Maria Kazimiera, decydując się po śmierci Jana III i przegranej elekcji Jakuba na wyjazd z Rzeczypospolitej, celowo na miejsce swojego pobytu wybrała Rzym. Nie bez znaczenia była jej dawna osobista znajomość z papieżem Innocentym XII, a także fakt, że w stolicy świata chrześcijańskiego mieszkała wcześniej królowa szwedzka Krystyna. Równie istotna była pamięć o mężu królowej jako o Zbawcy Europy, którą uratował przed tureckim najazdem. Co prawda od chwili triumfu wiedeńskiego minęło już 16 lat, ale wciąż przypominały o nim liczne przekazy ikonograficzne i literackie, które krążyły po Europie, a nawet poza nią. Jednym słowem, ponieważ sława wiedeńskiego zwycięstwa trwała, królowa wdowa, coraz gorzej postrzegana w swojej przybranej ojczyźnie, w Rzymie mogła stać się jej beneficjentką. Podczas gdy w Rzeczypospolitej krążyły liczne paszkwile oczerniające Sobieskich, aspirujących do tronu po śmierci Jana III, a jemu samemu wyprawiono dość skromny pogrzeb w Warszawie zamiast w królewskiej nekropolii na Wawelu, gazety na Półwyspie Apenińskim nadal rozpisywały się o „niezwyciężonym królu polskim”. Wdowa po wielkim Sobieskim mogła zatem liczyć na godne przyjęcie w Wiecznym Mieście. Przekonała się o tym już w trakcie podróży, która zaczęła się w październiku 1698 roku i wiodła m.in. przez Kraków, Śląsk i Morawy, Wiedeń, Tyrol i Wenecję. W jednym z listów do syna Jakuba z początku 1699 r. pisała z mieszaniną radości i żalu: „Odkąd stanęłam na ziemi Wenecjan, przyjmuję bezustannie wszelkie oznaki czci, największego szacunku i uznania, jakie kiedykolwiek można by okazać świętej pamięci królowi, Twemu ojcu. […] Mogę nawet stwierdzić, że odbieram tutaj tyleż przejawów wdzięczności co w Polsce niewdzięczności – to mówi wszystko”.
W Rzymie przyjęto ją równie wspaniale, choć przed jej przyjazdem długo zastanawiano się, czy żona nieżyjącego króla elekcyjnego może być przyjęta na dworze watykańskim w taki sam sposób, jak Krystyna szwedzka, czyli dziedziczna królowa, która abdykowała. Dotyczyło to także królewiczów Sobieskich, którzy mimo usilnych zabiegów Marii Kazimiery, nigdy nie zostali przyjęci przez papieża. Nie chciano potraktować ich zgodnie z ceremoniałem przewidzianym dla książąt krwi, a Sobiescy nie zgadzali się na formę proponowaną im przez papieża. Zarówno Innocenty XII, jak i Klemens XI długo zwodzili królową, która powoływała się na zasługi „tak wielkiego króla” oddane chrześcijaństwu w bitwie pod Wiedniem. Kardynał Giovanni Francesco Albani, wkrótce po wyborze na papieża, miał ją zapewniać, że „będzie miał wielkie względy dla rodziny świętej pamięci króla Giovanniego”, ale słowa nie dotrzymał. W 1701 r., po kolejnej papieskiej audiencji, królowa pisała rozżalona: „wierzyłam, iż raczej tutaj niż gdzie indziej będzie się miało więcej względu na to [zasługi Jana III dla chrześcijaństwa – przyp. aut.]”. Jak się okazało, na dworze watykańskim istotniejszy był status króla elekcyjnego niż wojenne zasługi Zbawcy chrześcijańskiej Europy.
Mimo tych niepowodzeń królowa wiedziała, że sława Jana III stanowi kapitał dla Domu Sobieskich, o który trzeba dbać. Sprawą najważniejszą stało się dla niej wystawienie marmurowego nagrobka dla króla w kościele kapucynów w Warszawie, gdzie spoczęły „te drogie zwłoki”. Planowała zamówić go u mistrza włoskiego lub francuskiego, umieszczając na nim pomnik konny odlany z brązu. Na sarkofagu miało się znaleźć także „piękne epitafium”, o ułożenie którego ubiegało się podobno wiele osobistości, m.in. kardynał Giacomo Cantelmi, były nuncjusz nadzwyczajny w Rzeczypospolitej.
Na przeszkodzie temu pomysłowi stanął król August II Wettyn, który odebrał Jakubowi starostwo połągowskie, a właśnie z dochodów z niego Maria Kazimiera zamierzała pokryć koszty wystawienia nagrobka. Zagniewana królowa pisała do Jakuba: „Jestem od tego chora. Przysięgam Ci, że od tego wcale nie spałam już od dwóch nocy i cała gotowałam się”.
Nie była to jedyna przyczyna jej zgryzot. Regina do Polonia ubolewała wielce nad niewdzięcznością narodu, który nie zadbał o tradycyjny pochówek monarchy na Wawelu. Pocieszała się, że „[…] to nie grób czyni chwalebną pamięć po takim władcy jak on, lecz uczynki jego żywota”. Dodawała też, że o wyborze kościoła kapucynów, ufundowanego przez Jana III jako wotum za zwycięstwo wiedeńskie, zadecydowali - jak pisała - przyjaciele Domu Sobieskich, którzy „ocenili jako słuszne, żeby znajdowało się ono [miejsce pochówku – przyp. aut.] w Warszawie jako miejscu wszystkich zgromadzeń Rzeczypospolitej”. Jednak, gdy podczas wielkiej wojny północnej do Warszawy wkroczył król szwedzki Karol XII (w lipcu 1701) i odwiedził przy okazji grób wiedeńskiego bohatera, którego cenił ze względu na jego wybitne wojskowe dokonania, królowa prosiła Jakuba, aby porozmawiał z nim na temat możliwości przeniesienia zwłok do katedry wawelskiej. Ostatecznie tak się stało, ale dopiero w 1733 r. podczas pogrzebu Augusta II Wettyna i koronacji jego syna na Augusta III.
Z korespondencji z królewiczem Jakubem wynika też, że królowa wdowa planowała „pomalować na sufitach wszystkie czyny świętej pamięci króla Twojego ojca al fresco” w jej rezydencji w Palazzo Zuccari w Rzymie, odwiedzanej przez licznych gości. Pisała, że będzie to „żywe mauzoleum wszystkich czynów świętej pamięci króla” i zobowiązywała królewiczów do dostarczenia jej stosownych projektów, a także do partycypowania w kosztach. Oprócz tego przez swojego sługę Filipa Duponta, wiernego towarzysza broni Sobieskiego, zamówiła w Paryżu wielkoformatowy portret Jana III oraz serię dziesięciu obrazów ilustrujących jego największe zwycięstwa. W listach królowa wymieniła osiem z nich – bitwę pod Podhajcami, Kałuszem, Chocimiem, Żurawnem, Wiedniem, Parkanami, Ostrzyhomiem oraz zdobycie Jass podczas wypraw mołdawskich, choć z ustaleń badaczy wynika, że na pozostałych płótnach przedstawiono bitwy pod Lwowem i Jazłowcem. Być może była to tzw. seria bawarska autorstwa francuskiego malarza Pierre’a Denisa Martina, która po śmierci królowej mogła przypaść w testamencie ukochanej córce króla - Teresie Kunegundzie.
Ponadto królowa wdowa domagała się od najstarszego syna, aby wysłał jednego ze swoich dworzan do strażnika koronnego Stefana Bidzińskiego (1630-1704), który także był towarzyszem broni i zausznikiem Sobieskiego, aby spisał swoje wspomnienia związane z monarchą. Królowa obawiała się, że leciwy Bidziński lada dzień umrze, nie zostawiwszy żadnego świadectwa z życia króla, gdy tymczasem „on jedyny zostaje w Polsce, który ma tego znajomość, a cała reszta nie żyje”. Musiało jej na tym wyjątkowo zależeć, skoro poprosiła młodszych królewiczów, którzy widzieli Bidzińskiego we Lwowie, „aby się pośpieszyli i wyciągnęli od tego człowieka informacje, które mogłyby dobrze posłużyć upamiętnieniu tak chwalebnego życia”. Powoływała się na przykład Jacka Boratyńskiego, towarzysza chorągwi husarskiej Sobieskiego, który po ponad 30-letniej służbie wojskowej zmarł, nie przekazawszy cennych informacji na temat wczesnej kariery Jana, jeszcze sprzed znajomości z Marysieńką.
Królowa zwracała się także do Jakuba, aby skopiował wszystkie przemówienia ojca, a ona jeszcze dośle mu te, które znalazła „w swoich szpargałach”. Szczególnie zainteresowała ją historia, którą najstarszy królewicz opisał jej w liście z kwietnia 1702 r. Otóż w domu jednego szlachcica, oddalonego niespełna 50 km od rezydencji Jakuba w Oławie, z portretu Jana III Sobieskiego rzekomo zaczęły płynąć łzy. Maria Kazimiera postanowiła to sprawdzić, ale prosiła królewicza, by uczynił to osobiście, nie chcąc polegać jedynie na ocenie spowiednika ojca Wolfa von Lüdinghausena, który nie jest: „tak zdystansowanym jak trzeba by być, by dobrze zbadać sprawę dużej wagi, jaką jest ta. Ty zaś jesteś zdystansowany bardziej niż trzeba, by to dobrze zrobić”. Nie uwierzyła więc w cud od razu, choć i bez tego była przekonana, że gorliwość w wierze i zasługi Jana III dla chrześcijaństwa zapewniły mu specjalną nagrodę w niebie. Snuła przypuszczenia, że jeśli łzy płynące z portretu są prawdziwe, „to byłoby to za nieszczęścia, w których widzi [król – przyp. aut.] pogrążone to królestwo, które on ukochał do tego stopnia, że zaniósł swoją miłość do swej ojczyzny aż na tamten świat”.
Słowa te, podobnie jak korespondencja królowej do synów, świadczą o jej głębokim uczuciu do zmarłego męża, które było podważane w paszkwilach z czasów bezkrólewia w 1696/97 r. W gorącym okresie walki o tron posądzano ją nawet o otrucie Sobieskiego. Tymczasem, choć Jana III nie było wśród żywych, Maria Kazimiera nadal traktowała go jak autorytet w różnych sprawach, a zwłaszcza chciała, by był on przykładem dla synów Konstantego i Aleksandra. Często powoływała się na niego w listach, na przykład krytykując „skandaliczne i rozwiązłe życie” królewiczów w Paryżu w 1697 r. Zirytowana pisała: „Świętej pamięci król, Wasz ojciec miał świętą rację. Wiedział lepiej niż ja, co może się zdarzyć, wysyłając Was w podróże”. Bardzo poruszyła ją też wiadomość, że Jakub planuje sprzedać swoją część Wilanowa, gdyż traktowała tę podmiejską rezydencję jako miejsce pamięci Jana III Sobieskiego. Pisała do syna: „Nigdy ten dom nie powinien wyjść z naszej rodziny, błagam Cię o to, mój najdroższy synu. Jeśli mnie kochasz i pamięć świętej pamięci króla Twojego ojca, nie czyń nam tej hańby”. Ostatecznie Jakub zrzekł się swojej części na rzecz młodszych braci. Oni z kolei kilka lat później, ku wielkiej radości matki, odrzucili ofertę kupna Wilanowa przez króla Augusta II Wettyna, którego Maria Kazimiera uważała za wielkiego wroga Domu Sobieskich. Pisała, że nie mogłaby znieść sprzedaży „dzieła w całości rąk świętej pamięci króla” osobie, która krzywdzi ich rodzinę.
Królowa wdowa stale pamiętała o imieninach, urodzinach, a także o rocznicach śmierci Jana III. Sześć lat po jego odejściu, w dniu 17 VI 1702 r. ze łzami w oczach zwierzała się Jakubowi: „jest to dzień, który odmienił wszystkie dni mojego życia w ciemną noc i pozbawił mnie okrutnie tego wszystkiego, co mogło mi je uczynić przyjemnymi, a Was pozbawił, moje najdroższe dzieci, ojca, który był całym Waszym szczęściem, a biedne Królestwo Polski króla, który był dał im zakosztować głębokiego pokoju w najokrutniejszej wojnie [z Turcją – przyp. aut.], jaka kiedykolwiek się odbyła”.
Dla Marii Kazimiery szczególnie bolesna była myśl, że jej dzieci nie poszły w ślady słynnego ojca, choć jako matka wciąż łudziła się, że nie wszystko było stracone. Pisała do Jakuba: „Modlę się do Pana, byście wszyscy byli i we wszystkim prawdziwymi spadkobiercami tego godnego ojca i mam na to nadzieję za sprawą Świętej Łaski”. Wprawdzie jej modlitwy nie zostały wysłuchane, ale pamięć o Janie III Sobieskim jako o wielkim władcy, także dzięki jej zabiegom, przetrwała do dziś.
* Listy Marii Kazimiery z Archiwum Sobieskich w Oławie, t. 1, Listy do synów z lat 1696-1704, opr. i red. nauk. Anna Leyk i Jan J. Sowa, Warszawa 2019, Listy Marii Kazimiery z Archiwum Sobieskich w Oławie, t. 2, Listy do synów z lat 1699-1704, oprac. i red. nauk. Anna Czarniecka, tłum. Robert Zaborowski, Warszawa 2021, Listy Marii Kazimiery z Archiwum Sobieskich w Oławie, t. 3: Listy do królewicza Jakuba z lat 1699-1703, red. nauk. Anna Czarniecka, tłum. Anna Leyk, Warszawa (w przygotowaniu).
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem