© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   31.07.2023

Proces o czary w Doruchowie – prawda czy mit? O nieznanym dokumencie z 1762 roku

Czarownicy nie zostawisz przy życiu[1].

Michał Komar w eseju Czarownice i inni napisał: Polowania na czarownice zrodziły się z wiary człowieka samego w siebie, siłę rozumu, własną odpowiedzialność moralną, czystość wyobraźni i honor. Zrodziły się z niezmiennej ludzkiej nadziei. Zaowocowały furią okrucieństwa, deprawacji i bezrozumu[2].

Według demonologów czarownice – bo to głównie kobiety parać się miały czarami – poddawały się diabłu bez żadnych zastrzeżeń, a ten je uczył różnorakich sposobów szkodzenia ludziom. Uczeni daremnie zastanawiali się jednak, dlaczego diabeł nie bronił swoich sojuszniczek w ostatniej chwili, gdy je torturowano i wleczono na stos[3].

Francuski historyk Guy Bechtel stwierdził, że: „historia magii to w dużej mierze historia męczeństwa kobiet”. Dodał, że „kobieta oskarżana o konszachty z diabłem w rzeczywistości była czarownicą wbrew sobie, lecz tak właśnie o niej mówiono”. Śmierć nie była jedyną karą za czary – poprzedzały ją plotki i posądzenia; proces społecznej degradacji i wyrzucania poza nawias społeczeństwa[4]. Procesy o czary stanowiły z reguły szukanie „kozła ofiarnego” w małej, lokalnej społeczności. Zwykle była to osoba o niewielkim znaczeniu w swym środowisku i można ją było łatwo wyeliminować[5].

W polskich procesach o czary zasadniczą rolę odgrywał strach przed diabłem – sprawcą zła i ludzkiej krzywdy, a także podrzędny status kobiet, oskarżanych o konszachty z nim. W czasach nowożytnych w Rzeczypospolitej charakterystyczne jest to, że procesy czarownic oskarżanych o paktowanie z diabłem nie na wszystkich ziemiach występowały w różnym natężeniu. Najczęściej miały miejsce na terenach północno-zachodniej Polski, pozostających pod wpływem kultury niemieckiej[6]. Np. u schyłku XVII i początkach XVIII wieku, w ciągu 50 lat w jednym małym wielkopolskim mieście Węgrowcu spalono 34 czarownice[7]. Czary zaliczano do najcięższych przestępstw, a większość procesów wytaczano mieszkańcom wsi. Karę „wyświecenia ze wsi”, charakterystyczną dla wieku XVI, zastąpiło z czasem spalenie na stosie[8]. Celem ograniczenia procesów czarownic w pierwszej połowie XVIII wieku, królowie August II i August III kilkakrotnie wydawali reskrypty zakazujące sądom miejskim rozpatrywanie spraw o czary. Bezskutecznie jednak, gdyż sądy te pozostawały pod wpływem panującego obskurantyzmu i, nie licząc się z władzą monarszą, nadal sądziły oraz skazywały na stos domniemane czarownice[9].

Palenie czarownic osiągnęło w Polsce kulminacyjny punkt w pierwszym ćwierćwieczu XVIII stulecia. Był to w dziejach okres wielkiego upadku zarówno gospodarczego jak i kulturalnego Polski, okres ponurej „nocy saskiej”, wpływów duchowieństwa, które często przyczyniały się do rozpowszechniania groźnego zabobonu[10].

W Rzeczpospolitej od połowy XVI wieku aż do 1776 r. wszystkie sprawy o czary przeszły z sądów kościelnych do świeckich, przyznać jednak należy, iż sądy ulegały w tym względzie władzom Kościoła[11].

Zarówno w procesach kryminalnych, jak i o podłożu doktrynalnym, do których należy zaliczyć procesy o czary, tortury miały na celu skłonienie ofiary m.in. do podania nazwisk wspólników. Każda taka sprawa mogła dać w praktyce początek prześladowaniom na szerszą skalę, ale też skłonić do odstąpienia ścigania osób, których świadectwo niewinności uzyskano podczas tortur[12]. Przyznanie się oskarżonego lub oskarżonej stanowiło bezsprzeczny dowód winy. Często było to jednak przyznanie się do czynów niepopełnionych, wymuszone zadawanym bólem.

 Dzięki wysiłkom osiemnastowiecznych humanitarystów pojęcie „tortury” zyskało całkowicie pejoratywne znaczenie, a wielu intelektualistów, często duchownych, sprzeciwiało się poddawaniu torturom domniemanych czarownic. Co więcej, sąd asesorski zabraniał sądom miejskim zajmowania się sprawami o czary, co nie było jednak respektowane[13].

Zygmunt Gloger napisał: „W drugiej połowie XVIII w. wiara w czary słabnie. Pod koniec czasów saskich, sprawy tego rodzaju w nader małej figurują już liczbie”[14]. Jednak jedna z takich spraw, o czym będzie mowa, miała miejsce w Doruchowie, pod koniec panowania króla Augusta III. Oświecenie przyniosło wyraźny przełom jeżeli chodzi o stosunek intelektualnych elit do różnorakich przejawów okrucieństwa, natomiast dość wolno zmieniała się postawa szerszych mas ludności, która zawsze chętnie przyglądała się publicznym egzekucjom[15].

Przez dziesięciolecia pojawia się w literaturze sprawa procesu i skazania na śmierć przez spalenie czarownic w 1775 r. w Doruchowie, w ziemi wieluńskiej. Wieś ta znajduje się obecnie w powiecie ostrzeszowskim, w Wielkopolsce. Wedle informacji zawartej w Słowniku geograficznym, „Pod wsią jest wzgórze, które uchodzi pomiędzy ludem za miejsce zebrania czarownic. W 1775 r. jeszcze tu spalono 14 czarownic”[16]. Ostrzeszów, miejsca odbywania się sądowego procesu znajduje się ok. 15 km od Doruchowa, a 142 km od Poznania[17]. Od XVI do XVIII w. była tam siedziba powiatu, starostwa grodowego i sądów ziemskich[18].

W powszechnej, pochlebnej opinii panującej w XVIII wieku, jak i powtarzanej obecnie, wielkopolskiego szlachcica uważano za osobę trzeźwą, nawykłą do liczenia się z rzeczywistością i przenikniętą ideami dobrego gospodarowania, a równocześnie człowieka o otwartym umyśle, dostrzegającego wartość wiedzy[19]. Stereotypowi temu zdecydowanie zaprzecza postępowanie dziedzica Doruchowa, bezpośredniego sprawcy tragicznych wydarzeń. Spróbujmy ustalić jego tożsamość. Wasylewski powołując się na pewien znany mu pamiętnik, napisał, że Doruchów podzielony był między trzech właścicieli. Nieprawdziwe jest jednak jego stwierdzenie, by oskarżycielem kobiet był pan Stokowski, żonaty z Rejczyńską. Była to pani „chorobliwa, pełna uwidzeń. Żaliła się wciąż na prześladowanie od czarownic”[20].

Należy dodać, iż istotnie Stokowscy byli właścicielami Doruchowa, lecz odnotowani zostali dopiero w 1790 r. Wówczas znikają nazwiska wcześniejszych współwłaścicieli – Skórzewskiego i Doruchowskich, a pojawia się w aktach Józef Stokowski, komornik graniczny wieluński[21].

Prawdą jest, że przez pewien czas było we wsi trzech dziedziców. Z akt grodzkich ostrzeszowskich wynika, że w czasie domniemanych wydarzeń, Doruchów był podzielony pomiędzy Michała Wierzbiętę Doruchowskiego, Mariannę Doruchowską i Eustachego Skórzewskiego. Proboszczem był Józef Możdżanowski[22]. Jak się okazuje w świetle poniżej omówionego dokumentu, to Skórzewski był oskarżycielem w procesie o czary.

W herbarzach, Michał Wierzbięta Doruchowski nie jest odnotowany, chociaż ród Doruchowskich jest w nich uwzględniony jako jedna z najstarszych wielkopolskich rodzin, herbu Niesobia, z przydomkiem Wierzbięta, osiadła w Sieradzkiem i powiecie ostrzeszowskim[23].

O dziedzicu trzeciej części Doruchowa, Eustachym Skórzewskim znajdujemy jedynie krótką notatkę w Złotej księdze szlachty polskiej Teodora Żychlińskiego. Przeczytać można, iż pochodził z wielkopolskiej rodziny herbu Drogosław, mocno rozrodzonej i posiadającej liczne majątki ziemskie w Wielkopolsce. Według niego: „Eustachy Skórzewski to cześnik brasławski, pan na Świątkowcach, Dobrosławiu i Kłoniczkach z przyległościami, ożeniony z Anną [właśc. Wiktorią] z Wiesiołowską herbu Ogończyk, miał z nią syna Ignacego. […] Ignacy zmarł w 1813 r.”[24]. Nie wszystkie z tych informacji są ścisłe.

Wieś Doruchów, gdzie jakoby dokonano spalenia czternastu czarownic, była znana i słynna w okolicy, bo jak napisał Jan Karłowicz: Doruchów uchodził w owe czasy za główne siedlisko czarownic; na granicy wsi tej z Przytocznią [właśc. Przytocznica] leżał wielki kamień, nazwany Łysą Górą; tam co wtorek i czwartek czarownice nocne swe schadzki miewały[25].

Wiadomość o procesie czarownic w Doruchowie została rozpowszechniona dzięki publikacji w „Przyjacielu Ludu” w 1835 r.: Relacyi naocznego świadka o straceniu razem 14stu mniemanych czarownic w drugiej połowie 18go wieku. Autor wspomnień ukrył się pod kryptonimem X.A.R. Opisał swoje wspomnienia związane z historią procesu w sierpniu 1775 r., podał przyczyny tych dramatycznych wydarzeń. Otóż żona dziedzica zachorowała, dostała „bólu w palcu”, a włosy na głowie zaczęły jej się zwijać. Nic nie pomógł felczer wezwany z Kępna, a z palca dziedziczki zaczęły wychodzić drobne kosteczki, co wówczas nazywano postrzałem. Wiejska kobieta zajmująca się leczeniem chorych orzekła, że „to cioty zadały kołtuna”, podając nazwiska kilku kobiet rzekomo odpowiedzialnych za złe samopoczucie dziedziczki. O szkodzenie została posądzona żona włościanina Kazimierza, zwana Dobrą z powodu zalet charakteru. Posądzono ją, że zamiast gruszek sprzedawała dziedziczce myszy, zadając jej kołtuna. Zamożność tej pary budziła zawiść we wsi. Pojmano też wieśniaczkę z dwunastoletnią córką oraz dziewczynę zajmującą się zielarstwem. Kobiety te w każdy czwartek jakoby odbywały schadzki z diabłem, a posmarowawszy się specjalną maścią wylatywały kominem na miotle na pobliska górę, zwaną Łysą. Uznano je za czarownice, które sprowadzały ulewy lub zatrzymywały deszcze, „raziły ludzi postrzałami” czy odbierały krowom mleko[26].

Posądzenia o czary pociągnęły za sobą ciąg dramatycznych wydarzeń. Autor ich opisu, był wtedy – jak podaje – ośmioletnim chłopcem mieszkającym na plebanii u stryja plebana, wiele widział, a po latach skrupulatnie opisał. Na wstępie swej relacji podał, że egzekucja wówczas odbyła się na czternastu domniemanych czarownicach, pojmanych na rozkaz dziedzica. Pierwszej nocy pojmano ich siedem – pięć gospodarskich żon, wdowę i dziewczynę służącą. Proboszcz bezskutecznie starał się odwieść dziedzica od karania niewinnych kobiet. Tego samego dnia pławiono je w pobliskim stawie, lecz obszerne spódnice spowodowały, że kobiety unosiły się na wodzie. Dziedzic orzekł, że niewątpliwie są czarownicami, więc uwięziono je w spichrzu, wsadzając każdą ze związanymi rękami i nogami w beczki do kiszenia kapusty. Do beczek przyklejone były karteczki z napisem: „Jezus, Marya, Józef”, by diabli nie uwolnili swych oblubienic. Z pobliskich wsi dowieziono jeszcze siedem kobiet, więc razem było czternaście uwięzionych. Dziedzic rozpoczął przygotowania do egzekucji nakazując zwozić drewno z lasu w celu sporządzenia wielkiego stosu, a proboszcz wyjechał do Warszawy, do króla, by wyjednać ułaskawienie. Gdy stos był gotowy, dziedzic sprowadził dwóch katów, trzech sędziów z Grabowa oraz trzech zakonników, by przygotowali kobiety na śmierć. Sąd odbywał się w mieszkaniu ekonoma – okna zabito deskami, ustawiono świece w lichtarzach, a na stole pojawiła się butelka wódki. Sędziowie kolejno przesłuchiwali obnażone kobiety, miażdżono im kości kołem, lała się krew i rozlegał głośny krzyk męczonych. Podczas tortur trzy przesłuchiwane zmarły, a pozostałe doprowadzono pod ułożony stos. Obecny na miejscu stracenia tłum oburzał się na okrucieństwo dziedzica, który słysząc pogróżki zebranych, oddalił się konno. Trzy spalone kobiety miały nastoletnie córki, którym sędzia odczytał dekret, „że będąc córkami czarownic musiały się już nauczyć tej diabelskiej sztuki i dusze swe czartom zapisać, aby więc się wyrzekły wspólnictwa z diabłami, mają być u słupów rózgami smagane”. W wyniku chłosty jedna z nich zmarła po paru dniach. Gdy proboszcz wrócił z Warszawy, było już po egzekucji[27].

Relacjonujący wydarzenia X.A.R. dodał, że dziedzic nie poniósł żadnej kary za doprowadzenie do śmierci kobiet, jednak dręczony był wyrzutami sumienia i „ciągłym smutkiem”. Jego żona dostała pomieszania zmysłów i wkrótce zmarła, podobnie jak i córka, po swym ślubie z pewnym generałem[28].

Taką to opowieść o dramatycznych wydarzeniach podano po kilkudziesięciu latach, w 1835 r., do publicznej wiadomości w „Przyjacielu Ludu”. Relację powtórzył m. in. Oskar Kolberg w materiałach etnograficznych dotyczących Wielkiego Księstwa Poznańskiego[29], przytoczył ją też Jan Karłowicz pisząc o Czarach i czarownicach w Polsce[30] oraz Stanisław Karwowski w książce Grabów w dawnej ziemi wieluńskiej[31]. Ponadto także w XIX stuleciu, w rękopiśmiennym studium historycznym „Procesy czarownic w wiekach XVI–XVIII”, Jan Metzger napisał o procesie i spaleniu czternastu czarownic w Doruchowie w 1775 r.[32] Również Stanisław Wasylewski, wydając w 1922 r. Sprawy ponure. Obrazy z kronik sądowych wieku Oświecenia opublikował Relacyę jako nie budzące wątpliwości wspomnienia, podobnie i Roman Kaleta w Sensacjach z dawnych lat[33].

Janusz Tazbir ocenił: Należy przyjąć, że jeśli nawet w Doruchowie był jakiś proces o czary, to na pewno nie tak liczny i nie w roku wymienionym w relacji. Trąci ona na milę fikcją literacką […][34]. Dodał, że w aktach miejskich ostrzeszowskich znajduje się wpis z 1783 r. mówiący o tym, że wójt i ławnicy z Grabowa (wspomnieni w Relacyi naocznego świadka) zostali przed laty pozbawieni urzędów z tego powodu, że zjechawszy do Doruchowa kazali spalić sześć kobiet uznanych za czarownice. Brak jest jednak informacji, aby wyrok został wykonany. Pełnomocnik starosty grabowskiego Michała Hieronima Radziwiłła – był nim wówczas Franciszek Przebołowski – uznał go za nieprawomocny[35]. Pewny jest fakt, iż proces się odbył, a w Doruchowie przed r. 1783 na polecenie tamtejszego dziedzica spalono czarownice[36].

Należy zadać pytanie, dlaczego tak głośny proces zakończony spaleniem czternastu czarownic w Doruchowie nie odbił się stosownym echem w społeczeństwie. Zaznaczyć trzeba, iż nie ma informacji o nim w warszawskich archiwach, prasie, czy literaturze pamiętnikarskiej. Również nie ma śladu w diariuszu sejmowym, by proces, jaki rzekomo miał miejsce w Doruchowie, miał wpływ na decyzję sejmu z 1776 r. o zakazie tortur i palenia czarownic[37].

Bohdan Baranowski sugerował, nie będąc w tym odosobniony, iż na zniesienie w 1776 r. kary śmierci za czary wpłynęło spalenie czternastu czarownic w Doruchowie. Proces ten, czego efektem było spalenie czarownic na mocy wyroku sądowego, był ostatnim takim wypadkiem na ziemiach polskich[38].

Wydaje się wszak, że tak spektakularny proces w epoce stanisławowskiej nie mógłby przejść bez echa. Musiałby o nim wspomnieć chociażby „Monitor”, w którym jeden z redaktorów, w artykule zamieszczonym w numerze 39. z 1767 r. sarkastycznie napisał: Nie jest mi tajno, iż między moimi czytelnikami nie mało takich znajduje się, którzy śmieją się z czarów… Niedawnemi czasy, niedaleko stąd kilka czarownic przykładnie skarano. Prócz tego, że na inkwizycjach z sobą się nie zgadzały, sama szpetność oczu i twarzy wynędzonej takiemi ich być pokazała. Słusznie więc poszły w ogień…[39]. Z kolei fakt wydania cesarskiego edyktu dla krajów austriackich, w którym zniesiona została odpowiedzialność sądowa za czary, spotkał się z jak najlepszym przyjęciem w prasie, np. na łamach „Gazety Warszawskiej” (10 I 1767 r.)[40].

Zagadkę stanowi, kto jest autorem tego falsyfikatu opisującego spalenie czarownic w 1775 r. Janusz Tazbir sugeruje, że mógłby to być Konstanty Majeranowski (1790–1851)[41], dramatopisarz, poeta, dziennikarz i cenzor krakowski, specjalizujący się w fabrykowaniu rzekomych źródeł sławiących głównie chwałę krakowskiego mieszczaństwa i znaczenia Rzeczypospolitej. Nie wydaje się jednak, by tym „naocznym świadkiem” procesu w Doruchowie był Majeranowski. Autor ukrył się pod kryptonimem X.A.R., a takiego Majeranowski nie używał[42]. Na obecnym etapie badań niemożliwe jest rozszyfrowanie tego kryptonimu[43]. Stwierdzić należy, że autor Relacyi naocznego świadka dobrze znał okolice będące miejscem opisywanych wydarzeń – szczegóły topograficzne i krajobrazowe zgodne są z rzeczywistością, podobnie podane drobne fakty, np. iż organista uczył doruchowskie dzieci[44].

W obszernej spuściźnie historyka, socjologa i etnografa Kazimierza Dobrowolskiego (1894–1987)[45] przechowywanej w Bibliotece Naukowej PAU i PAN w Krakowie, znajduje się ciekawy dokument[46], wyodrębniony z tego zespołu, jeszcze w całości nie opracowanego i skatalogowanego. Nadano mu tytuł: „Opis procesu czarownic. Ostrzeszów 1762”. Dotyczy on procesu przeprowadzonego w Doruchowie w 1762, a wpisanego do sądowych ksiąg miejskich ostrzeszowskich. Oryginalny dokument ma wymiary 33x21 cm, cała składka liczy 7 kart, z czego zapisane jest 6,5 strony. Na zgięciach złożenia papieru są ubytki, całość jest wyblakła i miejscami nieczytelna, lub słabo czytelna.

Dokument został poprzedzony informacją sporządzoną przez Kazimierza Dobrowolskiego, że pochodzi z akt rodziny Skórzewskich, przechowywanych w Archiwum Akt Dawnych m. Krakowa (IT 300), zbiorze „Curiosa”. Stanowi on akta procesu przeciwko czterem kobietom, poddanym ze wsi Doruchów, własności Eustachego i Wiktorii Skórzewskich. Oskarżone kobiety to: Marianna Przybyłowa, Łucja Malchrowa, Elżbieta Bartkowa i Agnieszka Pierdolina. Proces odbył się przed sądem miejskim wójtowskim w Ostrzeszowie, na skutek skargi wniesionej przez dziedziców Skórzewskich. Oskarżone poddano „inkwizycji korporalnej”, a zeznania ich wpisano do ksiąg wójtowskich ostrzeszowskich pod datą 24 marca 1762 r. Trzy pierwsze z wymienionych tu kobiet skazano na śmierć przez spalenie, pod zarzutem czarów i szkodzenia zdrowiu rodziny dziedziców. Wyrok miał być wykonany na granicy dóbr Doruchowa[47].

Sięgnijmy do oryginalnego dokumentu – ekstraktu wpisu do ksiąg miejskich ostrzeszowskich. Odnotowano, że sprawa odbywa się z powództwa Eustachego i Wiktorii z Wiesiołowskich Skórzewskich. Wymienione zostały nazwiska sądowych urzędników: instygator Roch Radzikowski, pisarz miejski ostrzeszowski Antoni Malski, protokolant Błażej Dukiewicz oraz ławnicy: Walenty Nocholski i Józef Dusza. Proces dotyczył „czarostwa i sztuk diabelskich”, sprzecznych z przykazaniem: „nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną”. Wymienione zostały nazwiska czterech oskarżonych kobiet, a dziwne jest to, że zeznania uzyskane podczas „inkwizycji korporalnych” spisano jedynie w przypadku trzech. Zeznania ich są chaotyczne i niespójne, co nie powinno dziwić – wszak wszystkie poddane zostały bolesnym torturom, umęczone i może niezbyt przytomne. Jako pierwsza zeznawała Agnieszka Pierdolina, po niej Marianna Przybyłowa, i ostatnia – Elżbieta Bartkowa. Agnieszka Pierdolina zeznała, iż Elżbieta Komeczonka (Kamecka) z rozkazu swej matki spowodowała kołtuna u dziedziczki, w czym miała udział też Łucja. Mogą być one czarownicami, które oczarowały jejmość dziedziczkę, bo chorowała jeszcze przez następne dwa lata. Bywają one na pobliskiej Łysej Górze, niedaleko Przytocznicy. Agnieszka Pierdolina wymieniła jeszcze kilka nazwisk kobiet z Doruchowa, Przytocznicy, Kuźnicy Starej i Ostrzeszowa, które mogą być czarownicami i bywają na Łysej Górze. Np. Jadwigę Dąbroszczonkę i Jadwigę Piotrowską z Plewczyna czarostwa uczyła Jadwiga Markówna i jej przyjaciółka Agnieszka – „obie gryzą końskie łajno”. Małgorzata Kanikowska z Plewczyna, na spotkania czarownic przygotowała obrus z końskiej skóry. Zadusiła konia, którego „ścierwo zjadła”. Za męża ma diabła zwanego Kubą. Natomiast Stasiowa i inne kobiety pokropiły owce dziedzica w stajni wodą, co im miało zaszkodzić. Z kolei Łucja Malchrowa chciała zadusić „pańskie dziecię”, wchodząc do dworu przez dziurę. Natomiast Więdłocha z Ostrzeszowa wraz ze swoją żoną jadali ludzi, a Elżbieta Bartkowa w „udach kapłonich założyła czary”, aby państwu dziedzicom, którzy je będą jeść, zaszkodziło. Agnieszka Pierdolina wyznała też, że kołtuna dziedziczki można podstrzyc dopiero w listopadzie, a potem powinna się wykąpać w wodzie z zielem kołtkowym, lebiodką i mrówkami z mrowiska[48].

Zeznania dwóch kolejnych torturowanych kobiet podobne są w formie i treści. Zapewne mówiły to, co chciano od nich usłyszeć, obciążając inne osoby, by próbować ratować siebie. Wyjawiały czynności, które powszechnie uznawane były za domenę działalności czarownic. Marianna Przybyłowa zeznała, że jest czarownicą od dziesięciu lat, a nauczyła ją czarostwa Jadwiga Janowa. Poślubiła biesa Kubę, zamieszkującego „w krzewiskach”, a tenże Kuba, (ubrany po francusku, który ma taką moc, że może podnieść dom, a kiedy leci to za nim „siarczy”), obcował z nią cieleśnie. Obiecała biesowi, że będzie z nim, a nie z Matką Boską, wyrzekła się też Pana Jezusa. Podawała kolejno nazwiska czarownic, kto uczył je czarować i, w jaki sposób szkodziły ludziom[49].

Zeznanie Elżbiety Bartkowej jest najobszerniejsze. Przyznała się, że to ona oczarowała jejmość dziedziczkę, wraz ze wspólniczkami gnój z chlewika wkładały do źródełka, z którego czerpana był woda dla dziedziczki, by chorowała na nogi. Stosowały też zioła, by nie miała dzieci. Uda kapłonie, które miały iść na stół dziedziców preparowała arszenikiem. Wymieniała szereg nazwisk kobiet, które są czarownicami – często matki z córkami. Podawała przykłady „czarostwa” mającego szkodzić państwu dziedzicom, oraz mieszkańcom okolicznych wsi, a także zeznała, iż jej mąż jest faktorem czarownic, a ona sześć razy latała na Łysą Górę, posmarowawszy się specjalna maścią, po którą chodziła do Malchrowej[50]. W ekstrakcie tym, z ksiąg miejskich ostrzeszowskich – co dziwne – brak jest zeznań Łucji Malchrowej, chociaż wygląda on na pełny, bez braków.

Sąd ogłosił „Dekret finalny”, w którym czytamy, że został wydany w sprawie między instygatorem sądu urzędu miejskiego Rochem Radzikowskim, z doniesienia Skórzewskich, dziedziców części wsi Doruchowa. Oni to oskarżyli poddane („pracowite”): Mariannę Przybyłową, Łucję Malchrową i Elżbietę Bartkową, które przy użyciu czartowskiej sztuki szkodziły dziedzicom i ich dworowi, przyprawiając o chorobę dziedziczkę, planowały zamordować dziecko i zgładzić służącą. Te trzy niewiasty poczyniły też szkody w dworskim inwentarzu. Podczas inkwizycji, tak dowolnych, jak i „korporalnych” przeprowadzonych przez „mistrza sprawiedliwości”, potwierdziły zarzucane im czyny, a sąd mocą swej władzy uznał je za „niegodziwe i niepoczciwe”, nakazując by „na gruncie państwa Skórzewskich z tego świata były zgładzone”[51].

W życiu polskiej wsi i małego miasteczka procesy czarownic odbijały się szerokim echem; wiadomość o osądzeniu czarownicy rozchodziła się po pobliskim terenie i trwała w ludzkiej pamięci. Na miejsce stracenia „wspólniczki diabła” schodziły się tłumy ludności, by wziąć udział w niecodziennym widowisku. Co więcej, uwolnienie domniemanej czarownicy wcale nie spotykało się ze społeczną aprobatą[52].

 Ustawa wydana w 1776 r. pozornie zakończyła procesy czarownic w Rzeczypospolitej, jednak w dalszym ciągu odbywały się nad nimi samosądy, w Wielkopolsce sporadycznie nawet pod koniec osiemnastego stulecia[53].

Stosunek oświeconych warstw społeczeństwa do karania domniemanych czarownic, pod wpływem oświeceniowych ideałów powoli się zmieniał. Na sejmie w 1774 r. wojewoda gnieźnieński August Sułkowski energicznie wystąpił za zniesieniem karania ich śmiercią, lecz wówczas nie powzięto jeszcze stosownej uchwały. Przeciw stosowaniu tortur zdecydowanie wypowiedział się poseł dobrzyński Piotr Sumiński, czy podkomorzy gnieźnieński Rafał Gurowski[54].

