© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   17.05.2012

Roksolana – ukraińska femme fatale nad Bosforem

Do ostatniej części Przeważnej legacyi Samuela Twardowskiego, poematu epickiego zawierającego relację z misji dyplomatycznej Krzysztofa Zbaraskiego do Stambułu, z jaką posłał go nad Bosfor Zygmunt III Waza dla zatwierdzenia porozumień pokojowych po bitwie pod Chocimiem (1621), wprowadził poeta ciekawy passus przedstawiający dzieje Roksolany, zwanej w Turcji Chasseki Churrem. Jak pisze Twardowski, była ona córką ukraińskiego popa z Rohatyna, która dostała się do muzułmańskiej niewoli, podzielając los wielu chrześcijan. Około roku 1526 znalazła się w haremie Sulejmana Wielkiego, którego ponoć olśniła urodą, zyskując przywilej pierwszej nałożnicy sułtańskiej. Ambitnej niewolnicy taka godność jednak nie wystarczała i postanowiła uzyskać tytuł matki przyszłego sułtana (valide sultan), który dawał jej pozycję pierwszej kobiety w imperium osmańskim. Nie było to proste, bowiem następcą Sulejmana ogłoszono już ulubieńca janczarów Mustafę, syna sułtanki Gülbahar. Jednak dzięki intrygom Roksolana doprowadziła do zamordowania najpierw wielkiego wezyra Ibrahima, a następnie Mustafy, by tron mógł odziedziczyć jeden z jej synów. Ponieważ dwóch jej potomków płci męskiej zginęło przed śmiercią sułtana, tron ostatecznie objął trzeci w kolejce sułtańskiego turbanu Selim (znany jako Selim II), jeden z najgorszych władców osmańskich. Jako sułtanka Roksolana wywierała bardzo duży wpływ na politykę państwa, popierała między innymi pokojowe stosunki z Polską (zachowały się jej listy do Bony i Zygmunta Augusta).

Omawiając jej dzieje, poeta nie pokusił się o przedstawienie tajemnic haremu sułtańskiego, czym pasjonowało się wielu innych autorów jego czasu, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom czytelników spragnionych orientalnych sensacji, lecz postanowił nadać opowieści o sułtańskiej wybrance wymowę wychowawczą, traktując turecką femme fatale jako przykład zgubnego wpływu na ród męski namiętności wzbudzonej przez niewiastę i stawiając ją w jednym rzędzie z innymi przykładami wykorzystania przez kobiety namiętności, by usidlić mężczyznę i doprowadzić go do irracjonalnych zachowań (biblijna Dalila, znana z Jerozolimy wyzwolonej Torquata Tassa czarownica Armida).

Aby uczynić sobie sułtana powolnym – fantazjuje Twardowski – odwołała się Roksolana do swoistej sofistyki, twierdząc, że oddała mu swe dziewictwo i była mu całkowicie wierna, lecz jako chrześcijance nie przystoi jej nadal żyć w grzechu, pozostając w związku pozamałżeńskim. Miało to doprowadzić do zwrócenia Roksolanie wolności, a następnie do zawarcia formalnego związku. I doprowadziło. Historia przedstawia się w eposie następująco. Starzejący się sułtan tracił zainteresowanie urokami płci pięknej. By obudzić w nim pożądanie, branka uciekła się ponoć do czarów:

Używszy do tego Karaimki starej,
Przez kryjome podrzuty i gorące czary
Taki Solimanowi puściła jad w kości,
Że starzec w poduszczonej oświeżał miłości.

Ponieważ jednak magia miłosna ma to do siebie, że wzbudza uczucie tylko do tego, kto rzuca urok, żadna inna niewolnica nie mogła sprostać jego alkowianym zachciankom. Pragnął tylko Roksolany, która jednak obwieściła, że postanowiła wieść już teraz w odosobnieniu żywot pobożny. Zresztą nie mógł jej ponownie zniewolić wedle swych pragnień jako kobiety już wolnej, w czym przestrzegał go ponoć sam wielki mufti. Sulejmanowi nie pozostawało nic innego jak pojąć sprytną niewiastę za żonę, ogłaszając w Turcji, że pochodzi rzekomo z polskiego rodu królewskiego (poeta twierdzi nawet naiwnie, że powinowactwo z Jagiellonami było przyczyną zachowania stosunków pokojowych z Rzecząpospolitą).

Historia Roksolany przyjeła pod piórem Twardowskiego kształt egzemplum etycznego (jak zresztą również i inne jego narracje o kobietach wyniesionych przez Fortunę ponad stan), przestrzegającego mężczyzn przed skutkami miłosnego szaleństwa, które opiera się na fascynacji urodą, a także przed przewrotnością niewieścią, która każe kobietom wykorzystywać urodę do zaspakajania własnych ambicji. Jest to dosyć typowe dla mizogynistycznej moralistyki staropolskiej, która chętnie przedstawiała płeć brzydszą jako podatną na miłość zmysłową, odzierającą mężczyzn z rozumu i prowadzącą państwa do zguby. Tym samym postawił piękną Słowiankę obok Heleny czy Kleopatry – wyświechtanych już nieco przykładów antycznych, najchętniej obsadzanych dawniej w niechlubnej roli fatalnych kobiet.