© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   30.08.2011

Minister w spódnicy: Urszula Meierin

Warto pamiętać, iż przed epoką rozpolitykowanej Ludwiki Marii Gonzagi i ambitnej Marii Kazimiery działała na polskim dworze królewskim „jakby wyrocznia całego dworu” (określenie H. Viscontiego). Z. Kuchowicz sugeruje za nuncjuszem F. Diotallevim, że to romans z Urszulą Meierin wywołał u królewicza Władysława wstrząs prowadzący do oziębłości religijnej. Propagatorem sięgającej rokoszu Zebrzydowskiego czarnej legendy Urszuli był Stanisław Kobierzycki. Opisując edukację Władysława zauważył, iż pozostałym dzieciom Zygmunta III brak było wielu królewskich cech: „Stało się tak nie z powodu zaniedbań króla, lecz raczej Urszuli Meyerin, która – ciesząc się szczególnymi względami władcy – całe zarządzanie czcigodnym domem wzięła w swoje ręce, a zajmowała się więcej królewskim majątkiem niż opieką nad dziećmi”. XIX-wieczne powieści (Rok ostatni panowania Zygmunta III J.I. Kraszewskiego; Hiszpanka w Polsce, czyli tydzień z czasów Zygmunta III), opowiadania (D. Magnuszewskiego Zemsta panny Urszuli), czy dramaty (np. K. Majeranowskiego Urszula Meierin) wykreowały obraz swoistej femme fatale. Współczesna historiografia przeciwnie – kreśli portret oddanej dworowi, cnotliwej „starszej nad fraucymerem”. Nikt chyba nie odmawia jej jednak praw do miana szarej eminencji na dworze wazowskim.

Meierin (w historiografii zwana omyłkowo Gienger) była córką mieszczki bawarskiej Anny oraz (prawdopodobnie) któregoś z Habsburgów. W swej stałej korespondencji z Arcyksiężną Marią przekazywała najmniejsze szczegóły z życia króla Zygmunta i jego dworu. „Nigdy nie widziałam mężczyzny, który by aż tak płakał” – odnotowała np. 19 maja 1598 r., opisując władcę żegnającego się z dziećmi przed wyruszeniem do Szwecji. Jak zauważył Kobierczycki, po części zastąpiła zmarłą Annę Austriaczkę, jako że „nie była ona królowi niemiła” (według słów arcyksiężnej Marii). Żadne źródła nie potwierdziły jednak tezy o ich małżeństwie morganatycznym. Opieka nad najstarszym synem Zygmunta III w okresie niemowlęctwa przypadła niani Katarzynie Sterlin. Wszystko odbywało się pod osobistym nadzorem królowej oraz ochmistrzyni Barbary Warschenhauserin. Subsydiarną funkcję pełniła Urszula i kamerdyner Schiechel. Po śmierci królowej Anny, w odpowiedzi na sugestię arcyksiężnej Marii, obowiązek ten powierzono Urszuli Giengerin i Urszuli Meyerin, jako obriste camerdienerin. Wkrótce pojawiły się skargi na ochmistrzynię Barbarę, która podobno „mocno biła dzieci w zakamarkach dworu, zakrywając im usta tak, aby nie mogły krzyczeć”, a następnie agresywnie ciągnęła je za sobą. Surowość Barbary Warschenhauserin i Urszuli Giengerin zaczęto imputować także Łabędziance, czyli naszej Urszuli.

Kiedy Władysław podejmował pierwsze samodzielne działania polityczne, w najważniejszych kwestiach zawsze brał pod uwagę zdanie Starszej Panny Pokojowej Królowej Jej Mości, do której regularnie zwracał się z prośbami o interwencje. Po śmierci Zygmunta, Urszula przekazała jego następcy klucze do komnat królewskich – ten niemal od razu oddał je z powrotem. Cztery lata później nuncjusz informował, że nadal piastowała ona dominujące stanowisko na dworze i czuwała nad jego organizacją. Więcej, podobno nie straciła całkowicie roli w sprawach politycznych, zwłaszcza w zakresie stosunków z dworem cesarskim. W 1632 r. do Warszawy przybył dyplomata cesarski Mathias Arnoldin von Clarstein, i ze swymi prośbami zwrócił się w pierwszej kolejności do Urszuli, która obiecała wesprzeć go w jego staraniach o otrzymanie pożyczki. Gdy Urszula przeraziła się wysokością sumy, nieoczekiwanie sam Władysław wszedł do komnat audiencyjnych zmarłego króla: „zastał nas siedzących razem, uśmiechnął się i zapytał mnie, czy nie czas już powoli, abyśmy uporali się ze sprawą na zewnątrz, w ogrodzie zimowym, tak długo jak de quo coram uberius”. Po elekcji i koronacji Urszula pośredniczyła w kontaktach z cesarzem w sprawie negocjacji pokojowych. Dwa lata później, przed przybyciem Arnoldina nakazała królewnie przyjąć posła w komnacie ad privatam audientiam i zabawiać swobodną rozmową. Nagle pojawił się król i „kazał przenieść fotele do najbliższego stołu by tam usiąść; sam siebie mianując przewodniczącym, jak lubił się nazywać” (27 luty 1635). Pisane po niemiecku listy Władysławowskie Urszula własnoręcznie kopiowała. Gdy Władysław polecił, aby Urszula napisała do cesarza w sprawie przyznania jakichś dóbr braciom przyrodnim, tamta nie omieszkała opisać (10 maja 1634) trudnego stanu finansowego rodziny monarszej: „Jego Królewski Majestat również nie jest w stanie im dopomóc, gdyż ma ręce związane przez szlachtę tak, że nie może nic zrobić dla swych braci, a z największym trudem jest w stanie utrzymać sam siebie, co powinno pozostać zachowane w tajemnicy”.

Młoda Urszula ukazana została najprawdopodobniej na obrazie Matka Boska Różańcowa adorowana przez wiernych w kościele dominikańskim w Sandomierzu (1599). Widzimy tu gładko uczesaną pannicę w niewielkiej toczenicy ozdobionej diagonalnie zarzuconym wiankiem z kwiatów róży. Kilka miesięcy przed śmiercią Władysław nakazał wykonać wielki obraz, na którym Łabędzianka siedziała pośrodku wszystkich potomków Zygmunta III, jako przewodniczka i opiekunka wazowskiej dziatwy. Płótno miało charakter półprywatny; w szczególny sposób wyrażało ideę Familia Vasorum. Być może w przyszłości zostaną zidentyfikowane pewne wizerunki tej „istnej królowej bez diademu i korony” (por. choćby portret z MNW, nr inw. MP 2474, neg.160176).

Stanisław Szenic pisał onegdaj: „przez lat z górą trzydzieści o względy tej cudzoziemki ubiegali się najwięksi polscy magnaci, kanclerze wielcy i podkanclerze, hetmani i wojewodowie, kasztelanowie i biskupi, niejedną królewszczyznę zawdzięczali jej poparciu, niejeden urząd obsadzany był z jej poręki”. Zmarła 15 kwietnia 1635 roku; prawie miesiąc później jej ciało zostało „z prawie królewskim przepychem” oddane ziemi w warszawskim kościele oo. jezuitów. Trafny nagrobek literacki zadedykował jej Albrycht S. Radziwiłł: „surowa krzewicielka cnót”.