Nie jest prawdą jakoby, jak pisze Stanisław Wasylewski: Na wieść o barbarzyńskim postępku inkwizytorki [sic.] z Doruchowa zawrzało w całej Polsce, tak dalece, że na sejmie, który się w r. 1776 zebrał, wniesiony został z tej racji projekt królewski, zakazywania używania tortur w śledztwie i znoszący karę śmierci za czary[55].

Dopiero 23 października 1776 r. sejm jednogłośnie, w trybie wyjątkowym, bo bez przewidzianej prawem trzydniowej deliberacji uchwalił konstytucję „Konwikcyje w sprawach kryminalnych, zakazującą skazywać oskarżonych domniemanych czarownic na śmierć. Zakazywała też stasowania tortur, uznając je za zawodny środek dowodowy[56].

W najnowszej literaturze dotyczącej procesów czarownic w Polsce słynny opis „naocznego świadka” spalenia czternastu domniemanych czarownic w Doruchowie w 1775 r. nie jest już traktowany jako historyczna prawda[57], chociaż mieszkańcy Doruchowa i okolicy nadal traktują ją jako autentyczne wydarzenie, które wówczas miało miejsce. Natomiast w świetle odnalezionego dokumentu znajdującego się w zbiorach Kazimierza Dobrowolskiego, pewne jest, że o czary oskarżono cztery kobiety z Doruchowa – trzy z nich spalono na stosie, a proces odbył się w 1762 r.


Artykuł pochodzi z książki Oświecenie nieoświecone. Człowiek, natura i magia, red. Danuta Kowalewska, Agata Roćko, Filip Wolański, Warszawa 2018, seria Silva Rerum.



[1] Pismo Święte, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1994, 2 Księga Mojżeszowa, XXII, 18.

[2] M. Komar, Czarownice i inni, Kraków 1980, s. 5.

[3] I. Ráth-Végh, Historie ludzkiego szaleństwa, Warszawa 1973, s. 135, 137.

[4] G. Bechtel, Cztery kobiety Boga. Ladacznica, czarownica, święta, głupia gęś, Warszawa 2001, s. 116–117, 146.

[5] S. Salmonowicz, Kilka minionych wieków. Szkice i studia z historii ustroju Polski, Kraków 2009, s. 61.

[6] A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 38, 40, 48.

[7] Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Historia państwa i prawa Polski, t. 2 Od połowy XV wieku do r. 1795, Warszawa 1966, s. 353.

[8] Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Historia państwa…, s. 367. Więcej ibidem, s. 428–430.

[9] J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 1994, s. 281. Zob. też: J. Tazbir, Procesy o czary, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, R. 23:1978, s. 174–175.

[10] B. Baranowski, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952, s. 25. Zob. też: J. Wijaczka, Procesy o czary w Polsce w dobie Oświecenia. Zarys problematyki, „Klio” 2005, nr 7, s. 17–61, a także: L. T. Tripplin, Tajemnice społeczeństwa wykryte w sprawach kryminalnych krajowych, Wrocław 1852, t. 3 (rozdz. „Trzy sprawy wypisane z księgi miejskiej miasta Pyzdr z r. 1732, 1734 i 1740”, s. 195–214)

[11] Ibidem, s. 20–21.

[12] J. Tazbir, Okrucieństwo w nowożytnej Europie, Warszawa 1993, s. 81.                                                                                                                                 

[13] S. Waltoś, Owoce zatrutego drzewa. Procesy i wydarzenia, które wstrząsnęły prawem, Kraków 1978, s. 86–87, 92–93.

[14] Z. Gloger, Czary i czarownice, w: Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Warszawa 1900, t. 1, s. 268.

[15] J. Tazbir, Okrucieństwo…, s. 181.     

[16] M. St.[udniarski], Doruchów, w: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, red. F. Sulimierski, B. Chlebowski i W. Walewski, Warszawa 1881, t. 2, s. 132.

[17] E. Cal[lier]., Ostrzeszów, w: Słownik…, Warszawa 1886, t. 7, s. 734 i n.

[18] Ostrzeszów, w: Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 2004, t. 20, s. 94.

[19] Dzieje Wielkopolski, t. I do roku 1793, pod red. J. Topolskiego, Poznań 1969, s. 881.

[20] Sprawy ponure. Obrazy z kronik sądowych wieku Oświecenia, zebr., i przedmowę napisał S. Wasylewski, Lwów-Poznań 1922, s. 23–24. Zob. też: S. Waltoś, Owoce zatrutego drzewa. Procesy i wydarzenia, które wstrząsnęły prawem, Kraków 1978, s. 213–214.                                                                         

[21] S. Waltoś, Owoce zatrutego drzewa…, s. 114–115.

[22] Ibidem, s. 112–113.

[23] K. Niesiecki, Herbarz Polski, wyd. J.N. Bobrowicz, Lipsk 1839, t. 3, s. 391; A. Boniecki, Herbarz Polski, Warszawa 1901, t. 4, s. 390–391; S. Uruski, Rodzina. Herbarz szlachty polskiej, Warszawa 1906, t. 3, s. 232.

[24] T. Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, Poznań 1882, t. 4, s. 297. Zob. też: Dzieje Wielkopolski, t. 1 Do roku 1793, red. J. Topolski, Poznań 1969, s. 847. Na liście cześników brasławski Skórzewski nie występuje. Zob.: Urzędnicy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Spisy, t. I Województwo Wileńskie XIV-XVIII w., red. A. Rachuba, Warszawa 2004.

[25] J. Karłowicz, Czary i czarownice w Polsce, „Wisła. Miesięcznik geograficzno-etnograficzny, R. 1:1887, s. 217.

[26] X.A.R., Relacya naocznego świadka o straceniu razem 14stu mniemanych czarownic w drugiej połowie 18go wieku, „Przyjaciel Ludu”, R.2:1835, nr 18, 31 X 1835, s. 138–139.

