© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   10.12.2013

Karawaka

Benedykt Chmielowski wśród lekarstw dusznych i cielesnych przeciwko dżumie wymieniał m.in. karawaki tudzież karawaczki, czyli pochodzące z Hiszpanii magiczne krzyże o dwóch belkach na czary oraz czarta bardzo skuteczne. Krzyże zyskały popularność po soborze trydenckim, w trakcie którego pojawiła się zaraza morowa. Dżumę uśmierzyli wówczas dzięki swym modlitwom kardynałowie hiszpańscy, którzy w procesjach obnosili po mieście wizerunek cudownego krzyża.

Warto przy tym pamiętać, że historia karawaki sięga XIII w. Podobno w 1232 r. w hiszpańskim mieście Caravaca król Arbuziet, mahometanin, kazał przyprowadzić do siebie wszystkich niewolników chrześcijańskich, jacy przebywali w lochach jego warowni. Następnie zaś spytał, czy któryś z nich potrafi zrobić coś niecodziennego. Jeden z mężczyzn, kapłan Ginezjusz, powiedział, że potrafi czynić rzeczy większe niż władca, albowiem umie przemieniać chleb w ciało i sprowadzać na ziemię Boga. Zaintrygowany taką odpowiedzią król nakazał Ginezjuszowi przeprowadzić oną sztuczkę, przy czym poprosił go także o listę niezbędnych akcesoriów, które następnie zamówił w pobliskiej wiosce. Kiedy Ginezjusz chciał zacząć odprawiać Mszę Świętą, okazało się, że wśród sprzętów liturgicznych brakuje najważniejszego, czyli krzyża. Kapłan zapomniał bowiem wpisać go na listę. Przerażony swoim roztargnieniem, wzniósł błagalnie oczy ku górze z modlitwą na ustach. Wtedy otworzyło się sklepienie niebios, pojawiły się dwa anioły i postawiły na tymczasowym ołtarzu dwuramienny krzyż przyniesiony wprost od patriarchy Jerozolimy, krzyżowca Roberta. To cudowne wydarzenie, które zaszło 3 maja 1232 r., w dniu Znalezienia Krzyża Św. przez św. Helenę, sprawiło, że pogański król Arbuziet nawrócił się na wiarę chrześcijańską i rozpoczął misję chrystianizacyjną wśród podległego mu ludu. Natomiast sam krzyżyk, który umieszczono w nowo zbudowanej świątyni, sprawiał, że ci, którzy go dotknęli albo się do niego zwrócili z jakąś prośbą, wracali do zdrowia po ciężkiej chorobie, szczęśliwie powracali z dalekich podróży, nie imały się ich dobytku powodzie, susze i ulewy itd.

Tak czy owak, karawaki, które swój rodowód miały w Hiszpanii, trafiły na ziemie I Rzeczypospolitej wraz z pielgrzymami, którzy udawali się do miejsc kultu we Włoszech, acz niektórzy współcześni badacze uważają, że pierwsze egzemplarze cudownych krzyżyków przywiózł na ziemie polskie sam biskup Stanisław Hozjusz, gdyż uczestniczył on w ostatniej sesji soboru w Trydencie.

Karawaczki szybko zyskały popularność jako przedmioty przynoszące szczęście i błogosławieństwo boże. W Ekonomice ziemiańskiej Kazimierz Haur napisał, że karawaka na to potrzebna, aby się na niej modlili. Andrzej Kochanowski twierdził, że chore ciało Rzeczypospolitej uzdrowi [tylko] krzyż karawakowy, umieszczony w herbie Potockich, czyli Pilawie. Zgodnie z przekazem Niemcewicza, karawaczkę miał pod Wiedniem król Jan III. Karawaczki srebrne, złote oraz mosiężne posiadali także liczni mieszczanie i przedstawiciele szlachty katolickiej. I tak, w jednym ze swych wierszy Wacław Potocki wprost zanotował, że w sercu Bóg krzyża patrzy, nasze karawaki, jedne piętna, jedne są u chrześcijan znaki. W innym wierszu pisał natomiast, że choć karawaki były przedmiotami, znajdującymi się wśród licznych dewocjonaliów posiadanych przez osoby wyznania rzymsko-katolickiego, to nie zawsze przynosiły one szczęście swoim właścicielom:

Jadąc szlachcic ubogi o jednym woźnicy,
Stanął sobie w Południe na popas w Wiślicy,
Tamta Rzeczpospolita pijana i z szkołą,
Luterskim go ministrem uczyniwszy, w gołą
Daszą sto plag ponewkę, nie pomogły paski,
Paciorki, karawaki, książki i obrazki,
Czas na świecie i wszystko w Bożym mieni Słowie
W przód Apostołów cięto, dziś Apostołowie.

Warto także wspomnieć, że dlatego, iż prosty lud w całej Europie traktował karawaczki niczym talizmany, które charakteryzują się mocą ochronną i zarazem leczniczą, papież Innocenty XI zabronił w 1678 r. ich używania. Nie zniechęciło to jednak katolików z Europy Środkowej do utrzymania ich kultu. Jak podaje ks. Jan Kracik, w Polsce mimo decyzji papieża karawaki cieszyły się wielką popularnością i jeszcze w XVIII wieku pewien franciszkanin, ojciec Marceli Dziewulski, głosił z ambony w Kościele pw. Św. Katarzyny na krakowskim Kazimierzu, że karawaka to [najpewniejsza] prezerwatywa od powietrza morowego [...] [dzięki] protekcyi Najświętszej Matki największemu grzesznikowi zginąć nie da [...] a krzyż święty nie tylko od wiecznej, ale też i od doczesnej obroni go zguby. Co istotne, Dziewulski wyjaśniał także, dlaczego na drzwiach pozapowietrzanych domów należało malować wizerunki cudownego krzyża. Kaznodzieja krakowski uważał, że za Prezerwatywę skuteczną przeciwko Morowemu Powietrzu KRZYŻ Święty [trzeba zawsze] po waszych domach malować. Warto jednak pamiętać, że w Prusach Królewskich krzyże, które malowano na drzwiach zapowietrzonych domów, nie miały chronić ich mieszkańców przed zarazą. Stanowiły one widoczne znaki, że do domu nie należy się zbliżać, gdyż zamknięto go na cztery spusty i grasuje w nim dżuma.

Karawaki do dziś można spotkać na rozstajnych drogach. W XIX w. zmieniły się one bowiem w krzyże choleryczne. Pamięć o nich utrwaliła się także w polskich przysłowiach. Jedno z nich mówi: Krzyżyk na drogę, a na popas karawaczka.