Spisy mienia należącego do dowódców wojsk koronnych sporządzano w tym czasie w różnych okolicznościach, za życia – z okazji ślubów, w związku z podziałami majątkowymi, wyjazdami do obozów wojskowych, bądź spisywano już po ich śmierci. Odnotowywano w nich rzeczy stanowiące majątek osobisty (złoto, srebro, uzbrojenie, elementy gospodarstwa domowego), oręż i wyposażenie wojskowe oficerów i ich podkomendnych, oraz wszelkie „statki obozowe”, czyli urządzenia i sprzęty niezbędne do życia w warunkach polowych (w tym wozy, namioty, naczynia, itp.).
Jak wynika z tych rejestrów oficerowie, co zrozumiałe, posiadali przede wszystkim broń oraz uzbrojenie bojowe. Miało ono głównie znaczenie użytkowe, dlatego stan większości broni był dobry, rzadko opisywano ją jako „starą”. Mało egzemplarzy można zaś uznać za paradne. Najwięcej posiadali broni białej – szabel, karabeli i pałaszy. Były to na ogół wyroby krajowych rzemieślników. Niewielu polskich wojskowych dysponowało szpadami, podstawową bronią wyższej kadry oficerskiej w krajach zachodnioeuropejskich. Część broni pochodziła z łupów wojennych, najczęściej zdobytych w czasie licznych wówczas walk z Turkami, np. janczak i sahajdaki spod Chocimia i Parkanów (należące do Marcina Cieńskiego), a nadto duże namioty (wymienione u Stanisława Druszkiewicza).
Oficerowie mieli do dyspozycji również dość liczną i różnorodną broń palną („strzelby”), która stanowiła wyposażenie podkomendnych oficerów, np. działa, moździerze, hakownice, muszkiety, rusznice, pistolety (np. rotmistrza jazdy Samuela Koreckiego). Co ciekawe tylko jedna z osób (Mikołaj Złotnicki) miała w swoich zasobach nowy wówczas rodzaj broni, tj. „fuzyje” – karabiny skałkowe. Być może nowości w zakresie broni nie spotykały się z zainteresowaniem, choćby kolekcjonerskim, naszych wojskowych. W inwentarzach wymieniano też uzbrojenie ochronne, będące w dyspozycji dowódców, niestety nie zawsze najnowsze i w idealnym stanie – zbroje, kolczugi, szyszaki (jak u Stanisława Wężyka), karacenę stalową, ryngrafy, naramienniki, hełmy, co do których wiadomo, że pochodziły jeszcze z czasów Władysława IV (u Mikołaja Złotnickiego). Z kolei oficerskie oporządzenie jeździeckie („rzędy końskie”), szczególnie kulbaki, były często bogato zdobione i przeważnie zdobyczne (na wojskach Imperium Osmańskiego).
Zasoby gotówki i kosztowności większości oficerów nie były znaczne. Jedynie cudzoziemiec Egidiusz Bremer miał ich więcej – 3000 złotych w gotówce, wyroby ze złota o łącznej wartości 1250 zł i 32 sztuki sreber. Ubiory oraz meble także wyliczono w nielicznych spisach. Tylko w dwóch (Marcina Cieńskiego i Egidiusza Bremera) odnotowano odzież „cywilną”, choć z pewnością były w posiadaniu każdego wojskowego. Było to zaledwie po kilka sztuk kontuszy, żupanów, „sukni polskich”, pasów, czapek i tylko jedna para butów (należących do Bremera). Tylko wśród rzeczy należących do tych dwóch wojskowych wymieniono także sprzęty gospodarstwa domowego – stoły, stołki, krzesła, szafy i kufry oraz rozmaite naczynia, w tym misy, półmiski, flasze, puzdra niezbędne w kuchni, w tym „garniec gorzałczany”. W zakresie zasobności ekwipunku obozowego wszystkich przewyższał Marcin Zamoyski, który dysponował nie tylko własnym namiotem tureckim, ale również pokrowcami na niego, „szopami” i „parkanami” oraz aż 47 sztukami „lampartów” i 3 sztukami „tygrysów”, czyli zapewne skórami tych zwierząt do wyposażenia i niewątpliwie dekoracji wnętrza wojskowego namiotu tego przyzwyczajonego do zbytku oficera.