[27] X.A.R., Relacya…, nr 16, 17 X 1835, s. 126–127; nr 17, 24 X 1835, s. 134–135.

[28] Ibidem, nr 18, 31 X 1831, s. 139.

[29] O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 15. W. Ks. Poznańskie, cz. VII, Kraków 1882 (reprint: Warszawa 1962), s. 248–255. Wielkopolski lud nazywał czarownice „ciotami”, zob. tamże, s. 91–112.

[30] J. Karłowicz, Czary i czarownice…, s. 217–219.

[31] S. Karwowski, Grabów w dawnej ziemi wieluńskiej, Poznań 1890, s. 77–78.

[32] Biblioteka Naukowa PAU i PAN w Krakowie (dalej: Bibl. Nauk. PAU i PAN), rkps 2796, t. 4, k. 85–86.

[33] Sprawy ponure…, s. 24–33. Z komentarzem, że Relacya naocznego świadka to falsyfikat historyczno-literacki, opublikował ją Janusz Tazbir. Zob.: Proces czarownic w Doruchowie, w: Cudzym piórem… falsyfikaty historyczno-literackie, Poznań 2002, s. 104–109, a także: tenże, Proces czarownic w Doruchowie, w: Od Sasa do Lasa, Warszawa 2011, s. 2051–213; R. Kaleta, Sensacje z dawnych lat, Wrocław 1986, s. 69–70.

[34] J. Tazbir, Proces czarownic w Doruchowie…, w: Cudzym piórem..., s. 103.

[35] J. Tazbir, Proces czarownic… w: Cudzym piórem…, s. 103; idem, Proces czarownic w Doruchowie, w: Od Sasa do Lasa, Warszawa 2011, s. 203.

[36] B. Baranowski, Posłowie do opracowania K. Baschwitza, Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971, s. 429; S. Waltoś, Owoc zatrutego drzewa…, s. 111.

[37] Por. S. Waltoś, Owoc zatrutego drzewa…, s. 115.

[38] B. Baranowski, Procesy czarownic…, s. 67, 69.

[39] W. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII, Warszawa 1923, s. 82.

[40] Ibidem, s. 82.

[41] J. Tazbir, Proces czarownic w Doruchowie, w: Cudzym piórem…, s. 103–104, a także: idem, Proces czarownic w Doruchowie, w: Od Sasa do Lasa…, s. 204.

[42] Bibliografia Literatury Polskiej „Nowy Korbut”, t. 5, Oświecenie. Hasła osobowe I–O, oprac. E. Aleksandrowska, Warszawa 1967, s. 287. Zob. też: E. Danowska, Włos rudy, fizjonomia szydercza (O Konstantym Majeranowski), „Kraków. Miesięcznik społeczno-kulturalny”, nr 2/3 42/43), 2009, s. 56–57, a także: eadem, Święcone u Chroberskiego, czyli długi żywot fałszerstwa, „Kraków. Miesięcznik społeczno-kulturalny” ,,nr 4 (126), 2015, s. 46–47.

[43] Słownik pseudonimów pisarzy polskich XV11970 r., oprac. pod red. E. Jankowskiego, Wrocław-Warszawa-Kraków 1994–1996, t. 1–4.O fałszerstwach w polskiej historiografii, zob. np.: J. Tazbir, Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku, „Przegląd Historyczny”, R. 57:1966, s. 580–597; idem, Fałszerstwa historyczno- literackie, w: Od Sasa do Lasa…, s. 11–32; idem, Wawrzeniecki i Żagiell jako twórcy falsyfikatów, „Nauka”, nr 3/2006, s. 45–53.

[44] S. Waltoś, Owoce zatrutego drzewa…, s. 112.

[45] W.B[ieńkowski], Dobrowolski Kazimierz, w: Słownik historyków polskich, Warszawa 1994, s. 113–114; Dobrowolski Kazimierz Wojciech, w: A. Śródka, Uczeni polscy XIX–XX stulecia, Warszawa 1994, t. 1, s. 3761–378; Kazimierz Dobrowolski – człowiek i uczony. Praca zbiorowa w stulecie urodzin, red. W. Bieńkowski i W. Kwaśniewicz, Kraków 1994.

[46] Biblioteka Naukowa PAU i PAN w Krakowie (dalej: Bibl. Nauk. PAU i PAN), rkps 11 449 (nr akc. 20/2006).

[47] Bibl. Nauk. PAU i PAN, rkps 11 449, k. 1. Sygnatura IT 300 w zbiorach Archiwum Narodowego w Krakowie przed kilkoma laty została zmieniona; obecnie to: 29/645/248. Obejmuje 630 stron zawierających fragmenty archiwum rodzinnego Skórzewskich z ziemi wieluńskiej – akta oryginalne i kopie z XV-XVIII w. Znajdują się tam akta procesowe, wyciągi, korespondencja, itp. Całość pogrupowana jest według zawartości merytorycznej: akta polityczne, skarbowe, wojskowe i curiosa. Niewątpliwie w pewnym czasie, w nieznanych okolicznościach, akt dotyczący procesu czarownic w 1762 r. „opuścił” ten zbiór.

[48] Bibl. Nauk. PAU i PAN, rkps 11 449, k. 2–3.

[49] Ibidem, k. 3–3v.

[50] Ibidem, k. 3v–4v.

[51] Ibidem, k. 8.

[52] B. Baranowski, Procesy czarownic…, s. 33.

[53] Tamże, s. 26–27.

[54] Tamże, s. 67; S Waltoś, Owoc zatrutego drzewa…, s. 98–100.

[55] Sprawy ponure…, s. 23.

