© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   21.12.2012

Kampament wilanowski

W roku 1732 na polach wilanowskich, obszarze Królikarni i Czerniakowa, przeprowadzone zostały manewry armii Augusta II, które przeszły do tradycji pod nawą kampamentu. Manewry warszawskie były rozwinięciem pokazów sprawności, jaki w 1730 wojska saskie zorganizowały pod Tigenau i Muhlbergiem. Do Wilanowa zaproszono posłów i senatorów, chcąc dać im świadectwo siły Wettyna, którego sława wojenna mocno ucierpiała podczas wojny północnej. Ale wieść głosiła, że jeden i drugi wojskowy festyn król wydał na cześć swej nieślubnej córki, Anny Katarzyny Orzelskiej (ok. 1702 lub 1707-1769). Annę na dwór drezdeński sprowadził w 1724 przyrodni brat, Fryderyk August Rutowski (syn Augusta i tureckiej niewolnicy Marii Aurory). Wettyn, oczarowany jej urodą i inteligencją uznał ją z ochotą. Odtąd, aż do śmierci ojca, królowała na balach i festynach, bez trudu łamiąc męskie serca. Nawet na wojskowych manewrach. Zygmunt Gloger pisał: „Kampament lub „okazowanie“ oznaczało popis rycerstwa, wielką musztrę, przegląd wojska, ćwiczenie wojenne. Szlachta, jako stan rycerski, zgromadzała się wszystka na takie popisy i lustracje pod wodzą senatora, najstarszego, jaki się znalazł na popisie. Płatne zaś wojsko kwarciane składało z hetmanami koła generalne. Rewje, w rodzaju dzisiejszych, wprowadził dopiero August II Sas, lubiący popisywać się wojskiem przed cudzoziemcami”.

Militarny spektakl Augusta trwał od lipca do sierpnia. Terenem przeglądu były pola wilanowskie i czerniakowskie, przy czym punkt centralny w ich pierwszej części stanowił pałac w Wilanowie. Tutaj zamieszkał król i najważniejsze osoby z jego otoczenia. Na polach Wilanowa kopano rowy i sypano wały, formowano tymczasowe szańce. Popołudniami w ogrodach wilanowskich koncertowały pułkowe kapele. Nocą okolice pałacu rozświetlały tysiące lampionów. Przygotowania trwały wiele tygodni; kierowali nimi podskarbi nadworny Jan Kanty Moszyński i August Heinrich hr. Friese, mężowie nieślubnych córek Augusta i Konstancji hr. Cosel. Król codziennie wyjeżdżał dozorować ich starania. Za jego orszakiem ciągnęły szeregi karet, wiozących najpiękniejsze damy Polski i Saksonii. Ochronę zapewniało mu 1200 kirasjerów tzw. Żółtej Gwardii, którymi dowodził Rutowski. Ściągano działa, swe oddziały przysyłali magnaci. Król z dworem zajmował najprzód pałac wilanowski, potem tymczasowy pawilon zbudowany na Czerniakowie, będący „centrum dowodzenia”, choć obroty regimentów, strzelania, odbywały się także na polach wilanowskich. Manewrami komenderował regimentarz generalny koronny Stanisław Poniatowski (ojciec późniejszego króla Stanisława).

Jednym z elementów tzw. kampamentu był pokaz zastosowania broni białej, wówczas już anachronicznej, zorganizowany przez jej fanatycznego zwolennika gen.-mjr. Jana Joachima Kampenhausena. Był on autorem rozprawy „Chwała i apologia kopiej i pik cum refutatione niektórych zarzutów przeciwko nim” (Kalisz, 1737). Był to jednak bardziej barokowy teatr, niż rzeczywiste ćwiczenia. Ocenić to można podziwiając w Sali Saskiej Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie XIX-wieczną kopię obrazu J. Ch. Mocka przedstawiającego kampament. Armia prezentowała się godnie, maszerował z gracją, ale jej wartość bojowa nie była wielka. Za kilka lat mieli to Sasom udowodnić pruscy grenadierzy. Zabawy wojskowych jak zawsze odbywały się kosztem obywateli, a Adam Stanisław Lasocki, proboszcz ujazdowski, doskonały gospodarz (pisano: „Wziął probostwo podupadłe, desolatissimum et depauperatissimum. […] Postawił szpichlerz, stajnie, zabudowania gospodarskie drewniane; założył ogród wielki i zasadził w nim drzewa. Urządził rybołówstwo, naprawił zaniedbany browar, w którym za jego czasów, przez lat dziesięć wyrabiano piwo), wpędził się przy tej okazji w kłopoty natury politycznej. Niepotrzebnie grał rolę w intrygach politycznych w czasie bezkrólewia po Auguście II. Zjednali go sobie Sasi, których był narzędziem. Kiedy cala Polska za przewodnictwem księcia prymasa składała przysięgę, że obierze Piasta, to jest Stanisława Leszczyńskiego, pleban ujazdowski „miał śmiałość publicznie wystąpić i rozdawał pomiędzy szlachtą paszkwil, który miał za cel odciągnąć ją od przysięgi. Zwaliła się burza na bidnego księdza, który przyciśnięty, zeznał dobrowolnie, że gdy się upominał u kommissarzy saskich o swoje krzywdy, podczas kampamentu poniesione, a wynoszące do tysiąca złp. [Joseph Anton Gabaleon] Wackerbarth [Wackerbarth-Salmour, saski minister i dyplomata] rezydent tego dworu, wypłaciwszy tę summę, zaraz w rękę wsunął mu paszkwile i polecił intrygować pomiędzy szlachtą, za co dał księdzu jeszcze ośm dukatów i drugie tysiąc złotych dać przyobiecał. Ziemia warszawska podczas sejmiku relacyjnego zapaliła się na to opowiadanie i żądała po księciu prymasie, żeby wszystkich Sasów oddalił ze stolicy, a po marszałku koronnym, żeby paszkwil spalił przed ratuszem”.