© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   18.12.2017

Wyprawa Remigiusza Zawadzkiego do Rzymu na jubileuszowy rok 1750

Remigiusz Zawadzki wyruszył do Wiecznego Miasta, aby uczestniczyć w kapitule generalnej swojego zgromadzenia – Zakonu Braci Mniejszych Obserwantów (minorytów). Takie zebranie wszystkich braci danego zakonu lub jego przedstawicieli miało na celu przede wszystkim wybranie następcy generała i innych członków zarządu generalnego oraz omówienie najistotniejszych dla zakonu spraw. Minoryci spotykali się co sześć lat w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego, na przemian na ziemiach włoskich (najczęściej w Rzymie) i w Hiszpanii.

Remigiusz Zawadzki urodził się jako Maciej 24 lutego 1703 r. w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie zdobył też wykształcenie podstawowe i najprawdopodobniej średnie. Niedaleko położone sanktuarium maryjne, znajdujące się pod opieką Zakonu Braci Mniejszych Reformatorów, niejednokrotnie pobudzało do wybrania życia „na chwałę Bogu”. Także (jeszcze) Maciej Zawadzki wstąpił do zakonu reformatorów 30 września 1720 r., zmienił imię na Remigiusz i rok później – 1 października 1720 r. – złożył śluby zakonne. Zdobywał kolejne stopnie, był kapłanem, pełnił też szereg innych funkcji: był magistrem nowicjatu, prowincjałem czy kustoszem w zarządzie prowincji.

Jako kustosz wyruszył w 1750 r. do Rzymu, a podczas podróży pisał dziennik. Prowadził skrupulatne zapiski na temat podróży, opisując kolejne miasta (skupiał się na architekturze, zwłaszcza sakralnej), stan dróg, środki transportu, świątynie, relikwie w nich złożone, społeczeństwa innych regionów. Wyruszył z Wielunia, a pierwszym ważnym miejscem postoju była Częstochowa, gdzie (dosłownie) podziwiał bibliotekę oraz skarbiec podarowanych cudownemu obrazowi wotów. Potem kolejno mijał: Opawę, Ołomuniec, Wiedeń. Zawadzki zachwycał się nim, pisząc, że miasto to jest najwspanialszą twierdzą w Austrii, by nie powiedzieć w całej Europie, położoną nad najsławniejszą i najwspanialszą rzeką Dunaj. Znajduje się w nim ponad pięćdziesiąt kościołów o wyjątkowym kształcie i wielkości, a także konwentów różnych zakonów. Są wśród nich barnabici, trzy kolegia Towarzystwa Jezusowego, mianowicie uniwersytet, nowicjat i dom profesów; dwa zakony kapucynów: jeden w mieście, drugi na przedmieściach oraz osiem różnych zakonów mniszek. W mieście znajduje się osiemnaście placów publicznych, są szerokie i bardzo długie ulice, także bardzo wytworne pałace i kamienice. Przedmieścia – na wzór miast – są bardzo rozległe.

Kolejnym ważnym punktem podróży była Wenecja. Także i to miasto urzekło Remigiusza Zawadzkiego. Podobało mu się to, że pieszy może bez problemu przemieszczać się nad kanałami dzięki licznym mostom: Mówią, że w całym mieście jest dwa tysiące mostów, barek zaś do podróżowania wodą jest dwanaście tysięcy. Jeszcze większe wrażenie zrobił na nim kościół św. Marka i widniejące w nim obrazy – jak podkreślił – nie namalowane, tylko wykonane techniką mozaiki. Co ciekawe, Zawadzki zapisał sobie także informacje na temat ustroju Republiki Weneckiej, w której władzę sprawował najwyższy książę, czyli doża, który ma sześciu zaufanych doradców.

Z Wenecji udał się Zawadzki do Padwy – statkiem, który według niego był bardzo wygodny, przeznaczony dla 60 osób. Zainteresował go sposób przemieszczania się: Przez pięć mil włoskich jest wprawiany w ruch wiosłami i tak przemierza lagunę. Po pięciu milach docieramy do pewnego miejsca, gdzie zostaje doczepiony koń i w ten sposób, gdy koń ciągnie statek po rzece, przebywamy kilka dni. Docieramy do gospody, tam zatrzymują statek, biorą drugiego konia, a ludzie jedzą obiad.

Z Padwy powrócił Zawadzki do Wenecji, by następnie ruszyć drogą morską do Ankony, a potem do Loreto. Zakonnik niezwykle szczegółowo opisał sanktuarium maryjne Santa Casa – jego historię, współczesne wyposażenie, przepisał nawet historię przeniesienia domu Najświętszej Marii Panny z Nazaretu, która znajdowała się na kamieniu umieszczonym niedaleko od podłogi kościoła w Loreto. Kolejnym ważnym przystankiem w drodze był Asyż, w którym także podziwiał sanktuarium, nakreślił również szczegółową relację z miasta św. Franciszka.

Następnym przystankiem był Rzym, w którym Zawadzki spędził miesiąc. Na szczęście udało mu się przed kapitułą zwiedzić istotne dla niego i chrześcijaństwa miejsca. Tym razem były to nie tylko kościoły, lecz także miejsca śmierci pierwszych wyznawców Chrystusa. Z tego powodu, co ciekawe, dotarł m.in. do Koloseum – czy też amfiteatru wielkich tyranów, gdzie niegdyś dzikim zwierzętom rzucano na pożarcie św. męczenników. To Koloseum […] jest dość rozległe, obwiedzione murem okrągłym i bardzo wysokim, który był podzielony na kilka kondygnacji (przynajmniej na cztery, jak się zdaje). Na nich dookoła stali ludzie – poganie oglądający, jak z jednej strony świętych męczenników, z drugiej zaś dzikie zwierzęta wypuszczano z lochów czy też jaskiń, n środek tego wielkiego, placu wewnątrz. Jest tutaj w środku zbudowana kaplica z odpustem zupełnym i wiecznym dla wszystkich wchodzących do tego miejsca. W środku tego Koloseum obecnie jest stawiana droga krzyżowa […]. Kolejne dni w Rzymie upłynęły Zawadzkiemu na obradach kapituły rzymskiej, to one były celem, dla którego wyruszył w podróż.