Wieniec na zaplecionych w warkocze długich dziewczęcych włosach był czytelnym znakiem panieństwa i niewinności. Jego nadużycie mogło być srogo karane, jak dowodzi cudowna ingerencja św. Stanisława. W słanym w 1252 r. do stolicy apostolskiej urzędowym spisie jego cudów jeden z artykułów mówi O zdemaskowaniu takiej, która udawała, że jest dziewicą: „Pewna dziewczyna, Niemka ze znakomitego rodu i już dorosła, uwiedziona przez jakiegoś młodzieńca straciła cnotę i dziewictwo, a mimo to wychodząc z nieosłoniętą głową udawała, że jest tym, czym już nie była. Pewnego razu udała się do grobu św. Stanisława [...]. Gdy zaś podczas modlitwy uklękła i uderzała głową o ziemię, wianek jej upadł, a dziewczyna podnosząc go z ziemi wstała. Gdy zaś chciała uczesać włosy i na powrót włożyć wianek na głowę, naraz wszystkie włosy oderwały się od jej głowy i stanęła wobec tłumu ludzi łysa, jakby ogolona najostrzejszą brzytwą. Widząc tedy, że jest zdemaskowana, pełna wstydu i hańby, pod wpływem skruchy wyznała publicznie wobec wszystkich swą winę”.
Wokół wianka i jego ofiarowania zogniskowanych zostało szereg dawnych wierszy erotycznych.
Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała?
Tobie, miły, nie inszemu,
Któryś sam mił sercu memu
– wyznaje jedna z panien czarnoleskiego cyklu sobótkowego, inna zaś wspomina opłakane skutki złego wyboru nowego właściciela panieńskiego wieńca. Jest to również jeden z centralnych motywów Roksolanek to jest Ruskich panien Szymona Zimorowica (1629), w których dziewczęta dorastają do ofiarowania wianka, a młodzieńcy uczą się go wyłudzać:
Przez to nie naruszysz cnoty
Ani popadniesz sromoty,
Gdy nachodziwszy się w wieńcu,
Podarujesz go młodzieńcu.
Panieński wianek szybko usycha, stąd determinacja panien, by znaleźć odpowiedniego „wiecznego przyjaciela”. Ale też panny doskonale zdają sobie sprawę, że nie otrzymają drugiej szansy, jeśli za pierwszym razem dokonają niewłaściwego wyboru. Właścicielka wianka myli się tylko raz! I z kart dawnej poezji możemy wyczytać rozliczne fatalne skutki takich pomyłek.
Nie zapominajmy jednak, iż wianek był nie tylko literackim rekwizytem. Przepis na wieniec zdradzała już bohaterka Pieśni świętojańskiej o sobótce: „Kwiatki barwy rozmaitej, / które na łubce obszytej / usadzę w nadobne koło / i włożę na swoje czoło”. Były też sposoby, by kwiatom zapewnić trwałość. W 1590 r. przybysz z Włoch zanotował o ówczesnych poznaniankach: „dziewczęta niezamężne używają wieńców z róż, które przechowują przez cały rok z wielkim staraniem w soli, i stroją się w nie, wychodząc z domu, gdy udają się na jakieś nabożeństwo”. W polsko-niemieckich rozmówkach z 1612 r. młoda gdańszczanka, pragnąc przyciągnąć w kościele spojrzenia młodzieńców, najpierw każe rozczesać skołtunione włosy, po czym wydaje polecenie: „Wstaw mi wieniec, a przywiąż go mocno, by mi nie spadł”. Roksolanki opisują zwyczaje lwowianek, poznanianki i gdańszczanki podobnie dbały o wianki, ale należy pamiętać, że był on rekwizytem ponadstanowym.
Z czasem naturalne kwiaty zastępowano pasmanteryjnymi. Ksiądz Kitowicz ze szczegółami odnotował zmiany panieńskich zwyczajów: „Nad czołem na wierzchu głowy przypinały kwiaty ogrodowe, rozmaryn, lewkoniją, gwoździk, tulipan, a zimową porą włoskie kwiatki albo też własnych rąk roboty jedwabne, naturalne kwiaty naśladujące [...]. Potem warkocze obkręcały około głowy, nie przydając wstążki do plecienia, a na ostatku postrzygły warkocze, krótkie włosy po karku, tak jak i mężatki, rozpuszczając. Już wtenczas strój głowy był jednakowy wszystkim niewiastom – pannom, mężatkom i wdowom”.
Tak opisał Kitowicz schyłek tradycji, który miał miejsce w drugiej połowie XVII w. Dotąd panieńskie warkocze nosiło się aż do rozplecin w dniu ślubu. Po obcięciu włosów następowały oczepiny i tak ślub zamieniał pannę w białogłowę (od białego koloru czepca, pod którym mężatka winna ukrywać swe krótkie włosy). Na darmo zżywali się literaci, Jakub Łącznowolski („Że dość głupie, tym znakiem panieństwa zszarzały, / gdy go wiejskim i miejskim kucharkom oddały. Niesłuszna, aby taka w niebie jaśnieć miała, / która siatkę niż wieniec w panieństwie wolała”) czy Wacław Potocki („nasze szlachcianki, / zielone dziewkom na wsi zostawiwszy wianki, / te w złocie z kamieni drogich i w perłowe / utrefioną włosami koronują głowę”). Panieńskie wieńce, które bez walki oddały szlachcianki, nieco dłużej zachowały mieszczanki i chłopki („wiejskie i miejskie kucharki”). Ale i one w ciągu paru dekad dostosowały swój obyczaj do nowych trendów. Niewiele czasu było potrzeba, by, jak potem Kitowicz, zżymał się Potocki: „Nie rozeznać w ich stroju panien od mężatek: / panny wieńców nie noszą, mężatki nie czepią”.
Wianki, które z takim trudem udawało się wyłudzić młodzieńcom, w drugiej połowie XVII w. panny same chętnie oddały na rzecz nowomodnych ozdób głowy: siatek i kornetów.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem