© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   21.02.2024

Francuski szyk i styl - czyli ile Francji było we francuskiej modzie damskiej w Rzeczypospolitej w I połowie XVIII wieku

Wszechmogący Wieczny Boże […] Weź także już ode mnie wszelkie szalone stroje, żebym światu śmieszną się nie stała i męża na ekspens nie wyciągała – głosiła treść jednego z osiemnastowiecznych modlitewników. Białogłowskie strojne suknie, nakrycia głowy i  klejnoty stanowiły w oczach ówczesnych moralizatorów przedmioty niepotrzebnego zbytku, prowadzące niemal wyłącznie do pychy. Za cnotliwe uchodziło stronienie od doczesnych uciech, a co za tym idzie oddanie się życiu rodzinnemu i religijnemu. A jednak kobiety chętnie otaczały się wartościowymi i modnymi przedmiotami, wybierając ubiory odzwierciedlające ich pozycję i status materialny. Cześć z tych elementów przekazywano sobie przez pokolenia, inne natomiast specjalnie zamawiano i kupowano, kierując się zarówno aktualnymi potrzebami, jak i ówczesną modą.

 Na upodobania do ubiorów inspirowanych zachodnią modą wskazuje nazewnictwo, zmieniające się już od końca XVII wieku. Określenia przedstawicielek płci pięknej mianem białogłowy, niewiasty, panny czy podwiki (w nawiązaniu do noszonego wówczas nakrycia głowy), zostają wzbogacone terminami „alamodka” (fr. à la mode) czy „galantka” (fr. galant). Bezskutecznie pomstowano, że na przełomie XVII i XVIII wieku wśród wydatków zamożnych zaczęto „rachować siła […] na ornamenta białogłowskie, siła innych bogatych futer […] porachować siła bogate materyje wynoszące łokcia jednego walor do 15, 20, 30 i więcej czerwonych złotych, siła za aksamity i francuskie materyje, porachować siła na klejnoty (…) porachować siła na inne towary francuskie służące habitom […] białogłowskim”, których zakupy „wyprowadzają na każdy rok z Polski pieniędzy”. Krytyczne głosy nie przełożyły się na spadek zainteresowania cudzoziemską modą. Stroje na niej wzorowane na dobre zadomowiły się w Rzeczypospolitej dzięki pochodzacym z Francji królewskim małżonkom (Ludwice Marii i Marii Kazimierze). Umiarkowany zachwyt z czasem przerodził się w jawne czerpanie z nowych wzorców. „Kobiety z dobrego towarzystwa ubierają się i fryzują prawie wszystkie z francuska, zwłaszcza jeżeli bywają na dworze […]. Bardzo lubią piękne suknie, najmodniejsze materie, koronki, muszki, wstążki, czepki, rękawiczki, ładne buciki i w ogóle wszystko, co sprowadza się z Francji sprzedaje za drogie pieniądze” – pisał o polskich paniach Gaspard de Tende (zm. 1697), przebywający na warszawskim dworze w otoczeniu królowej Marii Kazimiery Sobieskiej.

Potwierdzają to zachowane magnackie i szlacheckie rejestry majątkowe, które dają także ciekawy obraz osiemnastowiecznych upodobań. Na ich podstawie można ujawnić nie tylko jakich rzeczy faktycznie używano, co postrzegano jako przedmioty niezbędne, a także w jaki sposób na przestrzeni lat zmieniały się moda, gusta i upodobania. Przywołując elementy ubioru oparte na  modzie francuskiej z uporem próbowano stosować terminologię oryginalną, nazywając w ten sposób elementy ubioru, wykorzystywane materiały, a nawet technikę wykonania odzieży. Efekty były jednak często dalekie do ideału, a stosowane określenia dalekie od oryginału, przekręcone, nierzadko odnosiły się do nazewnictwa potocznego. W niektórych wypadkach związek posiadanych przedmiotów z ich oryginalnym odpowiednikiem, był – najdelikatniej ujmując – dość swobodny. Na określenie sukni eleganckiej i strojnej, w osiemnastowiecznych inwentarzach coraz powszechniej używano uniwersalnie rozumianego terminu roba (fr. robe). Tymczasem w oryginale owa robe była suknią reprezentacyjną, charakterystyczną dla francuskiej mody dworskiej. Coraz częściej wzmiankowano też manta (fr. robe manteau) – jako formę odzienia będącą połączeniem sukni i płaszcza, a także sak, czyli suknię o luźniejszej formie, zakładaną przez głowę. Faktem jest, że w XVIII wieku kobiety zaczęły preferować odzież o odważniejszym, znacznie bardziej wyszukanym kroju, stopniowo odchodzono też od stosowania ciężkich materiałów, wzorowanych do tej pory głównie na motywach tureckich i perskich.

Wśród ubiorów mniej formalnych w osiemnastowiecznych inwentarzach zaczynają pojawiać się tzw. „neglize” czy „negliże” (fr. neglige). Była to forma ubioru domowego, porannego. Najczęściej były one koronkowe, lecz różniły się między sobą rodzajem zastosowanego materiału i techniki wykonania. Wyróżniono bowiem negliże z koronki brabanckiej, negliże z cienkiej koronki „olęderskiej” czy negliże z koronki krakowskiej. W garderobach najzamożniejszych pań odnaleźć można całe zestawy, tzw. garnitury odzieży domowej, utrzymane w różnych stylach, w tym – oprócz francuskiego – naśladujące styl wenecki, hiszpański oraz „flanderski [flandryjski]”  czy angielski. Innym odzieniem nieformalnym były „adriany” (fr. adrienne), czyli suknie sięgające aż do ziemi, nieodcinane w pasie. Często w spisach wspominano o adrianach „gryzetowych (fr. grisette)[1] ze srebrem” oraz obszytych galonami. Do strojów domowych zaliczały się też dezabile (fr. deshabille), będące swobodną formą codziennego, niezobowiązującego ubioru. Szyto je z lekkich materiałów – najczęściej były to ubiory bawełniane lub półjedwabne. W spisach dodatkowo precyzowano, czy wzmiankowane w inwentarzu zestawy są broderowane (fr. broder) tj. dekoracyjnie obszywane, czy też nie. Stroje nieformalne uzupełniały robdeszany (fr. robe de chambre) - odzienia długie, najczęściej szyte z wełny. Kobiety nosiły je z dopasowanymi spódnicami.

Oprócz sukien garderobę zamożnych pań uzupełniały dodatkowe elementy stroju – kamizele, kontusiki czy wreszcie – bardzo wówczas popularne – tzw. kazjatki (fr. casaąue). Kazjatki, będące odpowiednikami męskich wamsów, były niczym innym jak kaftanikami z rękawami sięgającymi do łokcia. Zwykle jedwabne lub wełniane, pojawiały się w wyprawach mniej zamożnych panien. Do sukien dodawano różnorodne uzupełnienia. W omawianym okresie niezwykle popularny stał się kabat –  wzorowany na francuskiej modzie, odpowiednio wydłużony w części przedniej stanik, pełniący w tym przypadku funkcję gorsetu. Za nic miano fakt, że popularność krępujących sylwetkę kabatów wyśmiewali poeci epoki. Jakub Łącznowolski  tak pisał o tym przedziwnym – w jego ocenie - stroju:

„Ażeby się kabaty cudzoziemskie zdały,
Za sobą sznurować je damy rozkazały,
I nie polska to moda, że damy nie wrzeszczą,
Gdy w nich przy sznurowaniu kości prawie trzeszczą”


Drobne niedogodności w zakładaniu osobliwego stroju nie zniechęcały polskich szlachcianek. Do sukien dodawano też dopasowane szustokory (fr. justaucorps), szyte z identycznej materii. Szustokor był ubiorem wierzchnim, formą kaftana wzorowanego na odzieniu wojskowym. Odnotowywano więc „szustokory sukienne podszyte” i towarzyszące im „sznurówki lamowe”. Wspomniana sznurówka stanowiła odpowiednik francuskiego corps. Jej zasadniczą funkcją było wysmuklenie kobiecej talii i nadanie wyprostowanej postawy. W XVIII wieku tego rodzaju odzienie przygotowywano zarówno dla dorosłych kobiet, jak i dla dziewczynek. W kobiecych inwentarzach wzmiankowano też tzw. ażusty (fr.juste) będące formą dopasowanego kaftana. Były wśród nich ażusty gazowe, a także wykonane z koronki brabanckiej. Innym rodzajem kaftanika zakładanego w cieplejsze dni były kazakinki (fr. casaqiun). Ten sięgający bioder ubiór stał się niezwykle popularny pod koniec czasów saskich.

Dodatkowy rodzaj odzienia stanowiły szaty na chłodne dni. Wśród tych wykazywanych w kobiecych rejestrach majątkowych odnaleźć można zarówno popularne jeszcze w XVII wieku bekiesze, podszywane lisimi bądź sobolimi futrami kontusze „tureckiej materii”. Stopniowo były one jednak wypierane przez nowomodne salopy francuskie. Owe salopy, będące formą damskiej watowanej peleryny, w XVIII wieku zyskały ogromną popularność w Rzeczypospolitej. O tym, jak w gusta niewieście wpasowały się wspomniane salopy, wymownie pisał Jędrzej Kitowicz: „wśród panowania Augusta III ukazały się salopy na dwóch Francuzkach w Warszawie, […] z których się naprzód śmiano, jako stroju dziwackiego, mere do płaszcza z kapturem bernardyńskim podobnego, lecz powoli oko nabrało gustu do tego, co mu się pierwszy raz śmiesznym zdawało”. Fakt zaadaptowania się nowej formy ubioru potwierdzają magnackie inwentarze majątkowe, w których wzmiankowano salopy szyte z różnorodnych materiałów i podszywane naturalnymi futrami. Garderobę uzupełniały palatynki (fr. palatine), w samej Francji popularne już pod koniec XVII wieku, w Rzeczypospolitej z upodobaniem noszone od początku osiemnastego stulecia. Zdobiono je z przepychem, wykorzystując w tym celu strusie pióra i koronki. Okrycia wierzchnie uzupełniały mantyle (fr. mantille), czyli rodzaj pelerynki, popularny początkowo w Hiszpanii, lecz z czasem zaadaptowany przez modę francuską. W Rzeczypospolitej w użytku były mantyle szyte w zależności od pory roku. Te przeznaczone na lato, utrzymane były w jasnych kolorach i wykonywane z tafty. Były to tak zwane „letnie mantyle gazowe”. Osobno zamawiano też mantyle w wersji zimowej, podszywane futrem.

Na przełomie XVII i  XVIII wieku w Rzeczypospolitej równie szybko zyskiwały popularność także nowe formy ozdób: muszki, koronki i kokardy, będące sygnałem przenikania europejskiej mody. Do zdobienia rękawów odzieży z lubością zaczęto stosować angażanty (fr. engageantes), będące formą ozdobnych mankietów (najczęściej kilkuwarstwowych). W osiemnastym stuleciu w wykazach garderoby poczesne miejsce zaczynają też zajmować jedwabne, bawełniane i niciane pończochy. Nakrycia głowy – tak popularne na zachodzie Europy, także zmieniły oblicze nowomodnego stroju. Najczęściej panie pokazywały się w kornetach (fr. cornette), czyli rodzaju kapelusika, który w różnorakiej formie układano na głowie. Był to jeden z elementów charakterystycznych dla francuskiego stroju, w którym zakochały się polskie magnatki. Po raz kolejny głos wypada oddać Kitowiczowi, który ze znaną sobie manierą komentował te upodobania pisząc: „rzuciły się wszystkie młode panny […] do kornetów, których kształtu opisać trudno, ponieważ ten odmieniał się niemal co miesiąc. Zawisł zaś na rozmaitym składaniu, fałdowaniu, strzępieniu, bryzowaniu muślinu, rąbku, koronek i wstążek”. Przygotowanie kornetów rzeczywiście musiało być problemem złożonym, skoro w wykazach przedmiotów należących do zamożnych pań wraz z nowomodnymi nakryciami głowy zaczęły pojawiać się też tak zwane „żelazka do kornetów”, niezbędne w ich odpowiednim ukształtowaniu. Kornety chętnie zdobiono langietami (fr. languette), czyli ozdobnymi tasiemkami. Alternatywą było wszywanie ozdób koronkowych, stąd w inwentarzach wzmianki o całych garniturach „kornetów z przednimi koronkami”. Kolekcje kornetów uzupełniały „dormesy” – gazowe, rąbkowe czy dymowe. Dormesy czy  - jak je nazywano w inwentarzach „dormesiki”, ozdabiano dodatkowo koronkami nicianymi lub kampankami[2]. W osiemnastym wieku zaczęto nosić też tzw. duety, czyli cieplejsze nakrycia głowy, również zaczerpnięte z mody francuskiej. Okolicznościowo zakładano zaś kwefy (fr. coiffe), czyli formę nakrycia głowy z dodatkową osłoną twarzy wykonaną z delikatnych materiałów. Najczęściej był to kwef wykonany z gazy, choć nie tylko. Na modzie francuskiej wzorowane też były bawolety (fr. bavolet), stanowiące rodzaj okrycia głowy wzorowany na czepkach noszonych przez ludność wiejską.

Wraz z nowymi inspiracjami w modzie zamożne panie zaczęły zaopatrywać się w całą masą przedmiotów dodatkowych, o najróżniejszym zastosowaniu. Niezwykle upodobano sobie filigranowe, nierzadko przepięknie zdobione pudełeczka, w których przechowywano przedmioty pozwalające dbać o urodę. W czasach saskich popularne były muszki do zdobienia twarzy, wykonywane według francuskiej mody dworskiej. W ich zakładaniu zamożne panie zaczęły lubować się jeszcze w 2 połowie XVII wieku. W wykazach mienia z połowy XVIII wieku odnaleźć można pojemniczki „filigranowej roboty do muszek”.  Do włosów stosowano pomady (fr. pomade), mające nadać fryzurze atrakcyjny wygląd poprzez odpowiednie natłuszczenie włosów. Do ich przechowywania służyły odpowiednie „czareczki na pomadę”. W drugiej połowie XVIII wieku zaczęto też sprowadzać „nożyki do obierania pudru”. W przypadku przedmiotów codziennego użytku wyroby francuskie lub stylizowane na francuskie wzmiankowano wśród zamawianych na dwory mebli czy zwierciadeł. Do przygotowania nowomodnych strojów i upinania fryzur wzorowanych na francuskiej modzie dworskiej konieczne było też doposażenie się w odpowiednie po temu mebelki. Kupowano więc nie tylko żelazka do sukien czy kornetów, ale także odpowiednie „stołki do fryzowania”. Przygotowanie odpowiedniego ubioru wiązało się też z koniecznością sprowadzenia zapasu „szczotek do grzebieni” oraz dedykowanych „szczotek do sukien”.

Na przełomie XVII i XVIII wieku wpływy francuskie znacznie wzbogaciły kobiecą modę. Uwagę zwracano zarówno na wysoką jakość kupowanych rzeczy, jak i kunszt ich wykonania. Ponad wszystko ceniono sobie te formy, które nadawały garderobie świeżości i różnorodności. Dobór materiałów, formy sukien, wykorzystywane zdobienia świadczą o szerokim zainteresowaniu modą francuską wśród warstwy szlacheckiej. Choć czasem dalekie od oryginału, noszone przez magnatki i zamożne panie elementy stroju wzorowane na francuskiej modzie były ciekawym wyrazem stopniowej przemiany upodobań, obyczajowości i samej mody.


[1] Gryzeta – zgrzebna wełniana tkanina.

[2] Terminem kampanki określano paski prostej, geometrycznej koronki.