© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   02.12.2019

Odwołania do postaci mitologicznych i historycznych w procesie budowania wizerunku władcy na przykładzie króla Stanisława Augusta

W zbiorach Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie zachował się portret Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej ukazanej jako Minerwa (Wil.1166). Został on namalowany przez nieznanego z imienia artystę najprawdopodobniej między 1720 a 1729 rokiem.

Blisko pół wieku później postać rzymskiej bogini mądrości, a także patronki literatury i artystów stała się przebraniem, pod którym nadworny rzeźbiarz Stanisława Augusta André Le Brun ukrył imperatorową rosyjską Katarzynę II, której marmurowy posąg wykonał w 1776 roku. W jakiś czas potem umieszczono go przy głównym wejściu do Sali Balowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Naprzeciw tej rzeźby, po drugiej stronie drzwi stanął wykonany przez tego samego artystę posąg Stanisława Augusta. Polski król przedstawiony został jako Apollo. Nietrudno wskazać inspirację dla tego przebrania. Pod postacią greckiego boga przedstawiano często Króla Słońce – Ludwika XIV, a związki ostatniego polskiego króla z Francją i jej kulturą są dobrze znane. Odniesienie to nie mogło być również obce francuskiemu rzeźbiarzowi. Zdawano sobie wówczas sprawę z panującej w sztuce francuskiej praktyki wywyższania monarchy do rzędu antycznych bóstw, bowiem Ludwik XIV równie często jak postać Apollina przybierał także rysy Herkulesa.

Ten sposób przedstawiania ma zapewne związek z rezydencją Nicolasa Fouqueta w Vaux-le-Vicomte. Na osi tego pałacu i założenia parkowego znajdował się górujący nad otoczeniem ogromny posąg Herkulesa. Stanowił on aluzję do osoby właściciela rezydencji i jego nadludzkich przymiotów. Zaniepokoiło to Ludwika XIV rozpoczynającego samodzielne rządy po śmierci kardynała Mazarina i sprowadziło niełaskę, której efektem było uwięzienie, na zbyt pewnego siebie generalnego intendenta finansów. Jak wiadomo, król przejął pracujących dla niego artystów, a – co ważniejsze – także koncepcje rozwiązań odwołujących się do kultu solarnego i mitycznego herosa, które następnie zrealizował w Wersalu. Skoro francuski arystokrata sięgnął po takie odniesienia, to i potężna i nie mniej ambitna polska magnatka Elżbieta Sieniawska mogła zostać przedstawiona jako Minerwa. Tego typu symbolika nie była więc zarezerwowana tylko dla panujących.

Rzeźba André Le Bruna nie jest jedynym przykładem na to, że Stanisław August przybierał postać kogoś innego. Przeciwnie, bardzo często król „ukrywał się” pod cudzymi szatami. W realizowanych na jego zlecenie dziełach artystycznych pojawia się cały poczet władców, z którymi – jak można domniemywać – król chciał być kojarzony. Monarchowie owi – władcy Polski, ale też innych, czasem odległych państw – panowali zarówno w czasach starożytnych, jak i tych bliższych epoce Stanisława Augusta.

Archetypem wszystkich wcieleń Poniatowskiego była poniekąd postać króla starożytnego Izraela – Salomona. Poświęcona mu sala w warszawskich Łazienkach pełniła funkcje głównego pomieszczenia reprezentacyjnego. Ozdobiły ją obrazy Marcella Bacciarellego namalowane na zamówienie króla. Sławiły one mądrość i sprawiedliwość biblijnego władcy, ale dla gości Łazienek jasny był alegoryczny charakter tych przedstawień. Nie mogło budzić wątpliwości, że to Stanisław August jest współczesnym wcieleniem tych tak pożądanych u głowy państwa cnót. Salę Salomona poprzedza niewielka Rotunda, stanowiąca luźne nawiązanie do rzymskiego Panteonu. To właśnie w niej umieszczono popiersia cezarów Tytusa Flawiusza, Trajana i Marka Aureliusza. Zabrakło wśród nich Oktawiana Augusta, mimo że Stanisław August nawiązywał także do tego władcy, choćby dodając jego imię do własnego po tym, jak został wybrany na króla. Chciał, jak się powszechnie uważa, zasugerować w ten sposób, że zamierza rządzić w sposób pokojowy, jako światły budowniczy i architekt – w sensie dosłownym i przenośnym – odnowionego ładu Rzeczypospolitej. W tym także przejawiało się podobieństwo między rzymskim imperatorem – Oktawianem Augustem – a budowniczym jerozolimskiej świątyni – Salomonem.

Wśród trzech popiersi znajdujących się w Rotundzie szczególnie zwraca uwagę wyobrażenie Tytusa Flawiusza. O ile współcześnie cesarz ten nie jest szczególnie doceniany, o tyle w XVIII wieku uważano go za władcę pełnego dobroci, ojca ludu. Zaznaczyć należy, że w rozmaitych utworach panegirycznych sławiących nowożytną monarchię francuską Tytus Flawiusz zestawiany był z władcami rodzimymi – Ludwikiem XII oraz Henrykiem IV. Każe to znów domyślać się francuskich tropów inspiracji umieszczenia owego imperatora w „Stanisławowskim panteonie”. Zresztą, spośród wymienionych władców, tylko Ludwik XII został pominięty w ideowym programie pałacu Łazienkowskiego i dzieł artystycznych powstałych z rozkazu króla. Ostatni z nich – Henryk IV – darzony był przez monarchę szczególną estymą. Świadczą o tym nie tylko lektury Stanisława Augusta, ale także jego późny portret z roku 1797 pędzla Élisabeth Vigée Le Brun. Król, już po abdykacji, występuje na nim wystylizowany właśnie na Henryka IV. Władca ten uchodził za wcielenie dobroci, opiekuńczości, ojcowskiej troski o dobro swych poddanych. Dla utożsamienia go ze Stanisławem Augustem znaczenie miał też zapewne fakt, że zaprowadził on pokój we Francji po długim i wyniszczającym okresie wojen religijnych. Na takim pokoju pomiędzy zwaśnionymi poddanymi zależało na pewno polskiemu królowi. Warto zwrócić uwagę, że kult Henryka IV uległ we Francji wyraźnemu wzmożeniu z chwilą wstąpienia na tron Ludwika XVI w 1774 roku, z czego musiał zdawać sobie sprawę Stanisław August śledzący pilnie wszystko, co dotyczyło tego kraju. Francuzi wiązali z nowym królem nadzieję na naprawę państwa i stosunków społecznych po dekadencji ostatnich lat rządów jego zmęczonego władzą dziadka – Ludwika XV. Remedium na bolączki państwa i poddanych miała być dobroć monarchy, a jej wzór widziano właśnie w Henryku IV.

W Łazienkowskiej Rotundzie uwagę zwracają jednak przede wszystkim cztery posągi polskich władców: Kazimierza Wielkiego, Zygmunta I Starego, Stefana Batorego i Jana III. Uhonorowanie w ten sposób postaci Zygmunta Starego miało zapewne związek z tym, że Stanisław August przy różnych okazjach podkreślał swoje pochodzenie z rodu Jagiellonów. To właśnie ten jego daleki antenat znalazł się wcześniej na wielkim płótnie Marcella Bacciarellego w Sali Rycerskiej Zamku Królewskiego. Na obrazie Zygmunt I Stary przyjmuje hołd lenny od księcia Albrechta Hohenzollerna. Zwraca uwagę, że z bogatego ciągu wydarzeń towarzyszących stosunkom polsko-krzyżackim wybrano scenę nie militarnego tryumfu, ale pokojowego wymuszenia posłuszeństwa i podległości.

Najbardziej zagadkowe wydaje się umieszczenie w Rotundzie wśród czterech polskich władców Stefana Batorego. Być może o wyborze tego króla jako modelu posągu zadecydowało utworzenie przez niego Akademii w Wilnie. Wydaje się bowiem, że inny tytuł do chwały tego władcy, czyli zwycięskie wojny z Moskwą, w swojej wymowie byłby chyba kłopotliwy dla Stanisława Augusta, który w zupełnie odmienny sposób układał się z imperatorową Katarzyną II. Kluczową dla Stanisławowskiej propagandy rolę odgrywały natomiast pozostałe wyobrażone w Rotundzie postacie – Kazimierza Wielkiego i Jana III.

Kazimierz Wielki przyjmujący prośby włościan jest bohaterem kolejnego obrazu Bacciarellego pochodzącego z historycznego cyklu zdobiącego Salę Rycerską. Sprawa zmiany sytuacji chłopów leżała też na sercu Stanisławowi Augustowi. Okazją do jej podjęcia była próba kodyfikacji prawa: na sejmie w roku 1776 król powierzył spisanie kodeksu Andrzejowi Zamoyskiemu. Inicjatywa została ostatecznie z hukiem odrzucona na sejmie 1780 roku, przede wszystkim z powodu pewnych – skromnych zresztą – modyfikacji w sytuacji prawnej chłopów. Wprawdzie król poniósł w ten sposób poważną prestiżową porażkę, ale, jak zaświadcza monumentalne płótno Bacciarellego zrealizowane wkrótce potem, nie porzucił całkiem nadziei na zmianę stosunków na wsi. W szerszym sensie postać Kazimierza Wielkiego, który nakazał spisanie statutów, miała widzowi nasuwać skojarzenia z prawodawczymi dążeniami Stanisława Augusta. Ranga tego przekazu była wysoka, ponieważ Sala Rycerska, zwana także Narodową, prezentowała bogaty, zaprojektowany przez samego monarchę program ideowy. Stanowiła najpełniejsze wcielenie polityki historycznej Stanisława Augusta, w której kluczową rolę odgrywał kult wybitnych postaci narodowej przeszłości.

W tej samej sali na Zamku Królewskim, obok drzwi do Sali Tronowej, znajdował się inny obraz z cyklu Bacciarellego. Przedstawia on Jana III jako wyzwoliciela Wiednia. Postać owego władcy pełniła bodaj najistotniejszą rolę w zabiegach Stanisława Augusta związanych z budowaniem własnego wizerunku za pomocą skojarzeń z bohaterami przeszłości. Król wielokrotnie powracał do tego konceptu, wspierając na przykład huczne obchody setnej rocznicy wiktorii wiedeńskiej w 1783 roku. Najbardziej znanym przykładem takich działań Stanisława Augusta było oczywiście wystawienie pomnika Lwu Lechistanu na moście na Agrykoli w przeddzień zebrania się sejmu w 1788 roku. Wydarzenie to jednak unaoczniło kłopotliwość takiej metody propagandy królewskiej. Po odsłonięciu pomnika rozpętał się tak zwany turniej paszkwilancki, w którym liczni wierszokleci kpili z analogii pomiędzy Sobieskim a Poniatowskim. Dla uczestników turnieju oczywisty był dysonans pomiędzy Janem III, królem-zwycięskim wodzem, a uprawiającym ostrożną, postrzeganą jako kunktatorska, politykę wobec Rosji Stanisławem Augustem.

W taką pułapkę kłopotliwych porównań z realnymi władcami nie chciał zapewne wpaść Ludwik XIV. Jego dewiza nec pluribus impar głosiła, że jest nierówny wielu, a więc każde zestawienie go z innym śmiertelnikiem, nawet koronowanym, mogło wypaść blado tylko dla tego ostatniego. W tej sytuacji stroił się wyłącznie w szaty antycznych bóstw i herosów. Dewiza Poniatowskiego patience et courage (cierpliwość i odwaga) brzmiała dużo skromniej i odzwierciedlała często defensywny charakter jego polityki. Dlatego, aby się poniekąd wywyższyć, przywdziewał często symbolicznie szaty podziwianych przez siebie historycznych monarchów z różnych epok i stron świata. Odwołania takie wbrew intencjom Stanisława Augusta pociągały jednak za sobą ryzyko obnażenia słabości postawy i działań władcy. Nie wiemy, czy król zdawał sobie w pełni sprawę z takiego ryzyka.