© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   05.01.2021

Opcja francuska czy cesarska? Obce wpływy w propagandzie elekcyjnej 1674 r.

Elekcje polskich królów od początku przyciągały uwagę opinii międzynarodowej. Przyczyną było nie tylko barwne, dla cudzoziemców wręcz egzotyczne widowisko na polu elekcyjnym, ale i walka o wpływy polityczne. W 1674 roku rywalizacja toczyła się głównie między Francją i Cesarstwem. Leopoldowi I zależało, aby Rzeczpospolita kontynuowała wojnę z Turcją, Ludwik XIV natomiast dążył do jej szybkiego zakończenia. Agenci obu państw nie szczędzili starań i pieniędzy, aby doprowadzić do wyboru kandydata, który sprzyjałby planom ich mocodawców. Jednym ze sposobów odziaływania na wyborców było rozpowszechnianie pism propagandowych, w których posuwano się do rozmaitych manipulacji.

Jednak nie było to zadanie łatwe - poprzednia elekcja pokazała, że szlachta znakomicie orientowała się w „cudzoziemskich intrygach”. Pomna współpracy Jana Kazimierza i Ludwiki Marii z Francją, przeciwstawiła się naruszaniu jej wolności przez obce państwa. Wiele sejmików, w obawie o przeprowadzenie elekcji vivente rege, domagało się wówczas od marszałka wielkiego koronnego Jana Sobieskiego zwołania pospolitego ruszenia, aby zapobiec francuskiemu przekupstwu. Choć marszałek jako członek stronnictwa francuskiego nie przychylił się do próśb szlachty, niespodziewanie doprowadziła ona do wyboru Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który nie był popierany przez fakcje magnackie, współpracujące z obcymi potęgami.  

Podobnie podczas elekcji w 1674 roku pojawiły się głosy, aby wybrać władcę niezależnego. Towarzyszyła temu zdecydowana krytyka obcych wpływów w Rzeczypospolitej. Tym razem była to reakcja na nieudolne rządy Michała Korybuta, który, jak się okazało, reprezentował orientację prohabsburską. Wydaje się jednak, że szlachta ogólnie protestowała przeciw zagranicznym intrygom, o czym świadczyło pismo pt. Refutatio harum rationum pro parte księcia neuburskiego declarit. Jego anonimowy autor postulował wprowadzenie zapisu w paktach konwentach lub ustanowienie odrębnego prawa gwarantującego niezależność króla i jego ochronę przed „obcymi radami”. Władca nie mógłby otaczać się na dworze obcokrajowcami, w tym obcymi spowiednikami i doktorami. Przybywający do niego posłowie cudzoziemscy, a zwłaszcza nuncjusze, nota bene określani jako przyczyna wszelkiego zła w Rzeczypospolitej, nie mogliby przebywać długo na królewskim dworze, a marszałkowie pilnowaliby, aby tacy goście wracali do swoich krajów najwyżej w dwa lub trzy tygodnie po wypełnieniu misji dyplomatycznej.

Ponadto autor próbował ukrócić zakulisowe układy magnatów z przedstawicielami państw obcych. Jego zdaniem politycy powinni mieć zakaz, aby „z posłami cudzoziemskimi konwersować”. Mogliby kontaktować się z nimi jedynie oficjalnie, jak to jest przyjęte na innych dworach europejskich, za pośrednictwem królewskich sekretarzy lub podczas oficjalnych audiencji w obecności dworskich urzędników, którzy braliby od posłów memoriały, udzielając im stosownej odpowiedzi.

To pokazywało, że negatywny stosunek szlachty do cudzoziemców był nie zawsze przejawem megalomanii narodowej, lecz także troski o stan państwa. Był to jednak głos odosobniony. Inne pisma polityczne, które krążyły podczas kampanii elekcyjnej, wychodziły spod pióra członków stronnictwa francuskiego lub cesarskiego. Uczynili oni z hasła walki o niezależność polityczną narzędzie propagandowe, podsycając wyborcze emocje.

