© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   30.12.2020

Gabinety osobliwości / gabinety naturalne na szlakach podróżników z Rzeczypospolitej

Kolekcjonowanie rzeczy istotnych dla danej społeczności czy konkretnej osoby ma długą historię. Już żyjący na przełomie VII i VI wieku przed naszą erą król Babilonii Nabuchodonozor II swoją kolekcję nazwał „Gabinet cudów ludzkości”, wśród których gromadził głównie pomniki, posągi, płaskorzeźby czy inskrypcje. W antycznych świątyniach przechowywano nie tylko łupy wojenne czy dziękczynne wota (które przyjmowały różne formy), lecz także obiekty postrzegane jako niezwykłe. W Helladzie wśród niestandardowych przedmiotów znajdowały się szczątki bohaterów mitologicznych, które traktowano jak relikwie po świętych. Odwiedzających przyciągały nie tylko biżuteria pięknej Heleny, zbroje uczestników wojny trojańskiej czy przedmioty codziennego użytku bogów z greckiego Panteonu, lecz także jajo, z którego miała wykluć się Helena (najprawdopodobniej było to jajo strusie, które dzięki rozmiarom było postrzegane jako niezwykłe), czy kły dzika erymantejskiego, którego w jednej ze swoich dwunastu prac pokonał Herakles. Także one musiały się wyróżniać wielkością, skoro trafiły do świątyni jako eksponat.

Przechowywano jednak nie tylko mitologiczne przedmioty, a raczej wszystkie te, które mogły uchodzić za osobliwe. Przykładem może być żebro lub szczęka wieloryba pokazywane w świątyni Asklepiosa w Sikion. W Kartaginie, w świątyni Astarte, można było podziwiać skóry „trzech kobiet o owłosionych ciałach”, szympansic lub samic pawiana przywiezionych z zachodniego wybrzeża Afryki. W wielu świątyniach znajdowały się kły słonia, a w jednej, w pobliżu Neapolu, miano nawet całą jego czaszkę (która najprawdopodobniej pochodziła z Indii). Obok takich niecodziennych przedmiotów znajdowały się też okazy przyrodnicze.

Gromadzenie i przechowywanie niezwykłych obiektów stało się popularne zwłaszcza w epoce nowożytnej. Uczeni i pasjonaci tworzyli kolekcje antycznych medali, ksiąg, monet. Z czasem jednak bardziej fascynowało ich wszystko to, co było dziwne, rzadkie i osobliwe – już nie tylko wytworzone przez człowieka, lecz także przez naturę. Coraz częściej zdarzało się też, że kolekcjonerzy udostępniali swoje kolekcje zainteresowanym, których liczba rosła. Zwłaszcza w dobie baroku młodzi ludzie odbywający swoją podróż edukacyjną po Europie chcieli obejrzeć to, co było zalecane przez rodziców, opisane w przewodnikach czy wcześniejszych relacjach, ale pragnęli też zobaczyć coś nowego, oryginalnego, nieznanego w ojczyźnie.

W różnych regionach różnie nazywano owe gabinety, w których przechowywano kolekcje. Cabinet, studiolo, kammera, w języku niemieckim Kunst- und Wunderkammer (ewentualnie Raritätenkammer), podobnie jak ich starożytne prototypy zawierały kolekcje złożone z rzadkich i osobliwych obiektów. W epoce nowożytnej gabinety osobliwości znajdowały się zarówno w zbiorach rodów panujących, takich jak Habsburgowie, którzy posiadali chociażby wypchanego „feniksa”, róg „jednorożca” czy strusie jajo, jak i w rękach prywatnych.

W drugiej połowie XVII wieku niektóre wunderkamery zaczęły się przekształcać – z gabinetów osobliwości powstawały gabinety gromadzące okazy przyrodnicze, naturalne, a ich twórcami bywali nawet amatorzy. Jednym z najsłynniejszych nowożytnych gabinetów, który z czasem stał się muzeum, był zbiór Ole Worma (1588–1654), uczonego i lekarza duńskiego. Worm był wykładowcą uniwersytetu w Kopenhadze, a stworzona przez niego kolekcja pełniła funkcję pomocy naukowej. Katalog zbiorów dzielił się na cztery części: skamieliny, rośliny, zwierzęta oraz… rękodzieła, czyli okazy spoza nauk przyrodniczych. Kolekcja przechowywana w rezydencji położonej na Frue Plads w Kopenhadze była dostępna – zarówno dla uczniów oraz przyjaciół Worma, jak i dla innych osób, także przybywających z zagranicy.

To stało się modne – gabinety osobliwości były odwiedzane przez uczonych, ale także przez osoby ciekawe świata. W staropolskich diariuszach podróży pojawiają się opisy curiositates, czyli ciekawości, oraz raritates, czyli rzadkości. Skrupulatnie zapisywano, co udało się obejrzeć. I tak Michał Zamoyski, odbywający podróż po Europie pod koniec XVII wieku, wspominał skarbiec Habsburgów w Pradze. Dzięki jego relacji wiadomo, że zbiory były odpowiednio sklasyfikowane w kolejnych szafach: w jednej oglądał raritates marine, czyli stwory morskie – wielkie jaszczurki, ryby z dziobami jak u bocianów, ryby ze skrzydłami przypominającymi te, jakie mają ptaki, i wielkie ślimaki; w kolejnej przechowywano skorupy żółwi, nietoperze, ptaki morskie, węża, a nawet krokodyla. W następnych szafach skarbca znajdowały się przedmioty innego typu: sajdaki i łuki tatarskie, naczynia gliniane, a także posąg Diany z alabastru.

Podobnie inni peregrynanci z Rzeczypospolitej podziwiali i opisywali kolekcje europejskie – nie tylko te królewskie, lecz także prywatne, zwłaszcza stworzone przez uczonych. Były one szczególnie popularne w miastach uniwersyteckich. W 1698 roku w szkole w Halle jej twórca – August Hermann Francke stworzył gabinet osobliwości. Uznawał bowiem, że jest to niezbędny element nowoczesnego kształcenia młodzieży. Gabinet powstał obok biblioteki gromadzącej około 18 000 tomów, jednej z najbardziej znaczących w tym czasie. W gabinecie Franckego zachowany był układ, w którym zwiedzający mógł ujrzeć „historię stworzenia od minerałów, skamieniałości, okazów botanicznych i zoologicznych, przez pierwsze dzieła człowieka (etnografia), po pierwsze dzieła cywilizacji kultury (języki, alfabety, pisma), narzędzia, instrumenty, w tym astronomiczne, po przykłady sztuk pięknych, druków, rycin i wszelkich wytworów ludzkiej działalności”[1].

W Wiedniu gabinetem, który należało zobaczyć, był ten należący do Johanna Rittera von Baillou (1684–1758). Wcześniej był on dyrektorem Galerii Uffizi, ale okazał się jednocześnie zapalonym kolekcjonerem. Jego pasja się rozwijała, aż wreszcie stał się właścicielem około 30 000 eksponatów (skamielin, muszli, korali, minerałów, kamieni szlachetnych). W 1748 roku Franciszek Stefan, mąż cesarzowej Marii Teresy, kupił kolekcję Baillou, który pozostał jej kustoszem i pierwszym dyrektorem prywatnego muzeum cesarza. Zbiory cesarskie, powiększane sukcesywnie w ciągu kolejnych lat, stały się podstawą Muzeum Historii Naturalnej (Naturhistorische Museum) w Wiedniu. Pochodzący z Inflant Józef Jerzy Hylzen w czasie swojej podróży edukacyjnej po Europie w latach 1752–1754 odnotował, że gabinet Baillou to jedno z ważniejszych miejsc w stolicy Cesarstwa.  Jemu samemu nie udało się go jednak zobaczyć. Jako swego rodzaju zamiennik odnotował za to odwiedziny w gabinecie naturalnym w ogrodach królewskich, gdzie podziwiał szkielety wołów, byków, osłów, baranów, ale też skorpiony, motyle, węże i „stworzenia morskie”.

Józef Jerzy Hylzen najwięcej czasu spędził w Paryżu, gdzie uczęszczał na wykłady fizyki eksperymentalnej Jeana-Antoine’a Nolleta. Nollet okazał się cennym pośrednikiem, bo umożliwił młodzieńcowi wstęp do innych gabinetów naturalnych. Dzięki rekomendacji nauczyciela Hylzen zobaczył prywatny zbiór rzadkich okazów René Antoine’a Ferchault de Réaumura. W swojej kolekcji miał on również eksponaty z terenów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Réaumur pokazywał Hylzenowi nie tylko osobliwe okazy (choć te również: zwierzęta, minerały, mumie, szkielety), ale też pierwsze inkubatory służące do wylęgu kurzych jaj, które sam zaprojektował.

Z kolei w Lejdzie Hylzen był „w gabinecie naturalnym, w którym różne rzeczy ciekawe znajdują się, jako wszystkie członki ludzkie, monstra różne, krokodyle, leopardy, niedźwiedzie białe etc., mumie egipskie od tysiąca lat cudzoziemskie barzo wielkie”[2]. Chodzi zapewne o miejsce, które Giacomo Fantuzzi nazwał Anatomią. Znajdowały się tu liczne osobliwości: „wypchane w całości ciała zwierząt przeróżnych, wszystkich gatunków, jakie na świecie spotkać można”, „rozmaite stojące szkielety mężczyzn i kobiet w całości i z kośćmi razem połączonymi”[3]. W Lejdzie młody Hylzen odwiedził także Pietera van Musschenbroeka i podziwiał jego gabinet, w którym odnotował wiele przyrządów mechanicznych, optycznych,  elektrycznych, a szczególną uwagę zwrócił na szkło powiększające i jego właściwości umożliwiające stopienie metali. Następnie Hylzen udał się do współpracownika van Musschenbroeka – Jean-Nicolas-Sebastiena Allamanda. Był on założycielem gabinetu historii naturalnej Uniwersytetu w Lejdzie, ale miał też własny gabinet – otwarty dla studentów, znajdujący się w budynku akademii. Hylzen opisał gabinet tymi słowami: „także jest dobry, do niego należy gabinet anatomiczny i ogród naturalny. W ogrodzie rosną różne produkcje nieznajome, jako to planty, z których wychodzi cukier, ananas, kawy frukta etc. W gabinecie anatomicznym są zwierzęta cudzoziemskie, konchy barzo piękne, cejlońskie i inne minerały, złota, srebra etc., marmury różnych krajów, agaty etc.”[4]. Zarówno Pieter van Musschenbroek, jak i Jean-Nicolas-Sebastien Allamand byli znajomymi Nolleta i to zapewne dzięki znajomości z nim udało się Hylzenowi odbyć indywidualne wizyty w tych gabinetach.

Lejda od dłuższego czasu przyciągała podróżujących z Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jak i całej Europy, bo można tam było uczestniczyć w sekcjach zwłok. Jerzy Dzieduszycki w czasie swojego pobytu w tym mieście w 1692 roku zwrócił uwagę na gabinet naturalny tutejszego uniwersytetu. Docenił możliwość porównania wiedzy zdobytej z książek ze spreparowanymi organizmami zwierząt, zwłaszcza egzotycznych, jak nosorożec, słoń czy nawet wieloryb, ale też zobaczenie skóry jaszczurek czy węży, przywiezionych z Indii.

Co istotne, obok kolekcji królewskich i prywatnych istniały także te klasztorne. Wcześniej pełniły one funkcję skarbców i cennych przedmiotów – religijnych i państwowych. W dobie baroku w kościołach obok bibliotek zaczęły powstawać gabinety osobliwości. Opis jednej z nich zawdzięczamy Janowi Michałowi Kossowiczowi, który jako opiekun Jana Stanisława i Aleksandra Jana Jabłonowskich wspólnie z podopiecznymi zwiedzał Paryż. W dniu 5 lipca 1685 roku wspominał zasługi Claude’a du Molinet, który w paryskim opactwie św. Genowefy prezentował swoim gościom: „różne oręża pewnych narodów mianowicie orientalnych, kości, rogi, łupieże [skóry zwierzęce], bestyi mianowicie morskich i ptaków, konchy i kamienie w szkatułach, numizmata dawne, idola pogańskie, jednym słowem było co widzieć”[5].   

Wśród podróżników z Rzeczypospolitej Obojga Narodów znaleźli się i tacy, którzy po zobaczeniu osobliwości skrywanych w europejskich gabinetach naturalnych zapragnęli mieć własne. Hieronim Florian Radziwiłł zorganizował taki gabinet w Białej, a zdeponowane w nim przedmioty nazwał „rzeczami ciekawymi”. Faktycznie takie były, bo wśród zebranych różnorodnych eksponatów znalazły się: zbroja Aleksandra Wielkiego, mumia egipska, zakonserwowane w słojach węże, jaszczurki, ale też wypchane krokodyl, renifer, bazyliszek, rogi jednorożców, a nawet czaszka smoka. Innego typu kolekcję – skupioną na naturaliach – stworzyła Teofila Konstancja z Radziwiłłów Morawska, która swoją podróż po Europie w latach 1773–1774 potraktowała jako świetną okazję do kupowania eksponatów, jak i przyglądania się funkcjonowania innych kolekcji.

Kategoria osobliwości, dziwności z czasem traciła na znaczeniu, przede wszystkim od połowy XVIII wieku (choć w gabinetach uniwersyteckich już wcześniej). Gabinety były zbiorami przyrodniczymi, a kolekcje książek, obrazów, monet, posągów i wszystkich innych przedmiotów były kategoryzowane i z czasem przekształcane w muzea, w których można było podziwiać część lub nawet całe kolekcje z gabinetów prywatnych.


[1] D. Folga-Januszewska, Muzeum: fenomeny i problemy, Kraków 2015, s. 32.
[2] Juozapo Jurgio Hilzeno 1752–1754 metų kelionės dienoraštis / Dziennik podróży Józefa Jerzego Hylzena z lat 1752–1754, oprac. J. Orzeł, A. Pacevičius, S. Roszak, Vilnius 2013, s. 267.
[3] G. Fantuzzi, Diariusz podróży po Europie (1652), tłum., wstęp i oprac. W. Tygielski, Warszawa 1990, s. 114.
[4] Juozapo Jurgio Hilzeno 1752–1754…, s. 269.
[5] J.M. Kossowicz, Diariusz podróży po Europie (1682–1688), wstęp i oprac. A. Markiewicz, Warszawa 2017, s. 275.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo