Jak Maria Kazimiera spędzała czas w Rzymie, czyli o życiu codziennym królowej w latach 1699-1703
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Jak Maria Kazimiera spędzała czas w Rzymie, czyli o życiu codziennym królowej w latach 1699-1703 Anna Czarniecka
Trinità dei Monti

Z biografii Marii Kazimiery autorstwa Michała Komaszyńskiego wynika, że królowa wiodła w Wiecznym Mieście ciekawe życie, nie stroniąc od przyjemności, a nawet skandali towarzyskich. Grała namiętnie w karty i tylko w stosunku do niej papież patrzył na to przez palce. Była podejrzewana o romans z kardynałem Pietro Ottobonim, który jako jedyny mógł do niej przybywać bez zapowiedzi. Wreszcie powodowała zatargi ceremonialne, na przykład umieszczając swoją lożę wyżej od loży ambasadorów w czasie obchodów Wielkiego Jubileuszu 1700 r.

Z korespondencji z królewiczem Jakubem z lat 1699-1703 wyłania się jednak nieco inny obraz jej życia. Jest zrozumiałe, że przez syna Maria Kazimiera chciała być postrzegana jako wspaniała matka, która prowadzi bogobojne życie, a przy tym pilnie dba o interesy Sobieskich. Wieczny brak pieniędzy, despekty ze strony Augusta II, próba odzyskania korony w czasie wielkiej wojny północnej, a także zdrowie członków rodziny to główne wątki jej listów, spośród których dają się wyławiać informacje na temat codziennego życia królowej. Z ich lektury można się dowiedzieć, gdzie mieszkała, w jaki sposób wypełniała powinności religijne, kogo u siebie przyjmowała i komu składała wizyty, a także dokąd wyjeżdżała Regina di Polonia.

Na początku swego pobytu w Rzymie Maria Kazimiera zamieszkała w rezydencji rzymskiego arystokraty Livio Odescalchiego, który był dumny, że może udzielić gościny polskiej królowej. Ona z kolei zachwycała się wnętrzami pałacu przy Piazza dei Santi Apostoli, który był „całkowicie umeblowany z nadzwyczajnym przepychem: ileż mebli, obrazów, posągów i kosztowności!” Dostała też do dyspozycji służbę i karoce księcia. Z jego gościnności korzystała nawet po nabyciu własnych rezydencji, gdyż pałac Odescalchiego miał większe i bardziej reprezentacyjne apartamenty, odpowiednie dla przyjęcia najbardziej szacownych gości, na przykład papieża czy uznanych uczonych i literatów. Okazja do tego nadarzyła się już jesienią 1699 r., gdy królowa zaprosiła „piękne umysły z tutejszej Akademii”, czyli „Arkadii”, to znaczy akademii literackiej. Była przejęta wydarzeniem, gdyż po raz pierwszy pełniła publiczną funkcję w Rzymie i mogła pogubić się w zawiłych kwestiach ceremonialnych. Z pomocą pospieszył jej jednak Ottoboni i spotkanie udało się znakomicie. Przyszło aż 18 osobistości, którym zaoferowano „poczęstunek z wszelkiego rodzaju lodów, słodyczy i konfitur” i napoje orzeźwiające. Regina di Polonia cieszyła się, że zdobyła wielkie uznanie małym kosztem i że przy okazji wzbudziła zazdrość kardynałów. Ważne dla niej było, że udało się zorganizować spotkanie arkadyjczyków świetniejsze niż za czasów królowej Krystyny, która była aktywną członkinią Akademii. Maria Kazimiera usiłowała bowiem naśladować szwedzką władczynię, znaną z umiłowania dla nauki i sztuki, aczkolwiek nic nie wspominała o uczonych rozmowach swych gości.

Herb Arkadii

Dwa lata później królowa nabyła Palazzo Zuccari i willę Torres położone na wzgórzu przy Trinità dei Monti, skąd roztaczały się wspaniałe widoki i gdzie powietrze było – co miało znaczenie latem – bardziej rześkie. Pałac i willa były wygodniejsze niż rezydencja Odescalchiego i „nadające się do mieszkania”. Regina di Polonia z zapałem zabrała się za remont swoich nowych posiadłości. W pałacu planowała stworzyć „żywe mauzoleum wszystkich czynów świętej pamięci króla”, które byłoby otwarte dla publiczności. Chciała zamówić freski na sufitach, przedstawiające dokonania Jana III Sobieskiego. Uważała, że obowiązkiem synów jako potomków „Zbawcy Europy” jest dostarczenie jej projektów tych malowideł.

