© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   27.11.2020

Ludwika Maria, Bona Sforza, a może Krystyna szwedzka – historyczne alter ego Marysieńki Sobieskiej

Pojęcie maski w epoce nowożytnej nie odwoływało się wyłącznie do artefaktu przybieranego z okazji występów teatralnych czy bankietów, popularnych szczególnie na dworze angielskich Stuartów oraz francuskich Burbonów. Każdy władca niejednokrotnie starał się ukryć swoją tożsamość, a przywdziewając niepozorny strój, w gruncie rzeczy wpisywał się w spektakl wykreowany przez siebie samego. Tak czynił również królewicz Władysław w czasie swojego grand tour w latach 1624–1625, kiedy to podróżował pod nazwiskiem kawalera Snopkowskiego. Miano odwoływało się do snopka znajdującego się w herbie Wazów, a przybrał je zapewne w obawie o uznanie jego królewiczowskiego statusu na dworach monarchów dziedzicznych, gdzie chciał wejść do środowiska elit arystokratycznych i poznać stosunki panujące pomiędzy ludźmi tworzącymi otoczenie dworskie. Już jako władca król Władysław IV, miłośnik teatru włoskiego, przebrał się, by nierozpoznany zobaczyć Cecylię Renatę Habsburżankę, przyszłą żonę, przebywającą w Ujazdowie pod Warszawą w 1637 r. Pragnąc poznać wdzięki narzeczonej, wybrał prosty strój i zakradł się do jej namiotu, po czym z zaskoczenia objął w czułym geście jej dłoń. Zapewne pozostałby nierozpoznany, gdyby nie identyfikacja ze strony jednej z dwórek Habsburżanki, która przeraźliwie krzyknęła na widok przybysza, słowami: „Der ist!”, sygnalizując obecność króla Władysława.

Poza tak wysublimowanymi grami członkowie rodziny panującej celowo wybierali własne alter ego, dążąc do zamanifestowania swoich poglądów i programów politycznych. Maria Kazimiera d’Arquien Sobieska nosiła wiele masek, choć metaforycznego ustrojenia jej w szaty Ludwiki Marii i Bony Sforzy dokonała szlachecka opinia publiczna, nieprzychylna królowej.

W 1695 r., kiedy gmach marywilskiego pałacowego dziedzińca zwieńczyła bryła kościoła pw. Matki Bożej Zwycięskiej, wystawionego jako wotum dziękczynne za odsiecz wiedeńską i pomnik chwały Jana III, wobec rozpolitykowanej królowej ozwały się głosy krytyki. Z okazji zbliżających się obrad sejmu warszawskiego powstał pamflet polityczny ostrzem wymierzony w Marysieńkę. „Templum Pacis” – świątynię pokoju – przewrotnie potraktowano jako nawiązanie do kościoła w Marywilu. Gmach opisano jako w istocie  szatańską świątynię wystawioną staraniem samego diabła: „modą jako w Marywilu zmurowana ex lapide offensionis”, w której zgromadzono „cudowne relikwie”, m.in. nienaruszoną nogę króla Henryka Walezego: „którymi okpiwszy ojczyznę, z Polski uciekł”, głowę Katarzyny Medycejskiej, symbolizującą furię przewyższającą piekielne jędze oraz.... czaszkę królowej Ludwiki Marii. Takie odwołanie do niegdysiejszej protektorki Marii Kazimiery, królowej Polski i żony dwóch królów z dynastii Wazów, było bardzo czytelnym symbolem. W ten dość celny sposób uderzano w polityczną działalność małżonki Sobieskiego, jej ingerencję w przebieg sejmów, sejmików, obsadzanie i kupczenie urzędami oraz godnościami, w końcu ingerencję w sprawy międzynarodowe, sprawowanie nieformalnej „regencji” i – co najważniejsze – promowanie kandydatury do tronu swojego syna Jakuba Ludwika (lub Aleksandra Benedykta) jeszcze za życia monarchy. Postulat elekcji vivente rege przypominał szlachcie do złudzenia wypadki z lat 1658–1661, kiedy poprzez promocję kandydata francuskiego, księcia Henryka d’Enghien, do tronu polskiego i reformę ustrojową doszło do rokoszu Lubomirskiego i wybuchu wojny domowej.

Kolejny historyczny kostium, w który przyobleczono Marię Kazimierę d’Arquien Sobieską, nawiązywał do żony Zygmunta II Starego – Bony Sforzy. Po śmierci Jana III wraz z podziałem majątku po zmarłym królu i kłótniami wynikłymi pomiędzy Marią Kazimierą a jej synami szlachta znów za cel krytyki obrała zachowanie królowej wdowy, jej zamiary polityczne oraz zachłanność, przyrównując ją do chciwej Włoszki na polskim tronie. W liście-pamflecie adresowanym rzekomo przez kasztelana sandomierskiego Stefana Bidzińskiego do podskarbiego wielkiego koronnego Hieronima Augustyna Lubomirskiego pisano: „[...] Aleć i do pieniędzy nie mogę zgadnąć, co by to był za pretekst, bo przykładu nie masz ani w swoich ani w obcych historyach, żeby które państwa substancje królów swoich szarpały. Wszak królowa Bona jawnie niezliczone prawie miliony wywoziła a przecie ich nikt nie hamował”. Zarzut wobec królowej Marii Kazimiery, jakoby chciała wywieźć z Rzeczypospolitej ogromne skarby po Janie III, pojawił się raz jeszcze w kwietniu 1698 r., kiedy senatorzy deliberowali nad udzieleniem zgody na wyjazd monarchini do Rzymu z okazji obchodów roku jubileuszowego i zabezpieczeniem jej pobytu do 1702 r. Wówczas po raz kolejny przypomniano ów casus królowej Bony, która pod pretekstem wyjazdu w celu poratowania zdrowia w 1556 r. opuściła Rzeczpospolitą i osiadła w Bari. Co ciekawe, sama Maria Kazimiera w swojej korespondencji adresowanej do Stanisława Antoniego Szczuki nawiązała do postaci Bony Sforzy, lecz już w zmienionym kontekście, kiedy na dobre osiadła w Rzymie. Poszukując funduszy na utrzymanie swojego licznego dworu i pragnąc odzyskać od Rzeczypospolitej sumy wyekspediowane na zaspokojenie pretensji konfederatów Piotra Bogusława Baranowskiego w okresie bezkrólewia po Janie III, Maria Kazimiera d’Arquien wysunęła pretensje do tzw. sum neapolitańskich. Były to pieniądze należne Rzeczypospolitej z tytułu zagarnięcia przez Filipa II Habsburga, na podstawie sfałszowanego testamentu królowej Bony z 1557 r., księstw Bari i Rossano. Habsburgowie winni byli również wypłacać Bonie 10% dochodów z komory celnej w Foggii, jako spłatę pożyczki zaciągniętej u niej w 1556 r. Maria Kazimiera pisała tymi oto słowami do referendarza koronnego Stanisława Antoniego Szczuki w 1701 r.: „A tośmy chcieli wyrazić, że mając do Rzeczypospolitej słuszną względem erygowanych sum pretensję [...] a widząc się teraz uciśnioną, wtedy nie naprzykrzając się jej [tj. Rzeczypospolitej – J.P.] moglibyśmy się kontentować przekazaniem od niej przez sejm wiecznemi czasy na Nas i Dom Nasz prawa zupełnego do dóbr i sum neapolitańskich od Bony, niegdy królowej tejże Rzeczypospolitej nadanego a od niej w windykowaniu zaniedbanego, co by z nie małym naszym być musiało kosztem i pilnym bardzo staraniem”. Z listu tego wynika, że przedsiębiorcza królowa bardzo dobrze poznała historię kraju w czasie swojego długiego pobytu w Polsce, skoro mogła posługiwać się historycznym argumentem.

Osobą, z którą Maria Kazimiera sama chciała się porównywać (a może jej dorównać), była szwedzka królowa Krystyna, która pięć lat po swojej abdykacji w 1650 r. wkroczyła triumfalnie do Rzymu. W czasie swojej podróży do Wiecznego Miasta na przełomie 1698 i 1699 r. Maria Kazimiera pragnęła dla siebie podobnego ceremonialnego przyjęcia, jakie papież przygotował dla królowej szwedzkiej. Powoływanie się na osobę Krystyny było jasno sygnalizowane w instrukcjach wysyłanych przez Rzym nuncjuszom i gubernatorom miast papieskich, goszczących wdowę po Janie III na drodze przez Italię. Już w tym czasie Kongregacja ds. Ceremoniałów przewidywała, że triumfalny wjazd królowej polskiej do Rzymu należało przeprowadzić według tych samych zasad, z jakimi przyjmowano Krystynę, choć ta była władczynią dziedziczną, a Sobieska jedynie żoną monarchy tronu elekcyjnego. Kardynałowie zapewne nie mieli do dyspozycji innych wskazówek i postanowili wykorzystać dawne oraz wypróbowane wzorce. Aspiracje królowej wdowy potwierdził później pamiętnikarz Louis de Rouvroy książę de Saint-Simon, który stwierdził, że znienawidzona w Polsce Maria Kazimiera zabrała swe dzieci, ojca, dworskie kreatury oraz skarby i wycofała się do Rzymu, by zamieszkać z nimi w jednym pałacu i pretendować do bycia drugą królową Krystyną. Innym komentatorem tej sytuacji był Johann Christian Lünig, autor podręcznika objaśniającego meandry ceremoniału dworskiego. Stwierdził on: „W punkcie ceremoniału powinno się z nią [tj. Marią Kazimierą – J.P.] obchodzić właśnie tak, jak z królową Szwecji Krystyną”. Już po wjeździe prywatnym do Wiecznego Miasta i przed oficjalną audiencją u Innocentego XII Maria Kazimiera wraz z licznym dworem został zakwaterowana w pałacu księcia Livia Odescalchi, w dawnych apartamentach należących do królowej Krystyny, co wzmocniło jej i tak już wygórowane ambicje. W komnatach wypełnionych dziełami malarstwa i rzeźby królowa przyjmowała wysoko urodzonych gości.

Z czasem utożsamienie się ze szwedzką królową zaczęło być dla polskiej królowej wdowy niemałym wyzwaniem. Błędy wynikające z nieznajomości etykiety, własne zadufanie oraz afery wybuchające w bliskości dworu sprawiły, że Maria Kazimiera stała się obiektem krytyki ze strony rzymian, którzy nie tak dawno witali ją z radością. Powtarzano, nie bez powodu, że Krystyna – jako dziedziczna monarchini – miała pełne prawo do wyniosłości i odbierania honorów. Maria Kazimiera w jednym ze swoich listów, adresowanym zapewne do Livio Odescalchiego, pytała wobec nieuprzejmości i niezastosowania się do zasad ceremoniału wobec jednego z kardynałów: „Czy jestem jak Krystyna”? Polska królowa musiała zatem znać historię szwedzkiej władczyni, która z równą dowolnością traktowała swoich możnych gości, nie dbając o ich rangę oraz zasadę precedencji. Ale to, co wybaczono szwedzkiej monarchini, nie uszło na sucho żonie króla elekcyjnego. Z tego też powodu, kiedy rozpętała się niemiła dla reputacji samej królowej afera miłosna jej syna królewicza Konstantego z rzymską kurtyzaną Tollą Bocca di Leone, rzymska ulica ułożyła pełen zjadliwości wierszyk: Nacqui da un gallo semplice gallina/ vissi tra li pollastri e fui regina/ venni a Roma cristiana e non Cristina (Urodziłam się z prostej kurki i kogucika / żyłam wśród kurczaków i zostałam królową / przyjechałam do chrześcijańskiego Rzymu, ale nie jako Krystyna). W ten niewybredny sposób śmiano się z niskiego pochodzenia królowej, jej statusu królowej małżonki w chylącej się ku upadkowi monarchii oraz jej wybujałych przekonań o własnej pozycji w Wiecznym Mieście.


Cytaty w tekście pochodzą z Biblioteki Czartoryskich w Krakowie, sygn. 186; Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, Archiwum Publicznego Potockich, sygn. 164, Archivio Storico Capitolino w Rzymie, Fondo Capranica-Scarlatti, nr 1187; J.Ch. Lünig, Theatrum ceremoniale historico-politicum, oder Historisch- und politischer Schau-Platz aller Ceremonien...; . F. Valesio, Diario di Roma, a cura di G. Scano, G. Graglia, vol. IV, Milano 1978.

Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo