© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   09.01.2018

Wiedeń: książę Poniatowski, nuncjusz Visconti i sonet dla Stanisława Augusta. Wątki polskie w muzycznych dziennikach Charlesa Burneya

Charles Burney (1726–1814), angielski muzyk, pisarz muzyczny, a nade wszystko jeden z pionierów muzycznej historiografii, nim zabrał się do pisania monumentalnej Powszechnej historii muzyki, odbył dwie podróże po kontynencie: w 1770 roku do Francji i Italii, w 1772 roku zaś po terenach dzisiejszych Belgii, Holandii, Niemiec, Austrii i Czech. Słuchał muzyki w pałacach i kościołach, chodził do teatrów operowych, rozmawiał z napotkanymi muzykami i teoretykami, długie godziny spędzał w bibliotekach, zbierając materiały do swego opus magnum. Ogłoszone drukiem dzienniki tych podróży pozostają do dziś jednym z najważniejszych dokumentów życia muzycznego drugiej połowy XVIII wieku.

Wyruszywszy z Monachium na tratwie flisackiej, z biegiem Izary i Dunaju, po tygodniowej podróży dotarł Burney do Wiednia 30 sierpnia 1772 roku. Cesarska stolica była jednym z ważniejszych punktów na mapie podróży Burneya: spędził tu dwa tygodnie, relacja zaś z jego wiedeńskich doświadczeń zajęła połowę pierwszego tomu dziennika podróży niemieckiej, a więc ćwierć całości – więcej niż z jakiegokolwiek innego miasta. Powodem była przede wszystkim obecność w Wiedniu trzech postaci o pierwszorzędnym znaczeniu dla ówczesnej muzyki operowej (uznawanej przez Burneya, jak się zdaje, za szczyt sztuki muzycznej), to jest pierwszego librecisty ówczesnej Europy, poety Pietro Metastasia, oraz kompozytorów Johanna Adolfa Hassego i Christopha Willibalda Glucka. Zapis spotkań i rozmów z ową znakomita trójcą, dotyczące jej refleksje i dygresje – czy wręcz wplatane w tok wydarzeń szkice biograficzne – zajmują większą część wiedeńskiej partii dziennika, obok nich wszakże pozostaje dość miejsca dla ukazania życia muzycznego ówczesnego Wiednia – w szczególności tego rozgrywającego się w kręgach arystokratycznych i intelektualnych skupiających się wokół rezydującego w Wiedniu brytyjskiego dyplomaty lorda Stormonta. Wśród pojawiających się na kartach dziennika postaci jest kilka takich, które mogą wzbudzić uzasadnione zainteresowanie polskiego czytelnika.

Jednego z pierwszych dni pobytu Burneya w Wiedniu lord Stormont zaprasza go do siebie na obiad, przy tym zaś, jak pisze Burney, tak jest dlań życzliwy, iż sprasza także „liczniejsze towarzystwo muzykalne” –  arystokratycznych miłośników i koneserów muzyki, „pośród innych księcia Poniatowskiego, brata króla polskiego i wielkiego miłośnika muzyki”. Mowa tu o księciu Andrzeju Poniatowskim, bracie Stanisława Augusta i ojcu księcia Józefa. Urodzony w 1734 roku, jako 18-letni młodzieniec wstąpił na służbę austriacką, w której, wysoko ceniony, zasłużony w wojnie siedmioletniej i obdarzony z czasem rangę generała, pozostał do końca życia. Nie przeszkadzało mu to wspierać politycznie swojego królewskiego brata, począwszy od czasu bezkrólewia po śmierci Augusta III i elekcji, kiedy to występował w Polsce zarówno jako poufny poseł pomiędzy familią a dworem wiedeńskim, jak i dowódca wojsk stronnictwa Czartoryskich. Po elekcji jakiś czas przebywał jeszcze w Polsce – nie licząc podróży dyplomatycznych do Wiednia – jako jeden z najbliższych doradców królewskich, a także dowódca wojskowy, ostatecznie jednak w 1765 r. powrócił do Wiednia, stając się z czasem jednym z ważniejszych politycznych współpracowników Stanisława Augusta i nieoficjalnym (z racji pozostawania na służbie austriackiej) posłem polskim na dworze Marii Teresy.

Stanisław August notował w pamiętnikach, iż „nigdy nie mógł nakłonić [brata] do opuszczenia obcej służby, aby ustalił się (se fixer) w Polsce”. Z drugiej strony jednak obecność przy dworze austriackim brata królewskiego, oddanego sprawom ojczyzny, o głębokim wglądzie w idee polityczne polskiego króla i pewnym wpływie na niego, będącego zarazem austriackim generałem, obdarzonym czeskim tytułem książęcym i cieszącym się przychylnością cesarzowej (trzymała do chrztu pierwsze dziecko Poniatowskiego) – była dla Rzeczypospolitej atutem nie do pogardzenia. Główne wysiłki dyplomatyczne Poniatowskiego kierowały się w stronę tzw. opcji austriackiej, to jest koncepcji zbliżenia Polski z Austrią (w najsilniejszej wersji miało chodzić o małżeństwo Stanisława Augusta z austriacką arcyksiężniczką) i osłabieniu zależności Rzeczypospolitej od Rosji; nie tyle zresztą przez jakiekolwiek antyrosyjskie ruchy Austrii, co przez zastąpienie działającego na niekorzyść Polski sojuszu rosyjsko-pruskiego sojuszem rosyjsko-austriackim. Jedynym liczącym się państwem europejskim skłonnym poprzeć taką koncepcję była Wielka Brytania – stąd zażyłość Poniatowskiego z brytyjskim posłem w Wiedniu, wspomnianym lordem Stormontem, który niezmiennie wspierał jego usiłowania, głównym zaś oponentem był król Pruski Fryderyk II, którego niezmiernie drażniła wiedeńska działalność Poniatowskiego i który drogą zakulisowych działań dyplomatycznych usiłował – bezskutecznie – wymóc na cesarzowej oddalenie księcia.

Orientacja Poniatowskiego w polityce austriackiej i międzynarodowej pozostawała – jak świadczą niektóre świadectwa, w tym zapiski Stanisława Augusta – w pewnej proporcji do braku zorientowania w uwarunkowaniach wewnętrznej polityki Rzeczypospolitej.

Pobyt Burneya w Wiedniu przypadł na czas bezpośrednio poprzedzający pierwszy rozbiór Polski – Poniatowski zmuszony jest patrzeć na ostateczne fiasko swoich starań i nieuchronnie nadciągające nieszczęście Rzeczypospolitej. Choć zaledwie 40-letni, ma przed sobą już tylko pół roku życia – niedługo potem zapadł na gruźlicę, usunął się ze służby i ostatecznie zmarł w marcu 1773 roku. Przedwczesna śmierć brata głęboko dotknęła polskiego króla, dla samego księcia-generała była jednak, zapisał Stanisław August, „może szczęściem, dosięgając go w czasie, kiedy niemożność pogodzenia jego obowiązków wobec ojczyzny i wobec władców Austrii już wprowadzała – a w przyszłości wprowadzałaby dużo bardziej – jego umysł i serce w największą rozterkę”.

Niestety, wzmianki Burneya o Poniatowskim ograniczają się do odnotowania obecności księcia na trzech spotkaniach – poza wspomnianym powyżej były to: prywatny koncert u cesarskiego lekarza, a przy tym uczonego i muzycznego konesera l’Augiera oraz jeszcze jeden obiad u lorda Stormonta – tym razem wśród zaproszonych znalazł się również Gluck. Określenie go wszakże „wielkim miłośnikiem muzyki” – jak zresztą sam fakt, iż lord Stormont uznał za stosowne zaprosić go na spotkania, które miały umożliwić Burneyowi wejście w kontakt z muzycznymi kręgami Wiednia – uzupełnia sylwetkę wybitnego polskiego dyplomaty o rys nieobecny w innych źródłach.

* * *

Dwie kolejne postaci, których wiedeńskie spotkania z Burneyem mogą zainteresować polskiego czytelnika, to Włosi: nuncjusz papieski Antonio Eugenio Visconti i jego sekretarz legacji, prałat Giuseppe Antonio Taruffi. Obaj, nim przybyli do Wiednia, czas jakiś bawili w stolicy Rzeczypospolitej: Visconti był nuncjuszem w latach 1760–1766, Taruffi zaś jego sekretarzem, a po wyjeździe Viscontiego internuncjuszem. Pochodzący z rodziny bolońskich kupców Taruffi, poeta arkadyjski i doktor praw, miał niezwykle szerokie kontakty w literackim świecie europejskim i blisko przyjaźnił się z Metastasiem. W Warszawie pośredniczył w sprowadzaniu na dwór Stanisława Augusta cennych obrazów z Werony i Bolonii i przyczyniał się do kontaktów króla z intelektualnymi i artystycznymi kręgami włoskimi (tak było na przykład w przypadku bolońskiego komediopisarza Francesca Albergatiego-Capacellego). Był też wybitnym szachistą. Burney pisze o nim następująco:

Osobliwie kontent byłem z rozmów, jakiem miał z abate Taruffim, znalazłem go bowiem nie tylko znawcą każdej poruszonej materii, ale i posiadaczem rzadkiego smaku w dziedzinie literatury i sztuk. Włada też mową angielską i tak przednio zaznajomiony jest z pismami najlepszych naszych autorów, wierszem piszących, jak i prozą, iż cytuje ich chętnie a trafnie niczym rodowity Brytyjczyk.

Nazwisko Taruffiego nader gęsto przewija się na kartach dziennika – Burney wymienia go jako jedną z dwu osób, którym zawdzięcza zarówno „wiele rozrywki, jak i znaczną pomoc w muzycznych poszukiwaniach”. Taruffi towarzyszył Buneyowi w wielu wizytach, ułatwił zapoznanie się z Metastasiem, osobiście zawiózł go do Hassego i zaaranżował jego spotkanie ze sławnym nauczycielem śpiewu Giovannim Battistą Mancinim. Wśród tych znajomości pojawia się także nuncjusz Visconti:

Rankiem Signor Taruffi uczynił mi zaszczyt przedstawienia mnie biskupowi Efezu, Monsignore Viscontiemu, papieskiemu nuncjuszowi ze sławnej familii Visconti, onegdaj Mediolanem władającej. Jego ekscelencja niezgorszym jest muzykiem i śpiewa nader ujmująco, raczył zaszczycić mnie długą rozmową o sprawach muzyki i mej podróży po Italii, a nawet pokazać mi i śpiewać ze mną kilka kanonów z rękopisu, które łaskawie zezwolił mi przepisać, dał mi też włoski sonet, własną jego ręką przepisany, który pisał był Metastasio na życzenie obecnego króla Polski do ulubionego polskiego menueta, w tymże celu wysłanego przez owego władcę z Warszawy do Wiednia; na koniec zaś prosił mnie do siebie na niedzielny obiad.

Jak wielokrotnie zdarza się na kartach dziennika Burneya, tu także mamy sposobność poznać muzyczną stronę osobistości zapamiętanej przez historię raczej z innych powodów – w przypadku Antonia Eugenia Viscontiego była to przede wszystkim kariera urzędnika kurialnego i dyplomaty, a wreszcie dostojnika kościelnego. W Warszawie był w dość bliskich relacjach ze Stanisławem Augustem, z racji swego urzędu biorąc żywy udział w polityce wewnętrznej. Bezskutecznie oponował przeciwko mianowaniu prymasem skorumpowanego przez Rosję Gabriela Podoskiego. Po stanowiskach w Warszawie i Wiedniu został mianowany kardynałem, był prefektem Kongregacji ds. Odpustów i Relikwii, a potem kamerlingiem kolegium kardynalskiego.

Z krótkiej relacji Burneya o duchownym i miłośniku muzyki na pierwszy plan wysuwa się niewątpliwie frapujący wątek sonetu pisanego dla Stanisława Augusta Poniatowskiego przez Metastasia do melodii „ulubionego polskiego menueta” – jak dotąd niebadany przez historyków muzyki czy literatury. Historia wydaje się prawdopodobna, biorąc pod uwagę szerokość królewskich zainteresowań artystycznych i literackich, a odnalezienia sonetu – i identyfikacji „ulubionego menueta” nie należy wykluczać, skoro, jak widać, poza samym królem i zapewne samym Metastasiem – odpis miał także nuncjusz Visconti.

Co więcej, ślady tego kontaktu Stanisława Augusta z wiedeńskim poetą cesarskim zachowały się także w opublikowanej korespondencji Metastasia, gdzie znajdujemy list otrzymany przez poetę od króla, w brzmieniu następującym:

Warszawa, 2 listopada 1771
Panie Prałacie Metastasio,
płody Pańskiego pięknego talentu wytworzyły tak powszechnie pochlebne wrażenie, że nie zdoła go zwiększyć żaden nowy dowód uznania: mimo to pragniemy wierzyć, że słowa nasze, skierowane do Pana, sprawią Mu przyjemność. Zechciej więc Pan przyjąć do wiadomości, że Jego dzieła były dla nas we wczesnej młodości silną podnietą do poznania włoskiego języka, i gdy tylko mogliśmy go pojmować, znajdowaliśmy w nich doskonale ze sobą zespolone mądrość, pożytek i przyjemność, podobnie jak podziwialiśmy tę samą harmonię w ostatnich Jego wierszach przesłanych nam przez prałata Taruffiego, a ułożonych przez Pana podług naszych życzeń. Bądź Pan pewien ponadto, że tak jak jesteśmy winni miłość i szacunek ludziom znakomitym, podobnie czujemy się w obowiązku wyrazić Im obu nasze zupełne zadowolenie: z tymi uczuciami życzymy Panu, Prałacie Metastasio, pomyślnych okazji, prosząc Boga o wszelkie dla Niego dobro
Stanisław August król1

Jak widać, cała sprawa musiała mieć miejsce około roku przed pobytem Burneya w Wiedniu. Z listu wynika, iż pośrednikiem pomiędzy stronami był właśnie prałat Taruffi, można się zatem domyślać, że to on przekazał poecie królewskie „życzenia” tyczące się wiersza – jeśli wierzyć Burneyowi, była może między innymi melodia owego „ulubionego” menueta.

Literatura:
Charles Burney, Obecny stan muzyki w Niemczech, Niderlandach i Zjednoczonych Prowincjach
Wanda Roszkowska, Polacy w rzymskiej „Arkadii” (1699-1766), [w:] „Pamiętnik Literacki” nr 56/3, 1965, s. 33–78.

1 Tłumaczenie podaję za: Wanda Roszkowska, Polacy w rzymskiej „Arkadii” (1699-1766), [w:], „Pamiętnik Literacki” nr 56/3, 1965, s. 33–78.