© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
   |   28.05.2021

Hetmańska mogiła | felieton historyczny z cyklu „Koszulka Dejaniry”

Nawet w oczach niektórych Ukraińców ojciec-założyciel państwa ukraińskiego jawi się jako postać niejednoznaczna.

Bohdan Zenobi Chmielnicki, hetman zaporoski, wciąż miota się w tej staropolskiej koszulce, co w pełni zrozumiałe, albowiem miał tak ogromny wpływ na losy Rzeczypospolitej, że i większego bym się nie spodziewał. Ani też sobie życzył, gdyż hetman Zaporoża właściwie obalił tę prześwietną Rzeczpospolitą, która jeszcze niedawno wydawała się niezwalczona, a jej żołnierze poili konie w rzece Moskwie. No i tłumili, z trudem bo z trudem, kolejne powstania kozackie: Kosińskiego, Nalewajki czy Pawluka, o którym szły gadki, że ujęty przez zwycięzców został w Warszawie spalony – w spiżowej imitacji wołu.

No, ale miało być o Chmielnickim, narodowym bohaterze Ukrainy. W istocie w Ukrainie już od dawna sprawuje się kult hetmana, co – oględnie mówiąc – nie zawsze przyoblekało się w dobrze skrojone szaty artystyczne. Pamiętam choćby utwór niejakiego Natana Rybaka „Rada Perejesławska”, który miał być ukraińską (prawda, dość późną, bo to lata czterdzieste XX w.) odpowiedzią na „Ogniem i mieczem”. Raczej nie wyszło, w czym nic dziwnego, bo Rybak z wykształcenia był chemikiem. Zapewne pomóc mu miało doświadczenie redakcyjne, gdyż pracował był dla kilku pism. Problem w tym, że były to m.in „Traktor” i „Młody Bolszewik”, gdzie chyba nie nabywało się wiedzy historycznej. Jego „Rada” to bzdura kompletna, nagryzmolona grubo ciosanym językiem. Chyba byłoby lepiej, gdyby autor na trwale zajął się chemikaliami czy traktorami.

Niedaleko od Rybakowego arcydzieła padł film z tych samych czasów pt. „Bohdan Chmielnicki” (reż. Igor Sawczenko), który zbliża się do powieści, w tym zwłaszcza, że podobnie jak powieść uwypukla wątek miłosny. W 1941 roku film dostał Nagrodę Stalinowską I stopnia. Wbrew temu jest on całkiem nieźle zrobiony – zwłaszcza załamująca się szarża husarii robi niemałe wrażenie. Ciekawe, czy oglądał ją Jerzy Hoffman, bo jego szarża z „Ogniem i mieczem” jest bardzo podobna. Lecz pewnie wszystkie nieudane szarże są do siebie podobne.

Nie zawsze są jednak do siebie podobne liczne pomniki Chmielnickiego, np. ten kijowski, na którym koń hetmana depcze wrażego Lacha i ten w Zbarażu. W tym samym Zbarażu, który w Polsce kojarzy się z Jeremim Wiśniowieckim czy Janem Skrzetuskim.

A w ogóle Chmielnicki to postać dość tajemnicza. Mam wrażenie, że wciąż nie wiemy (przynajmniej ja nie wiem) czy był szlachcicem, czy też nie. Prawda, pisał się szlachcicem, a pieczętował pradawnym herbem Abdank (z krzyżykiem), lecz to niczego nie przesądza. Nie wszyscy też wybitni Ukraińcy pozytywnie oceniali jego postać, a to przez oddanie w carskie łapy dopiero co odwalczonej od Polaków Ukrainy. Taras Szewczenko, największy poeta w dziejach Ukrainy, tak o tym pisał w wierszu „Stoi we wsi w Subotowie…”, w którym w posiadłości hetmana spoczywają jego zwłoki:       

Stoi we wsi Subotowie
Na górze wysokiej
Hen sarkofag Ukrainy
Szeroki, głęboki.
Tam to Bohdan śnił w swej cerkwi,
Modlitewnym szlakiem
O podziale wspólnej doli
Moskala z Kozakiem.

Pokój duszy twej Bohdanie!
Przez twych żądz tęsknotę
Zatraciłeś nieszczęśliwy
Macierz nam – sierotę…
Na toś oddał im Zenobi
Ten twój naród hardy
By dziś nad nim Katarzyny,
Miały moc bastardy!

Święte słowa i nich staną one za konkluzję tego tekstu.