© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   29.10.2013

Mołdawskie urzędy – miniprzewodnik po „ziemi nieznanej”

Mołdawia, choć jako sąsiad, z którym Polacy w epoce nowożytnej utrzymywali żywe kontakty, była nam bliska, to jednak miała też swoją specyfikę, która często wywołuje u nas poczucie obcości. Jedną z takich ziem nieznanych mołdawskiej rzeczywistości jest administracja tego kraju i zespół tworzących ją urzędów. Obce i niewiele mówiące nam nazwy, z których część wywodzi się z greki – Mołdawia wyrosła wszak w kręgu kultury bizantyńskiej – część z języków słowiańskich, mogą budzić niepokój współczesnego badacza. Z owej obcości zdawali sobie zresztą sprawę sami Mołdawianie – i wyszli nam naprzeciw. Konkretnie uczynił to Miron Costin, znany polonofil i sympatyk Jana III Sobieskiego, który dedykował królowi utwór „Historyja polskimi rytmami o Wołoskiej Ziemi i Moltańskiej”. Znajdziemy tam całkiem dokładny i interesujący opis mołdawskiej kadry urzędniczej XVII w. Warto podążyć tym śladem i przyjrzeć się, kto zarządzał ówczesną Mołdawią – i co kryje się pod nazwami, które spotykamy również w polskich źródłach.

Pomijamy w tym miejscu osobę hospodara mołdawskiego, któremu z racji na ważność funkcji poświęcamy osobny tekst. Garnitur urzędników mołdawskich zaczniemy jednak od najważniejszych dygnitarzy, wchodzących w skład „dywanu”, czyli rady hospodarskiej. Pierwszą osobą był w niej kanclerz, czyli logofet wielki. Tytuł był pochodzenia greckiego, jak i sam urząd zresztą. Pozycja logofeta wielkiego odpowiadała tej, którą zajmowali w Rzeczypospolitej kanclerz wielki koronny i kanclerz wielki litewski, a w Turcji osmańskiej wielki wezyr. Oznaką jego władzy była pieczęć, a do jego obowiązków należało podpisywanie dekretów i przywilejów, wydanych przez władcę.

Następne miejsce zajmowali sędziowie generalni dwóch części Mołdawii – północnej, zwanej Ziemią Górną i południowej, zwanej Ziemią Dolną. Granica pomiędzy nimi biegła na wysokości centralnie położonej stolicy państwa – Jass. Sędzia generalny północy nosił tytuł wielkiego dwornika Ziemi Górnej, zaś jego kolega – wielkiego dwornika Ziemi Dolnej. Czasem urząd ten łączono z kolejną funkcją – hetmana. Urząd ten był pochodzenia polskiego, a wprowadził go Jeremi Mohyła. Hetman dowodził zaciężnym wojskiem mołdawskim. Jednocześnie pełnił też funkcję perkułaba (starosty) suczawskiego, trzymając w ręku twierdzę i zarazem pierwszą stolicę Mołdawii. Dodajmy, że w ciągu XVII w. pozycja hetmana w Mołdawii – podobnie jak w Polsce – ustawicznie rosła.

Kolejnym członkiem rady hospodarskiej był pustelnik wielki, do którego kompetencji należały sądy na dworze władcy. Można go porównać z polskim marszałkiem. Z racji urzędu pełnił też funkcję perkułaba jaskiego, sprawując jurysdykcję w stołecznych Jassach. Listę najwyższych urzędników zamykali: spatar wielki, paharnik wielki i wisternik wielki. Spatar, czyli miecznik, nosił za władcą jego insygnia – szablę i buławę. Paharnik to nasz podczaszy (odnajdujemy w rumuńskiej nazwie słowo „puchar”), zaś wisternik to polski podskarbi, do którego obowiązków wchodziło też mało zaszczytne, acz konieczne zbieranie haraczu dla Osmanów.

Przejdźmy teraz do pozostałych urzędników centralnych, którzy nie wchodzili w skład rady hospodara. Znajdujemy tu następujące postacie: stolnik wielki - który miał nadzór m.in. nad ogrodnikami i rybakami, jako dostarczającymi żywność na stół władcy – komis wielki, czyli koniuszy (zakresu obowiązków nie musimy chyba przedstawiać) oraz medelniczar wielki, odpowiadający polskiemu krajczemu. Oprócz tego byli serdar, czyli „hetman polny”, który miał za zadanie strzec wschodniej granicy Mołdawii przed Tatarami – tytuł zapożyczony od Osmanów. Kluczar wielki zaopatrywał dwór w miody, masła i sery. Suldziar wielki, zwany też sludziarem – słowo od słowiańskiego „sługi” – dostarczał dworowi mięso, żytniczar wielki zaś – jak sama nazwa wskazuje – zajmował się gromadzeniem zboża. Jego pomocnikiem był pitar wielki, który rozdawał zboże wojsku i dworowi. Szatrar wielki, którego Miron Costin porównuje do oboźnego, zawiadywał namiotami władcy oraz bronią. Armasz wielki, porównany do ówczesnego polskiego instygatora, miał w zarządzie więzienia i dopilnowywał egzekucji wyroków, zasądzonych przez radę hospodarską. Ponadto miał w swej pieczy buńczuki i chorągwie. Aga – tytuł zapożyczony od Turków – był dowódcą najemnej piechoty (drabantów). Wreszcie listę urzędników zamykali dwornicy de porta, czyli bramni, zwani tak od miejsca urzędowania, jakim była brama pałacu hospodarskiego. Sądzili oni wszystkie drobne sprawy. Dworników tych było dwunastu.

Administrację terenową sprawowali wspomniani już perkułabowie, zwani też pyrkułabami bądź – w źródłach polskich – burkułabami. Byli to odpowiednicy polskich starostów, wyposażeni w władzę wojskową i sądowniczą w poszczególnych powiatach (perkułabstwach), na jakie dzieliła się Mołdawia. Każdy powiat miał dwóch perkułabów. Wśród powiatów też była hierarchia – za najbardziej prestiżowe uchodziły suczawski, nadawany hetmanowi, a także chocimski i niemiecki (od miasta Neamţ, czyli Niemiec).

O urzędach mołdawskich, ich pochodzeniu i kompetencjach można by pisać jeszcze wiele i wszystkiego tu wyjaśnić nie sposób, jednak ufamy, że i ten krótki miniprzewodnik pozwoli zorientować się w – jak zwykle i wszędzie skomplikowanym – gąszczu administracji państwowej południowego sąsiada XVII-wiecznej Rzeczypospolitej.