Jatrochymicy i ich receptury: czy to truje, czy to leczy?
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Jatrochymicy i ich receptury: czy to truje, czy to leczy? Katarzyna Pękacka-Falkowska
Strona tytułowa II tomu Syntagmatis Arcanorum Chymicorum Libaviusa

Historia chemiatrii rozpoczyna się wraz z osobą helweckiego lekarza Teofrasta Bombasta von Hohenheim zwanego Paracelsusem (ur. 1493 lub 1494 - zm. 1541), który promował leki spagiryczne, zawierające rozmaite związki (przede wszystkim tlenki i sole) siarki, żelaza, rtęci, ołowiu, miedzi, bizmutu, złota, antymonu itd. Wynikało to z jego specyficznego rozumienia budowy wszechświata i ludzkiego ciała, które miały składać się z trzech zasad-pierwiastków (tria prima) – soli, siarki i rtęci – i których przemianą miał zarządzać tajemniczy proces spalania[1], wytłumaczony dopiero pod koniec XVIII wieku przez Antoine’a Laurenta de Lavoisiera.

Niemniej renesans leków spagirycznych to dopiero wiek XVII, kiedy coraz liczniejsi lekarze i aptekarze oraz miejscy prawodawcy w całej Europie zaczęli kierować swą uwagę na tzw. medicamenta chemica. Nie trzeba było przy tym być ani paracelsystą, ani alchemikiem, żeby produkować, zapisywać i stosować takie lekarstwa. Wszak, jak zauważył Andreas Libavius, niemiecki lekarz i zwolennik nauk paracelsjańskich, już w pierwszych dekadach wspomnianego stulecia lekarze-neohipokratejczycy używali obok leków galenowych wielu leków chymicznych.

W Syntagmatis Arcanorum Chymicorum Libavius pisał zresztą, że żywi głęboką nadzieję, iż pewnego dnia nauka o leku chymicznym trafi z laboratoriów mistyków i mrocznych filozofów natury na uniwersytety – gdzie będzie się ją wykładać publicznie w sposób jasny i przejrzysty dla studentów medycyny. I rzeczywiście niebawem tak się stało. W krajach niemieckojęzycznych chemiatrię w 1602 roku wprowadził na Uniwersytet Wittenberski Daniel Sennert, który w trakcie swych wykładów analizował pisma Paracelsusa równolegle do dzieł Arystotelesa i Galena. Z kolei pierwszą oficjalną katedrę chymiatrii powołano w Niemczech w 1609 roku na Uniwersytecie w Marburgu, przyznając ją Johannesowi Hartmannowi. A ów profesor w specjalnym laboratorium utworzonym w jednym z budynków heskiej uczelni nauczał młodych adeptów ars medica rozmaitych technik, procedur, arkanów i sekretów chymicznych.

Leki z minerałów i metali przygotowywano przy tym chętnie także w antyku i średniowieczu. Przykładowo, przez stulecia do zielonego wosku dodawano grynszpan, a więc śniedź (produkt korozji atmosferycznej miedzi i jej stopów w wilgotnym powietrzu), z kolei  do czerwonego – cynober, tj. siarczek rtęci. Woski czarne barwiono asfaltem, natomiast białe – blejwasem, czyli bielą ołowiową (tj. zasadowym węglanem ołowiu otrzymywanym z ołowiu przy pomocy octu). Alchemicy arabscy w IX–XIII wieku opracowywali procesy destylacji, kalcynacji, sublimacji itd. Uzyskiwali wodę królewską (tj. mieszaninę stężonych kwasów HCl i HNO3), witriol, kalomel itp. Jednak to dopiero Paracelsus dawnym naukom i technikom nadał inny wymiar, osadzając je w nowych ramach teoretycznych.

Po długich sporach z alchemikami i paracelsystami toczonych w Gdańsku w XVI w., w najstarszej pochodzącej z ziem dawnej Rzeczypospolitej farmakopei miejskiej, a więc zachowanym w rękopisie Dyspensatorium Gedanense (1665), znalazła się osoba grupa oficjalnych medykamentów, tzw. „LEKI CHYMICZNE PRZYGOTOWYWANE PODŁUG SZTUKI CHYMICZNEJ Z METALI, MINERAŁÓW ITP.”, obejmująca kilkadziesiąt dłuższych i krótszych łacińskich receptur na środki spagiryczne. Wśród leków chymicznych stosowanych przez dawnych gdańszczan – sprzedawanych najczęściej na skrupuły i drachmy w autoryzowanych przez władze miasta oficynach aptecznych – znalazły się, między innymi: 1) dodawany w niewielkich ilościach do wina przeczyszczający antymon kalcynowany Crocus Metallorum, 2) napotne Bezoardicum joviale wykonywane na bazie antymonu, cyny i kwasu azotowego, 3) pobudzająca wymioty Gilla Theophrasti z witriolem, 4) działający przeciwparadontycznie Lapis medicamentosus z siarczanem miedzi, węglanem ołowiu, siarczanem cynku i tlenkiem cynku, oraz 5) Turbih minerale – silny emetyk z podsiarczanem rtęci. Gran (ok. 0,062 g) bezoaru jowiszowego kosztował dwa grosze, natomiast krokusu metalicznego – 2 denary. Z kolei za łut (ok. 15 g) kamienia leczącego dawni mieszkańcy największego miasta Prus Królewskich płacili 2 grosze i 9 denarów. 

Mogłoby się dziś wydawać, że takie medykamenty – które stosowane w nadmiarze uszkadzały organy wewnętrzne i układ nerwowy, bowiem to dawka, jak mawiał Paracelsus, czyni coś lekiem albo trucizną – odeszły w niepamięć i zniknęły w mrokach dziejów. Niemniej jeszcze w wydanej w 1817 roku Farmakopei Królestwa Polskiego wyliczano liczne chymiczne środki farmaceutyczne, które swymi korzeniami sięgały XVII wieku.

[1] https://www.wilanow-palac.pl/teorie_medyczne_w_nowozytnosci_jatrochemia.html

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem