© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   12.02.2018

„Nie dodawając mu ani częstego jedzenia, ani częstego picia”. Wychowanie młodych książąt Zasławskich w świetle instrukcji biskupa Marcina Szyszkowskiego

W polskim piśmiennictwie pedagogicznym XVII w. warto odnotować istnienie instrukcji wychowawczej biskupa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego (1554–1630) herbu Ostoja, napisanej dla magnackiej rodziny Zasławskich-Ostrogskich. Szyszkowski był jedną z wybitniejszych postaci Kościoła polskiego w tym czasie. Piastował liczne godności i urzędy kościelne oraz odznaczał się wysokim poziomem intelektualnym. Był kanonikiem krakowskim, sandomierskim i warmińskim. W ostatniej ćwierci XVI w. ukończył we Włoszech, a konkretnie w Rzymie, studia teologiczno-prawnicze. Szczytem jego kariery kościelnej było otrzymanie kolejnych sakr biskupich. W 1604 r. objął biskupstwo łuckie, później płockie (ingres w 1608 r.), a w końcu został biskupem krakowskim (1616).

Myślą przewodnią instrukcji Szyszkowskiego, pochodzącej z 1629 r., było zagwarantowanie należytych warunków formacji intelektualnej, a nade wszystko moralnej Władysława Dominika Ostrogskiego-Zasławskiego (1616–1656), najstarszego z synów Aleksandra Zasławskiego (po 1577–1629), a jednocześnie pierwszego ordynata ostrogskiego. Biskup Marcin Szyszkowski wywiązywał się w ten sposób z obowiązków wychowawcy młodego magnata, gdyż był jednym z ustawowych opiekunów prawnych nieletniego wówczas księcia. Zapisy instrukcji odnosiły się też, chociaż w dużo mniejszym stopniu, do dwóch pozostałych, zmarłych jednak później w młodym wieku, braci dziedzica ordynacji ostrogskiej. Byli nimi Konstanty Aleksander Ostrogski-Zasławski (1620–1642) oraz Janusz Izydor Ostrogski-Zasławski (1622–1649), najmłodszy spośród synów Aleksandra. Młodsi Zasławscy uczyli się razem, najpierw w Szkołach Nowodworskich w Krakowie (w latach 1633–1637). Później wyjechali za granicę w celu kontynuowania studiów. Obydwaj pożegnali się z życiem w wieku zaledwie dwudziestu kilku lat. Krócej żył Konstanty Aleksander, który zmarł podczas podróży edukacyjnej po Europie, przebywając w Holandii. Natomiast Janusz Izydor szczęśliwie powrócił do kraju, lecz w kilka lat później zmarł zupełnie niespodziewanie i bezpotomnie.

Jedynym spadkobiercą dóbr i tradycji magnackich rodziny został wówczas Władysław Dominik Ostrogski-Zasławski, chociaż w momencie spisywania instrukcji nikt nie mógł przewidzieć ziszczenia się tak tragicznego scenariusza. Swoje rady biskup kierował do najbliższych krewnych Władysława Dominika i jego dwóch młodszych braci. Pierwszym z nich był dziad, książę Janusz Zasławski z Ostroga (zm. 1629), który piastował wysokie urzędy wojewody podlaskiego i wołyńskiego oraz był posiadaczem starostw żytomierskiego i perejasławskiego. Jak się wydaje, głównym odpowiedzialnym za wychowanie synów miał być ich ojciec, kasztelan wołyński książę Aleksander Zasławski, także starosta żytomierski i perejasławski. Wydawał się predysponowany do tego zadania, ponieważ otrzymał gruntowne i – jak utrzymuje tradycja wieloletnie – wykształcenie w kraju i za granicą, m.in. staranną edukację wojskową. Co więcej, Aleksander faktycznie sprawował godność ordynacką, zastępując na tym urzędzie nieletniego wówczas najstarszego syna. Niestety nie sposób powiedzieć nic więcej na temat skuteczności napomnień skreślonych ręką biskupa Szyszkowskiego, gdyż ojciec i dziad zmarli niemal równocześnie, krótko po otrzymaniu instrukcji. Sam biskup również niedługo cieszył się życiem, umarł zaledwie rok później i tym samym stracił jakikolwiek wpływ na dalsze wychowanie i edukację swego podopiecznego.

Swoje wywody odnośnie wychowania młodego ordynata biskup Szyszkowski formułował w dość szczególnej atmosferze konfliktów i napiętej sytuacji na dworze Zasławskich. Z tekstu wynika, że tamtejszy guwerner Jahodyński, pochodzący ze szlacheckiej rodziny i protegowany biskupa, został pozbawiony urzędu na rzecz innego „starszego sługi”. Szyszkowski wyrażał ubolewanie z tego powodu, podnosząc zasługi i zalety Jahodyńskiego, który miał być człowiekiem prawego charakteru i wysokich kwalifikacji. Natomiast bardzo krytycznie oceniał postępowanie niejakiego „Manieckiego”, który nie przebierał w środkach i miał się nawet posunąć do nieudanej próby zabójstwa Jahodyńskiego. Według biskupa był to typowy karierowicz i koniunkturalista najgorszego rodzaju, usiłujący uzyskać nieograniczone zaufanie młodzika i przemożny wpływ na niego, co się zresztą później dokonało. Chodziło tutaj bowiem o Piotra Minockiego, który fatalnie zapisał się później podczas służby u Władysława Dominika Zasławskiego-Ostrogskiego. Korzystając z jego nieobecności w kraju rujnował majątki ordynata, zaciągał ogromne długi i defraudował duże sumy pieniędzy, przywłaszczając sobie dochody z dóbr swego patrona. Większość punktów instrukcji Szyszkowskiego, która okazała się proroczą wizją, to właściwie ostrzeżenia i apele do Janusza i Aleksandra Zasławskich, aby wnikliwie kontrolowali zachowania Minockiego, którego biskup posądzał o najgorsze intencje, pijaństwo i kradzieże, czemu sprzyjał brak rejestrowania wydatków.

Przywołany w tytule cytat nawiązuje do troski biskupa o harmonijny rozwój i dbałość o zdrowie podopiecznego. Jego obawy wywoływał fakt, iż młody książę ordynat miał skłonność do wyjątkowo szybkiego tycia. Trzeba podziwiać celność przewidywań i trafność tej uwagi, znając późniejsze portrety Władysława Dominika, które uczyniły jego wizerunek synonimem staropolskiej magnackiej otyłości. Biskup Szyszkowski za szkodliwy uważał też zbyt długi sen oraz obfite śniadania i podwieczorki. Oczywiście to nie zastrzeżenia dotyczące diety były głównym tematem instrukcji, lecz wszechstronne przygotowanie Władysława Dominika do roli głowy magnackiej rodziny. Biskup Szyszkowski tradycyjnie zalecał gorliwość w praktykowaniu modlitw i częsty udział w nabożeństwach. W zakresie nabycia stosownej ogłady towarzyskiej nakazywał przestrzeganie prawideł dobrego wychowania, zasad „ochędostwa”, czyli schludności, w stroju i utrzymywanie higieny osobistej. Młody książę miał się ćwiczyć w roztropności, oszczędności oraz ostrożności w dobieraniu sług i współpracowników. Miano też w nim rozbudzać ochotę do nauki, chociaż brak sprecyzowania, o jakie dziedziny wiedzy i umiejętności chodziło.