© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

Jan III Sobieski w pieśni ludowej

Pieśni, szczególnie o tematyce historycznej, należą do niezwykle interesujących zjawisk kultury ludowej. Folklor wiejski zachował utwory zapomniane w innych środowiskach. Doskonałym przykładem takiego reliktu jest Pieśń o wojnie tureckiej, wykonywana przez Marię Siwcową.

Jan III Sobieski zajmuje w polskiej pieśni ludowej miejsce szczególne. Jest być może jedyną postacią historyczną, która tak długo funkcjonowała w repertuarze adresowanym do niepiśmiennych odbiorców. Nazwiska innych bohaterów naszej historii wspomnianych w pieśniach zostały zapomniane lub pojawiają się w oderwaniu od rzeczywistych wydarzeń. Jan III Sobieski został zaś zapamiętany jako obrońca Wiednia przed poganami.

Można przypuszczać, że utwór wykonany przez Marię Siwcową dla Muzeum Pałacu w Wilanowie rozpowszechniany był od końca XVII wieku przez wędrownych żebraków-dziadów, którzy zarabiali wykonywaniem pobożnych i nowiniarskich pieśni. Wszystkie polskie zapisy pochodzą co prawda z XIX wieku, jednak zarówno kształt tekstu, jak i obecna wiedza dotycząca rozwoju pieśni dziadowskiej pozwalają sądzić, że utwór powstał wcześniej niż w XIX stuleciu. Na pewno pieśń znana była krótko po bitwie w Czechach (istnieją czeskie wersje pieśni o wiktorii wiedeńskiej, których zachowane zapisy są starsze od najstarszych polskich przekazów). Współcześnie znane są trzy polskie warianty pieśni dziadowskiej o o odsieczy wiedeńskiej.

Najstarsza wersja pieśni pochodzi z lat sześćdziesiątych XIX wieku. Liczy sobie 18 strof i, chociaż wykazuje znaczne podobieństwo do nieznacznie późniejszego przekazu, nie zawiera imienia Jana III, pojawia się on tam jako „król”. Interesujący jest opis następujących po sobie zdarzeń: najpierw Turkowie wjeżdżają do miasta, gdzie dopuszczają się profanacji hostii i gdzie ma miejsce męczeństwo osób duchownych, a także „cięcie” świętego obrazu [Matki Boskiej Częstochowskiej, jak można się domyślać], a dopiero później pojawia się „król”, który pada krzyżem przed obrazem, z którego schodzi Maria i zachęca go do walki.

Drugi zapis pieśni, noszący tytuł Pieśń do Matki Boskiej w utrapieniu, również pochodzący z XIX wieku, powiela schemat starszej wersji, jednocześnie wzbogacając go o kolejne elementy. Poza przedstawieniem męczeństwa zakonników, pojawia się tutaj również opis zabijania dzieci na oczach ich matek i obcinania piersi zakonnicom. Król, tym razem nazwany już „Sobieski”, pada krzyżem przed świętym obrazem, z którego schodzi Matka Boska i prowadzi go do bitwy. O ile jednak wcześniejsza pieśń kończyła się w tym miejscu, to tutaj następuje długi opis walki, toczonej przez Jana III Sobieskiego u boku Marii, która nie tylko wspiera go w boju, ale nawet czyni cud – wydłuża dzień o trzy godziny.

Najdłuższa wersja, spisana ze słuchu podczas wykonywania jej przez dziada Aksamita w Warszawie, liczy sobie ponad 70 strof – pochodzi ona z końca XIX wieku. W najbardziej rozbudowanej formie przedstawia te zdarzenia, które opisywała też Pieśń do Matki Boskiej. Cała historia odsieczy wiedeńskiej jest tu wzbogacona o liczne cuda, dotyczące jednak nie samej bitwy, a męczenników, zamordowanych przez Turków. W tym wariancie król przegania nie tylko pogan, którzy napadli na Wiedeń, ale też tych, którzy oblegają Częstochowę.

Oczywiście, najstarsza wersja pieśni nie wspomina, że odsiecz wiedeńska miała miejsce „trzysta lat temu”, jak śpiewa Maria Siwcowa, zamiast tego pojawia się określenie  „Turek wojował siedm lat z Sobieskim”. To również nie jest dokładny opis; takowego nie należy się zresztą spodziewać w pieśni ludowej (czy też dziadowskiej). Wynika to z dwóch głównych przyczyn. Po pierwsze, świadomość geograficzna i historyczna była wśród mieszkańców wsi niewielka (Turcy płyną do Wiednia okrętami, a jedyna wskazówka, dotycząca czasu zdarzeń, odsyła tylko do wieku, stąd też „dwieście” lub „trzysta lat temu”). Po drugie, pieśni dziadowskie i ludowe łączyły elementy różnych utworów, w czym najprawdopodobniej ani wykonawcy, ani słuchacze nie widzieli sprzeczności. Właśnie ta reguła opisywania zdarzeń pozwalała wprowadzać opisy boskiej interwencji albo tego, co miało miejsce podczas zupełnie innych wojen (mieszanie elementów pieśni historycznych, nowiniarskich i religijnych).

Obecny kształt Pieśni o wojnie tureckiej to najprawdopodobniej wynik kontaminacji kilku różnych utworów dziadowskich, historycznych i religijnych. Przywoływanie nadprzyrodzonych zdarzeń stanowiło zresztą bardzo częsty komponent pieśni ludowych, służący wartościowaniu zdarzeń, nadawaniu im znaczenia, tłumaczeniu sensu poprzez dodanie elementu religijnego (zsyłanej przez Boga próby, sprawdzianu, dokonującego się przez doświadczanie ludzi). Jest to zabieg bardzo stary, spotykany też w dawnej epice, kronikarstwie, a nawet pamiętnikarstwie.

Omawiany utwór wykazuje jednak silniejszy związek z pieśniami o dopustach Bożych, odmianie żywotnej od czasów średniowiecza. Jej cechą charakterystyczną było opisywanie zdarzeń historii dawnej i najnowszej jako kar zsyłanych przez Boga na chrześcijan za różnego rodzaju występki. Opisywana w ten sposób inwazja Turków nie odnosiła się do wojny jako takiej (czyli zdarzenia o charakterze militarnym), stawała się rodzajem kary czy próby, zatem jej zakończenie możliwe było tylko dzięki bożej łasce. Podobnie zresztą tłumaczono wybuchy zarazy, klęski nieurodzaju, susze i powodzie.

Elementy pieśni o dopustach bożych widać szczególnie w tych fragmentach utworów, gdzie przywołane są łzy, cudownie płynące z oczu Matki Boskiej na obrazie, a także opisy męczeństwa (tego typu skonwencjonalizowany opis odnaleźć można już w Rozmowie mistrza Polikarpa ze Śmiercią), bezczeszczenie hostii czy mordowanie dzieci na oczach ich matek. Pojawiają się one również we wcześniejszej Pieśni o Moskwicinie, która jednak (najprawdopodobniej) nie zachowała się w ludowej pamięci, chociaż dotyczyła niewiele wcześniejszych zdarzeń (zapewne walk z lat 1658-1660). Cudownymi zdarzeniami opisanymi w Pieśni o wojnie tureckiej są wydłużenie dnia o trzy godziny i spadające z nieba (zesłane przez Boga za sprawą Marii) kamienie, które wybijały Turków. Wszystkie te opisy łączą się z mocno zakorzenionym w świadomości ludowej prowidencjalizmem (poglądem, wedle którego losami ludzi i świata kieruje Opatrzność Boża). Przywoływane w pieśniach zdarzenia, chociaż pozornie niezwiązane z samą obroną Wiednia, wykazują z nią związek na podstawowym poziomie – są jednym z zesłanych przez Boga dopustów.

Nie tylko opisy męczeństwa pochodzą z innego niż historyczny typu pieśni. Do utworu o królu Sobieskim zawędrowały również rzeczywiste wydarzenia. Przykładem może być wzmianka o pocięciu wizerunku Matki Boskiej, odnosząca się do historii o husyckim najeźdźcy, który miał w 1430 roku ciąć obraz mieczem i paść u jego stóp bez życia. Z drugiej strony opis modlitwy Sobieskiego przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej jest oparty na faktach – król rzeczywiście zatrzymał się na Jasnej Górze w czasie wyprawy pod Wiedeń. Te przykłady pokazują, że w jednym opisie łączono zupełnie różne wypadki (z różnych epok, dotyczące de facto różnych historii).

Poza wątkiem jasnogórskim we wszystkich pieśniach o odsieczy wiedeńskiej rozwinięty jest też szerzej postrzegany wątek maryjny. Matka Boska przemawia do króla, a nawet (zależnie od wariantu pieśni) schodzi z obrazu i wspiera Jana III w bitwie, czyni cuda, które umożliwiają mu zwycięstwo, a nawet sama walczy z poganami. W pieśni król Sobieski jawi się więc jako narzędzie w rękach Boga. Wiktoria wiedeńska nie jest jego osobistą zasługą, jest aktem Bożej łaski.

Cechą meliki oralnej była stała aktualizacja, przejawiająca się w dostosowaniu starej treści do nowej sytuacji wykonawczo-odbiorczej. Przykładem takich zmian jest właśnie kontaminacja wątków, zawartych w różnych pieśniach dziadowskich (nowiniarskich, historycznych, religijnych etc.). Jest nim też aktualizacja treści utworu. Maria Siwcowa śpiewa o odsieczy wiedeńskiej, która miała miejsce trzysta lat wcześniej. Istnieją jednak wersje pieśni, w których mowa jest o dwustu latach. Jak już wspomniano, najstarsza zapisana pieśń nie zawiera zaś wcale informacji o tym, jak dawno temu miały miejsce opisane zdarzenia, zawiera za to informację o czasie ich trwania (siedem lat).

Mimo, że pieśń istniała w różnych wariantach, które w mniejszym lub większym stopniu zaanektowały składniki rozmaitych utworów dziadowskich, to wszystkie one zachowały pamięć o głównym bohaterze wydarzeń. Imiona wielkich bohaterów pieśni historycznych z okresu staropolskiego zostały w późniejszych czasach zastąpione przez określenia ogólne. W tym kontekście wspomnienie o „królu Sobieskim” (choć w jednej z pieśni określonym samym mianem „króla”), jest sprawą wyjątkową, zwłaszcza że o ile na południe od Karpat król Sobieski był wśród ludu postacią popularną od czasu pamiętnej odsieczy, o tyle ludność polska… nie miała o nim większego pojęcia. Dzięki przypominaniu jego imienia stawał się on synonimem ojczystego herosa, pogromcy niewiernych, bohaterskiego obrońcy chrześcijan, obdarzonego Bożą łaską.