Jak zostać królem, czyli strategia Jana Sobieskiego podczas kampanii elekcyjnej 1673/1674 r.
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Jak zostać królem, czyli strategia Jana Sobieskiego podczas kampanii elekcyjnej 1673/1674 r. Anna Czarniecka
Medal z okazji bitwy pod Chocimiem

Przeciwnicy Jana III Sobieskiego uważali, że zdobył on koronę dzięki intrygom Marysieńki, która miała zapewnić mu poparcie Ludwika XIV i francuskie pieniądze na pozyskanie zwolenników. Czy rzeczywiście hetman wielki koronny kandydował do tronu wyłącznie „pobudzony ambicją kobiety”?

Trudno nie dostrzec szczęśliwego dla Sobieskiego zbiegu okoliczności. Oto 10 listopada 1673 roku we Lwowie umiera król Michał Korybut Wiśniowiecki, a dzień później hetman odnosi spektakularne zwycięstwo nad Turkami pod Chocimiem. Sława tego triumfu niosła się zarówno w kraju, jak i zagranicą. Choć Sobieski w połowie grudnia przybył do Lwowa incognito, na jego cześć bito z dział. Ponadto wieść o sukcesie swego wodza roznosili żołnierze powracający z kampanii, którzy barwnie odmalowywali wojenne dokonania polskiego oręża. Ustnej propagandzie sukcesu towarzyszyła pisemna: w kraju wydrukowano gazetę ulotną pt. Pieśń o szczęśliwym zwycięstwie z Turków… autorstwa Rafała Leszczyńskiego, zaś w Gdańsku ukazała się po niemiecku relacja z bitwy „pisana w dniu zwycięstwa w namiocie wodza tureckiego”. W Paryżu z kolei o największym zwycięstwie nad niewiernymi w ciągu ostatnich 300 lat donosiła „Gazette” z 23 grudnia 1673 roku, której wtórowała „London Gazette”, chwaląc Sobieskiego jako utalentowanego wodza. Uważano nawet, że było to największe wydarzenie stulecia.

Tymczasem główny bohater wydarzeń zdawał się stać skromnie z boku i nie włączał się do wyścigu o polską koronę, choć wszyscy, a zwłaszcza jego adwersarze litewscy, spodziewali się, że zechce on zdyskontować swój militarny sukces. Sobieski jednak w listach na sejmiki konwokacyjne (grudzień 1673), a później i relacyjne (marzec 1674) poparł kandydaturę francuską Ludwika II Burbona, księcia Condé, nazywanego „Wielkim Kondeuszem” (1621-1686). Przekonywał on szlachtę, że kraj jest w dalszym ciągu zagrożony tureckim najazdem, więc potrzebuje doskonałego i uznanego dowódcy, który wzbudzi strach wroga.

Jednocześnie, mimo zaproszenia królowej wdowy Eleonory, Sobieski nie pojawił się w Warszawie na sejmie konwokacyjnym (15 I – 22 II 1674 r.). Prawdopodobnie chciał uniknąć opowiadania się po którejkolwiek ze stron, a także włączenia się w dyskusję dotyczącą wyboru króla Piasta, czyli kandydata rodzimego. Zamiast tego systematycznie gromadził wojska w Stryju, Jaworowie i we Lwowie, tłumacząc swoją nieobecność w stolicy koniecznością obrony państwa.

Wreszcie w marcu 1674 roku nadeszły długo oczekiwane listy od Ludwika XIV, który po przegranej stronnictwa francuskiego podczas ostatniej elekcji zwlekał z podjęciem decyzji w sprawie swojego kandydata. Nie chciał ponownie stracić dużych pieniędzy, których tym razem potrzebował pilnie na prowadzenie wojny przeciw koalicji holendersko-austriacko-lotaryńskiej. Król-Słońce wysunął, zapewne ku wielkiemu rozczarowaniu Sobieskiego, kandydaturę młodziutkiego księcia neuburskiego Jana Wilhelma Wittelsbacha (1658-1716), który nie dysponował ani doświadczeniem politycznym, ani militarnym. Wydaje się, że to był właśnie moment decydujący o zmianie planów hetmana, który postanowił włączyć się do wyścigu o polską koronę, ale na własnych – dobrze przygotowanych warunkach.

Potwierdza to druga fala chocimskiej propagandy z marca 1674 roku, która wyraźnie promowała Sobieskiego. O ile bowiem pierwsze utwory miały charakter bieżących relacji z wydarzeń w Europie i raczej powstawały spontanicznie, o tyle drugie były klasycznymi panegirykami, pisanymi zazwyczaj na zlecenie. To, że były drukowane w dużych nakładach i w dobrych oficynach, m.in. w Słucku i w Krakowie, tym wydatniej świadczy o chęci dotarcia do masowego odbiorcy. Nie było to typowe dla ówczesnej kultury rękopisów, gdyż drukarze przyjmowali podobne zlecenia tylko wówczas, gdy popularność tematu gwarantowała im zysk lub gdy opłacał je hojny mecenas - w tym wypadku pochodzący z kręgów bliskich Janowi Sobieskiemu.