[56] M. Pilaszek, Procesy o czary w Polsce w wiekach XV–XVIII, Kraków 2008, s. 220. Zob. też: B. Baranowski, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965.

[57] Np. M. Ostling, Konstytucja 1543 r. i początki procesów o czary w Polsce, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, R. 49:2005, s. 93–94. Pogląd swój zrewidował także Bohdan Baranowski, który w 1952 r. napisał o spaleniu czarownic w Doruchowie w 1775 r., pisząc Posłowie do opracowania K. Bachwitza Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971, s. 429.


Bibliografia

Źródła rękopiśmienne:

Biblioteka Naukowa PAU i PAN w Krakowie, rkps 2796, t. 4; 11 449.

Źródła drukowane:

X.A.R., Relacya naocznego świadka o straceniu razem 14stu mniemanych czarownic w drugiej połowie 18go wieku, „Przyjaciel Ludu”, R. 2:1835.

Pismo Święte, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1994.

Opracowania:

Baranowski B., Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965.

Baranowski B., Procesy czarownic w Polsce z XVII i XVIII wieku, Łódź 1952.

Bardach J., Leśnodorski B., Pietrzak M., Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 1994.

Baschwitz K., Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971.

Bechtel G., Cztery kobiety Boga. Ladacznica, czarownica, święta, głupia gęś, Warszawa 2001.

Bibliografia literatury polskiej „Nowy Korbut”, t. 5, Oświecenie, oprac. E. Aleksandrowska, Warszawa 1967.

Bieńkowski W., Dobrowolski Kazimierz, w: Słownik historyków polskich, Warszawa 1994.

Boniecki A., Herbarz Polski, Warszawa 1901, t. 4.

Callier E., Ostrzeszów, w: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, red. F. Sulimierski, B. Chlebowski i W. Walewski, Warszawa 1886, t. 7.

Danowska E., Święcone u Chroberskiego, czyli długi żywot fałszerstwa, „Kraków. Miesięcznik społeczno-kulturalny”, nr 4 (126), 2015.

Danowska E., Włos rudy, fizjonomia szydercza. (O Konstantym Majeranowskim), „Kraków. Miesięcznik Społeczno-kulturalny”, nr 2/3 (42/43), 2009.

Dobrowolski Kazimierz Wojciech, w: A. Śródka, Uczeni polscy XIX-XX stulecia, Warszawa 1994, t. 1.

Gloger Z., Czary i czarownice, w: Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, Warszawa 1900, t. 1.

Kaczmarczyk Z., Leśnodorski B., Historia państwa i prawa Polski, t. 2, Od połowy XV wieku do r. 1795, Warszawa 1966.

Kaleta R., Sensacje z dawnych lat, Wrocław 1986.

Karłowicz J., Czary i czarownice w Polsce, „Wisła. Miesięcznik geograficzno-etnograficzny”, R. 1:1887.

Karwowski S., Grabów w dawnej ziemi wieluńskiej, Poznań 1890.

Kazimierz Dobrowolski – człowiek i uczony. Praca zbiorowa w stulecie urodzin, red. W. Bieńkowski i W. Kwaśniewicz, Kraków 1994.

Kolberg O., Dzieła wszystkie, t. 15, W. Ks. Poznańskie, cz. VII, Kraków 1882 (reprint: Warszawa 1962).

Komar M., Czarownice i inni, Kraków 1980.

Niesiecki K., Herbarz Polski, wyd. J. N. Bobrowicz, Lipsk 1839, t. 3.

Ostling M., Konstytucja 1543 r. i początki procesów o czary w Polsce, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, R. 49:2005.

Ostrzeszów, w: Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 2004, t. 20.

Pilaszek M., Procesy o czary w Polsce w wiekach XV–XVIII, Kraków 2008.

Ráth-Végh I., Historie ludzkiego szaleństwa, Warszawa 1973.

Salmonowicz S., Kilka minionych wieków. Szkice i studia z historii ustroju Polski, Kraków 2009.

Słownik pseudonimów pisarzy polskich XV-1970, red. E. Jankowski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1994–1996, t. 1–4.

Smoleński W., Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII, Warszawa 1923.

Sprawy ponure. Obrazy z kronik sądowych wieku Oświecenia, zebr. i przedmowę napisał S. Wasylewski, Lwów–Poznań 1922.

Studniarski M., Doruchów, w: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, pod. red. F. Sulimierskiego, B. Chlebowskiego i W. Walewskiego, Warszawa 1881, t. 2.

Tazbir J., Cudzym piórem… falsyfikaty historyczno-literackie, Poznań 2002.

Tazbir J., Od Sasa do Lasa, Warszawa 2011.

Tazbir J., Okrucieństwo w nowożytnej Europie, Warszawa 1993.

Tazbir J., Procesy o czary, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce”, R. 23:1978.

Tazbir J., Wawrzeniecki i Żagiell jako twórcy falsyfikatów, „Nauka”, nr 3/2006.

Tazbir J., Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku, „Przegląd Historyczny”, R. 57:1966.

Tripplin L. Tausilion, Tajemnice społeczeństwa wykryte w sprawach kryminalnych krajowych, Wrocław 1852, t. 3.

Uruski S., Rodzina. Herbarz szlachty polskiej, Warszawa 1906, t. 4.

Urzędnicy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Spisy, t. 1, Województwo wileńskie XIV–XVIII w., red. A. Rachuba, Warszawa 2004.

Waltoś S., Owoce zatrutego drzewa. Procesy i wydarzenia, które wstrząsnęły prawem, Kraków 1978.

Wijaczka J., Procesy o czary w Polsce w dobie Oświecenia, „Klio” 2005, nr 7.

Zdziechiewicz A., Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004.