© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   17.08.2015

Wizualizacja w kulturze czasów saskich – performance?

Widowiska czy przedstawienia kulturowe epok dawnych zyskują obecnie coraz większe zainteresowanie wśród historyków kultury. Zaczyna się je postrzegać nie tylko w kategoriach przedstawień teatralnych i parateatralnych, lecz także swoistej performatywności, czyli działań, w które włączony był ogół uczestniczących w nich osób, także tych przypadkowych. Dotychczasowe pojmowanie kategorii performance’u, zarezerwowane dla nowoczesnych sztuk wizualnych, zaczyna być przekładane na dawne zjawiska i uwidaczniane we wszelakich przedstawieniach kulturowych, będących wydarzeniami zorganizowanymi wedle określonego planu. Wprowadzenie nowej kategorii badania owych widowisk nie może być jednak jedynie przeniesieniem współczesnych definicji na grunt zupełnie odmiennych warunków kulturowych, a jedynie propozycją nowego odczytania owych przedstawień, które poprzez szczegółowy plan wciągały w działanie masy ludzi, nie tylko tych bezpośrednio zaangażowanych w organizację, ale także wszystkich obecnych.

W epoce saskiej do takich widowisk zaliczyć możemy wszelkie ceremoniały – spektakle muzyczne oraz teatralne, obchody karnawałów, widowiska kultowe (uroczystości religijne), a wreszcie także ingresy, zarówno świeckie, jak i sakralne. Emocje, które wzbudzały te i podobne im wydarzenia, skrzętnie odnotowywano w listach czy gazetach rękopiśmiennych, je z kolei skwapliwie kopiowano i upowszechniano. W efekcie tych działań często dysponujemy różnorodnymi opisami tego samego wydarzenia, a jednak odczytywanego/przeżywanego w zupełnie inny sposób. Uwarunkowane było to nie tylko osobowością reportażysty, ale też tym, czy opisujący bezpośrednio w danym wydarzeniu uczestniczył, czy opierał się jedynie na materiałach z drugiej ręki.

Wielkimi przedstawieniami i widowiskami z kręgu dworu królewskiego żyło Drezno, olśniewająca kulturowa stolica Saksonii i jedno z ulubionych miejsc króla Augusta II Mocnego, do którego wracał on zwłaszcza na czas wielkich fet i świąt. Pobyt króla w stolicy, czy to Saksonii, czy Rzeczypospolitej, wzbudzał ogólne zainteresowanie, wiązał się bowiem z przejazdem orszaku, co już stanowiło nie lada atrakcję dla postronnych obserwatorów. Doświadczali oni wówczas chociażby namiastki udziału w życiu znamienitych kręgów czy obserwacji ich życia. Tym więcej ekscytacji budziły wszelkie organizowane, planowe spotkania i huczne uroczystości w kręgu dworu królewskiego. Jednym z ciekawszych wydarzeń, które przeżywano przez długi czas w Dreźnie, były przygotowania do wesela elektora saskiego, królewicza Fryderyka Augusta II z Marią Józefą Habsburżanką, jak również sama uroczystość. Dlatego opis przypłynięcia królewiczowej został opisany rozlegle i z dużą skrupulatnością w kilku gazetach pisanych. Relacjonowano asystę towarzyszących jej notabli i znamienity królewski orszak. Gdy królewicz JMc obiad zjadł, zaczął się wjazd porządkiem pięknym – donoszono czytelnikom, w kolejnych wersach uszczegóławiając notatkę. Pisano zatem o liczbie i kolejności wjeżdżających, bowiem nikt z uczestników orszaku nie zajmował w nim przypadkowego miejsca, a sposób ich ustawienia był czytelny zwłaszcza dla osób obracających się w kręgach dworskich, zaś dla pozostałych stanowił swoiste kompendium wiedzy o owej hierarchii. Tym samym odnotowywano, że wjeżdżał najpierw pan generał rotmistrz saski, za nim 33 po[cz]tylionów jednakowo ubranych, którzy na trąbkach trąbili, po nich kawalerowie i myśliwi wszyscy w zieleni, przed którymi prowadzono powodnych koni różnych kawalerów 123, za temi szedł z trębaczami szwadron [hacierów], po nich chorągiew szlachty kozackiej z kotłami i trąbami w czarnych aksamitnych sukniach jak pierwsi, a za nimi na karych kuniach pod piórami z stalabardami. Wskazywano na liczbę muzyków królewskich i rodzaj ich ubiorów – szwadron dragonii z muzyką, o którym czytamy dalej: w żółtej bramerowanej barwie z kotłami. Odnotowano także wykorzystywane rodzaje kotłów, w tym przypadku m.in. srebrne. Nie pominięto obecnych paziów ubranych po hiszpańsku, masztalerzy prowadzących królewskie rumaki czy rodzajów karet królewskich (bardzo pięknych dworu saskiego), lektyk (aksamitna żółta na dwu mułach), opisano również same muły, w liczbie 24, pod złotymi derkami haftowanymi. Powyższy opis wskazuje, że starano się nie tylko zwizualizować liczebność, kolejność czy barwność takich korowodów, ale także oddać ich klimat poprzez próbę zrekonstruowania dźwięków towarzyszącym pochodom – muzyki wygrywanej przez orszak czy liczby strzałów armatnich.

Właśnie m.in. to podkreśla performatywność owych wydarzeń z udziałem ustawionych uczestników, których obecność była skrupulatnie zaplanowana, ale także wielu osób postronnych, ciekawych rozgrywających się zdarzeń, i zwykłych gapiów. Wszyscy oni poprzez swoją obecność czy reakcje pośrednio wpływali na rozmach i przebieg owych spotkań. Wszyscy mieli mniej lub bardziej rozbudowaną świadomość uczestniczenia w tym swoistym teatrze dla ogółu, którego częścią się stawali, a więc również częścią performance’u, zakładającego działania i zwracającego przy tym dużą uwagę na odbiór wydarzenia.

Dalszy opis wspomnianego wjazdu koncentrował się na pochodzie przedstawicieli polskich i zawierał podobne wyliczenie kolejności osób, rumaków, karet, kotłów i trębaczy. Przede wszystkim sporo uwagi poświęcono ubiorom panów polskich, tak odmiennych dla oka drezdeńskiego obserwatora – zachwyt budziły niebieskie galonowe kontusze, pończochy, niebieskie żupany atłasowe i czapki z białymi piórkami czy też kitami z ptaków. Podnoszono odrębność polskich karet, które były odkryte, prowadzone przez woźniców ubranych po polsku. Wreszcie po opisach otwarcia orszaku następował opis najważniejszego punktu programu, czyli wjazdu samego dworu, prowadzonego przez marszałka nadwornego saskiego, który to prowadził dwór i kawalerów bogato przybranych, za którymi marszałek najwyższy saski. Podano w tym miejscu szczegółowy opis ubiorów wszystkich jego przedstawicieli od najwyższych dygnitarzy, po lokajów, szwajcarów, drabantów, murzynów itd.

W ten sposób relacjonowano ważne królewskie uroczystości, przekazując nieobecnym informację o ich przepychu i podniosłości, ale też utrwalając je dla uczestników tych wydarzeń. Ta niespotykana na co dzień feeria barw, muzyki, wszelkich innych dźwięków, różnorodność paradujących osób – gości i służby – podkreślała znamienitość królewskiego orszaku, któremu nie byli w stanie dorównać nawet najzamożniejsi panowie (chociaż z pewnością dążono do jego naśladowania). W takim wydarzeniu każdy miał rozpisaną rolę, a punktem kulminacyjnym całego pochodu był wjazd samej królewiczowej Marii Józefy, która podróżowała w karecie ośmią końmi gniademi, dzielnemi, w aksamitnym galonowem złotem, a na koniach aksamitne bogate deki z herbami wisiały, kreta zaś wielka aksamitem pokryta z kutasami złotemi pod kitami piór strusich, które i konie na głowach miały, które to konie prowadziły masztalerzy 8 w aksamitnych czerwonych szmerowanych złotem galonem jako i woźnice [w] sukniach. Ponadto informowano, iż karecie królewiczowej towarzyszyły zastępy szwajcarów, pajuków, szwadron drabantów i pięć karet królewskich z fraucymerem królewiczowej, pochód ten zamykał szwadron rajtarii.

Poza spisaniem członków orszaku wspominano również o innych uczestnikach, niejako postronnych, ale dla rozumienia znaczenia tego widowiska równie ważnych – odbiorcach wydarzenia. Wśród nich na przedmieściach i w mieście po ulicach piechoty aż do zamku [...] stały, na zamkowym dziedzińcu chorągwie kadetów, po schodach zaś zamkowych szwajcarowie, a na sali gwardia z halabardami. Opisano bramy triumfalne, których było w rynku 4, a piąta za miastem, natomiast tak ważna podczas uroczystości muzyka grała wkoło miasta, zaś z dział po 3 razy ognia dawano. Podsumowaniem przejazdu było skwitowanie dziennikarza, iż [w] takiej magnificencji wjazd był neosponsorum przez miasto. Reporter obrazowo opisywał jeszcze kolejne dni obchodów goszczenia królewiczowej, które upływały pod znakiem oper i komedii francuskich oraz włoskich, koncertów, polowań, walk zwierząt, a przede wszystkim wystawnych uczt i balów. Rozpisywano się o rodzajach i kolejności tańców, jak też o znakomitej aranżacji sal i wreszcie późnonocnych godzinach zakończenia owych spotkań.

Te barwne, kwieciste wręcz opisy, które nierzadko preparowano z kilku źródeł, nie tylko miały na celu przekazanie informacji o rzeczonym wydarzeniu, do tego wystarczyłaby sama statystyka – spis dat, liczby uczestników i dni ucztowania. Ich zadaniem było przede wszystkim możliwie najwierniejsze zobrazowanie obchodów czy innych widowisk, które dostarczały rozrywki, na swój sposób jednoczyły uczestników różnych warstw podczas wydarzeń rozgrywających się we wspólnej przestrzeni miejskiej. Tworzone były one zarówno dla nieobecnych, jak i dla tych z obecnych osób, które nie zawsze przecież mogły prześledzić w całości ten swoisty spektakl rozgrywający się w różnych płaszczyznach miasta, a nawet za zamkniętymi drzwiami. Wszystkie takie widowiska zaliczane do przedstawień kulturowych spajały społeczeństwo, stanowiąc esencję jego wielowarstwowej, dynamicznej struktury, w danym czasie skoncentrowanej wokół wydarzeń dworskich. Owo uczestnictwo, zarówno osób biorących czynny udział – występujących w danym wydarzeniu – jak i przypadkowych widzów/odbiorców, plasuje je na granicy nie tylko widowisk teatralnych, ale też performatywnych, gdyż w tego typu widowiskach kulturowych rzadko kto pozostawał jedynie biernym obserwatorem.

Logo POIiŚ