© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   22.03.2011

Wrocławskie, czy angielskie? Pończochy w garderobie galantów

Przez cały okres wczesnonowożytny symbolem człowieka szlachetnego pozostawały dziane pończochy jedwabne (calze ad aco), pierwotnie najczęściej importowane z Hiszpanii lub Neapolu (medias a la italiana lub medias a la napolitana), od epoki Karola IX Walezjusza produkowane także we Francji. Najstarsze zachowane obiekty pochodzą z końca XV w., wzmianka o ich wytwarzaniu na Wyspach Brytyjskich pierwszy raz odnotowana została w 1519 roku w Nottingham. Wciąż jeszcze były rarytasem, kiedy w roku 1547 wymienione zostały jako prezent dla króla Henryka VIII, następnie jako dar dla Edwarda VI ofiarowany przez kupca Thomasa Greshama. W 1560 r. królowa Elżbieta I po raz pierwszy miała założyć pończochy z czarnego jedwabiu.

Wynalezienie przez Williama Lee z Nottingham maszyny pończoszniczej w 1589 roku (pończochy jednak nadal zszywano ręcznie) pozbawiło jedwabne rajtuzy ich wyjątkowego charakteru. Wciąż były jednak bardzo drogie, tak że większość przedstawicieli najniższych warstw społecznych musiała zadowalać się wełnianymi lub lnianymi, wycinanymi i zszywanymi pończochami nicianymi (także podkolanówkami, pół-podkolanówkami i skarpetami z płótna, irchy, z wełny czesanej, wełnianymi, bawełnianymi, etc.), zwłaszcza do czasu gdy odkryto sztuczny jedwab, co ostatecznie odebrało jedwabnym pończochom ich uprzywilejowane miejsce w świecie mody. Generalizując, do połowy XVII w. dominowało trykotarstwo ręczne.

Niektóre pończochy, zwłaszcza hiszpańskiej proweniencji, na wysokości kostek posiadały kliny zdobione haftem, często wykonywanym metalową nicią. Z czasem jednobarwne artefakty ustąpiły wzorzystym – opartym na ornamencie geometrycznym lub roślinnym, rzadziej zwierzęcym czy motywach heraldycznych. Moda włosko-hiszpańska nakazywała noszenie ich skrajnie obcisłych, trendy francuskie promowały marszczenia w jak największych ilościach.

Tytułowe protagonistki powinny być maksymalnie przezroczyste, by trudno było dostrzec, czy dana osoba w ogóle je nosi. Ponieważ jednak były bardzo cienkie  i słabo chroniły przed chłodem, zimą noszono co najmniej 2 – 3 pary jedne na drugich. Zwłaszcza w krajach północnych – niezależnie od rozmaitych „wynalazków”, takich jak gamaches, chaussons, sukienne bottines, surbas – wkładano kilka par naraz; poeta Malherbe doszedł do rekordowej liczby 11. W systemie hiszpańskim preferowano zazwyczaj grubsze pończochy z białego jedwabiu, które przeświecały przez noszone na wierzchu delikatniejsze czarne. W XVI stuleciu gustowano w czarnych lub kremowych, z czasem furorę zrobiły jaskrawoczerwone i białe, na Wyspach za panowania Jakuba I żółte (choć w zasadzie jedynie wymogi technologiczne ograniczały spektrum ich barw). Czerwone pończochy cieszyły się szczególnym uznaniem wśród zapatrzonych w modę hiszpańską gdańszczan. Dwór i polscy mieszczanie nosili pończochy już ok. 1560 r. Obok grodu nad Motławą i Śląska, punczosnicy działali w Krakowie, Lublinie, Poznaniu, Wilnie, Zamościu, Opatowie. Inwentarze z pierwszej połowy XVII w. wymieniają pończochy weneckie i niemieckie (w tym „amburskie”), wrocławskie, a nadto „stametowe”, rajtarskie, „puncoski kosmate”, etc. Poza mieszczanami, doktorami, kapłanami, białogłowami i dziećmi, także szlachta z upodobaniem nabywała śląskie, francuskie, neapolitańskie, czy „jerlandzkie” pończochy. Zalety najbardziej luksusowych – czyli angielskich – wyrobów tego typu doceniał m.in. król Władysław IV.

Aby móc przywdziewać dopasowane pończochy i spodnie, mężczyźni musieli cieszyć się zgrabnymi kończynami dolnymi; nazbyt chude łydki wystające spod obszernych calzas mogły tworzyć dość groteskowy widok. Mocna konstrukcja nóg stanowiła wyznacznik piękna i szlachectwa; kto nie został nimi obdarzony przez naturę, pomagał sobie za pomocą dodatkowych wkładek, z hiszpańska zwanych pantorrilleras lub postizas. Istniały nawet sklepy oraz specjaliści zajmujące się wyłącznie ich wyrobem. W El desconfiado („Niewierny”) Lope de Vegi lokaj zachwala posturę swego pana, wspominając, iż łydki jego pryncypała nocowały na swoistych „materacach”...

Il.:Nieokreślony malarz, Portret Zygmunta III Wazy, ol., pł., 210x117cm, Zamek Królewski w Warszawie, nr inw. ZKW 62, fragment, fot. muzeum.