Autor utworu pt. Sławna wiktoria nad Turkami od wojsk koronnych i Wielkiego Księstwa Litewskiego pod Chocimiem otrzymana, uznany poeta, arianin i wygnaniec - Zbigniew Morsztyn wprost przepowiadał koronę Sobieskiemu. Natomiast Samuel Leszczyński, prawdopodobnie członek stronnictwa francuskiego, w swoim Classicum nieśmiertelnej sławy stawiał przed „Wielkim Marszałkiem” dalekosiężne cele, widząc w nim przywódcę europejskiej krucjaty przeciw Turkom. Wreszcie Stefan Ślizień w panegiryku Haracz krwią turecką Turkom wypłacony przedstawiał hetmana nie tylko jako mężnego i walecznego wodza, ale także jako szlachetnego człowieka, który w trakcie walk troszczył się nawet o dzieci pojmane w jasyr. Obraz Jana Sobieskiego wykreowany przez poetów był idealny.

W tym samym czasie w Gdańsku wybito dwa medale autorstwa Jana Höhna młodszego, który później pracował na zlecenie króla Jana III. Upamiętniały one wspaniałe zwycięstwo pod Chocimiem. Na jednym z nich, przedstawiającym pole bitewne, Sobieski został nazwany „Marsem sarmackim”, na drugim zaś widniało jego popiersie w karacenowej zbroi i delii spiętej na ramieniu broszą. Napis w otoku nawiązywał do tarczy Janiny, a więc herbu Sobieskich, broniącej ojczyzny. Ponadto artysta zastosował szczególny środek gloryfikacji, nadając hetmanowi - zgodnie z starożytną konwencją - tytuły należne władcy pokonanych ziem. To czyniło z hetmana Sobieskiego niemal antycznego imperatora!

Nie były to wszystkie środki gloryfikacji hetmana - w obiegu pojawiły się grafiki z jego wizerunkiem zamówione za granicą, np. jeden z nich został wykonany w popularnym wówczas zakładzie rytowniczym Pierre’a Bertranda w Paryżu. Widać, że powstawały one w pośpiechu i z wyobraźni, gdyż wizerunek nie jest podobny do modela. Na jednej z grafik, autorstwa Nicolasa de Larmessina I, obok portretu hetmana w żupanie i czapce z futrzanym otokiem, widnieje długi tekst wychwalający jego zasługi. Wielki wódz miał zaledwie w ciągu dwóch godzin doszczętnie rozbić oddziały Husseina paszy pod Chocimiem, zyskując nieśmiertelną sławę.

Póki co popularności „Marsa sarmackiego” nie mąciły jeszcze złośliwe ataki związane z trwającą kampanią elekcyjną, ponieważ wciąż nie zgłosił oficjalnie swojej kandydatury. Jego ostrożność mogła wynikać z faktu, że część członków stronnictwa francuskiego, a zwłaszcza podskarbi wielki koronny Jan Andrzej Morsztyn, wojewoda krakowski Aleksander Michał Lubomirski i wojewoda kijowski Andrzej Potocki opowiadali się za kandydaturą popartą przez Ludwika XIV. Można się domyślać, że powodowała nimi zazdrość o sukces chocimski hetmana.

Prawdopodobnie w czasie, gdy główni kandydaci do tronu - książę Karol Lotaryński i książę neuburski Jan Wilhelm Wittelsbach wytykali sobie wzajemnie wady, a ich stronnicy trwonili olbrzymie sumy na kupowanie szlacheckich głosów, Sobieski opracowywał strategię elekcyjną. Uniknął w ten sposób krytyki swoich wrogów, którzy mogliby mu wypominać niechlubne wydarzenia z przeszłości, takie jak bratobójcza konfederacja gołąbska, czy przejęcie buławy polnej po zdetronizowanym bożyszczu szlachty - hetmanie Jerzym Lubomirskim. Sobieski musiał dobrze zapamiętać, że okrzyknięto go wówczas zdrajcą ojczyzny.

