Czasami jest się autorem cudzego dzieła. Tak stało się w przypadku Tomasa Albinoniego. Ten urodzony w Wenecji w 1671 r. kompozytor funkcjonował w XX w. przede wszystkim jako twórca słynnego Adagia g-moll na smyczki i organy, które napisał ktoś inny, a dokładnie Remo Giazotto. Utwór ten bez wątpienia rozsławił jednak nazwisko Albinoniego, przy okazji wydobywając z zapomnienia inne jego utwory. A tych Tomaso Albinoni napisał naprawdę wiele. Był bowiem autorem ponad 80 oper (tak przynajmniej wskazuje libretto jego przedostatniej opery zatytułowanej Candalide z 1734 r.), prawie 50 kantat, 100 sonat na jeden i więcej instrumentów, zarówno w stylu kościelnym (sonata da chiesa), jak i kameralnym (sonata da camera), 59 koncertów i 8 sinfonii. Sam Albinoni mówił o sobie dilettante veneto albo dilettante di violino, czyli amator wenecki lub skrzypek amator. W tamtym czasie nie było to określenie pejoratywne, podkreślało raczej, że Albinoni wywodzi się z wyższej warstwy społecznej (w porównaniu do większości muzyków profesjonalistów, którzy niejednokrotnie pochodzili z bardzo ubogich środowisk).
Albinoni był jednym z tych kompozytorów, których muzykę Teresa Kunegunda poznała w Wenecji. W tym czasie skomponował on dla różnych scen swojego rodzinnego miasta takie opery, jak: La fede tra gl’inganni (1707), Astarto (1708) z włączonymi intermezzami komicznymi zatytułowanymi Pimpione (wkrótce stały się jedną z najpopularniejszych wokalnych kompozycji Albinoniego), Engelberta (1709), Il tradimento tradito (1709), Ciro (1710), Il tiranno eroe (1711) i Le gare generose (1712). Kopię tej ostatniej opery elektorowa miała w swojej muzycznej bibliotece. Musiała się jej więc podobać.
W 1722 r. Albinoni został zaproszony do Monachium, aby osobiście nadzorować przygotowania do wystawienia dwóch swoich oper: I veri amici i Il trionfo d’Amore. Zaprezentowano je na dworze z okazji ślubu Karola Alberta (syna Teresy Kunegundy i Maksymiliana II Emanuela) z Marią Amalią Habsburg (córką cesarza Józefa I). Przy okazji tej wizyty Albinoni zaprezentował elektorowi drugi cykl swoich 12 koncertów obojowych op. 9 (w 1716 r. Albinoni jako pierwszy Włoch opublikował zbiór koncertów na obój solo jako swoje op. 7).
W typowej dla epoki kurtuazyjnej dedykacji Albinoni dziękował elektorowi i jego dzieciom za łaskawość, ale także wyraził cel swojej kolekcji, pisząc, że po poważnych zajęciach związanych z państwem nie wzgardzi [elektor] radowaniem się harmonią cytry i że zaprosi swoją prawicę aby w ten sam sposób potraktowała plektron i miecz. Po godzinach poświęconych bieżącej polityce elektor miał więc odpoczywać przy dźwiękach koncertów Albinoniego, a może nawet sam, jako dobry muzyk, miał się włączyć do ich wykonania. Muzyka tego kompozytora doskonale bowiem nadawała się dla muzyków amatorów, zachwycając energią i żywiołowością w częściach skrajnych, liryzmem i refleksją w częściach wolnych. Zbiorem tym Albinoni osiągnął szczyt swoich muzycznych możliwości. We wspomnianej dedykacji nie ma wzmianki o Teresie Kunegundzie. Łatwo sobie jednak wyobrazić, że Sobieska słuchała tej muzyki razem z Maksymilianem II Emanuelem. Może koncerty tego zdolnego dilettante veneto przypominały jej Wenecję, do której coraz mocniej tęskniła, gdy okazało się, że zgodne, rodzinne życie po dziesięcioletniej rozłące to mrzonka?