© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

Bracia polscy w czasach „Potopu”

Kolekcję Muzeum Narodowego w Warszawie zdobi intrygujący obraz stanowiący pozostałość okolicznościowych dekoracji (bramy triumfalnej?) ku czci króla Szwecji Karola X Gustawa. Wspieranemu przez Marsa i Minerwę, tratującemu polskich wrogów monarsze składają hołd personifikacje polskich ziem, putto pokornie przekazuje zaś herb z wizerunkiem Orła Białego. Dzieło trafnie oddaje dramatyzm czasów II wojny północnej.

Uchwałą „zjazdu warszawskiego” z marca 1658 r. ogłoszono amnestię dla zdrajców z okresu „potopu”, zastrzegając jednak, iż „ariańską perfidię od tego pokoju wyłączamy”, na kolejnym zaś sejmie zdecydowano „wykorzenić z Korony braci polskich po wsze czasy”. Oskarżeni o szpiegowanie i służenie najeźdźcom za przewodników i wysłanników dyplomatycznych, liczne grabieże, nierzadko połączone z profanacją, arianie zostali wyłączeni z grupy dysydentów. Pozbawiono ich praw politycznych i religijnych, zobowiązując pod groźbą kary śmierci do opuszczenia kraju w ciągu trzech lat albo wyrzeczenia się wiary.

Genezy wrogości wobec tej wspólnoty religijnej, a także nielojalności jej członków wobec państwa, upatruje się najczęściej w prozelityzmie wyznaniowym, radykalizmie dogmatycznym, niezrozumieniu sytuacji historycznej oraz lęku przed całkowitą zagładą ruchu. Władysław Anasz umieszcza ojczyznę na siedemnastym miejscu w rekonstruowanej hierarchii 54 norm moralnych głoszonych przez socynian. W katalogu 26 kardynalnych wartości realizowanych w szkole rakowskiej kategorię państwa sytuuje na miejscu czternastym. W takim ujęciu w imię wolności, miłości i braterstwa bracia polscy byliby skłonni wyrzec się swej narodowej i państwowej  przynależności. W mniemaniu W. Czaplińskiego tendencje do występowania przeciwko władzy ujawniały się wśród arian szczególnie jaskrawo. Grzegorz Paweł pisał do teologów helweckich w 1562 roku: „Niech się wali świat, byleby ostała się chwała Boga i prawda Jego Syna, której bronimy. Droższa winna być dla nas jedna kreska w Słowie Bożym niż całego świata pokój czy zatracenie”. „Christianin nie ma na ziemi ojczyzny i w kraju, do którego należy nie widzi różnicy w porównaniu z innemi krajami: można go nieco wyżej cenić nad inne, ale wolno też inny kraj nad swój przenosić” – miał głosić Faustyn Socyn. „Królestwo nasze nie jest z tego świata i nigdy w nim nie będzie miejsca dla króla ziemskiego; zastępca Chrystusa byłby tylko uzurpatorem” – głosił J.L. von Wolzogen. „Jeśli mnie przysięga Królów nie służy, tom i ja im nie obowiązany” – zgodnie z tą zasadą arianie chętnie i masowo uczestniczyli w ruchach antyrealistycznych (zwłaszcza w czasie rokoszu Zebrzydowskiego). W 1649 roku Gabriel Lubieniecki zwierzał się posłowi siedmiogrodzkiemu, że dla jego współbraci jedynym wyjściem z kłopotów politycznych byłaby śmierć monarchy, chyba że „zostanie złożony z tronu”.

Już w 1632 r. Andrzej Moskorzowski ostrzegał, że prześladowani dysydenci mogą poszukiwać pomocy za granicą. 22 lata później bracia polscy pośredniczyli w kontaktach Radziwiłłów birżańskich ze Szwedami, okazując się wkrótce „wiernymi sprzymierzeńcami protestanckiego najeźdźcy”. Wraz z inwazją, większość socynian, szukając „lepszego bytu i lepszych panów”, nierzadko ulegając pokusie przekupstwa, przykuło się do zwycięskiego rydwanu Karola Gustawa i przez lat kilka „północnemu służyło monarsze”. Już trzy miesiące po desancie potomków walecznych Wikingów unitarianie prosili usilnie o audiencję u Karola Gustawa oraz o korzystne cesje majątkowe (m.in. Wespazjan Szlichtyng żądał części dóbr biskupa krakowskiego). Równocześnie pomagali Szwedom przedostawać się do Chmielnickiego i Siedmiogrodu, a posłom Rakoczego – do króla Szwecji, gromadnie biorąc udział w licznych rabunkach dokonywanych przez wojsko czy ekspedycjach karnych, m.in. w Zakliczynie, Marcinkowicach, Starym Sączu i Krakowie. Jan Potocki wraz ze swymi współwyznawcami demonstracyjnie opanował dla nowego pana Biecz, jego współbrat zaś do tego stopnia żarliwie zbierał kontrybucje na rzecz Szwedów, że zginął pozbawiony życia przez miejscową ludność. Lider arian litewskich Aleksander Mierzeński pertraktował ze Szwedami o poddanie Wielkiego Księstwa Litewskiego; Mikołaj i Aleksander Lubienieccy bronili wraz z wojskami Karola Gustawa Tykocina; najeźdźców wspierali z całą pewnością Zbigniew i Seweryn Morsztynowie, Krzysztof Taszycki, Piotr Królewski i Andrzej Gnoiński. Jan, Mikołaj i Stefan Przypkowscy oraz Wespazjan Schlichting otrzymywali szwedzkie subsydia celowe, ukierunkowane na pozyskiwanie szlachty dla nowych panów, Krzysztof Lubieniecki „zasłynął” z konsekwentnego stosowania zasady „spalonej ziemi”. Władysław Lubieniecki był płatnym agentem, a następnie osobistym sekretarzem księcia siedmiogrodzkiego, wraz ze swym współwyznawcą Samuelem Grądzkim pośredniczył zaś w stworzeniu projektu pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej, traktatu w Radnot. S. Lubieniecki jeszcze wiele lat po opuszczeniu kraju (stale otrzymując pensję od króla szwedzkiego, „patrona i protektora najłaskawszego” swych współbraci) nazywał w prywatnej korespondencji Karola Gustawa Wrangla „najsławniejszym bohaterem”.

W ujęciu L. Chmaja „ojczyzna stała się dla niejednego z nich pojęciem pustem i obcem, straciła całą treść uczuciową”. Analizujący kazus Jerzego Niemirycza, Stanisław Kot dochodzi jednak do wniosku, iż „wniknięcie w istotę niesłychanie skomplikowanej sytuacji ówczesnej [...] musi zahamować od lekkomyślnego szafowania piętnem zdrady w czambuł ludzi owej epoki”.