O tym, dlaczego w siedemnastowiecznym Gdańsku rozwiodła się pewna źle dobrana para
DE EN PL
Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

Pasaż Wiedzy

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie

O tym, dlaczego w siedemnastowiecznym Gdańsku rozwiodła się pewna źle dobrana para Katarzyna Pękacka-Falkowska
Siedemnastowieczne gdańszczanki

Na skali stresu opracowanej przez dwóch amerykańskich psychiatrów Thomasa Holmesa i Richarda Rahe’a rozwód jest drugim najważniejszym stresorem w życiu człowieka, zaraz po śmierci współmałżonka. W siedemnastowiecznym Gdańsku rozwód pewnej źle dobranej pary okazał się jednak zbawieniem dla każdego z rozstających się małżonków. Do gdańskiego sądu kościelnego zgłosiła się bowiem pewna młoda, „pełnokrwista” kobieta, która oskarżyła świeżo poślubionego mężczyznę o to, że z nią nie spółkuje i „nie chce jej dotknąć nawet paluszkiem”. Dlatego zażądała bezzwłocznego unieważnienia ślubu kościelnego. Pastorzy uznali jednak, że sprawą tą musi zająć się medyk, który powinien wydać opinię w sprawie mężczyzny i jego problemów… najpewniej cielesnych.

I tak, nieszczęśliwi małżonkowie zostali wysłani przez duchownych do lekarza miejskiego Johannesa Fabritiusa, który miał ocenić, dlaczego mężczyzna nie chce spółkować z poślubioną mu niewiastą. Lekarz zdecydował spotkać się z każdym z małżonków osobno – oraz zadać mu na stronie kilka pytań.

Doktor Fabritius zaprosił do swojej kamienicy na rogu ulic Piwnej i Koziej najpierw kobietę i poprosił ją, aby sprecyzowała, na co się skarży i co jej doskwiera. Młoda niewiasta odpowiedziała, płacząc: „Mąż mój, odkąd się pobraliśmy, nigdy nie przemieszał się ze mną cieleśnie, ba!, nie dotknął mnie nigdy nawet końcem palca, tylko ciągle leży w łóżku niczym ciężka, nieruchoma kłoda”. Zaniepokojony medyk zapytał kobietę, czy mąż „albo przez żarty i różne podniety nie szukał nigdy okazji do pokładzin, albo przez chwytanie jej piersi lub łona tudzież przez pełne ognia pocałunki nie chciał uskutecznić małżeńskiej pasji”. Ta jednak zapewniła doktora, że nic takiego nigdy się nie stało. Dlatego Fabritius podjął nową kwestię, czy „może to ona nie dała mu nigdy okazać miłości”, bowiem nie zapraszała go do swej alkowy. Kobieta odpowiedziała jednak uniesionym głosem, że proszenie do pokładzin to rzecz męska, nie niewieścia – i jest ona oburzona takim pytaniem. Była także zbyt dumna, jak szybko dodała, aby „niewrażliwą kłodę zapraszać do siebie lub dopraszać się od niej miłości cielesnej”. Po tych słowach lekarz podziękowała niewieście za rozmowę – i zaprosił do siebie oziębłego mężczyznę.

Doktor Fabritius kazał zzuć młodemu człowiekowi ubranie, aby zbadać jego członki, które uznał za zdrowe oraz należycie zbudowane. Następnie – dlatego że obawiał się, iż mężczyzna padł ofiarą czarów – zapytał go, czy ten nie zaobserwował u siebie przypadkiem problemów z erekcją lub częstych polucji nocnych. Ten jednak odrzekł, że sprawy te są mu obce i nie wie, dlaczego lekarz o nie pyta. Gdański doktor zadawał zatem kolejne pytania: czy mężczyzna nie odczuwał nigdy miłych podniet na widok kobiety? nie miał snów miłosnych? albo kiedy obłapiał niewiastę, nie czuł w członkach przyjemnego łaskotania? Młody człowiek odparł jednak, że niczego takiego nigdy nie doświadczał i nie rozumie sensu zadawania takich pytań. Następnie zaś rzucił trochę od niechcenia, że nigdy nie spółkował z żadną niewiastą, ba! nie czuł także pociągu miłosnego do żadnej kobiety. Zdezorientowany doktor Fabritius musiał co prędzej wyjaśnić, dlaczego w takim razie ów mężczyzna wziął sobie żonę. Na jego pytanie o przyczynę ślubu, młody małżonek stwierdził z bardzo smutną miną, że uczynił to, bo taki jest „zwyczaj obyczajnych ludzi”, po czym wyszeptał ze spuszczoną głową, iż nie sądził, że jednym z jego obowiązków małżeńskich będą także pokładziny i igraszki w alkowie.

W trakcie dalszej rozmowy doktor wyczuł, że mężczyźnie to małżeństwo jest niemiłe i że młodzian by je przerwał z niemałą ochotą. Stąd lekarz powiedział do mężczyzny: „Mów-że, chłopcze, dlaczego tak chętnie przyszedłeś przed sąd duchowny w sprawie rozwodu”, na co świeżo upieczony małżonek odparł: „Bowiem nienawidzę swojej żony”.

Na podstawie wywiadów, jakie przeprowadził z każdym z nowożeńców, gdański doktor przedstawił sędziom duchownym swoją opinię w sprawie nieszczęśliwej pary, twierdząc, że takiego „kulawego” związku nie ma po co dłużej utrzymywać. Na tej podstawie sędziowie duchowni unieważnili pechowe małżeństwo sakramentalne – i każdy z rozwodników mógł zacząć budować swe życie od nowa.


Tekst opracowano na podstawie niewielkiego tekstu Johannesa Fabritiusa De Anaphrodisia Soluti Matrimonii Caussa z 1677 roku.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo 

Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.

✓ Rozumiem