© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   27.11.2020

Marywilskie schadzki – rzecz o pewnym romansie w murach królewskiej rezydencji

Teren fundacji marywilskiej zlokalizowanej niegdyś pomiędzy dzisiejszym placem Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz ulicami Moliera, Wierzbową i Senatorską zajmuje obecnie monumentalna bryła Teatru Wielkiego wraz z przyległym do niego parkingiem. W 1692 r. królowa Maria Kazimiera d’Arquien Sobieska uzyskała ten teren w wyniku procesu z Koniecpolskimi o spadek po Janie Zamoyskiem „Sobiepanie”, wojewodzie sandomierskim, oraz powiększyła o parcele wykupione od sekretarza królewskiego i kanonika płockiego Filipa Lipskiego oraz wojewody sandomierskiego i starosty piotrkowskiego Michała Warszyckiego. Położenie kamienia węgielnego pod budowę kompleksu pałacowo-handlowego, nawiązującego wzorem do paryskiego Place Royale (obecnie Place des Vosges) oraz Place Dauphine, nastąpiło w kwietniu 1692 r. Od tego momentu ruszyła budowa prowadzona pod nadzorem wojewody czernihowskiego i starosty czorsztyńskiego Ottona Fryderyka Felkersamba (zwanego także Felkierzambem, Felkierzanem, Felkersamem, Felkierzonem, Voelkersahmem) według projektów architekta Tylmana z Gameren.

Maria Kazimiera po 18 latach panowania zaczęła zaspokajać swoje potrzeby ambicjonalne i prestiżowe. Domyślać się można, że chciała stworzyć kompletny królewski zespół rezydencjonalny złożony z Zamku Królewskiego, jako siedziby oficjalnej, dwóch willi na przedmieściu (Villa Regia i Marywil),  dwóch willi pod miastem (Wilanowa i Marymontu) oraz dworu na Solcu i niewielkiego zwierzyńca na Kępie. W zamierzeniach fundatorki Marywil miał posiadać osobne i wygodne apartamenty królewskie, sale reprezentacyjne, kaplicę, ogród i paradny dziedziniec, który stanowiłby tło dla uroczystości dworskich. Sądzić można, że powstanie nowej rezydencji mogło – w intencji królowej – przyspieszyć przyjęcie przez dwór polski ceremoniału francuskiego. Inną przyczyną, u podstaw której legła decyzja o powstaniu Marywila, była konieczność ożywienia gospodarczego miasta po zniszczeniach z okresu wojen szwedzkich i w konsekwencji wzrost jego znaczenia jako siedziby władz państwowych, w tym obradującego w nim sejmu. „Miasto Marii” miało przyciągnąć inwestorów, szczególnie kupców i rzemieślników cudzoziemskich, zapewnić im dogodną przestrzeń pod osiedlenie się, magazyny, prowadzenie handlu i warsztaty. Połączenie siedziby królewskiej z przestrzenią komercyjną stanowiło czytelny znak patronatu monarchy polskiego nad handlem, stanowiącym ważną część gospodarki kraju.

Do połowy 1693 r. powstał cały korpus Marywilu, wzniesiono stajnie oraz założono geometryczny ogród. Rezydent na dworze królewskim Kazimierz Sarnecki podkreślał: „Do najprędszego zaś zawarcia tego miejsca gwałtownie rzemieślników przy materyjej przysposabia [najpewniej jeszcze królowa Maria Kazimiera – podkreślenie J.P.], często na tym placu bywając”. Zgodnie z planem kompleks składał się z 28 kamienic. W każdej z nich mieścił się lokal sklepowy, obejmujący dwie izby od ulicy i jedną od dziedzińca, posiadającą ladę w oknie i osobne wejście z podcieni. Drugimi drzwiami wchodziło się do sieni i dalej schodami na piętro o przeznaczeniu mieszkalnym, złożone z dużej dwuokiennej izby od strony dziedzińca i dwóch mniejszych od strony ulicy. Każda taka jednostka posiadała piwnicę służącą kupcom za magazyn. W narożach północno-wschodnim i północno-zachodnim, gdzie rozwartokątna forma narzucała konieczność połączenia pomieszczeń, stworzono duży, siedmioizbowy lokal.

