© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   02.07.2012

Karawanseraj

Nocleg w czasie podróży jest koniecznością, która – w zależności od okoliczności – stać się może przyjemnością albo udręką. Nieraz zdarzało się podróżującym po Polsce narzekać na jakość noclegów, oferowanych przez karczmy. Do dyspozycji były najczęściej podłoga i wiązka słomy, chyba że podróżny zabrał ze sobą łóżko. Często też trzeba było godzić się z obecnością gości, którzy zamiast snu, wybierali nocną zabawę.

Na tym tle korzystnie prezentują się warunki nocowania, jakie oferowały podróżnym tureckie karawanseraje, zwane też chanami. Opis jednego z takich orientalnych „hoteli” zostawił nam turecki podróżnik Ewlija Czelebi, który w 1651 r. podążał wraz z Ahmedem paszą, nowym bejlerbejem (namiestnikiem) Sylistrii ze Stambułu nad Dunaj. W drodze podróżni zatrzymali się w miejscowości Lüleburgaz, leżącej między Stambułem a Adrianopolem. Nocowali w karawanseraju, który swym ogromem i panującymi w nim zasadami zwrócił uwagę Ewliji.

Karawanseraj był murowanym budynkiem, zbudowanym zgodnie ze śródziemnomorskim zwyczajem wokół obszernego dziedzińca. Do środka wiodły podwójne bramy, strzeżone we dnie i w nocy przez odźwiernych. Wokół dziedzińca znajdowały się izby mieszkalne, których Ewlija naliczył 105. Były też pomieszczenia dla wielbłądów i stajnia dla koni. Karawanseraj utrzymywany był z pieniędzy wakfu – przypomnijmy, że była to najczęściej posiadłość ziemska, z której dochód przeznaczony był na cele dobroczynne. Jak zanotował Ewlija, strażnicy w karawanseraju otrzymywali oliwę do lamp nocnych właśnie za pieniądze fundatora.

Ciekawie rozwiązano sprawę bezpieczeństwa gości i ich mienia. Ponieważ nocowanie na otwartej przestrzeni mogło być niebezpieczne, karawanseraj był strzeżony i zamykany o zmroku. Sygnałem do zamknięcia była muzyka. Od tej pory strażnicy układali się przy bramie. Jeśli po zmroku przybył jakiś podróżny, wpuszczano go do środka i nawet karmiono, jeśli było jeszcze coś do jedzenia. Było to zrozumiałe, gdyż chodziło o to, by nikogo nie pozostawiać w nocy na zewnątrz, gdzie mógł zostać okradziony. Natomiast pilnie strzeżono tego, by pod żadnym pozorem nikogo w nocy nie wypuszczać – w takim bowiem przypadku mógłby się cichcem wymknąć złodziej z cudzym dobytkiem. Dopiero rankiem, kiedy wszyscy się budzili i kapela dała muzyką znak, że zaczyna się nowy dzień, służba w karawanseraju pytała gości o nich samych, ich mienie i konie. Kiedy wszyscy potwierdzili, że mają się dobrze i nikt nie zgłaszał kradzieży, odźwierni otwierali bramę i goście mogli opuścić karawanseraj.

Dodajmy – o czym Ewlija być może przez skromność nie wspomniał – że w każdym szanującym się większym karawanseraju można też było znaleźć panie do towarzystwa, tzw. „tymczasowe żony”. Islam co prawda zakazywał cudzołóstwa, ale zwyczaj „tymczasowych żon” miał głębokie korzenie, sięgające czasów arabskich. Towarzyszyły one m.in. żołnierzom arabskim. Zwyczaj ten był uznawany przez szyitów, a choć w Turcji osmańskiej obowiązywał islam sunnicki, można było obejść jego zakazy, nie przyznając się, do jakiej szkoły islamskiej się należy. Dodajmy, że takimi „tymczasowymi żonami” zostawały chrześcijanki albo żydówki.

Znaczniejsi goście – w tym wezyrowie i dostojnicy – mieli do dyspozycji osobny pałac gościnny, wystawiony na zachód od wspomnianego karawanseraju, z fundacji wielkiego wezyra Mehmeda Sokollu paszy (zm. 1579). Ewlija nazywa go z perska mihmanserajem, w istocie jednak nazwa oznacza to samo, co karawanseraj. Ówże pałac zbudowany był na takim samym planie, co opisany wyżej karawanseraj. Oba budynki różniły się jednak wielkością i bogactwem. Mihmanseraj miał sto pięćdziesiąt izb mieszkalnych, harem – czyli wydzieloną część dla kobiet – a nawet osobne komnaty do posiedzeń dywanu, czyli rady. Mogli zatem korzystać zeń dostojnicy osmańscy, podróżujący z licznym dworem, rodziną i gronem doradców. Fundator opatrzył go żelazną bramą, w której portalu umieścił płytę z białego marmuru. Płytę ozdabiał chronogram, głoszący: „Każdy, kto wszedł do tego karawanseraju, ten zdrowo poszedł stąd dalej”. Arabskie litery tego napisu tworzą datę 973 roku hidżry (1565-1566 n.e.), w którym Mehmed Sokollu pasza objął urząd wielkiego wezyra. Fundując ów mihmanseraj, nowy wielki wezyr nie tylko spełnił pobożny uczynek, ale i uświetnił swoje rządy.

Oczywiście, nie wszystkie karawanseraje w Turcji osmańskiej były tak duże i bogate, jak te, opisane przez Ewliję w bliskim stolicy Lüleburgaz. Sądzimy nawet, ich właśnie ich wystawność zwróciła uwagę podróżnika. Niemniej, na uwagę zasługuje fakt utrzymywania tego typu noclegowni dla podróżnych w Imperium Osmańskim, właściwie niespotykany nigdzie indziej w ówczesnej Europie. U nas nocleg w podróży i związane z nim wygoda i bezpieczeństwo były sprawą prywatną samych podróżnych oraz właścicieli poszczególnych gospód, karczem czy hoteli.