Zabobony były mocno zakorzenione w społeczeństwie XVIII wieku. Irracjonalny lęk przed diabłem, jego sługami – czarownicami i upiorami, jego ofiarami oraz opętanymi, strachy przed tajemniczymi znakami na niebie i na ziemi (komety, pioruny, trzęsienia ziemi), wiarę w sny, duchy, prognostyki, cudowne obrazy, poświadczają zachowane źródła. Rodzi się pytanie, czy ówcześni ludzie uważali te wierzenia za wyraz zacofania? Chyba nie wszyscy. Lukę, gdzie ich rozum nie sięgał, wypełniały przesądy, które miały pomóc wejrzeć w przyszłość czy uchronić przed złem.
Przytoczmy kilka przykładów. Franciszek Poniński, starosta kopanicki, od 1705 r. przez 34 lata zapisywał swoje sny. Sennik z opisem 48 snów zachował się w rękopisie Baworowskich we Lwowie[1].
Roi się w źródłach od opowieści o duchach powracających na ziemię w celach proszalnych, ostrzegawczych. Historie te były wykorzystywane jako egzempla przez kaznodziejów[2]. Opowiadanie o duchu Konstantego Lubrańskiego, który straszył na plebanii w Gosławicach, zawarte jest w liście proboszcza Andrzeja Liszkowskiego, pisanym 16 lutego 1765 r. do proboszcza i infułata strzelińskiego. Pleban gosławicki na polecenie władz kościelnych w trzy lata później, pod przysięgą prawdziwość tej historii potwierdził. Poświadczyli ją także trzej świadkowie[3].
Wierzono w diabła. Ksiądz Benedykt Chmielowski pisze o jego właściwościach w Nowych Atenach albo Akademii wszelkiej scjencyi pełnej[4]. Za sprawą czarta ludzie są opętani. Autor podaje w 24 punktach, jak można rozpoznać opętanego. W ostatnim z nich stwierdza: Będąc z natury prości, nieuczeni, litery nieznający, jeśliby głębokie, wysokie rzeczy interpretowali, innych sekreta rewelowali, grali na instrumentach, prorokowali, różnymi mówili językami, jeśliby coś nad moc, naturalne siły, co supernaturalnego czynili, wtedy prawdziwie są opętanymi[5].
Encyklopedysta saski opisuje także upiory, czyli trupy ożywione mocą diabelską dla czynienia szkód w świecie żywych[6].
Powszechnie wierzono w czary zadawane przez niektóre wiejskie kobiety – służki diabła, czyli czarownice. Rzucały one np. uroki miłosne, zdrowotne, czyniły czary związane z pogodą, „psuły” piwo w karczmach, sprowadzały pomór bydła. Poznajemy ze źródeł stosowne remedia antyszatańskie. Kobiety podejrzane o kontakty z diabłem pławiono w rzece, jeziorze, stawie. „Szczęśliwe” były te, które utonęły, bo nie doświadczyły okrutnych tortur zanim spalone je żywcem. Tych procesów kończących się stosem było wiele[7]. Wspomnijmy o dwóch. W wielkopolskiej wsi Gorzuchowie 30 września 1761 r. odbył się wójtowski sąd o czary i kradzież na 10 domniemanych czarownicach. Właściciele wioski – Szeliscy sprowadzili z Kiszkowa 4 radnych, którzy wysłuchali świadków. Wydano wyrok „śmierci ogniowej […] ażeby z tego była złym poprawa i dobrym przestroga”[8]. Drugi proces, w prawdziwość którego wątpili: Władysław Waltoś (prawnik) i Janusz Tazbir (historyk) miał miejsce w Doruchowie koło Wielunia w sierpniu 1775 r.[9]. Zachorowała dziedziczka. Posłano po znachorkę, która orzekła, że czarownice zadały jej kołtun. W dworskim spichlerzu uwięziono podejrzane. Dziedzic sprowadził z Grabowa sędziów, katów, księży zakonnych do przygotowania duchowego skazanych na śmierć kobiet. Zanim żywe strzępki ludzkie spłonęły, przeszły niewyobrażalne tortury. Wiadomość o tym wydarzeniu rozeszła się po Polsce i przyczyniła się do wydania w 1776 r. ustawy sejmowej zakazującej procesów o czary[10].
Czytamy o strasznych środkach przeciwko upiorom. Odkopywano nieboszczyków, wkładano im łajno świńskie w usta, ucinano głowy i umieszczano między nogami, wyrywano serca albo przebijano je osikowym kołkiem. Jeszcze w drugiej połowie XVIII w. jarosławskie benedyktynki ucinały głowy zmarłym pochowanym w podziemiach ich kościała. Tadeusz Czacki pamiętał, jak urządzano łowy na upiory, którym głowy odrąbywano motyką, a serce przebijano osikowym kołkiem[11].
Na ochronę przed diabłem, wypędzenie złego ducha z opętanych, radą były egzorcyzmy i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny. W kopii z pierwszej połowy XVIII w. zachował się „Interdykt przeciwko przeklętemu czartowi”, przywieziony z Rzymu w 1682 r. przez Marcina Zamojskiego i wykorzystywany w następnym wieku[12]. Ignacy Chodźko opisuje egzorcyzmy odprawiane w latach jego młodości przez sławnego ks. Obłoczymskiego w Kościeniewiczach. Przywożono tu opętanych nawet z odległych stron[13].
O wypędzaniu diabłów w kościele Bożego Ciała w Poznaniu pisał ks. Tomasz Treter[14]. Inni duchowni opisywali uwolnienie od złego ducha, za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny z Piękoszowa, Katarzyny Królikówny, Reginy Stożanki, Marianny z Jędrzejowic, czy zatwardziałego libertyna Jakuba Sękowskiego ocalonego przed diabłami przez Madonnę z sanktuarium w Jurowicach[15].
W literaturze podejmowano próby przezwyciężania wiary w zabobony. Sięgnijmy do wybranych przykładów reprezentujących różne gatunki.
Ignacy Krasicki w sposób syntetyczny przedstawił ciemnotę umysłową i wiarę w gusła ustępującego pokolenia saskiego w pełnej ironii satyrze Pochwała wieku:
Bajkami się lud bawi, drukarnia bogaci.
Nim diabła Bohomolec dał w swojej postaci,
Wieleż książek, powieści o strasznych poczwarach,
O wróżkach, zabobonach, upiorach i czarach
Trwożyły nasze ojce. Ująwszy gromnice
Palił ławnik z burmistrzem w rynku czarownice,
Chcąc jednak pierwej dociec zupełnej pewności,
Pławił ja na powrozie w stawie podstarości .
Zdejmowały uroki stare baby dziecku,
Skakał na pustej baszcie diaboł po niemiecku.
Krzewiły się kołtuny czarami nadane,
Gadały po francusku baby opętane,
A czkając po krucz gankach na miejscach cudownych,
Nabawiły patrzących strachów niewymownych[16].
W domach szlacheckich w czasach saskich zabobonne myślenie było dziedziczne. Pisze o tym Krasicki w pierwszej polskiej powieści Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki (1776). Wieczorne rozmowy w domu Doświadczyńskich dotyczyły upiorów, czarownic, strachów, a poranne wróżebnych snaów. Mikołajek był zdziwiony, że jego wuj, który przyjechał z miasta, nie wierzył opowieściom księdza o upiorach. Niewłaściwe wychowanie przez ciemne kobiety pozostawiło ślad w psychice. Mikołaj po latach wyzna:
Częstokroć mimo rozumną konwikcją muszę się ze sobą pasować, żebym gusłom i zabobonom nie wierzył lub wykorzenił bojaźń jakowąś i wstręt, gdy zostaję bez światła albo na osobności[17].
W późniejszej powieści, Pan Podstoli, pisarz powraca do problemu zakorzenionej w mentalności starszego pokolenia zabobonności[18]. Tytułowy bohater w gusła nie wierzy, ale spotykał się z nimi w młodych latach. Wspomina opowieści ciotki o jej matce, której ukazał się duch pana Wawrzyńca poległego pod Wiedniem. Dano na trycezynę, ojcowie reformaci dom pobłogosławili i duch już się nie pokazał. Zabobonna ciotka opowiadała o starym folwarku, w którym straszyło. Stróże widzieli w lamusie diabła ubranego po niemiecku. Pan Podstoli opowiadał swemu gościowi o zabobonach, których był świadkiem podczas swoich zaręczyn. Nie rozumiał omdleń, płaczu matki żony. Wyjaśnił mu to przyszły teść:
Przyczyna pierwszego [jej] pomieszania u stołu ta była, iż przed WMPanem postawiono gęś z czarnym sosem; u niej to fatalny prognostyk. Powiększył się nieskończenie, gdym ja przy zaręczynach pierścionek upuścił; niechże jeszcze pod wieczór świeca zgaśnie, wpadnie w rozpacz i gotowa się rozchorować. Szczęściem świeca nie zgasła, jam żony dostał i mimo złe wróżki pobłogosławił nam Pan Bóg[19].