Priorytetem dla Felkersamba było, poza zakończeniem budowy kompleksu kamienic, wystawienie – zgodnie z wolą króla i królowej – kaplicy wotywnej dedykowanej Matce Boskiej Zwycięskiej na pamiątkę bitwy wiedeńskiej. Fundacja stanowiła realizację ślubowania, jakie złożył monarcha po odnalezienia cudownego wizerunku Matki Boskiej Loretańskiej, iż w razie wygranej wybuduje kaplicę i umieści w niej obraz.  Świątynia-pomnik miała służyć apoteozie panującego i utrwalić sławę królewskiego rodu Sobieskich. Zamysłem Marii Kazimiery było wystawienie świątyni przed sejmem 1695 r. Monarchini zapewne chciała, by szlachta przybyła do Warszawy z odległych zakątków Rzeczypospolitej mogła podziwiać majestatyczną i pełną dostojeństwa budowlę. Wynikiem prac prowadzonych w latach 1692–1696 było powstanie kompleksu na planie symetrycznego pięcioboku z dziedzińcem wewnętrznym tworzącym scenerię uroczystości dworskich, od południa uzupełnionego wielkim ogrodem biegnącym ku ulicy Trębackiej. Budynek składał się z trzykondygnacyjnego skrzydła frontowego nakrytego dwuspadowym dachem, lekko załamanego w miejscu z przeznaczeniem na bramę wjazdową. Podobne trzykondygnacyjne budynki umieszczono w skrzydłach bocznych, gdzie mieściły się apartamenty królewskie. Parterowa galeria przyziemia domykała dziedziniec, a jednocześnie zapewniała otwarcie na ogród. Pośrodku tej galerii zlokalizowana była kaplica. Całość dziedzińca obiegał rząd arkad, wewnątrz których mieściły się sklepy, a ponad nimi umieszczono część mieszkalną.

Już w październiku 1695 r. król Jan III udzielił publicznej audiencji Albertiemu w Marywilu, jednak pierwszą wielką ceremonią było nałożenie piuski kardynalskiej na głowę ojca królowej, Henryka de la Grange d’Arquien, co nastąpiło w styczniu 1696 r. Wydarzenie to dopełnione zostało bankietem, po oficjalnym przekazaniu markizowi kapelusza, w marcu tego roku: „gdy wjeżdżano muzyka gwardyjej w tarabany, sałamaje, trąby, kotły, bębny uderzała. Tamże we wszystkich oknach jarzące lane świece w dwóch kondygnacjach palili się, których rachując było półtrzecia sta prócz latarni zwyczajnych”. Z kolei w lutym 1696 r. na Marywilu wyprawiono bal maskowy połączony z uroczystą kolacją,  król przyjmował tu uroczyście także nuncjusza Gianantonio Davie, a następnie posła moskiewskiego Kuźmę Nikityczna Jefimowa. Ostatnia wizyta króla na Marywilu przypadła na marzec 1696 r. Wówczas schorowany już monarcha postanowił zjeść tu obiad, po czym udał się do Wilanowa. Po śmierci króla Marywil stał się rezydencją królowej, która zresztą w jednym z apartamentów umieściła swoją bogatą bibliotekę. Stąd śledziła sytuację podczas obrad sejmu konwokacyjnego i próbowała wpływać na bieg wydarzeń politycznych. Właśnie z tego powodu posłowie, a także niektórzy zwolennicy kandydatury królewicza Jakuba Ludwika Sobieskiego uznali, że jej obecność może przynieść więcej szkody, niż pożytku. Urażona tym królowa udała się w 1697 r. do Gdańska.

Po wyjeździe królowej Marywil stał się słynny z powodu pewnej schadzki i wynikłej z tegoż tajemnego romansu zbrodni, której historię przedstawił anonimowy kronikarz klasztoru Karmelitów bosych w Warszawie. Autor wspominał pewną mężatkę, do której przychodziła polska młodzież z zacnych rodzin. Pewnego dnia na spotkanie połączone z zabawami i tańcami przybyła siostra tejże damy: „[...] kiedyś zamężna, obecnie rozwiedziona, jeszcze młoda, o nienagannym sposobie bycia, biegle władająca kilkoma językami”. Poza nią i polskimi kawalerami przybył także francuski rzemieślnik, który w trakcie zabaw zaczął wyzywać Polaków i lżyć ich, powodowany zawiścią o pannę. Awanturnik został wyrzucony przez gospodarzy: [...] Wywlekli go na dziedziniec pałacowy, tam nie żałowali mu razów i nahajek, wreszcie pobitego i surowo ukaranego grzecznie wyprosili z pałacu. Francuz wpadł w szał i tylko myślał o tym, jakby pomścić swoje upokorzenie i krzywdę”. Tak zrodziła się myśl o zbrodni, której obiektem i ofiarą zarazem stała się siostra gospodyni domu. Następnego dnia po tych wydarzeniach Francuz wezwał kobietę do rzekomo chorej siostry za pośrednictwem posłańca: „Ta niczego nie podejrzewając, chociaż właśnie zjadła obiad z rodzicami, szybko go skończyła i pośpieszyła  do chorej, jak zapewniał posłaniec, siostry. Ów zaś przewrotny człowiek, przepełniony złością i okrucieństwem, czekał na nią uzbrojony w miecz, dwa pistolety i szklane naczynie ze żrącą wodą”. Napaść – według zakonnika – nastąpiła na ulicy Dziekańskiej łączącej Marywil ze Starym Miastem. Napastnik powalił kobietę, okładał ją pięściami, tak iż kobieta nie mogła złapać tchu. Na koniec do otwartych ust wlał jej żrącą ciecz i oblał nią jej piersi i plecy. Stłuczonym naczyniem pokaleczył następnie jej ciało i zostawił jej sądząc, że kobieta zmarła. Tymczasem ofiara leżała i dogorywała. Zrządzeniem losu kobietę odnalazł i odwiózł na sankach do domu rodziców pewien wieśniak. Kobieta na chwilę odzyskała przytomność i wyjawiła imię złoczyńcy, po czym jej ojciec z pomocnikami schwytał oprawcę: „Lotem błyskawicy wiadomość o tej strasznej i nieludzkiej zbrodni rozeszła się po pałacach, dotarła do dworu królewskiego, obiegła całą Warszawę tak w murach, jak i poza murami. Zewsząd przybywali ludzie, aby wyrazić swoje współczucie nieludzko oszpeconej dziewczynie i jej rodzicom”. Zawezwany chirurg oczyścił rany i zatamował krew, a przybyli z dworu królewskiego i dworów magnackich lekarze oraz aptekarze uradzili, aby podać dziewczynie środki przeczyszczające tak, aby żrąca substancja nie rozeszła się z żołądka po całym ciele. O dziwo rozwiązanie to poskutkowało, choć w obawie o życie dziewczyny postanowiono zaopatrzyć ją ostatnim sakramentem na wypadek śmierci. Wiatyku kobiecie udzielił biskup inflancki Mikołaj Popławski. Dość nieprawdopodobne jest – jak chce autor przekazu – że codziennie odwiedzali kobietę nie tylko możni mieszczanie, ale także magnaci, księżniczki i damy dworu królowej. Zapewne w opowieściach podawanych z ust do ust zostało to ubarwione dla wyolbrzymienia całej historii i nie można tego uznać za niezbity fakt.

Finałem owej nieszczęśliwej schadzki i powstałego w jej wyniku przestępstwa było skazanie Francuza przez sąd marszałkowski na wypłacenie posagu ofierze w wysokości dwóch tysięcy florenów oraz opłacenie usług lekarzy, chirurgów i aptekarzy. Po wywiązaniu się z tych warunków skazany miał opuścić granice Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Przed ogłoszeniem wyroku i zwolnieniem z więzienia skazany zdołał jednak uciec, czyniąc sam siebie banitą, ale też zwolnił się z kosztów procesu i odszkodowania na rzecz oszpeconej kobiety. Dziewczyna po zakończeniu kuracji wyszła szczęśliwie za mąż za Francuza pana Tysenau, odźwiernego na dworze Marii Kazimiery Sobieskiej.

Historia ta została spisana, jak stwierdził na koniec karmelita: „[...] abyś poznał czytelniku, jakich to Francja podsyła potworów, okazy nieludzkiego okrucieństwa i zdziczenia”, co korespondowało z czasem jej opisu tuż przed sejmem elekcyjnym w maju 1697 r. Wówczas jednym z kandydatów do korony po Janie III Sobieskim był Franciszek Ludwik de Bourbon-Conti, a zatem ta wspaniała historia o marywilskiej schadzce, zbrodni i karze była – jeśli w ogóle miała miejsce – niczym innym tylko pamfletem politycznym wymierzonym ostrzem we francuskiego księcia.


Cytaty pochodzą z: K. Sarnecki, Pamiętniki z czasów Jana Sobieskiego, t. 1, Diariusz 1691-1695, wyd. J. Woliński, Warszawa 2004 oraz Kronika karmelitów bosych w Warszawie, wyd. Cz. Gil, „Karmelitańskie Studia i Materiały Historyczne”, t. 2, Poznań 2009, s. 303–305.

Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo