© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum

Nieodrobione lekcje Jakuba Sobieskiego

Pewnego pięknego wiosennego dnia dwudziestoletni student Jakub Sobieski udał się na paryskie przedmieście, by zobaczyć łuki triumfalne wystawione z okazji koronacji królowej Marii Medycejskiej. Ojciec przyszłego króla Polski był wzorowym studentem. W Paryżu przebywał już trzy lata, pilnie przy tym zgłębiając tajniki różnych dziedzin wiedzy. Jeszcze przed wyjazdem za granicę długo studiował w Akademii Zamoyskiej i w Krakowie. W czasie trwającej sześć lat podróży najwięcej czasu spędził właśnie we Francji. Takie edukacyjne wojaże należały wówczas do dobrego tonu i były obowiązkowym punktem w edukacji potomków magnatów i bogatej szlachty. Zapał do nauki i zaangażowanie Jakuba były jednak wyjątkowe. Takie nastawienie i pęd do wiedzy odziedziczył po ojcu król Jan, który w czasie swej młodości udał się wraz ze swym bratem Markiem w podobną podróż śladami swego ojca.

Wróćmy jednak do młodego Jakuba Sobieskiego, który w tym czasie dotarł już do celu swej wyprawy. Profesor Georges Critton, słynny francuski prawnik i humanista polecił mu zapoznać się z umieszczonymi na budowanych właśnie łukach triumfalnych i bramie świętego Marcina inskrypcjami spisanymi po francusku, łacinie i grecku. Pilnemu i żądnemu wiedzy Sobieskiemu towarzyszył tylko jeden z członków jego świty. Inspektor (opiekun) Jakuba z nieznanych bliżej powodów wolał pozostać na kwaterze, a niejaki pan Piestrzycki zamiast czytania greckich inskrypcji wybrał lekcję szermierki.

Śpieszący odrobić swoje zadanie domowe Sobieski minął po drodze karetę króla Henryka IV, którego zdążył już zresztą dobrze poznać. Student z dalekiej Polski cieszył się łaską monarchy, który chętnie widział go na różnych uroczystościach dworskich. Jakub przygotowywał się do udziału w wyprawie wojennej u boku króla. Choć nie wiadomo było jeszcze dokąd wyruszą gromadzone od dłuższego czasu oddziały, to Sobieskiemu naznaczono już francuskiego opiekuna i towarzysza na czas ekspedycji.

Na razie jednak uwagę naszego studenta zaprzątało zadanie otrzymane od profesora Crittona. Jakub dotarł do bramy św. Marcina i zaczął studiować zamieszczone na niej inskrypcje. Mimo dobrych chęci, tego dnia nie udało mu się jednak odrobić swojego zadania domowego. Z pobliskich ulic podniósł się straszny krzyk, który natychmiast oderwał naszego badacza od pracy. Sobieski w pierwszej chwili pomyślał, iż któryś z budowniczych łuków triumfalnych, którzy jeszcze wykańczali swoje konstrukcje, uległ jakiemuś strasznemu wypadkowi. Wśród zgromadzonych wokół bramy ludzi szybko jednak rozprzestrzeniła się straszna wieść: król Henryk został właśnie zamordowany. Było to 14 V 1610 roku: w tym dniu François Ravaillac zabił króla Francji i Nawarry Henryka IV de Bourbon.

W jednej chwili snujące się dotąd wokół stawianych budowli grupy ludzi zmieniły się w przerażony i rozszalały tłum. Sobieski uratował się tylko dzięki przytomności umysłu swego towarzysza i sługi Sebastiana Orchowskiego, który zaciągnął swego pana do pobliskiego domu znajomego mieszczanina. Godzinę później Jakub udał się do kwatery przebywających wtedy w Paryżu Krzysztofa i Albrychta Radziwiłłów. Wśród grupy mijanych przez niego Paryżan gruchnęła nagle wieść, że króla zabili Polacy. Sobieski po raz kolejny cudem uszedł śmierci. Wieczorem i w nocy żołnierzom udało się już uspokoić wzburzone nastroje mieszkańców Paryża.

W wyniku wydarzeń z 10 maja 1610 roku na opustoszałym tronie Francji zasiadł dziewięcioletni Ludwik XIII. W wyniku zamachu nie doszło do spodziewanej wojny z Hiszpanią. We Francji rozpoczęła się Regencja, okres słabych rządów królowej wdowy. Pilny student z Polski Jakub Sobieski nie odrobił zadanych na ten dzień lekcji. Zapewne jednak wiele się tego dnia nauczył. Stał się świadkiem Historii. Spisał z niej relację, która szczęśliwie dochowała się do naszych czasów. Przede wszystkim jednak wyszedł cało z niebezpiecznej przygody, dzięki czemu dziewiętnaście lat później mógł przyjść na świat jego syn Jan, przyszły pogromca Turków i budowniczy Wilanowa.