„Królestwo ichmoście w wieczór w karty grali”. O karcianych namiętnościach na dworze Sobieskich
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

„Królestwo ichmoście w wieczór w karty grali”. O karcianych namiętnościach na dworze Sobieskich Radosław Grześkowiak
44_gra w karty w dawnej polsce.jpg

Gdy tylko rozdawano karty do pasza, rozpoczynały się nabrzmiałe emocją dialogi graczy:

Zaraz jeden: „Dawajcie, wino się święciło,

Wszak wiecie, że mi zawsze przyjaciele było!”

Aż drugi z dzwonki na stół: „Bronię tej – zwoła. –

Duże – choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła”.

„Żołądź, ba, i tej bronię!” – „Bracia, ja się kaję”.

„Nie dopuszczam! Dograwaj! Złe to obyczaje

Kajać się już za drugą. To dwie pierwsze, a ty

Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty”.

Cytat pochodzi z wiersza Zbigniewa Morsztyna Kostyrowie obozowi, gdzie trójka zapaleńców z nudów zasiadła do „polskiego pasza po talarze”. Ale takie same zwyczajowe dialogi prowadzone być musiały w Wilanowie Anno Domini 1694, gdzie zresztą królewskich gości obowiązywały te same zwyczajowe stawki. Z końcem października tegoż roku – jak zapisał pilny diarysta dworu Sobieskich – również w pałacu Sobieskich wieczór spędzano przy paszu: „Królowa jejmość karty grała, już nie w francuskie, ale w polskie, w pasza, siedem osób, z góry po taleru stawiając”.

Karty należały do ulubionych dworskich rozrywek na dworze Jana III. Gdy tylko zapadał wieczór, kto żyw, zasiadał go gry. „Karty grał król jegomość i królowa jejmość w wieczór” czy: „W wieczór karty grali królestwo ichmoście solito more [jak zwykle]” – tak najczęściej kończą się opisy poszczególnych dni w diariuszu Kazimierza Sarneckiego. Jeśli prześledzić jego wzmianki na temat karcianych rozrywek dworskich, okaże się, że równie chętnie po karty sięgały dzieci Sobieskich, królewicze („Królewicowie ichmoście kartami zabawiali się”) i królewna („Królewicowie ichmoście z królewną jejmością, z jegomość panem wojewodą bracławskim i jego jejmością, który dziś comparuit na te święta pro assistentia majestatów pańskich, grali karty, próbując szczęścia” – opisuje Sarnecki wigilijny wieczór 1693 roku). Ponieważ choroba króla była wówczas już zaawansowana i Sobieski często niedomagał, lubił się grze przyglądać, rekreacja taka skutecznie bowiem pozwalała zapominać o bólu.

Wspólna rozgrywka zbliżała, a towarzyską grę bez trudu można było wykorzystać do politycznych celów. Stąd Sarnecki skwapliwie odnotowuje graczy, którzy zasiadali z Sobieskim do karcianego stolika. Do najczęstszych karcianych partnerów króla w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych XVII w. należeli rezydenci i stali bywalcy królewskiego dworu, jak poseł francuski czy sekretarz królewski ks. Teodor Potocki. Królowa w tym samym czasie grywała ze swoją „fakcyją”, jak choćby w Nowy Rok 1694: „W wieczór król jegomość był wesół, karty grał z jegomości panem posłem francuskim, jegomości panem wojewodą bracławskim i jegomością księdzem Potockim; że wygrał, cieszył się. Królowa jejmość także w swoim pokoju grała karty z ichmościami bełską i bracławską wojewodzinami i królewicem jegomością Jakubem”.

Z cytowanej zapiski wiemy, że na dworze używano do gry nie tylko kart polskich, ale też francuskich (stąd wzmianki w stylu: „Królowa jejmość z ojcem i posłem francuskie karty grała”). Różnica była zasadnicza. Tzw. kart polskich (które w rzeczywistości reprezentowały typ niemiecki) było w sumie 36, po dziewięć w każdym z czterech kolorów: od szóstki do dziewiątki, potem szedł „niżnik”, „wyżnik”, „kralka” (dziesiątka), król i „tuz”. Kart francuskich w talii było już 52, szły bowiem – jak dzisiejsze – od dwójki. Im też zawdzięczamy obowiązującą karcianą terminologię, która zastąpiła dawne polskie nazewnictwo. Zamiast „czerwieni”, „dzwonka” („buńka”), „wina” oraz „żołędzia” nastały „kier”, „karo”, „pik”, i „trefl”, zaś „niżnika” i „wyżnika” zastąpił giermek (dziś walet) i dama. Różny skład talii sprawiał, że kartami polskimi i francuskimi grywano w odmienne gry, a jedne i drugie zyskiwały na popularności. „Nawet i ci, którzy bez pieniędzy, tylko dla rozrywki chcieli się zabawić, porzucili dawniejsze saki, szachy i warcaby jako żmudne i melancholiczne, a wzięli się do kart. Fabrykant też kart, sprowadzony do Warszawy, ułatwił po większej części pierwszą ich trudność po całym kraju” – zapisał Jędrzej Kitowicz o otwartej w 1665 roku warszawskiej fabryce kart J. C. Du Porta. W tym samym roku otwiera konkurencyjną wytwórnię Śmiałowski w Wilnie, a podobne mnożyć się zaczną w czasach saskich.

Polskimi kartami grywano na królewskim dworze w pasza, który gromadził przy stole większą ilość graczy. Talia francuska przydawała się w rumelpikiecie: „Królowa jejmość także pikietę grała z ojcem swoim i jegomość panem posłem”. Była to jedna z najpopularniejszych karcianych gier hazardowych (jej dość zawiłe zasady objaśnił Jędrzej Kitowicz przy okazji opisywania spokrewnionego mariasza). Do ulubionych gier Marii Kazimiery należała rewersyna, którą opanowała jako dwórka królowej Ludwiki Marii. Już w 1660 roku żaliła się: „Tu u nas nic się nowego nie dzieje. Gramy wciąż w rewersynę, która jest królową naszych rozrywek”, a rok później prosi Sobieskiego: „Powiedz mu [swemu sekretarzowi] waszmość, że w rewersynę stale przegrywam”. Kiedy Marysieńka chciała oddać swe udręki, tak skarżyła się w liście do siostry Sobieskiego: „Król Jegomość łowami się bawi albo czym inszym, pod tym jednak pretekstem rewersyna na każdy dzień bywa z wielkim moim uprzykrzeniem”. Zirytowany tymi żalami Sobieski w końcu odparował: „Piszesz Waszmość, że się tam samą tylko zabawiasz rewersyną, w którą lubo wygrywasz, przecię się przykrzy. Ja z mej strony asekuruję Waszmości, żebym w nią co dzień przegrawać wolał, niżeli w takim, w jakim-em jest, być kłopocie”.

W grach takich, jak pikieta, rewersyna czy pasz, wygrane były symboliczne, najwyżej z drobnych monet mogła się uzbierać wyraźniejsza suma, jak kasztelanowi gdańskiemu grającemu z królem w lutym 1694 roku: „w wieczór grał karty z zwyczajnymi graczami, jegomość pan gdański wygrał talarów 18, grając po szóstaku”. Ale w tym właśnie czasie łowczy litewski Franciszek Michał Denhoff przywiózł na dwór królewski nową francuską zarazę, hazardową grę w bassetę, która jeszcze w tym samym roku zaczęła pustoszyć magnackie fortuny...

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem