© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   10.11.2020

Kobiece przypadłości i medycyna ludowa w dawnej Polsce

Zdrowie stanowi jedną z najważniejszych wartości w życiu człowieka. Podobnie podchodzono do niego w epoce nowożytnej, traktując je w sposób nadrzędny i czyniąc z niego temat modlitw oraz próśb zanoszonych do Boga, Matki Bożej i świętych patronów. Polska medycyna i farmakologia aż do czasu reform oświeceniowych znajdowała się na bardzo niskim poziomie, skupiając się w głównej mierze na doraźnym leczeniu, opartym na ziołolecznictwie. W sytuacji zagrożenia zdrowia pomocne okazywały się zarówno rodzinne kroniczki, w których z wielką starannością, z pokolenia na pokolenie przekazywano przepisy na sporządzenie domowych mikstur, a także staropolskie zielniki i poradniki medyczne, które umożliwiały samodzielne radzenie sobie z chorobą, a nawet zapobieganie wszelakim infekcjom i zakażeniom. W księgach tych odnajdziemy wiele informacji na temat tego, jak leczyć kobiece przypadłości, szczególnie zaś – bóle miesięczne, bóle głowy, reumatyczne czy żołądkowe. Pojawiają się w nich także wskazówki dotyczące sposobów dbania o urodę, w tym pielęgnacji cery i włosów, czy też utrzymania pięknego uśmiechu.

Warto zauważyć, że w dawnej Polsce rolę domowych „lekarek”-zielarek i kucharek-dietetyczek pełniły niejednokrotnie kobiety. Dopiero w sytuacji, gdy zioła nie pomagały, szukano ratunku u cyrulików, partaczy, znachorów, szarlatanów, cudownych uzdrawiaczy i doktorów. Największym poważaniem cieszyli się lekarze obcego pochodzenia (Niemcy, Francuzi, Żydzi), choć nie pomijano również Polaków. Rozpoznanie choroby odbywało się zazwyczaj na podstawie klasyfikacji objawowej, która opierała się na zewnętrznym oglądzie chorego i zadawaniu mu pytań. Zalecano zwrócenie uwagi na wygląd pacjenta, w tym wyraz jego twarzy, język, oczy, skórę, włosy i paznokcie. Obserwowano ponadto jego oddech, sposób poruszania się, a nawet temperament.

Ogólny poziom medycyny był raczej niski, stąd trudno się dziwić, że nawet światłe i zamożne kobiety wierzyły w gusła i cudowne uzdrowienia. Białogłowy zabezpieczały swe zdrowie za pomocą różnych metod – kąpieli termalnych, stosowania środków wymiotnych i przeczyszczających, czy też poprzez regularne spożywanie wód mineralnych, wódek ziołowych (gdańskiej, paulińskiej, cynamonowej), nalewek (w których rozpuszczano złoto lub minerały), syropów i innych mikstur. Szeroko praktykowany był zabieg puszczania krwi, który wykonywano w różnych częściach ciała. Kierowano się przy tym powszechną zasadą mówiącą o tym, że w zależności od zwalczanej choroby należy otwierać żyły znajdujące się w pobliżu bolącego miejsca. Zgodnie z zaleceniami poradników, wyżej wymienione praktyki stosowano na wiele przypadłości, miedzy innymi zapalenie oczu, ból zębów i dziąseł, trądzik, gorączkę, dolegliwości w klatce piersiowej, bóle brzucha, miesiączkę, czy wreszcie zaburzenia psychiczne. Znaną praktyką leczniczą w tamtym czasie było także stosowanie baniek „siekanych” (tzw. „krwawych”), a zabieg ten polegał na przykładaniu na ponacinaną skórę (najczęściej pleców) rozgrzanych baniek, w których zbierała się zasysana krew.

Wierzono ponadto, że przed chorobą chronić miały wszelkiego rodzaju amulety i kamienie, które noszono na szyi lub w postaci sproszkowanej dodawano do wina lub ziół, tworząc dzięki temu różnorakie mikstury. Prozdrowotne właściwości posiadał m.in. beryl, który chronić miał przed zapaleniem oczu i nerek; bursztyn biały, stosowany przeciwko padaczce; jaspis wykorzystywany do tamowania krwotoków; koral, który uważano za lek zwalczający podagrę i choroby pęcherza; kryształ górski oraz perły wzmacniające serce, żołądek i siły witalne człowieka; wreszcie szmaragdy, które – jak wierzono – dobrze działały na wzrok. Właściwości pokrzepiające i hemostatyczne miało natomiast złoto.

Kobiety doświadczały różnorodnych dolegliwości trapiących zarówno ciało, jak i duszę. Jedną z najczęstszych były choroby układu oddechowego, objawiające się kaszlem, katarem i dusznością. Do schorzeń tych zaliczyć możemy zarówno infekcje górnych dróg oddechowych, czyli tzw. przeziębienie, zapalenie oskrzeli, płuc i krtani, jak również gruźlicę, grypę oraz krztusiec (zwany kokluszem). Za przyczynę kaszlu uznawano przeziębienie piersi zimnym powietrzem i jedzenie tłustych potraw. Jednostką chorobową był też katar, czyli nieżyt nosa, który powstawał na skutek zakażenia wirusowego, szerzącego się drogą kropelkową. Dolegliwości te zwalczano ziołami, które zazwyczaj mieszano z cukrem lub z miodem, dzięki czemu uzyskiwano proste syropy. Dla przykładu na kaszel stosowano gorczycę wymieszaną z miodem, na „dychawicę” i pozbycie się z zainfekowanych płuc flegmy pomocna była natomiast pieczona cebula wymieszana z cukrem lub miodem oraz odrobiną masła. Na ciężki oddech zaś zalecano stosować rumianek psi zmieszany „z trunkiem jakim” lub też czosnek połączony z sadłem wieprzowym, którym należało smarować plecy oraz stopy chorej, najlepiej tuż przed snem.

Częstą przypadłością kobiet były także migrenowe bóle głowy, które zalecano leczyć okładami z chleba kwaśnego razowego (lub ciasta kwaśnego) połączonego z kminem, kwiatem bzu i octem różanym. Często wystepowały także choroby oczu – jaglica, zapalenie spojówek, czy też kurza ślepota, które z powodu nikłej wiedzy i możliwości leczenia niejednokrotnie prowadziły do częściowej, a czasem nawet całkowitej utraty wzroku. Do ich zwalczania stosowano zazwyczaj cebulę, dzięgiel, koper włoski, piołun, które w zależności od potrzeb łączono z miodem, wódkami, sadłem przepiórczym lub octem, a mieszanki te wpuszczano bezpośrednio do oczu lub smarowano nimi powieki.

Przypadłością szczególnie uciążliwą, dręczącą kobiety w dawnej Polsce, był szkorbut (zwany gnilcem), który wynikał ze złej diety i braku witamin (zwłaszcza witaminy C). Kobiety narzekały przede wszystkim na bóle zębów, ropnie, próchnicę, opuchliznę twarzy, które spowodowane były stanem zapalnym jamy ustnej. Niewłaściwa dieta (m.in. spożywanie nadmiernej ilości słodyczy, słodkich syropów, kandyzowanych owoców i ziół, ciast i tortów) w połączeniu z brakiem higieny prowadziła do psucia się zębów i trwałej ich utraty. Pomimo problemów z zębami i chorobami jamy ustnej, kobietom zależało na posiadaniu pięknego uśmiechu, do czego również wykorzystywały zioła. Na kiwające się, czyli „chwiergocące zęby” pomocny stawał się babimór (widłak goździsty), który należało zmieszać z czerwonym winem i taką płukanką przemywać usta. Ból zębów złagodzić miały zaś barwinek, czosnek i wymieniana już cebula. Przykry zapach z ust niwelować miał natomiast anyż polny oraz dzięgiel.

Częstą przypadłością kobiet były także infekcje żołądkowe, które powodowała nieodpowiednia i niskowartościowa dieta oraz brak higieny, a objawami tych schorzeń były biegunki, dotkliwe bóle narządów wewnętrznych, gorączka oraz torsje. Na przeczyszczenie stosowano głównie archanielikę (arcydziegiel litwor) oraz rzepik (spożywany z kapustą, ćwikłą lub ze szpinakiem). Na rozwolnienie zalecano barwinek, który należało spożywać zmieszany z czerwonym winem lub kwaśnym trunkiem. Problemy trawienne starano się natomiast zwalczyć przy pomocy boragu, który najlepiej działał zmieszany ze szpinakiem oraz olejkiem ze słodkich migdałów lub świeżym masłem.

Za typowo kobiece dolegliwości uznać należy choroby wynikające z ich natury, czyli bóle macicy, zaburzenia menstruacyjne, problemy z piersiami, czy też upławy. Dodatkową przypadłością, będącą wynikiem hulaszczego trybu życia, bądź też nieodpowiedniej higieny, były choroby weneryczne. Te problemy również starano się leczyć za pomocą ziół, z których sporządzano różnorodne czopki, maści, okłady, nasiadówki, rzadziej decydując się na ingerencję chirurgiczną. W walce z tymi dolegliwościami pomocny był bez, z którego przyrządzano napary, barwinek, boże drzewko oraz ślaz wysoki, z którego trzeba było uczynić knot i włozyć go do pochwy. W ekstrakcie z biedrzeńca moczono zaś płaty materiału i przykładano „od krzyżów przez krok aż do progu łona”, głównie tym kobietom, które znajdowały się w połogu. W trudnym okresie poporodowym pomocna była także archanielika (arcydziegiel litwor), która pomagała kobiecie oczyścić się i pozbyć z organizmu resztek łożyska. Comiesięczne przypadłości kobiet i związany z nimi ból brzucha skutecznie uśmierzał kwiat bzu, a w celu wywołania miesiączki stosowano czarną ciemierzycę. Ówczesne tampony w postaci płóciennych czopków z niteczką do ich wyciągania przygotowywano natomiast z czosnku wymieszanego z olejkiem z białych fiołków. Na kobiece upławy pomagał barwinek, anyż polny oraz babimór, czyli tzw. widłak goździsty.

Prócz wymienionych powyżej przypadłości białogłowy zapadały także na choroby psychiczne, wśród których dominowała melancholia i wapory, a do ich głównych objawów należały depresja, spazmy, histeria, konwulsje, zapadanie w letarg, a czasem nawet całkowita utrata przytomności. Powszechnie uważano, że chorób tych nie należy leczyć w sposób tradycyjny poprzez aplikowanie leków, ale raczej za pomocą kąpieli, do których dokładano zioła, głównie zaś bukawicę, macierzankę, melisę, rumianek, kwiat bzu oraz koper włoski.

Wśród schorzeń i wszelakich zaburzeń, które gnębiły kobiety w dawnej Polsce wymienić należy także choroby zakaźne (np. dżumę, odrę, ospę, różyczkę, żółtaczkę, gruźlicę, dyzenterię, febrę), objawiające się wysoką gorączką, owrzodzeniem skóry, krostami oraz ostrymi wymiotami i krwawą biegunką. W źródłach znajdujemy także opisy dokuczliwych alergii, kolek, reumatyzmu i nerwic oraz schorzeń nowotworowych, które wówczas klasyfikowane były jako uciążliwe wrzody, bądź też gangrena. Jako że dostęp do pomocy medycznej był w okresie nowożytnym bardzo ograniczony, ceniono przekazywaną z pokolenia na pokolenie wiedzę o roślinach leczniczych, a także doświadczenie, praktyczną umiejętność korzystania z zielników i poradników medycznych, czy też domowych apteczek, które służyły do samodzielnego sporządzania lekarstw. 

Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo