Dzikie Pola są miejscem, które już w samej nazwie ma jakiś elektryzujący ładunek przygody i wyzwania, jak Jedwabny Szlak czy kopalnie Golkondy. Samuel Linde w swym słowniku nazywał je Campi deserti i lokował na obszarze między granicą Rzeczypospolitej i Dnieprem. Inni autorzy określali tym mianem rozległe stepy (dziś ukraińskie) nad dolnym Dnieprem, ciągnące się od granic polski w kierunku mórz Czarnego i Azowskiego. Granice na wschodzie wyznaczał im Don, na południu wybrzeża morskie z twierdzą Oczaków. Był to teren leżący za porohami Dniepru, stąd jego popularna nazwa „Zaporoże”. Rzadziej (choć na Ukrainie częściej niż w Koronie) używano określenia „Niż”. Punktami orientacyjnymi na bezludziach były cieki wodne, z rzadka kopce (mogiły) i jeziorka (w dzikich polach nad Dnieprem, są jeziora, z których słońce, wyciągnąwszy słodką wodę, zostawia sól zsiadłą, którą wszędy rozwożą). Trafiały się także relikty dawnych fortyfikacji ziemnych, wśród których XVIII- i XIX-wieczni historycy dopatrywali się dzieł obronnych pozostawionych jakoby przez Rzymian.
Kiedy mijano Kudak, najdalszą kresową twierdzę, wiedziano, że dalej nie obowiązują już żadne prawa. To był kres cywilizacji, najdalszy limes Antemurale Christianitatis. Stałe osadnictwo na tych terenach nie istniało, choć starostowie pogranicznych zamków (Kaniów, Czerkasy, Kijów), starali się nadać swym ziemiom pozór normalności. Jednak z reguły osadnicy szybko padali ofiarą napadów, lub, zniechęceni trudnościami, wracali w bezpieczniejszą okolicę. Stąd w „Kronice Sarmacyi europejskiej” Aleksander Gwagnin pisał: Między Cyrkasami i Kaniowiany niemasz żadnego człowieka religii rzymskiej, wszystko Ruś: a domów też żadnych, ani wsi i włości nie ujźrzy, wszystko pustynie a dzikie pola na całe czterdzieści mil, aż do samego Oczakowa miasta i zamku tatarskiego, przy progu Dnieprowym leżącego, dzikim zwierzętom przespieczne wykochanie dawają. Podległość polityczna tych ziem była chwiejna i zmienna. Maurycy Mochnacki pisał: Czynsz płacili królom naszym Tatarzy z dzikich pól do morza Czarnego ku Oczakowowi rozciągnionych, gdzie się ich bydło i owce pasały. Próbowano nad nimi panować, umieszczając w polsko-tureckich traktatach zapisy: Nawzaiem Tatarowie Białogrodzcy, Tehińscy, Kileuscy, Dobruccy, Krymscy, powściągną się od wszelkich w kraie Polskie zagonów. Sułtan zabroni im przeyścia od Oczakowa. Każda Polakom uczyniona krzywda, natychmiast nagrodzoną będzie, za każde wykroczenie Sułtan, iako Pan niewolnika swego chana Tatarskiego, surowo ukarze. Rybołóstwo i polowanie w dzikich polach wszystkim będą wspólnemi. Ale nic trwalszego nie udawało się zbudować.
W średniowieczu koczowali tam Pieczyngowie, Połowcy, potem Tatarzy. Po unii lubelskiej zaczęli tu zaglądać Polacy. W późniejszym okresie na stepie znajdowali schronienie ruscy chłopi z Ukrainy, wszelkich wyznań i narodowości zbiegowie, awanturnicy, rozbójnicy i ludzie poszukujący przygód. Dali oni początek społeczności kozackiej, wojennemu bractwu, które za nic miało sobie własne i cudze życie. Na najdalszy skraj państwa ciągnęła ich potrzeba swobody, marzenie o niezależności i bogactwach – zdobytych, a nie wypracowanych w znojnym trudzie. W XVI w. Kozacy założyli na wyspie Chortyca swą stolicę Sicz (w pobliżu dzisiejszego Nikopola). Na Dzikie Pola zapędzali się żądni łupu Wołosi i skłonni do szaleńczych przedsięwzięć polscy zagończycy. Tu dopadano czambuły wracające z łupami i jasyrem, tu mszono krzywdy kraju i własne. Przetarcie się ma tych niebezpiecznych obszarach dodawało młodzi rycerskiej powagi Idź w dzikie pola, kędy życie chrobre I exercitium dla młodego dobre, Zawdy na koniu i zawdy w obozie, W służbie, w posłuchu i w hetmańskiej grozie - pisał Wincenty Pol. Dzikim Polom towarzyszyły tysiączne legendy, wśród których powszechnością wybijały się gadki o połozach, wielkich wężach żyjących w stepie. Ksiądz Krzysztof Kluk pisał: Mają być długie na 10 łokci, w stepach albo polach pustych, bez nóg do góry się wdzierają, potym rzucają się na ludzi i zwierzęta, gonią za niemi i pożerają. Uczony zastrzega się jednak: lecz trudno o świadka oczywistego. Porządek na Dzikich Polach zaprowadziła dopiero twarda ręka Katarzyny II. Ogromne połacie „ziemi niczyjej” zamieniono w latyfundia, a z ukraińskiego czarnoziemu na europejskie rynki popłynęła rzeka pszenicy. O małojeckiej sławie zapomniano, wybierając życie rolnika w kraju, gdzie suchy kij wbity w ziemię zakwitał i wydawał owoce. A Kozacy? W XIX w. kojarzyli się już tylko z carską kawalerią, która szaszką i nahajką wprowadzała w życie ukazy Petersburga.