„Krótka nauka budownicza...” – architektoniczny traktat o pamięci
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

„Krótka nauka budownicza...” – architektoniczny traktat o pamięci Aleksandra Jakóbczyk-Gola
44_pałacyk marii kazimiery - marymont_1.jpg

Początek nowożytnej myśli o architekturze w piśmiennictwie polskim łączyć należy z Krótką nauką budowniczą dworów, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego, opublikowaną anonimowo w 1659 roku w Krakowie w Oficynie Piotrkowczyków. Domniemanym autorem niewielkiego dzieła był Łukasz Opaliński, marszałek nadworny koronny, jednak styl tekstu wyklucza jego osobę, dlatego w literaturze przedmiotu pojawia się określenie pseudo-Opaliński. Odkrywcami traktatu dla współczesnego badacza byli Kazimierz Władysław Wójcicki (1842), a także Bolesław Podczaszyński – wydawca pierwszego pełnego przedruku. Jednak dopiero badania Adama Miłobędzkiego i jego krytyczna edycja utworu wydana we Wrocławiu w 1959 roku otworzyły nowy rozdział w badaniach nad polską architekturą XVII wieku.

Autor Krótkiej nauki budowniczej… w sposób konsekwentny sformułował rożne uwagi architektoniczne w postaci reguł, z których powstało w sumie trzynaście rozdziałów zebranych w cztery zasadnicze części: 1. De situ, to jest o miejscu i położeniu sposobnym budynków, 2. O materyjej budynków, 3. O formie budynków i 4. O murowaniu. Całość zawarto na trzydziestu stronach, a autor obiecał dodać do tekstu „abrysy” i „delineacje”. Nie wiadomo jednak, czy owe rysunki i plany zostały ostatecznie opublikowane. Niewątpliwą wartością dzieła jest zwrócenie uwagi na wyjątkowość architektury lokalnej – „niebo i zwyczaj polski”. Ma ona się zasadzać na specyfice klimatu i obyczaju mieszkańców, dla których ogromne znaczenie ma tradycja. Drugą zaletą jest stosowanie się do tezy Witruwiusza: architectura est scientia. Po raz pierwszy na gruncie polskim praktyczne wskazówki poparte zostały teorią i po raz pierwszy architektura stała się wartością nadrzędną wobec rzemiosła budowlanego. Należy zatem traktować Krótką naukę budowniczą… jako podręcznik pozwalający „Możnym i Dostatnim Panom” – do których skierowana jest Przedmowa – samodzielnie dbać o kształt architektoniczny swoich siedzib.

Jak przedstawia się sytuacja polskiej architektury podmiejskiej i rezydencjonalnej w okresie potopu? Traktat pokojowy podpisany w Oliwie nakładał na Szwedów obowiązek odbudowy zniszczeń, ale nigdy nie udało się tego wyegzekwować. Wszystko zostało więc w rękach mieszkańców. Koniec XVII wieku, a szczególnie panowanie Jana III Sobieskiego, to okres intensywnej odbudowy kraju. Można mówić o wyraźnych pobudkach społecznych i patriotycznych związanych z potrzebą odtworzenia stanu sprzed kataklizmu. Inwestycje budowlane wzmacniały ówczesną gospodarkę oraz aktywizowały przedstawicieli różnych zawodów i różne grupy społeczne. W wyniku wojny uległ zniszczeniu dawny porządek i pojawiła się potrzeba stworzenia nowego. Najpilniejsze było zdefiniowanie nowych centrów kulturowych. Najważniejsze zadanie związane z odbudową Rzeczypospolitej, jej codziennego krajobrazu architektonicznego, przypadło szlachcie.

Wiek XVII był okresem, w którym polscy dysponenci sztuki nie ograniczali się do sugerowania architektowi „idei”, ale sami, posługując się traktatami, nadawali swym koncepcjom formę architektoniczną. Nierzadki był u nas w tym czasie typ magnata architekta-dyletanta. Nie praktyka – a miłośnika architektury, znawcy i często teoretyka. Warto wspomnieć chociażby o Stanisławie Witkowskim (młodszym), Łukaszu i Krzysztofie Opalińskich, Adamie Konarzewskim, wreszcie Janie Sobieskim.

Ze względu na sytuację historyczną, w jakiej powstał traktat Krótka nauka budownicza…, wojenne szwedzkie grabieże i tragedię zniszczenia, da się go odczytać w szerszym kontekście europejskiej myśli o architekturze. Jedną z propozycji jest zaszeregowanie tego tekstu do grupy „narodowych” podręczników architektury. W Przedmowie do Krótkiej nauki budowniczej… pojawiają się słowa: „Każdy albowiem naród ma sposób inakszy i osobny budowania prywatnego, to jest Architecturae Civilis. I stosuje go wprzód do swego nieba, a potem do swego zwyczajnego życia. […] Słusznie tedy osobna Architectura Civilis ma być jako każdego narodu, tak i Polski. Bo kto chce po cudzoziemsku mieszkać, trzeba żyć po cudzoziemsku”.

Postawa autora traktatu wpisuje się w czytelny dla wieku XVII stosunek do obcych. Megalomania narodowa znalazła swój wyraz w przesadnym dystansowaniu się wobec cudzoziemszczyzny. W okresie po potopie wzmocniły się nastroje ksenofobiczne i klimat walki z cudzoziemszczyzną, bowiem żywe w pamięci były akty agresji, profanacje kościołów, rabunki pałaców i chat chłopskich czy pustoszenie miast. Zdanie o obcych kulturach oparte było na stereotypach wypracowanych w szkole, zaczerpniętych z rodzinnej tradycji i lektur. Nie mieli też Polacy wielkiego zrozumienia dla ówczesnej wiedzy. Wiele zdobyczy kultury Zachodu traktowano jako osobliwości czy dziwa, a przywiezienie ich do kraju mogło wywołać powszechne zaskoczenie. Widziano w nich egzotyczne dodatki stosowane w celu upiększenia dworu, pałacu, ogrodu, a nawet przyjęcia.

Jak można w takim razie interpretować „niebo i zwyczaj polski”? Jak kształtuje się specyfika polskiej architektury w odróżnieniu od zasad wznoszenia budowli, które pojawiają się w pozostałych krajach europejskich? Jest to najbardziej osobisty wkład autora w treść traktatu. Choć często opierał się on na zdaniu wybitnych twórców – Andrei Palladia, Vincenza Scamozziego – to jednak w tym przypadku można mówić o wykuwaniu nowych pojęć dotyczących estetycznej wolności, samodzielności i niezależności polskiej architektury. Najwięcej uwag tego typu gromadzi Przedmowa podkreślająca elitarny i zarazem narodowy charakter traktatu. „Niebo i zwyczaj polski” dotyczą kwestii klimatu i obyczaju mieszkańców, dla których ogromne znaczenie miała tradycja, bo „trudno życie odmienić, które już dawno zwyczaj stwierdził”.

Zagadnienie „nieba polskiego” obejmuje sprawę rodzimego klimatu i jego odrębności względem klimatu włoskiego – to właśnie z włoskiej tradycji architektonicznej zaczerpnięta została większość uwag w traktacie. Pojawia się problem użyteczności architektury, ochrony przed nadmiarem deszczów, śniegu, przed zimnym wiatrem. Jak wyraźnie stwierdza autor Krótkiej nauki budowniczej… (i ta maksyma dotycząca użyteczności architektury rezydencjonalnej jest dla niego najistotniejsza): „[…] dom na to jest, aby nas bronił od jego [klimatu] niepogod, dlatego trzeba go stawiać secundum aeris constitutionem” (s. 3).

Osobnym zagadnieniem jest także wymieniony w tytule traktatu „zwyczaj polski”. Dla autora są to wszelkie relacje społeczne i rodzinne, wzorce kulturowe, które świadczą o odrębności Rzeczypospolitej i wymagają zastosowania innych reguł budowania. Polska tradycja i rodzimy obyczaj rozumiane są tu jako wartości wyjątkowe. Wydaje się, że to problem dalece bardziej skomplikowany, który wprowadza także odmienną kwalifikację pojęć. Mieszają się zagadnienia z porządku estetycznego – inwencja, trwałość, użyteczność, „piękny pozór”, „kształt i proporcja” – z tymi pochodzącymi z porządku kulturowego, jak gościnność, wystawność, wzajemne oddziaływanie potrzeb prywatności i ostentacji.

W Przedmowie do „Możnych i Dostatnich Panow” pojawia się wiele wątków związanych z wartością architektury czy znaczeniem budynku jako pomnika. W Rzeczypospolitej to właśnie wzniesienie domostwa stanowiło najlepszą formę upamiętnienia szlachcica. Wrażliwość na piękno artystyczne, szczególnie piękno budowli, której nieraz towarzyszyła umiejętność samodzielnego wykreślania jej planu, stawała się istotną cechą przedstawicieli stanu szlacheckiego. Autor Krótkiej nauki budowniczej… podkreśla nawet nadmierną, jego zdaniem, gorliwość polskiej szlachty w otaczaniu się zbytkami: kosztownymi strojami, sprzętami, służbą. Polscy panowie lubowali się w życiu hojnym i dostatnim, a nie zawsze przeznaczali należyte środki na wzniesienie domu. Jak widać, specyfiką naszej nacji było to, iż w miłości do zbytku przewyższała wszystkie inne narody. Zdecydowanie nie jest to w opinii autora powód do dumy, dlatego postuluje on przeniesienie energii finansowej i mecenatu na rzeczy trwałe.

Czytelny jest tu charakterystyczny dla kultury barokowej motyw marności. Vanitas pobrzmiewa w opisie przedmiotów cennych, którymi otaczają się bogaci mieszkańcy Rzeczypospolitej. Jednak prawdziwą wartością jest trwałość, którą autor traktatu dostrzega jedynie w „pięknie zbudowanym” domu, na który nie warto żałować majątku, w odróżnieniu od rzeczy ulotnych, drobnych, które nie mogą należycie świadczyć o fundatorze. Jak wskazuje wyraźnie w dalszej części Przedmowy, nie chodzi tu tylko o sprawę pomnika wzniesionego samemu sobie, lecz także o upiększanie ojczyzny. Jak pisze na początku Przedmowy: „Bierzcież tedy chęć do tej budowniczej zabawy, nie tylko dla wygody prywatnej, dla smaku, ukontentowania i wczasu własnego (lubo to najpierwsza), ale i dla ozdoby ojczyzny swej, która wielą przymiotów równa, albo lepsza nad inne kraje tą samą tylko pięknych budynków ozdobą przewyższona, podłą się zda przeciwko państwom cudzoziemskim”.

Autor rozpoczyna wywód od kwestii związanych ze sposobem zamieszkiwania. Na zasadzie antynomii zestawia specyfikę cudzoziemską i polską. Za granicą, jak podkreśla, większość ludzi mieszka w miastach i dlatego są tam budowane najczęściej pałace wystawne, ale wąskie i wysokie, „które więc stawiają w miejscu ciasnym i szczupłym dla niedostatku placu. A zatem być muszą o kilką piętrach wysokie”. Polska specyfika jest inna – majętny szlachcic dysponuje rozległą ziemią i jego dom także może mieć taki charakter. Krótka nauka budownicza… zaleca zatem wznoszenie gmachów jednopiętrowych, o układzie symetrycznym, posiadających dość pomieszczeń, aby zapewnić życie wygodne i dostatnie. Przestronność nakazuje lokować dom na tyle daleko od sąsiada, by zachowana była prywatność życia codziennego. Na dalszych kartach traktatu autor odwołuje się do innych obyczajów: do ceremonialności i wystawności wielkopańskiego życia, które wpływają na wysokość i kształt architektoniczny sali jadalnej posiadającej okna z trzech stron i połączonej bezpośrednio z wielką sienią. Opisuje także właściwości polskiej kuchni, które wymuszają umieszczenie jej w osobnym budynku ze względu na uciążliwe zapachy. Analizuje też specyfikę posadzek, które muszą być na tyle wytrzymałe, aby znieść inny polski obyczaj – modę na podkute buty.

Podstawą znaczenia domu jest zatem kultywacja zwyczaju – zapewnienie przestrzeni pozwalającej swobodnie uobecniać kulturowe schematy. Dla autora traktatu zwyczaj stanowi wartość nadrzędną, do której trzeba dostosować strukturę domu. Jego forma ma służyć zwyczajowi, być jego gwarantem i ostoją. Krótka nauka budownicza… pokazuje bardzo istotny rys myślenia o architekturze rezydencjonalnej jako o patronce kultury. Cudzoziemskie, obce formy mieszkania pasują jedynie do obcych wzorców kulturowych, a co za tym idzie, nie przystają do potrzeb Rzeczypospolitej. Traktat ten bardzo wyraźnie stawia granicę między tym, co swojskie, a tym, co obce. Rodzimość, codzienność, zwyczaj – innymi słowy: tożsamość.

Wróćmy jednak do przesłania Krótkiej nauki budowniczej… W Konkluzji autor podkreśla, iż jego dzieło ma być „ad architectura przychęceniem”. Mówi o społecznym i, warto użyć w tym kontekście tego słowa, patriotycznym przeznaczeniu traktatu. Prośbą i życzeniem autora Krótkiej nauki budowniczej… jest, jak mówi wprost, by powróciła do ojczyzny owa sztuka wznoszenia budowli, którą określa jako jedną spośród sztuk pokoju. Wyraźnie pobrzmiewa w Konkluzji nawołanie do odbudowy Rzeczypospolitej. Konkluzja ma wymowę antywojenną i gloryfikuje pokój jako czas szlachetny i twórczy, kiedy to ojczyzna może rosnąć w siłę, a zaangażowanie szlachty i obywateli pozwoli uczynić ją nawet piękniejszą.

Wydaje się jednak, że chodzi tu o jeszcze inne doświadczenia – o stratę i pamięć. Nastroje polityczne w Rzeczypospolitej w okresie drugiej wojny północnej, doznanie katastrofy, odczuwane klęski, nieszczęścia, rozpacz nad upadkiem państwa nie osłabiły kultu złotej wolności. Wręcz przeciwnie – typowe było uporczywe trzymanie się przeszłości i rodzimości. Znalazło to także wyraz w nastrojach kulturowych, a nawet artystycznych. W tym kontekście Krótka nauka budownicza… jest nie tylko podręcznikiem, ale także pamiętnikiem: zapisem tego, co minione, a zdaniem autora najważniejsze – pewnych norm obyczajowych, które oddziałały na kształt polskiego budownictwa rezydencjonalnego w okresie baroku. Tym samym inne znaczenie zyska tytułowe pojęcie „nieba i zwyczaju polskiego”. Trochę tak, jakby autor oczekiwał, iż traktat nie tyle stworzy nowy porządek, co przyczyni się do wskrzeszenia starego. W Krótkiej nauce budowniczej… na niewielu kartach zapisano to, co buduje polską tożsamość i definiuje pojęcie nie tyle nawet stylu, ile swego rodzaju narodowości architektonicznej.

Nie chodzi tu też, w kwestii zderzenia europejskości i rodzimości, o relacje podrzędności czy nadrzędności. W ocenie autora Krótkiej nauki budowniczej… kultura europejska nie będzie kulturą „wyższą”. Raczej chciałoby się powiedzieć, że dalszą, bo bliższa jego sercu jest właśnie ta miniona, której wciąż szuka i do wskrzeszenia której tak wytrwale nawołuje. Zachęca wszystkich tych, którzy mogą mieć jakikolwiek wpływ na architektoniczny kształt Rzeczypospolitej, aby przywołali jej dawne wspomnienie. Ale, jak sam zaznacza, ma być ono jeszcze piękniejsze. Proces mitologizacji rzeczywistości spowodował, iż autor zapisał na kartach to, co wydawało mu się ważne, co zapamiętał jako wartość swojej epoki. Skodyfikował wzorce i w tym kontekście Krótka nauka budownicza… jest w pełni traktatem praktycznym. Zachęca bowiem do ich odtwarzania, do kolejnego ich uobecniania i wcielania.

Wróćmy w takim razie do pytania, czym jest „niebo i zwyczaj polski” w rozumieniu autora Krótkiej nauki budowniczej… To nie tylko kwestie klimatu czy obyczaju i ich specyfiki, o których parokroć wypowiada się explicite na kartach traktatu. Wydaje się, że ważne jest tu określenie „nie tylko”. Chodzi bowiem o to, aby nie przekreślać wyraźnej potrzeby zaznaczenia odrębności polskiej architectura civilis, a wręcz – aby owo zaznaczenie wzmocnić. „Niebo i zwyczaj polski” to zapis kodów kultury, która została utracona. Wojna stała się dla niej doświadczeniem liminalnym – wywołała kryzys, z którego trudno się było podźwignąć. Pragnieniem autora Krótkiej nauki budowniczej… było jej ponowne uobecnienie, ale także zapisanie – zamknięcie w warstwie słownej i obrazowej (choć szkice te nie zachowały się) istoty polskości.

Polski klimat opisany na kartach traktatu jest trudny – głównie wilgotny, wietrzny i zimny, a czasem też gorący i suchy. Krajobraz również nie przedstawia się zachęcająco – często błotnisty, ale obfitujący także w cieki wodne i wzgórza. Takim go autor traktatu widział, takie wyobrażenie Rzeczypospolitej mu towarzyszyło. Jeżeli zaś chodzi o polski obyczaj, piszący także starał się odmalować to, co uznał za podstawowy rys narodowego charakteru, przeplatając wady i zalety, nie odbierając mu wielowymiarowości. Zauważał przede wszystkim gościnność, ale i zamiłowanie do zbytku, wzajemną otwartość, ale i nadmierną liczbę służby, bliskość domowników, której jednak towarzyszyły potrzeba wzajemnej kontroli, teatralizacja zachowań, życie na pokaz.

Czy można zatem mówić o próbie budowania samodzielnego wyrazu artystycznego, a co za tym idzie – wprowadzić pojęcie stylu narodowego do opisu polskiej architektury willowej XVII wieku? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Można mówić o pewnych tendencjach rozwojowych rezydencji szlacheckich pierwszej połowy XVII wieku, o przewadze pałacu nad zamkiem, a przede wszystkim – o apoteozie dworu, kształtującego się wtedy nowego typu budowlanego. Wraz z jego rozwojem można mówić o budowaniu tożsamości narodowej właśnie za sprawą architektury. Choć podstawą były włoskie rozwiązania, italianizujące wille i syntetyczna metoda projektowania oparta na filozoficznych poglądach Palladia, to jednak „niebo i zwyczaj polski” odcisnęły piętno na kształcie dworów Rzeczypospolitej. Przemiany kultury obyczajowej szlachty, a w szczególności powiększenie części mieszkalnej do całego zespołu apartamentów, uformowały bardziej nowożytne odmiany tradycyjnego trójdzielnego planu z salą jadalną i sienią w centrum. Dodane zostały alkierze i w ten sposób ukształtował się charakterystyczny dla Rzeczypospolitej dwór, który, zgodnie z marzeniem autora, miał zostać wskrzeszony jeszcze piękniejszy po czasach zniszczeń.

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem