© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   26.06.2013

O obyczajach tureckich

Obyczaje Turków intrygowały dawnych Polaków, wzbudzając skrajne emocje. Jak zawsze najbardziej wyważony sąd pozostawili ci, którym dane było nie tylko im się z bliska przyjrzeć, ale i przez dłuższy czas tą kulturą obcować. Wtedy z pism znika fanatyzm, pogłoski weryfikowane są przez fakty, a osobiste doświadczenie eliminuje plotki i czarne legendy. Wzorem takiej relacji bez uprzedzeń jest relacja z podróży do Ziemi Świętej Ignacego Hołowińskiego, metropolity mohylewskiego. Wydana w latach 1842-1845 odnosi się zarówno do czasów duchownemu współczesnych, jak i sięga do dawniejszych źródeł, w zestawieniach faktów z różnych epok szukając prawdy o tak ważnym sąsiedzie Rzeczypospolitej. W jednym z rozdziałów monumentalnego dzieła Hołowiński daje obraz przeciętnego mieszkańca Stambułu. W mrowia nacji zaludniających stolicę imperium najwyżej ocenia Turków i ich szczerość: Bardzo to rzadki wypadek, aby Osman nie dotrzymał słowa, albo kogo oszukał, prędzej skrzywdzi w gniewie i uniesieniu. Wprawdzie w klassie wyższej, czyli zajmującej pierwsze urzęda państwa, znajdziesz intrygę i zepsucie: ale i w tom są lepsi, że jeszcze nie umieją pokryć swojej złej chęci i na pierwszy rzut oka postrzeżesz te wady wcale nie zamaskowane. Uczony teolog nie wdaje się w dysputy, ocenia tylko beznamiętnie: Z religii Turek jest dumny, bo uważa siebie jako oświeconego prawdziwą wiarą, a wszystkich innych ma za ludzi ciemnych i ślepych, a tem samem za godnych lekceważenia. Z szacunkiem pisze o prostym i skromnym życiu: Przed wschodem słońca po wypiciu malutkiej filiżanki kawy z kawałkiem chleba pszennego, udaje się powoli do swego zatrudnienia; koło południa je na kształt lekkiego śniadania złożonego z ryżu i baraniny, a o zachodzie, kiedy wszystkie dzienne trudy ustają, wraca do domu na wieczerzę, co stanowi u nich najgłówniejszy dzienny posiłek; prędko się odbywa jedzenie, a sama czysta woda służy za napój. Po wieczerzy, na krótki czas udaje się dla pogadanki do pobliskiej kawiarni; a jak tylko ściemnieje, spoczywa w swoim domu zatarasowany. Nie masz u nich żadnej nocnej włóczęgi, chyba w Bejram [dwa święta doroczne, w czasie których wyznawcy powstrzymują się od wszelkiej pracy, oddają się odpoczynkowi i radości], z resztą ich życie regularne i każdego dnia jednakowe: zawsze trzeźwi, umiarkowani, zawsze powolni i leniwi przez sam klimat.

Duchowny nie mógł powstrzymać się od refleksji nad tureckimi kobietami i ich miejscem w społeczeństwie. Intrygowało go to tak, jak innych podróżników. Prawo Mohammeda [Mahometa] pozwala Turkom mieć cztery żony i oprócz tego mogą zawierać stosunki małżeńskie na pewny czas za umówioną summę wobec Sędziego, a nareszcie można kupić tyle niewolnic ile się podoba. Z tych przywilejów rozpusty, korzystają tylko Paszowie i ludzie bogaci, którzy są w stanie utrzymać harem, gdzie kobiety przepędzają swój czas na strojeniu się, malowaniu brwi i rzęsy czarnym kolorem, a paznokci i dłoni glinką czerwonawą nazwaną Hennę; na kłótniach i zazdrościach, na odwiedzinach, przejażdżkach, uczęszczaniu do łaźni, sklepów i na paleniu lulki lub nargile. Niższa klassa ma pospolicie jedną tylko zonę i pożycie familijne zupełnie podobne do chrześcijan będących na Wschodzie. Turczynka zawsze osłoniona, z niewolnicą jeśli ma, wychodzi w miasto, i w sposobie życia coś jest więcej tajemniczego, a dla męża większą uległość okazuje; gospodarstwo domowe i wychowanie małych dziatek na niej całkiem spoczywa. Moraliście imponowała turecka powściągliwość: Zabawy Turków są ciche i spokojne, jak cale życie: w czasie wolnym, kilka godzin spędzonych w kawiarni albo w pięknem położeniu pod cieniem drzewa z nieodstępną fajką i w głuchem milczeniu, stanowią dla nich prawdziwą przyjemność. Rzeczą, na którą Hołowiński zwraca uwagę, jest duchowa równowaga: Czułość i miłosierdzie szczególniej przebija się w Osmanach, ten naród poetyczny rządzi się pospolicie sercem i wyobraźnią: swoje uczucia nie rad w słowach wyrażać, ale w uczynkach: jego skłonności wiele mają podobieństwa do uczuć naszych młodzieniaszków i kobiet.

Przybywający z obszaru, gdzie chłop żywemu nie przepuści, zwraca uwagę na stosunek Turków do zwierząt, uwalniając się bez trudu od dość powszechnego przekonania o islamskiej pogardzie dla braci mniejszych: Miłosierni dla psów i podobną litość mają dla gołębi i wszystkich ptaszków, dla których sypią co dnia ziarno na małych deszczółkach przyczepionych w tym celu nad oknami zewnątrz domów. Z bydlętami, co używają do pracy, łagodnie się obchodzą i nigdy nie postrzegłem, aby który niemiłosiernie okładał kijem biedne bydle, jak to się u nas zbyt często zdarza. Słowem wszelkie stworzenia lubią, i czuli są na ich potrzeby. Szacunek ten rozciągać się miał na całą przyrodę: Chodzenie około kwiatów jest powszechną rozrywką, i z przyjemnością widzisz starca w groźnym zawoju, z poważną twarzą, polewającego ulubione tulipany i narcyzy. Kochają się namiętnie w naturze, jak my w ciągu naszej wiosny życia, i pomimo oswojenia się z najpiękniejszemi położeniami, zawsze z wielkiem oczarowaniem rozważają piękności przyrodzenia. Drzewa mają w poszanowaniu i często wolą przy budowaniu domu zrobić otwór w dachu jak wyciąć piękny platan lub cyprys. Mimo upływu lat relacja nie traci wartości. Próżno w niej  szukać powierzchownych sądów, spojrzenia fanatyka, uprzedzeń. Widać za to szacunek, chęć poznania odmiennej kultury, wydobycie z niej tego co cenne i uniwersalne.