Były to tylko niektóre inwestycje królowej. Oto w 1703 r. donosiła z radością Jakubowi, że kupiła willę pod miastem, od strony Porta Pia. Zamierzała hodować tam krowy, urządzić sad i „zrobić prawdziwą menażerię” z kurami i innym ptactwem. Być może chciała w ten sposób przywołać minione czasy, gdy Jan Sobieski jako dobry gospodarz doglądał ich włości. Miała też plany przeprowadzenia wykopalisk archeologicznych, gdyż podobno w tamtych okolicach znaleziono antyczne tavolo (wł. stół). Pisała z entuzjazmem: „(…) jeśli znajdę tam jakieś starożytności, to mi sprawi prawdziwą przyjemność”.

Ambicją Marii Kazimiery było stworzenie wspaniałego dworu, który olśniewałby gości. Choć stale narzekała na brak pieniędzy, sprytnymi sposobami starała się stwarzać pozory splendoru. Pisała do syna, że urządziła cztery pokoje i gabinet w sposób, który wprawi go w zdumienie. Cieszyła się także, gdy jej rzymski dwór wywierał wrażenie na gościach, którzy potem szeroko to komentowali. Z zadowoleniem donosiła Jakubowi: „Zobaczysz w gazetach, że moja liberia robi tutaj wiele hałasu. Tło materiału czarne i naokoło złoto”.

Na jej dworze bywało wielu wysokich rangą gości – papież, kardynałowie, ambasadorowie, a także wicegubernator króla hiszpańskiego. Ten ostatni zapowiedział jej wizytę króla Filipa V, do której jednak nie doszło. Władca hiszpański nie przyjechał do Rzymu ze względów politycznych, choć Klemens XI udekorował dla niego apartamenty watykańskie cennymi dziełami sztuki. Maria Kazimiera, niedoceniana w Rzeczypospolitej, z dumą pisała do najstarszego królewicza: „Uznasz, że wyrobiłam sobie dość przyjaciół od kiedy jestem w Rzymie i że pewnego dnia mogę nie być niepotrzebna i obojętna dla obcych potęg, jeśli Bóg użyczy mi życia”.

Królowa liczyła, że nawiązane znajomości okażą się przydatne dla podniesienia prestiżu Sobieskich, o co stale zabiegała. Jedną z częściej odwiedzanych przez nią osób był Klemens XI, którego pontyfikat przypadł na prawie cały jej pobyt w Rzymie. Łączyła ich niewątpliwie sympatia, ale Maria Kazimiera nie działała bez celu: próbowała doprowadzić do audiencji syna Jakuba w Watykanie. Skoro nie udało jej się tego dokonać za pontyfikatu Innocentego XII, którego nazywała w listach „największym niewdzięcznikiem”, nadzieje na audiencję pokładała w nowym papieżu. W istocie Klemens XI wykazał większą wolę przyjęcia królewicza, polecając mistrzowi ceremoniału w Watykanie, aby zajął się tą sprawą. W tym samym czasie królowa z pomocą kardynała Barberiniego badała przypadki królewiczów Władysława i Aleksandra Karola Wazów, którzy zostali przyjęci przez papieża Urbana VIII, aby móc się na nie powołać. Z listów wynika, że kwestia ta pochłaniała jej wiele czasu i niestety nie zakończyła się sukcesem. Z żalem pisała, że „kardynałowie są bardzo przeciwni”, a papieżowi brak determinacji w doprowadzeniu do audiencji Jakuba. Mimo tego Maria Kazimiera dalej zabiegała o przychylność papieża, zjednując go różnymi prezentami. Prosiła syna w listach, aby przywiózł dla Klemensa XI bursztynowe świeczniki z Gdańska i „pięknego konia, ale łagodnego”. Od momentu pojawienia się szans na polską koronę dla najstarszego królewicza Regina di Polonia odwiedzała papieża jeszcze wiele razy. Jedna z jej audiencji poświęcona sprawom polskim trwała aż 6 godzin bez kwadransa!

Praktyki religijne, którym królowa z gorliwością oddawała się przez całe swe życie, zajmowały jej wiele czasu. Trudno ocenić, na ile wynikało to z dewocji, a na ile z głębokiej wiary, ale Bóg był stale obecny na kartach jej korespondencji. Chodziła regularnie na msze do różnych rzymskich kościołów, na przykład do Bazyliki Laterańskiej z okazji Wielkanocy, do Santa Maria dei Miracoli w Dniu Zmarłych, do bazyliki dei Santi XII Apostoli. Zgodnie ze zwyczajem weszła na kolanach razem z wnuczką Marią Kazimierą po Świętych Schodach. Brała też udział w kościelnych uroczystościach: w procesji Bożego Ciała, która w 1702 r. odbywała się w wielkim błocie, czy w nadzwyczajnym Jubileuszu ogłoszonym na początku 1703 r. przez Klemensa XI w związku z toczącymi się wojnami i klęskami żywiołowymi. W wypełnianiu obowiązków religijnych nie przeszkadzał jej nawet zły stan zdrowia. W jednym z listów pisała: „choć jestem trochę niedomagająca, nie przestaję chodzić do kościołów”. Wiosną 1703 roku zapadła na tyle poważnie na zdrowiu, że w Wielki Czwartek nie mogła uczestniczyć w obrzędzie umywania nóg ubogim przez papieża. Znalazła jednak na to sposób. Pisała Jakubowi, że z okna dobrze widzi lożę św. Piotra z jej tapiseriami, a „z lornetką odróżniało się bardzo dobrze całą celebrację i nawet kardynałów na loży”.

Bywały też chwile, gdy Maria Kazimiera – podobnie jak inni arystokraci w tym czasie - pragnęła odsunąć się od świata i oddać się religijnym medytacjom. W tym celu udawała się do klasztorów, najczęściej do karmelitanek, o czym uprzedzała Jakuba, bo wówczas starała się nie prowadzić korespondencji, choć nie zawsze jej się to udawało. Oświadczała wtedy: „idę ofiarować moje krzywdy Bogu”. W 1701 r. królowa zapragnęła sprowadzić do swojej rezydencji na Trinità dei Monti benedyktynki-sakramentki z Francji, podobnie jak w 1687 r. uczyniła to w Polsce, lokując je przy Rynku Nowego Miasta w Warszawie. W Rzymie wynajęła im osobny budynek, a później poprosiła papieża, aby mimo klauzury mogły przebywać z nią pod jednym dachem w czasie jej chorób. Pisała rozżalona do Jakuba, który podobnie jak Aleksander i Konstanty, nie kwapił się, aby ją odwiedzać, że „to one zamkną mi oczy”. Co prawda przeżyła jeszcze blisko 15 lat, ale wiele chorowała i właśnie różne niedomagania starzejącej się królowej, które często zatrzymywały ją w łóżku, były jednym z głównych wątków jej listów. Skarżyła się synowi na gorączkę, katar „zaliewayący”, bóle głowy i żołądka, mdłości, drgawki, skurcze serca i reumatyzm.

Jednym ze sposobów zapobiegania tym dolegliwościom były wyjazdy do podmiejskich rezydencji arystokratycznych, służące zmianie powietrza. Maria Kazimiera odpoczywała więc we Frascati „w domu księcia Pamphili [Giovanniego Battisty], który jest bezsprzecznie najwspanialszą rzeczą na świecie, najpiękniejszą i najbardziej ozdobioną”. Zachwycała się tam malowniczą naturą, ale nie pozostawiła bardziej szczegółowych opisów. Odwiedziła willę d’Este w Tivoli, należącą do książąt Modeny, gdzie z kolei podziwiała wspaniałe fontanny, choć ubolewała nad zaniedbaniem tak pięknego miejsca. Ponadto widziała willę Costagutti w Nettuno, które podobało jej się ze względu na „czarujące pałace, ogrody, lasy, aleje mirtu”. Od papieża dostała zaproszenie, aby zamieszkać w pałacu w Castel Gandolfo, gdzie miałaby do dyspozycji jego służbę, ale skromnie odmówiła, lokując się w innej rezydencji.

Honory i „przejawy dobroci” okazywane jej przez Klemensa XI, a także przez rzymskie elity z pewnością wynagradzały królowej przykrości, jakich doznała w Rzeczypospolitej. Wiedziała, że nie może do niej wracać, o czym świadczą jej słowa pisane do Jakuba: „Wyobraź sobie, kimże bym była w Polsce!” Zresztą Warszawa nie mogła równać się z barokowym Rzymem, centrum chrześcijańskiego świata, gdzie spotykała na co dzień znane osobistości i uczestniczyła w ważnych wydarzeniach, wycofując się od czasu do czasu do urokliwych podmiejskich miejscowości bądź zacisznych klasztorów. Musiała to sobie wysoko cenić, skoro w Wiecznym Mieście spędziła 15 lat.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo 

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem