© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   15.06.2011

Most mistrza Erazma (O pierwszym warszawskim moście)

5 kwietnia 1573 r. otwarto w Warszawie dla publiczności pierwszy stały most przez Wisłę. Znajdował się on na przedłużeniu ulicy Mostowej, która właśnie od niego wzięła swą nazwę. Most był drewniany, oparty na kilkunastu (wg jednych źródeł – piętnastu, innych zaś - osiemnastu) podporach stałych i pięciu łyżwowych (pływających) od strony Pragi. Miał około 500 m długości. Budowlę kończono w pośpiechu, aby była gotowa na sejm konwokacyjny, który po śmierci króla Zygmunta Augusta miał się właśnie zebrać w Warszawie. Nie była więc kompletnie wykończona, a wiele elementów, m.in. owe podpory łyżwowe, miało charakter prowizoryczny. Dopiero z czasem doprowadzono wszystko do porządku.

Zbudowanie mostu na krnąbrnej, nieuregulowanej i potężnej rzece wywarło wielkie wrażenie na współczesnych. Naoczny świadek otwarcia mostu, poseł na sejm konwokacyjny, Świętosław Orzelski tak o nim pisze: Most ten, dziwną sztuką i niezmierną pracą wystawiony, był arcydziełem króla Augusta. Budowany przez jakiegoś Niemca opierał się na piętnastu podstawach, czyli ostojach wytrzymujących pęd wody, z których każda kosztowała 3000 złotych. Budowla cała nie mniej wytworna, jak i mocna, składała się z belek dębowych i sosnowych spojonych masą żelastwa. Drzewo na most sprowadzono z wielkim dla króla kosztem aż z Litwy z grodzieńskich lasów. Robotę mostu tego, od brzegu miejskiego rozpoczętą, przerwała śmierć królewska i została na potem do skończenia Infantce Annie, teraz dla braku czasu dokończono go jako tako.

A znany podróżnik i kronikarz niemiecki, Georg Braun, w swym dziele Theatri praecipuarum totius mundi urbium (Przegląd głównych miast całego świata) wydanym w Kolonii w 1617 r. stwierdza: Zygmunt August zbudował na Wiśle most drewniany, długi stóp 1150, który tak długością, jak i wspaniałością widoku w całej Europie prawie nie miał sobie równego, podziw powszechny wywołując...

A Jan Kochanowski napisał wówczas:

To jest on brzeg szczęśliwy, gdzie na czasy wieczne

Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne,

A ten, który to wielkim swym staraniem sprawił,

Aby już więc żadnego wstrętu nie zostawił,

Wisłę, która nie zawżdy przewoźnika słucha,

Mostem spętał; bród wielki, ale droga sucha.

Może jeszcze bardziej przemawiają do nas krotochwilne fraszki poety poświęcone pierwszemu mostowi warszawskiemu:

Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi,

Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi,

Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć,

A ty musisz tę swoję dobrą myśl położyć,

Bo krom wioseł, krom prumów już dziś suchą nogą

Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.

         ***

Bógżeć zapłać, o królu, żeś ten most zbudował!

Pierwejem zawżdy szeląg nad potrzebę chował,

A dziś i tenem przepił, bo, idąc do domu

Najpóźniej, od przewozu nie płacę nikomu.

Inicjatorem budowy mostu był król Zygmunt August, który Warszawę, leżącą na ważnym szlaku łączącym Kraków i Wilno, obrał na miejsce spotkań sejmu złożonego z przedstawicieli obu połączonych unią narodów (dzięki tej decyzji szybko wzrastało znaczenie polityczne przyszłej stolicy). Nosił się on od dawna z zamiarem ułatwienia przeprawy przez Wisłę i w tym celu wykupił już w 1549 r. od Stanisława Jeżowskiego, pisarza ziemi warszawskiej, prawo wyłączności przewozu przez rzekę, dając mu w zamian, jak wynika z Księgi Lustracyjnej Starostwa Warszawskiego, wsie Przekory i Dobra Wola, 40 włók lasu ze wsią Cisse, młyn Rajek, pół młyna Czaczka oraz 200 florenów rocznie. Do właściwej budowy przystąpiono 25 czerwca 1567 r., kiedy to zabito pierwszy pal w dno Wisły.

Grube na przeszło łokieć pale dębowe zabijano parami za pomocą ciężkich, okutych żelazem kafarów umieszczonych na tratwach. Do podnoszenia owych kafarów potrzebna była ponoć siła stu ludzi. Na palach posadowiono podpory mostu, które zabezpieczono przed działaniem kry potężnymi izbicami. W konstrukcji przęseł zastosowano, jak wynika z zachowanych rycin współczesnych budowli, trójkątny układ wieszarowy, będący naówczas zupełną nowością techniczną. Świadczy to wszystko chlubnie o twórcy mostu, którym wbrew informacjom Imć Orzelskiego nie był żaden Niemiec, ale mistrz Erazm z Zakroczymia, podpisujący się Erasmus Cziotko, fabrikator pontis Varszoviensis. Niektóre źródła podają, że nazywał się on Ciotto. Nie wykluczone więc, że był Włochem ze słynnego rodu florenckich mistrzów, noszących nazwisko Giotto, które w obcej pisowni uległo zniekształceniu. Były to przecież czasy, kiedy włoskich specjalistów chętnie widziano w naszym kraju.

Oficjalnie Erazm był tylko jednym z trzech budowniczych mostu. Mamy jednak wszelkie powody, by sądzić, że dwaj pozostali – starosta warszawski Zygmunt Wolski oraz sekretarz królewski, ksiądz kanonik Jan Szedloch – czuwali jedynie z urzędu nad całością spraw związanych z budową, a zwłaszcza nad jej stroną finansową.

Informacja Orzelskiego o sprowadzaniu drewna na budowę z Litwy mówi tylko część prawdy – zapewne przywożono stamtąd największe pnie, na pale i główne belki przęseł, przede wszystkim jednak spławiano Wisłą do Warszawy materiał budowlany z lasów kozienickich i puszczy Pustelnik, leżących w górze rzeki.

Śmierć króla nie tylko nie przerwała budowy mostu, ale ją przyśpieszyła. Patronat nad nią objęła Anna Jagiellonka, siostra Zygmunta Augusta, żona Stefana Batorego. Most warszawski został poważnie uszkodzony przez Wisłę po trzech latach funkcjonowania. Naprawą jego zajął się Stefan Batory. Prace były przerywane, zapewne wskutek chronicznych pustek w królewskiej szkatule, i dopiero na prośby delegacji przedstawicieli  stanów, które molestowały monarchę, aby tej fabryki tak zacnej i bardzo potrzebnej nie zaniechiwał, rozkazał Batory doprowadzić je do końca. Remontem kierował Franciszek Wolski, wójt tykociński. Materiał drzewny spławiano znad Sanu. Prace ukończono w 1582 r.

Pierwszy most warszawski znajdował się wówczas u szczytu swej wspaniałości, ostatecznie wykończony i dobrze umocniony. Od strony miasta zabezpieczono go czworograniastą, murowaną basztą (zachowaną po dwóch przebudowach do dziś, znaną jako Stara Prochownia), na której protektorka budowy poleciła umieścić tablicę pamiątkową z łacińskim napisem (znajdującą się obecnie w zbiorach Muzeum Historycznego w Warszawie). Oto tekst w przekładzie wybitnego ongiś historyka, Tadeusza Korzona: Aby mostu stałego, zaczętego wspaniałym nakładem i cudną sztuką przez Zygmunta Augusta Króla Brata, a po Jego śmierci przez Nią podobną robotą dokończonego, nie ogarnął kiedyś nagły pożar od źle strzeżonych w sąsiedztwie domostw przedmieszczańskich i ogarnionego nie obrócił niespodziewanie w perzynę, Anna Jagiellonka, Królowa Polski, Wielkich Królów małżonka, siostra, córa, kazała obwarować to przedmurze najbezpieczniejszym ogrodzeniem ceglanym, wyprowadzonym od fundamentów Roku Chrystusa Boga naszego 1582.

Pragnąc zwrócić skarbowi niemałe koszty budowy, Batory wprowadził pobieranie opłaty za przejazd, czyli tzw. mostowego. Oto fragmenty jego rozporządzeń na ten temat: A iż ta teraz naprawa i kończenie mostu silnego nakładu potrzebuje, tedy potrzeba jest tego, którybykolwiek przez most jechać chciał, aby mostowe tak jako przewóz płacił, żadnego któregokolwiek stanu, dostojeństwa albo przełożeństwa człowieka stąd nie wyjmując...

... a jeśliby kto więc takim płaceniem mostowego się obrażał, tedy będą łodzie przewoźne gotowe, zaczem mu wolno będzie nie przez most jechać, ale się w łodziach przewieźć...

Ostatecznie odnowiony most warszawski przetrwał do 1603 r., kiedy ponownie zniosła go rzeka. Od tego momentu nie było w Warszawie stałego mostu aż do 1864 r., gdy otwarto żelazny most Kierbedzia. Na czas elekcji, a od końca XVIII wieku co roku, ustawiano na Wiśle mosty łyżwowe, na łodziach. Oczywiście, było to możliwe tylko w okresie od wiosny do jesieni.

Pierwszy most warszawski musiał być naprawdę znakomicie zbudowany. Przetrwał niezwykle długo, zwłaszcza biorąc pod uwagę ówczesne możliwości techniczne. Pamiętajmy, że podobna sztuka nie udała się znanym przecież z kunsztu inżynierskiego saperom armii napoleońskiej. W latach 1806-09 trzykrotnie budowali oni stałe mosty drewniane na Wiśle w Warszawie. Żaden z nich nie przetrwał jednak dłużej niż kilka miesięcy. Rzeka znosiła je za każdym razem. Dopiero w XIX wieku stało się praktycznie możliwe budowanie wielkich mostów na wielkich, nieuregulowanych rzekach, niosących z nurtem co roku znaczne ilości kry. Stosunkowo niewielkie rozpiętości przęseł dawnych mostów powodowały konieczność wznoszenia licznych filarów, co z kolei poważnie tamowało przepływ wody. W tych warunkach każda powódź i kra groziły zniszczeniem mostu.