Pan Podstoli – oświecony Sarmata przedstawia swoje stanowisko na temat zabobonów: Słabość ta wierzenia gusłom tak jest przeciwna zdrowemu rozumowi, iż ledwo by można sądzić o jej istności, gdyby inaczej codzienne widoki nie przyświadczały. […] Nie na śmiechu zaś tylko przestawać, ale napomnieniem, a najbardziej przykładem powinni z błędu wyprowadzać tych, nad którymi mają zwierzchność; a choćby jej nie mieli, należy do nich objaśniać takowych, którzy gusłami czynią krzywdę nie tylko zdrowemu rozumowi, ale samej nawet religii[20].
Elżbieta Drużbacka jako jedyna z osiemnastowiecznych autorek, wyraziła sprzeciw wobec tych, którzy wierzyli w upiory, w długim, liczącym 162 wersety satyrycznym utworze Sprzeczka z różnymi zakonnikami o upirach, którym autorka tych wierszów wiary nie daje. Wiersz kieruje do biskupa krakowskiego Andrzeja Stanisława Kostki Załuskiego walczącego z zabobonami:
A kiedyś pracy usilnej nie szczędził
Wygnać z miejsc świętych diabły, co nam szkodzą,
Uczyń to, żebyś upirów wypędził
Co ludzi dławią, a po nocy chodzą.
Wyżeń ich z Polski, niech sztuki dokażą,
Żydów, kalwinów, lutrów tchem zarażą.
Ledwo nie co dzień przechodzące mnichy
O niczem więcej nad to nie gadają,
Jak się umarli z grobów, przez wytrychy
Szatańskie, nocą na świat dobywają,
Jak z niemi wojnę toczą, jak ich biją,
Jak się przed niemi w groby wchodząc kryją.
[……………………………………………..]
Lada dziad sędzią i egzekutorem,
Ścina umarłych rydlem lub toporem.
Mówią, krew płynie po ucięciu głowy,
[………………………………………………]
Ja odpowiadam, jeśli stąd nazwisko
Dajecie ludziom, upirom po śmierci,
Gdy je ścinają, krew wytryśnie rzysko,
Serce drga, kiedy rozbierają ćwierci?
Czemu krzywdzicie zmarłych swoim zdaniem,
Że są szatańskie ciała ich mieszkaniem.
[……………………………………………….]
Sakramentami będąc uzbrojeni
Za co być mamy od diabła włóczeni?[21].
Drągajło, zabobonny bohater komedii Franciszka Bohomolca Czary, z powagą opowiada Dziwomirom o czarach, które widział w Warszawie, a w które tu się nie wierzy. Za czarowników uznał prowincjusz kuglarza i akrobatę i zapewnia, że gdyby ich dostał w swoje ręce, straciłby jak czarownice z jego wsi. Zabobonność Drągajły wykorzystuje Konstancja Dziwomirówna, aby pozbyć się natrętnego adoratora. Aranżuje atak czkawki, a służąca wyjaśnia Drągajle, że jest to znak obecności złego ducha w jej pani.
Adam Naruszewicz szydzi w satyrze z dewota, który
pełen sentymentów o wiarę gorliwych,
Własnym spalił dekretem pięć czarownic żywych,
A drugich pięć utopił w rzyce,
Na pamiątkę swych czynów wystawił kaplicę[22].
Uczeń Naruszewicza – Józef Maksymilian Ossoliński w Wieczorach badeńskich, czyli powieściach o strachach i upiorach pisanych w latach 1794–1795[23], przedstawiał te zjawiska w sposób racjonalny i prześmiewczy. W powiastce Czarownica[24] autor opisuje, jak stara kobieta trafia do wsi Pana Podstolego i przez mieszkańców ze względu na swój wygląd, zachowanie, wydarzenia, które miały miejsce (susza, śmierć dziecka) uznana została za czarownicę. Przed śmiercią uratował ją właściciel wioski. Nie uwierzył zastraszonej kobiecie, że po nasmarowaniu się maścią i zażyciu tajemniczego proszku odleci na Łysą Górę. Świadkowie widzieli, że zaczęła jęczeć, wić się, ale pozostała na miejscu. Pan Podstoli kazał czarodziejskie specyfiki wypróbować na psie. Cudowności w nich nie było. W tak racjonalny sposób oświecony Sarmata udowodnił zebranym, że czarownic nie ma.
Wierzono w prognostyki, które poznawano z popularnych kalendarzy czytanych nie tylko przez prowincjonalną szlachtę, ale również przez bogatych mieszczan, a nawet oświeconych magnatów, których przykładem jest Ignacy Potocki[25]. Prognostyki były przedmiotem kpin publicystów, satyryków, komediopisarzy. Wystarczy wymienić Małżeństwo z kalendarza Franciszka Bohomolca, wystawione na scenie narodowej. Zacofany szlachcic Staruszkiewicz wierzy w sny i przepowiednie z kalendarza, które mają zapewnić szczęśliwe małżeństwo jego córce Elizie. Publiczność teatralna przyjęła komedię z oburzeniem, bo „naród polski, a szczególniej szlachta jest potraktowana w sposób niesłychany, zaś jej obyczaje grubiańsko zganione”[26].
Bywali też w oświeceniu pozorni zwolennicy nowych czasów, a w gruncie rzeczy przesądni. Takim jest Anzelm, tytułowy bohater Zabobonnika Franciszka Zabłockiego. Kreuje się on na filozofa pod presją środowiska, aby nie być ośmieszonym, ale w sytuacji krytycznej okazuje się być zabobonnym[27].
Walka z przesądami toczyła się na łamach czasopism: „Monitor”, „Wiadomości Warszawskie”, „Pamiętnik Polityczny i Historyczny”. Wspomnijmy o kilku wypowiedziach. Anonimowy szlachcic przysłał do redakcji „Monitora” list z opisem podróży z Warszawy do Lublina odbytej w towarzystwie zabobonnego Staruszkiewicza[28]. Była to mordęga. Nie chciał wyjechać w poniedziałek, bo to niefortunny dzień na rozpoczynanie podróży, za zły omen poczytywał pohukiwanie puchacza, zająca przebiegającego przed pojazdem, sen, w którym zobaczył zmarłą żonę. Autor listu niewierzący w zabobony stwierdził, że w Lublinie wszystkie sprawy załatwili bez przeszkód.
Do redakcji „Monitora” wpłynął list szlachcica, który był na przedstawieniu Małżeństwa z kalendarza i odebrał je inaczej niż szlachecka publiczność teatralna. Widz, zażenowany postępowaniem scenicznego Staruszkiewicza, musiał nawet ukrywać się przed drwiącymi spojrzeniami obcokrajowców:
Będąc onegdaj na komedii polskiej pod tytułem Małżeństwo z kalendarza, gdybym postrzegł obrócone oczy cudzoziemców na mnie samego jak na raroga, nieznośnie zawstydzony wyjść musiałem z opern[h]auzu szukając człeka mego z kireją, którą okrywszy kontusz na mnie, a czapką głowę ogoloną, powróciłem ze straconą miną niby już na smutnej tragedii o straconej polskiej sławie i reputacji będąc, utulony w kącie czekałem z niecierpliwością końca[29].
Na łamach czasopism krytykowano również wiarę w upiory. Nieupiorowierski z Żyrowic pisał na łamach „Monitora” (1771, nr 22), że opowieści wpojone w dzieciństwie, brak edukacji, wsparcie mniej oświeconego duchowieństwa są powodem wiary w upiory. Dlatego upiorom przypisywano szerzenie się moru na Wołyniu, Podolu i Pokuciu. W dwa lata później („Monitor” 1773, nr 23) ks. Aleksander Żórawski stwierdził, że wielu Polaków różnych wyznań, zarówno świeckich jak i duchownych uważa, że istnienie upiorów należy między bajki włożyć.
Lękiem napawały ludzi komety, których pojawianie się interpretowano fatalistycznie, uważano za znak nadchodzących nieszczęść społecznych, politycznych, epidemii. „Wiadomości Warszawskie” opierając się na obserwacjach komety przez astronoma ks. prof. Rostana w sierpniu 1769 r. na bieżąco (w numerze z 2 września) informowały, że komety są zjawiskiem naturalnym. „Bieg każdej komety, według powszechnego astronomów zdania, bynajmniej się nie różni od biegu innych planet”[30]. Michał Gröll w Kalendarzu politycznym […] na Rok Pański 1791 uspokajał również ludzi przed kometami, kończąc wywód krótką rymowanką:
Lecz niech to nie czyni trwogi,
Od wieków krążą komety,
Nie zbaczając z swojej drogi
Dążą do niechybnej mety.
Więc nas kometa nie zgniecie,
Jak było, będzie na świecie[31].
Oświeceni duchowni piętnowali zabobony z pozycji teologiczno-racjonalistyczno-psychologicznej na synodach, w rozporządzeniach, listach, rozprawach. Rozwój nauk przyrodniczych, ścisłych, medycyny przyczyniał się do wyjaśnienia zjawisk uważanych uprzednio za nadprzyrodzone[32].
Coraz częściej podkreślano rolę edukacji w zmienianiu mentalności społeczeństwa. Proponowano odpowiednie kształcenie dziewcząt, przyszłych strażniczek ogniska domowego. Jan Śniadecki zalecał, aby dziewczęta unikały rozmów o zabobonach, upiorach, strachach nocnych[33]. Autorzy Regulamentu pensyj i szkół płci żeńskiej z 1810 r., Stanisław Kostka Potocki i Józef Lipiński, z dezaprobatą wyrażają się o wróżbach, prognostykach i kabałach[34].
W życiu zbiorowym Rzeczypospolitej XVIII w. walka z zabobonami nie przyniosła zadowalających efektów. Zdobycze naukowe docierały do niewielkiej grupy osób. Wileński lekarz Stefan Wawrzyniec Bisio, w dziele De melancholia, mania et plica polonica wydanym w Wilnie w 1772 r. potępił przypisywanie kołtuna (plica polonica) czarom. Twierdził, że jest on wynikiem braku higieny głowy. Ale w 1775 r. za kołtun na zawszawionej i zaropiałej głowie dziedziczki z Doruchowa na stosie spłonęło 14 kobiet uznanych za czarownice[35]. Mimo ustawy sejmowej z 1776 r. zakazującej procesów o czary, rzadko, ale jednak procesy miały miejsce, np. w 1789 r. w Zagości, czy w roku następnym w Uszomierzu[36].
Nadal były popularne kalendarzowe prognostyki, mimo wydania w 1785 r. tłumaczonego z francuskiego prześmiewczego Listu o kalendarzodziejach wszystkich krajów dawnych, teraźniejszych i przyszłych[37], akcji publicystycznej i teatralnej. Grzegorz Raubo pisze, że ta popularność była rezultatem krzyżowania się potrzeb zarówno tych, którzy ogłaszali prognozy dotyczące przyszłości, jak też tych, którzy zapoznawali się z przewidywaniami odwołującymi się do układów ciał niebieskich. Rozpatrując te potrzeby, zaznaczamy, iż nie ograniczały się one do kręgów twórców i odbiorców kultury popularnej. Do prognostyki sięgali ludzie ze ścisłych elit władzy i kultury, w tym światli mecenasi nauk i uczonych. W epoce rewolucji naukowej ze względów czysto praktycznych i koniunkturalnych prognostyki astrologiczne pisywali wybitni uczeni, osobiście głęboko sceptyczni wobec wróżb formułowanych na podstawie obserwacji gwiazd. Nie jest więc rzeczą zdumiewającą, że praktyczne, materialne względy leżały u podłoża działalności astrologów, osiągających niemałe zyski ze sprzedaży kalendarzy. Ich poczynania były wszak często osłaniane szlachetniejszymi racjami. Jak wielokroć podkreślali, intencją ich było powiadomienie czytelnika o możliwym, niekorzystnym oddziaływaniu sił kosmicznych oraz udzielenie mu stosownej w tym względzie przestrogi[38].
Względy materialne decydowały również o rozpowszechnianiu przez cwaniaków wiadomości o irracjonalnych wydarzeniach. Wystarczy wspomnieć złożoną pod przysięgą relację proboszcza z Gosławic o ukazaniu się ducha Lubrańskiego. Okazało się, że pleban blefował, bo chciał wymusić na łatwowiernym i zacofanym swoim kolatorze Łąckim przywrócenie funduszu ustanowionego przez Lubrańskiego na utrzymanie 5 księży do jego kościoła. Ujawnił to Adam Moszczeński w Pamiętnikach do historii polskiej w ostatnich latach panowania Augusta III i pierwszych Stanisława Poniatowskiego[39].
Przypomnijmy Cud, czyli Krakowiaków i Górali Wojciecha Bogusławskiego. Student Bardos postanowił uczynić mniemany cud, aby przestraszyć zwaśnionych chłopów i skłonić ich do zgody. Miechodmuch węszy w tym zdarzeniu korzyści dla siebie i plebana:
Ksiądz Pleban nie największe ma teraz intratki,
Gdyby nam się więc jaki czud objawił rzadki,
Mielibyśmy oferty, wota, fundaczyje,
Dopierobym sobie żył, nie tak jak dziś żyję!
Byłyby tu kapłonki, o wej i barany,
I pieniążki[40].
Student uświadamia zebranym, co się wydarzyło i marzenie organisty nie spełni się:
Bracia moi, słuchajcie! Świat ten jest zepsuty,
Są na nim tak bezczelne i podłe filuty,
Którzy widząc, żeście są prostacy po trosze,
Zmyślonemi cudami ściągają wam grosze.
Byście więc nie sądzili, że ja takim byłem,
Powiem wam, że ten figiel, którego użyłem, n
Nie jest to cud prawdziwy, nie diabelska sztuka,
Lecz jest to jedna piękna, rozumna nauka.
Ta robi w człeku skutki, któreście widzieli,
Ale byście wy tego za rok nie pojęli.
Wiedźcie tylko, że ten drut przez drogę ciągniony,
Tak jest pewnym a silnym ogniem napełniony,
Że kto się go czy ręką, czy nogą dotyka,
Całego jakby piorun natychmiast przenika.
Ażebyście wierzyli, że ja was nie durzę,
Zaraz was doskonale i jasno przekonam[41].
Niekiedy wiarę w złe moce wykorzystywano do zatuszowania przestępstw. Niedaleko Płocka panna przy pomocy klucznicy zabiła ciotkę za to, że sprzeciwiała się jej romansowi z parobkiem. Ciało wrzuciły do studni. Wymalowały krwią komin[42]. Służba uznała, że panią upiory udusiły i wyniosły przez komin.
Z tego przeglądu różnych materii o upiorach, czarach, prognostykach, duchach wynika, że co prawda rozwój oświaty, nauki, przy wtórze publicystyki i literatury przyczyniały się do stopniowego eliminowania przejawów zacofania w wieku rozumu, ale skala oddziaływania nie była wielka, a zmiany mentalności ludzi powolne.
Artykuł pochodzi z książki Oświecenie nieoświecone. Człowiek, natura i magia, red. Danuta Kowalewska, Agata Roćko, Filip Wolański, Warszawa 2018, seria Silva Rerum.
[1] R. Kaleta, Sennik Franciszka Ponińskiego, w: idem, Sensacje z dawnych lat, Wrocław 1980, s. 41–49.
[2] Historie dziwne i straszliwe. Jezuickie opowieści z czasów saskich, zebrał i oprac. M. Kazańczuk, Chotomów 1991.
[3] R. Kaleta, Nasłanie szatańskie, w: idem, Sensacje..., s. 61–69.
[4] B. Chmielowski, Nowe Ateny, albo Akademia wszelkiej scyencyi pełna, cz. 3, Lwów 1754, s. 201–208.
[5] Ibidem, s. 213–-218.
[6] Ibidem, s. 247–257.
[7] Nietolerancja i zabobon w Polsce w XVII i XVIII w., wstęp i wybór źródeł B. Baranowski, W. Lewandowski, Warszawa 1987, s. 121–122.
[8] Ibidem, 172–173.
[9] J. Tazbir, Spalenie czarownic w Doruchowie, w: ibidem, Opowieści prawdziwe i zmyślone, Warszawa 1994, s. 143–153.
[10] Inne stanowisko w tej kwestii zajmuje Ewa Danowska w artykule Proces o czary w Doruchowie – prawda czy mit? O nieznanym dokumencie z 1762 r. https://www.wilanow-palac.pl/proces_o_czary_w_doruchowie_prawda_czy_mit_o_nieznanym_dokumencie_z_1762_r.html
[11] R. Kaleta, Upiorzyce, w: idem, Sensacje..., s. 59.
[12] Tekst tego egzorcyzmu z rkps. Boss drukuje R. Kaleta, Upiorzyce, s. 53–54.
[13] I. Chodźko, Domek mojego dziadka, w idem, Wybór pism. Obrazy literackie, Wilno 1903, s. 9–10.
[14] T. Treter, Trzy Święte Hostyje […], Poznań 1772 (druk fragmentów, w: Nietolerancja i zabobon w Polsce w XVII i XVIII w., s. 107–108).
[15] M. Złotnicki, Skarb nieprzebrany, klejnot nieoszacowany, Bogarodzica Panna Maryja, Matka miłosierdzia we wsi Piękoszowie […], Częstochowa 1772; F. Kolert, Krynice cudownych łask Maryi z Jurowickich Gór wynikające, Nieśwież 1755, s. 1 (druk fragmentów tych książek, w: Nietolerancja i zabobon w Polsce XVII i XVIII w., s. 106, 109–110).
[16] I. Krasicki, Dzieła wybrane, oprac. Z. Goliński, t. 2, Warszawa 1989, s. 62.
[17] Ibidem, s. 230; Zob. I Krasicki [Nie należy dzieci straszyć], „Monitor” 1765, nr 13, cyt. za: I. Krasicki, O języku ojczystym, teatrze i edukacji. Wybór z „Monitora” (1765–1772), wstęp i oprac. J. Rudnicka, Olsztyn 1995, s. 50–53.
[18] Zob. J. U. Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich, Lipsk 1868, s. 44.
[19] I. Krasicki, Pan Podstoli, wstęp i oprac. K. Stasiewicz, Olsztyn 1994, s. 94.
[20] Ibidem, s. 95.
[21] E. Drużbacka, Zbiór rytmów duchownych, panegirycznych, moralnych i światowych, Warszawa 1752, s. 478–479, 483, w. 31–42, 47–49, 55–60, 149–150.
[22] A. Naruszewicz, Pochlebstwo, w: idem, Satyry, wstęp S. Grzeszczuk, Wrocław 1962.
[23] Ossoliński w późniejszych latach cyzelował pierwotną wersję utworu, który drukiem ukazał się w Krakowie w 1852 r., wydanie 2, bez „dołączenia bajek i pism humorystycznych” opracował Aleksander Małachowski (Warszawa 1970).
[24] Warto zauważyć, że J. Tazbir przedrukowuje z „Przyjaciela Ludu” (1837, nr 42) ukazującego się w Lesznie anonimową „mini nowelę” Czarownica (Powieść z przyszłego wieku), (Spalenie czarownic w Doruchowie, s. 157–160). Rozpoznaję w niej powiastkę Ossolińskiego!
[25] J. Puzyrewska, Michał Gröll i jego Kalendarz polityczny dla Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego [...] w dobie Sejmu Wielkiego. Rekonesans, w: Europejskie związki dawnego teatru szkolnego i europejska wspólnota dawnych kalendarzy, red. I. Kadulska, Gdańsk 2003, s. 139.
[26] Teatr Narodowy 1765–1766. Raporty szpiega. Podpatrzył i opisał Jan Heine, tłum. i oprac. M. Klimowicz, Warszawa 1962, s. 17, cyt. za: B. Kryda, Szkolna i literacka działalność Franciszka Bohomolca. U źródeł polskiego klasycyzmu XVIII w., Wrocław 1979, s. 9.
[27] P. Matuszewska, Zabobonnik – próba lektury, w: Dramaty Franciszka Zabłockiego: interpretacje, red. M. Cieński, T. Kostkiewiczowa, Wrocław 2000, s. 29–44.
[28] [Podróż Pana Staruszkiewicza z Warszawy do Lublina], „Monitor” 1766, nr 39, przedruk: „Monitor” 1765–1785. Wybór, wstęp i oprac. E. Aleksandrowska, Wrocław 1976, s. 99–103.
[29] Cyt. za: S. Ozimek, Udział „Monitora” w kształtowaniu Teatru Narodowego (1765–1785), Wrocław 1957, s. 82.
[30] W. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII. Studia historyczne, Warszawa 1949, s. 81.
[31] Cyt. za: Puzyrewska, Michał Gröll..., s. 146.
[32] W. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII...., s. 55–58, 63–64, 87–88. Na szczególną uwagę zasługują prace Jana Bohomolca, młodszego brata komediopisarza Franciszka. Omówienie twórczości J. Bohomolca, ze szczególnym potraktowaniem Diabła w swojej postaci w książce D. Kowalewskiej, Magia i astrologia w literaturze polskiego oświecenia, Toruń 2009, s. 69–115; Zob. eadem, Wizyty gości z zaświatów w refleksji teoretycznej oświeconych, w: Codzienność i niecodzienność oświeconych, vol. 1: Przyjemności, pasje i upodobania, red. B. Mazurkowa z udziałem M. Marcinkowskiej i Sz.P. Dąbrowskiego, Katowice 2013, s. 77–87.
[33] Zob. K. Bartnicka, Działalność edukacyjna Jana Śniadeckiego, Wrocław 1980, s. 414.
[34] Zob. Źródła do dziejów wychowania i szkolnictwa w Polsce z doby Izby Edukacji Publicznej 1807–1812, zebrał i wstępem opatrzył Z. Kukulski, Lublin 1931, s. 514.
[35] Por. E. Danowska, Proces o czary w Doruchowie...
[36] Gawędę prawdopodobnie Józefa Skotnickiego o pławieniu czarownic w Zagości spisał Lucjan Siemieński i opublikował w „Kółku domowym” (1864). Przedruki: R. Kaleta, Upiorzyce, s. 72–74; O pławieniu czarownic w Uszomierzu w powiecie owruckim zob. W. Smoleński, Przewrót umysłowy..., s. 268.
[37] W. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII... s. 84.
[38] G. Raubo, Kalendarze, kurioza i rzeczy ostateczne. Z zagadnień literatury popularnej w dawnej Polsce, Kalisz 2011, s. 27.
[39] A. Moszczeński, Pamiętniki do historii polskiej w ostatnich latach panowania Augusta III i pierwszych Stanisława Poniatowskiego, przed. H. Mościcki, Warszawa 1905, s. 21; por. R. Kaleta, Upiorzyce, s. 62.
[40] W. Bogusławski, Cud, czyli Krakowiaki i Górale, Berlin 1842, s. 68.
[41] Ibidem, s. 69.
[42] R. Kaleta, Upiorzyce, w: idem, Sensacje..., s. 59-60.
Bibliografia
Źródła:
Bogusławski W., Cud, czyli Krakowiaki i Górale, Berlin 1842.
Chmielowski B., Nowe Ateny, albo akademia wszelkiej scyencyi pełna, cz. 3, Lwów 1754.
Chodźko I., Wybór pism. Obrazy litewskie, Wilno 1903.
Drużbacka E., Zbiór rytmów duchowych, panegirycznych, moralnych i światowych, Warszawa 1752. Historie dziwne i straszliwe. Jezuickie opowieści z czasów saskich, zebrał i opracował M. Kazańczuk, Chotomów 1991.
Krasicki I., Dzieła wybrane, t. 2, oprac. Z. Goliński, Warszawa 1989.
Krasicki I., Pan Podstoli, wstęp i oprac. K. Stasiewicz, Olsztyn 1994.
Krasicki I., O języku ojczystym, teatrze i edukacji. Wybór z „Monitora” (1765–1772), wstęp i oprac. J. Rudnicka, Olsztyn 1995.
„Monitor” 1765-1785. Wybór, wstęp i oprac. E. Aleksandrowska, Wrocław 1976.
Moszczeński A., Pamiętniki do historii polskiej w ostatnich latach panowania Augusta III i pierwszych Stanisława Poniatowskiego, przedm. H. Mościcki, Warszawa 1905.
Naruszewicz A., Satyry, wstęp S. Grzeszczuk, Wrocław 1962.
Niemcewicz J. U., Pamiętniki czasów moich, Lipsk 1868.
Nietolerancja i zabobon w Polsce w XVII i XVIII w., wstęp i wybór źródeł B. Baranowski, W. Lewandowski, Warszawa 1987.
Ossoliński J. M., Wieczory badeńskie, czyli powieści o strachach i upiorach, wstęp i oprac. A. Małachowski, Warszawa 1970.
Źródła do dziejów wychowania i szkolnictwa w Polsce z doby Izby Edukacji Publicznej 1807–1812, zebrał i wstęp Z. Kukulski, Lublin 1931.
Opracowania:
Bartnicka K., Działalność edukacyjna Jana Śniadeckiego, Wrocław 1980.
Kaleta R., Sensacje z dawnych lat, Wrocław 1980.
Kowalewska D., Magia i astrologia w literaturze polskiego oświecenia, Toruń 2009.
Kowalewska D., Wizyty gości z zaświatów w refleksji teoretycznej oświeconych w: Codzienność i niecodzienność oświeconych, t. 1: Przyjemności, pasje i upodobania, red. B. Mazurkowa z udziałem M. Marcinkowskiej i Sz. P. Dąbrowskiego, Katowice 2013, s. 77–87.
Kryda B., Szkolna i literacka działalność Franciszka Bohomolca. U źródeł polskiego klasycyzmu XVIII w., Wrocław 1979.
Matuszewska P., Zabobonnik – próba lektury, w: Dramaty Franciszka Zabłockiego: interpretacje, red. M. Cieński, T. Kostkiewiczowa, Wrocław 2000, s. 29–44.
Ozimek S., Udział „Monitora” w kształtowaniu Teatru Narodowego (1765–1785), Wrocław 1957.
Puzyrewska J., Michał Gröll i jego Kalendarz polityczny dla Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego […] w dobie Sejmu Wielkiego. Rekonesans, w: Europejskie związki dawnego teatru szkolnego i europejska wspólnota dawnych kalendarzy, red. J. Kadulska, Gdańsk 2003, s. 138–147.
Raubo G., Kalendarze, kurioza i rzeczy ostateczne. Z zagadnień literatury popularnej w dawnej Polsce, Kalisz 2011.
Smoleński W., Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII. Studia historyczne, Warszawa 1949.
Tazbir J., Opowieści prawdziwe i zmyślone, Warszawa 1994.