zdobienia potrafiła stworzyć całą suknię. Krój pozostawał znany i niezmienny, nic już w nim nie zaskakiwało, ale dodatki świadczyły i o guście, i o znajomości mody, i o zamożności właścicielki. Ot, paseczek tiulu i kilka kwiatuszków… i nagle suknia nabiera frywolności i uroku.

suknia

Długo dobierałyśmy zdobienie do sukni – wszystko wydawało się za ciężkie, zbyt nowoczesne, zbyt agresywne w kolorze… I tu znów konieczność kompromisu między pragnieniem odtwarzania tego, co dawniej, a doskonałością obecnie wytwarzanych zdobień – w końcu wygrywa cieniuteńki, choć obrzydliwie sztuczny tiul i materiałowe kwiatuszki. Mogę się założyć, że każda z nas ozdobiłaby tę suknię zupełnie inaczej, i każda zrobiłaby to doskonale.
To już koniec przygody z suknią „prawie taką jak rokokowa”. Słowo „prawie” to po prostu rzeczywistość – współczesna, mająca swoje prawa, niekiedy bezlitośnie warunkująca wybory; w słowie „rokokowa” natomiast mieści się cała nasza wiedza o epoce, czas poświęcony na ikonografię, czytanie opisów, oglądanie rekonstrukcji i stylizacji, walka z ówczesnym wykrojem, praca ręczna, poszukiwania, detale...
Efekt pozwala na założenie sukni, którą mogłaby założyć nawet madame de Pompadour.

suknia



Tekst i moc sprawcza – Sylwia Majewska, szycie i wszelkie jego techniczne zawiłości oraz zdjęcia Magdalena Borczyk.