Ciekawe, że w tym czasie w licznych pismach politycznych polecających kandydatów do tronu ani razu nie pada nazwisko Sobieskiego, choć uważny czytelnik może doszukać się aluzji do jego osoby. Kryły się one za ideą wyboru króla rodzimego, nadal zwalczanej przez posłów litewskich skupionych wokół Paców, dążących do ekskluzji „Piasta”. W jednym z pism, noszącym tytuł Głos wolny na księcia lotaryńskiego, anonimowy autor zdecydowanie odradzał wybór księcia Karola, gdyż Rzeczpospolita potrzebuje króla o silnej pozycji w Europie, cieszącego się sławą z powodu swoich dokonań militarnych i gwarantującego jej bezpieczeństwo. Nade wszystko zaś takiego, „co by naszą myślą żył, nie obcą”. Z kolei w broszurce politycznej pt. Poseł od wolnego głosu szlacheckiego Polski…, która nieprzypadkowo pojawiła się w dniu rozpoczęcia sejmu elekcyjnego 20 kwietnia 1674 roku, autor oczerniał kandydatów obcych i krytykował zgubne wpływy cudzoziemskie w kraju, apelując do szlachty o wybór króla mężnego i wychowanego w polskich obyczajach, gdyż tylko taki będzie prawdziwie kochał ojczyznę. Czyż „Mars sarmacki” spod Chocimia nie spełniał wszystkich wymienionych wyżej warunków? Ponadto tydzień później pojawiła się w obiegu relacja z Rzymu o entuzjastycznym przyjęciu przez papieża Klemensa X chorągwi tureckiej zdobytej przez Sobieskiego pod Chocimiem. Towarzyszył temu salut z zamku św. Anioła ku czci pogromców pogańskich Turków.

Informacja ta z pewnością pomogła Sobieskiemu, który 11 maja wysunął wreszcie swoją kandydaturę, choć jeszcze w przededniu wygłosił mowę do zgromadzenia senatorów, aby wysondować ich opinię. Hetman działał ostrożnie i nie chciał, aby sytuacja wymknęła mu się spod kontroli, jak stało się to podczas elekcji w 1669 roku. Wówczas najpierw doszło do bezładnej strzelaniny pospolitego ruszenia, które wdarło się na pole elekcyjne, a potem niespodziewanie wypłynęła kandydatura mało znanego Wiśniowieckiego. Z tego powodu tym razem stronnicy Sobieskiego rozpoczęli trudne negocjacje z opozycją litewską, w których dużą rolę odgrywały pieniądze francuskie. Przekazał je hetmanowi poseł francuski Touissant de Forbin-Janson po ostatecznym zaakceptowaniu jego kandydatury przez Ludwika XIV. Sobieski zadbał też wcześniej o zgromadzenie w pobliżu Warszawy oddanego mu wojska koronnego, gotowego w każdej chwili wkroczyć do akcji. W nocy z 18 na 19 maja żołnierze przebywający na prawym brzegu Wisły obsadzili nawet most, aby uniemożliwić wojskom Paca dostanie się na pole elekcyjne.

Wreszcie kandydat elekt skorzystał z prerogatyw urzędu marszałka wielkiego koronnego i wjechał na pole elekcyjne w zbrojnej asyście. Sytuacja mu sprzyjała. Liczebnie przeważali żołnierze, ponieważ szlachta z powodu trwającej wojny z Turcją w większości pozostała w domach. Było jej ok. 3,5 razy mniej niż w czasie poprzedniej elekcji, choć jest możliwe, że i tak oddałaby ona głosy na zwycięzcę spod Chocimia. Tak czy inaczej to wojsko, które wiwatowało na rzecz uwielbianego wodza i jednocześnie głośno wyrażało niezadowolenie z głosów oddanych na obcych kandydatów, miało decydujący wpływ na sytuację. Nawet jeśli znalazły się osoby, które wcześniej miały zamiar głosować na innego kandydata, pod wpływem presji wytworzonej na polu elekcyjnym zmieniały zdanie i oddawały głos na Sobieskiego. W tym czasie trwały jeszcze targi z opozycją litewską, ale ostatecznie 21 maja 1674 r. biskup krakowski Andrzej Trzebicki ogłosił Jana Sobieskiego nowym królem Polski.

Z tak zarysowanej rekonstrukcji widać, że droga chocimskiego triumfatora do tronu nie była prosta. Wymagała ona rozwagi, wcześniej przygotowanego planu i znajomości ówczesnych praktyk politycznych. Najważniejsza jednak pozostawała osoba kandydata do korony. Jan Sobieski zdobył ogromną popularność dzięki zwycięstwu spod Chocimia, rozgłaszanemu przez gazety ulotne, panegiryki, medale i grafiki nawet jeszcze przez kilka lat po bitwie. Sława „Zbawiciela ojczyzny” przekroczyła granice kraju i mogła dawać nadzieję, że Sobieski stanie się władcą silnym i niezależnym, z którym będzie musiała się liczyć opinia międzynarodowa. Ponadto wobec widma dalszej wojny z Turcją szczególne znaczenie zyskiwały jego talenty militarne. W pismach propagandowych okresu kampanii elekcyjnej domagano się, niezależnie od stronnictwa politycznego, „Pana wojennego”, który zaprowadzi upragniony pokój. Sobieski był wreszcie doświadczonym mężem stanu, sprawującym dwa najważniejsze urzędy w państwie, co w sposób naturalny predestynowało go do objęcia najwyższej godności w Rzeczypospolitej. W świetle tego trudno się zgodzić, by zawdzięczał on koronę wyłącznie, czy choćby przede wszystkim intrygom swojej francuskiej żony. Po prostu w 1674 roku nie było lepszego kandydata na króla Polski.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo 

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem