© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   18.12.2017

Giovanni Fagiuoli o Janie III

Schyłkowe lata panowania Jana III to okres intensywnej walki z opozycją, zabiegów o przyszłą elekcję pierworodnego syna Jakuba oraz przedłużającej się wojny z Osmanami. Jan III był już postacią znaną i cenioną w Europie, opromienioną sławą zwycięstwa wiedeńskiego. Zdecydowanie gorzej postrzegany był we własnej ojczyźnie, gdzie zazdrosna o swą pozycję magnateria niechętnym okiem patrzyła na zwycięskiego i popularnego króla. Niemniej, w 1690 r. odniósł on swoje „ostatnie zwycięstwo parlamentarne”, doprowadzając do szczęśliwego zakończenia sejmu i uchwalenia wysokich podatków na wojnę. Był to zatem bodaj ostatni rok, kiedy Jan III pełen wiary w bliski sukces tryskał znów optymizmem i energią.

W takim właśnie czasie odwiedził Polskę włoski pamiętnikarz rodem z Florencji, trzydziestoletni Giovanni Battista Fagiuoli (1660–1742). Ów bystry obserwator otaczającej go rzeczywistości, znany z ciętego języka, przybył w orszaku nowego nuncjusza apostolskiego, którym został Andrea Santa Croce. Sam Fagiuoli był sekretarzem nuncjusza, zatem miał okazję towarzyszyć mu w licznych spotkaniach, poznać wielu ludzi – i pozostawić ich opis na kartach obszernych pamiętników. Nie zabrakło tam oczywiście miejsca dla Jana III.

Nuncjusz i towarzyszący mu Fagiuoli wjechali na terytorium Polski w czerwcu 1690 r., a już 9 lipca zostali przyjęci przez króla na audiencji. Sekretarz poselstwa poświęcił polskiemu monarsze sporo uwagi, zawierając w swych pamiętnikach spostrzeżenia zarówno co do wyglądu króla, jego wykształcenia, jak i zdolności wojskowych oraz okoliczności objęcia tronu. Nie zabrakło tam również rozważań charakterologicznych, które – jak łatwo się domyślić – Włoch dołączył do opisu na podstawie wiadomości uzyskiwanych od Polaków.

Pierwszym, co rzuciło się w oczy florentyńczykowi, była majestatyczna postura króla. Fagiuoli, oceniający Jana III z lekką przesadą na 64 lata, dostrzegł przed sobą władcę znacznej tuszy, ale też wysokiego, tak iż wzrost równoważył otyłość. W dobie baroku taki wygląd, dziś raczej potępiany, uchodził za okaz zdrowia i tężyzny – przypomnijmy, że w XVII w. powszechne było raczej niedojadanie, a na kuchni włoskiej i dziś trudno jest przytyć. Nieszczędzący sobie kalorii polski władca musiał zatem wywierać na drobnych Włochach odpowiednio korzystne wrażenie. Fagiuoli dostrzega upływ czasu na skroniach króla, pisząc o jego „rudo-siwych” włosach (co ciekawe, ani słowa w opisie o słynnych sumiastych wąsach Jana III). Swoją drogą interesujące, że w dobie upowszechniających się peruk – które zrazu miały praktyczne zastosowanie kamuflażu dla mankamentów w czuprynach takich władców jak Ludwik XIV czy nasz Michał Korybut – noszący się po polsku król najwyraźniej nie musiał niczego ukrywać. Florentyńczyk chwali również „bystre spojrzenie” króla i powtarza opowieści o jego nadzwyczajnej urodzie, jaką szczycił się w młodości. Zjednała mu ona ponoć miano „pięknego Polaka” w czasie młodzieńczych studiów we Francji.

Wspaniałej postawie króla towarzyszyły zalety umysłu. Fagiuoli, sam utyskujący na słabą znajomość języka włoskiego wśród Polaków – można by odpowiedzieć, iż on z kolei zbyt słabo znał łacinę, by się u nas dobrze porozumiewać – nie omieszkał z uznaniem odnotować zdolności językowych króla. Podziwiał jego świetną znajomość łaciny, francuskiego, a także tatarskiego – co musiało na Florentyńczyku zrobić szczególne wrażenie. Wątpimy co prawda, że miał okazję posłuchać Jana III mówiącego po tatarsku, raczej powtarzał tu wiadomości zasłyszane, niemniej prawdą jest, że Sobieski przynajmniej rozumiał mowę swych krymskich przeciwników. Fagiuoli docenił też fakt, iż król mówił nieco po włosku, choć z żalem zapewne zanotował, że była to raczej bierna znajomość języka Dantego.

Odnosząc się do okoliczności elekcji Jana Sobieskiego, Fagiuoli idzie za głosem niechętnej królowi opozycji. Powiada on mianowicie, że wywodzący się z Rusi Sobieski złamał prawo zakazujące obywatelom Rzeczypospolitej ubiegania się o koronę. Tymczasem ówczesny hetman, mając do dyspozycji wojsko i pieniądze – które niezwyczajnie wprost lubił, ale o tym później – użył obu tych środków do zdobycia korony. W istocie więc – zdaniem naszego florentyńczyka – elekcja była tylko z pozoru wolna.

Oczywiście musimy się do tego ustosunkować. W rzeczy samej po śmierci Michała Korybuta Pacowie i posłowie litewscy, słusznie podejrzewający Sobieskiego o ambicje królewskie, przeprowadzili na sejmie konwokacyjnym uchwałę wykluczającą Piasta – czyli Polaka – z elekcji. Niemniej jednak sejm elekcyjny anulował tę uchwałę, tak więc Sobieski nie złamał litery prawa. Inna rzecz, że on sam postarał się mocno o zniweczenie protestu Litwinów, szantażując ich sądem marszałkowskim (czyli swoim własnym) za sprowokowaną przez jego urzędnika burdę. Obecność żołnierzy na polu elekcyjnym też pewnie studziła zapędy przeciwników Sobieskiego. Tak czy inaczej hetman balansował wówczas na krawędzi prawa, 16 lat później zaś Fagiuoli powtórzył w opisie elekcji interpretację przeciwników politycznych Jana III.

Równie ochoczo powtarzał też włoski sekretarz plotki o olbrzymiej fortunie króla. Miał on jego zdaniem zgromadzić 15 milionów dukatów węgierskich w jednym ze swych zamków. Powołuje się też nasz autor na innych anonimowych informatorów, oceniających majątek króla na 17 milionów dukatów oraz nieoszacowane zasoby klejnotów i różnych łupów wojennych, przywiezionych ze zwycięskich kampanii pod Chocimiem i Wiedniem. Istotnie, musimy przyznać, że Sobieski pieniądze lubił, a na starość zgromadził pokaźną fortunę. Nie odróżniał się w tym jednak od większości swoich szlachetnie urodzonych rodaków, z których każdy na miarę własnych możliwości gromadził taki czy inny majątek. Grubo przesadzone są z pewnością szacunki owej fortuny Jana III. Zabrakło też zupełnie wzmianki o niezwykłej wprost hojności króla, który cennymi łupami obdarzał sprzymierzeńców, a ze swej szkatuły częstokroć łożył na wojsko. W tym passusie Fagiuoli znów idzie za głosem opozycji, która sama nie chcąc łożyć na armię, rada byłaby przerzucić obowiązek jej utrzymania na władcę i rysowała obraz bogatego a skąpego króla wyciskającego podatki od zubożałych poddanych.

Ostateczna ocena, którą włoski pamiętnikarz wystawił królowi, zawiera w sobie sporo gorzkich doświadczeń z końcowych lat panowania Jana III. Otóż, odnotowując wiktorię wiedeńską, która rozsławiła imię polskiego władcy w całej Europie – zapewne nie tylko chrześcijańskiej – Fagiuoli zdaje się wręcz wyrażać żal, iż Jan III nie zmarł tuż po tym wydarzeniu. Gdyby tak się stało, to – zdaniem florentyńczyka – „umarłby jako najsławniejszy król katolicki (czy prawowierny, jak sam o sobie mówił), jaki kiedykolwiek żył w Europie”. Niestety ostatnie lata króla położyły się cieniem na jego sławie. Zaważyły na tym przede wszystkim przedłużająca się wojna z Osmanami i brak wyraźnych sukcesów oręża polskiego – już nawet nie na miarę Wiednia, ale choćby dorównujących postępom wojsk cesarskich czy weneckich. Fagiuoli trafnie dostrzega zmniejszanie się sławy wojennej króla i jego autorytetu wśród własnych poddanych. Liczne plotki i oskarżenia powtarzane za opozycją antykrólewską, o których pisaliśmy wyżej, są tego dowodem. Świadczą też o sile opozycyjnej propagandy, która snadź znalazła sobie łatwiejszy przystęp do ucha włoskiego sekretarza niż głos króla i jego dworu.

Jak mamy ocenić ów włoski szkic do portretu Jana III? Widać wyraźnie pewną dychotomię. Fagiuoli jest bez wątpienia pod wrażeniem osobistego spotkania z królem. Imponują mu postawa władcy oraz jego zdolności językowe. Uwagi na ten temat są zresztą najbliższe prawdy. Z drugiej strony jednak, w ocenie charakteru króla, jego zamiłowania do pieniędzy, skąpstwa, wreszcie swego rodzaju „zamachu stanu”, którego dokonał przy własnej elekcji, nasz autor zależy całkowicie od zdania antykrólewskiej opozycji. Może się to wydawać dziwne w sytuacji, kiedy to właśnie w 1690 r. Jan III wrócił do bliskiej współpracy z Habsburgami i podjął bliską papiestwu myśl ponownego energicznego włączenia się w zmagania z Półksiężycem. Moglibyśmy zatem oczekiwać, że sekretarz nuncjusza okaże się w swych ocenach bardziej przychylny polskiemu królowi. Tymczasem – jak widać – dawał on raczej posłuch opozycji, powtarzając przesadzone i krzywdzące Jana III plotki i pomówienia. Wiele to mówi o stanie państwa i temperaturze politycznych sporów, które rozpalały wówczas naszych przodków.

Omawiany tekst: Giovan Battista Fagiuoli, Dziennik podróży do Polski (16901691), oprac. Małgorzata Ewa Trzeciak, Warszawa 2017.