© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   26.05.2011

Prawnicy

„Prawo tedy jest nauką, która wiedzie ku wielkiej poczciwości, a odwodzi od każdej nieprawości”, pisał w XVI w. Bartłomiej Groicki. Już Kazimierz Wielki dostrzegł pożytki z kształcenia w kraju dostatecznej liczby prawników na potrzeby państwa. Temu właśnie służyć miała fundacja Akademii Krakowskiej (1364), w której wydział praw miał dominujące stanowisko. Prawnicy z wykształceniem akademickim mieli służyć przede wszystkim królowi i Kościołowi.

W sądownictwie wykształcenie prawnicze nie było warunkiem objęcia urzędu sędziego. Stosunkowo najlepiej obsadzone osobami z wykształceniem prawniczym były sądy duchowne, gdzie znajomość wykładanego na uniwersytetach prawa kanonicznego była nieodzowna. W sądownictwie świeckim posługującym się prawem polskim najlepszym szkoleniem była praktyka u boku bardziej doświadczonego zastępcy procesowego (patrona), lub praca w kancelarii sądu połączona z samokształceniem. Podobny system funkcjonował również w innych krajach aż po połowę wieku XVIII, kiedy zaczęto wymagać od sędziów i urzędników wykształcenia prawniczego, co wiązało się z licznymi w owym stuleciu inicjatywami kodyfikacyjnymi.

Posady sędziowskie w dawnej Rzeczypospolitej pochodziły z wyboru. Starano się przede wszystkim aby sędziowie byli osobami szanowanymi, o nieposzlakowanej opinii. „Sędzia powinien mieć w sobie te cnoty: bojaźń bożą, prawdę, mądrość, roztropność, mierność, przeciw wszystkim równą miłość, prawa umiejętność”, pisał Groicki. W praktyce sędziowie i zastępcy procesowi bywali – tak, jak i dziś - różni, a jakość orzecznictwa zależała od konkretnego sądu. Napomnienia by sądy odbywały się od wschodu słońca do południa; „przyczyna tego jest, iż każdy sąd trzeźwo ma być sprawowan” można interpretować niejednoznacznie. Na obniżenie jakości orzecznictwa wpływ miały ingerencje polityczne, szczególnie wyraźne w czasach saskich, gdy – wobec zrywania sejmów – walka podjazdowa polityczna przeniosła się do Trybunałów, a poszczególne stronnictwa magnackie robiły wiele, by deputatami zostawali oddani im ludzie.