Jednym z przykładów była broszurka pod tytułem Która dependentia [zależność – przyp. aut.] szkodliwsza Reipublicae et vicinis: francuska czy rakuska? Jej autor jako zwolennik cesarskiego kandydata – Karola Lotaryńskiego usiłował przekonać czytelników, że dla państwa i wolności szlacheckich szkodliwe są jedynie relacje z Francją. Powoływał się na przykłady z czasów panowania Jana Kazimierza i Michała Korybuta Wiśniowieckiego, ale daleki był od obiektywizmu. Drobiazgowo opisywał zasięg wpływów francuskich, bagatelizując cesarskie. Pierwsze oceniał zdecydowanie negatywnie, drugie natomiast – wyłącznie pozytywnie.

Przypominał czytelnikom, że stronnictwo francuskie wpłynęło na Jana Kazimierza, aby wbrew prawom kardynalnym poparł ideę elekcji vivente rege, co doprowadziło do rokoszu Lubomirskiego i bratobójczych bitew pod Częstochową i pod Mątwami. Winił malkontentów, do których należeli prymas Mikołaj Prażmowski, hetman wielki koronny Jan Sobieski czy wojewoda ruski Stanisław Jan Jabłonowski, za zrywane sejmy, spisek detronizacyjny za króla Michała i konfederację w Gołębiu. Choć powyższe wydarzenia były wynikiem ostrej walki politycznej między malkontentami i regalistami, za którymi stały obce państwa, autor stanowczo zaznaczał, że Cesarstwo nigdy nie mieszało się do spraw wewnętrznych Rzeczypospolitej. Pisał, że jedynie wspierało ją finansowo i militarnie, do czego miało prawo z racji związków rodzinno-małżeńskich Wazów - Zygmunta III i Władysława IV z Habsburgami. Pierwszy z nich ożenił się bowiem z arcyksiężniczką Anną, a następnie z Konstancją, drugi natomiast z Cecylią Renatą. Autor pisma uważał, że finansowanie hetmana Jerzego Lubomirskiego, który stawał w obronie szlacheckich wolności, nie było ingerencją Cesarstwa w politykę wewnętrzną Rzeczypospolitej, podnosił natomiast fakt, że Francja „milionami” przekupywała polityków. Podawał liczne przykłady sterowania wydarzeniami w Polsce – doprowadzenie do wojny domowej, zerwanie sejmu nadzwyczajnego, abdykacja Jana Kazimierza czy wpływanie na przebieg elekcji w 1669 roku we współpracy z Brandenburgią i Szwecją. Zaznaczał jednocześnie, że Cesarstwo wówczas „pieniędzmi nie sypało”.

W dalszej części pisma autor próbował przekonać szlachtę do ukrytych celów politycznych Leopolda I, czyli do kontynuacji wojny z Turcją. Pisał, że przyjazne stosunki z potężnym i bliskim sąsiadem są korzystne dla Rzeczypospolitej, gdyż oba państwa łączy groźny wróg – Turcja. Akcentował natomiast, że Francja jest na tyle daleko położona od polskich granic, że w razie ataku wroga Rzeczpospolita nie można liczyć na jej pomoc. Był to trafny argument, gdyż odwoływał się do lęków szlachty, dotkliwie nękanej przez niewiernych pogan.

Na koniec autor wysunął istotny wątek szlacheckich wolności, przedstawiając Cesarstwo jako ich obrońcę, Francję zaś jako ich zagrożenie. Uważał, że od zawsze wpierała ona tendencje absolutystyczne w Rzeczypospolitej. W rzeczywistości oba te państwa korzystały na konfliktach koterii magnackich i dalekie były od kierowania się w kalkulacjach politycznych jakimikolwiek ideami, czy to demokratycznymi, czy też centralistycznymi.

Tak zdecydowana krytyka opcji profrancuskiej musiała spotkać się z reakcją zwolenników francuskiego kandydata, młodego księcia neuburskiego Jana Wilhelma Wittelsbacha, którzy upowszechniali kilkustronicowe pismo pt. Respons albo dowód, że dependentia rakuska liberis populis szkodliwsza nad francuską. Najwyraźniej zdawali sobie sprawę z wagi zarzutu dotyczącego popierania idei absolutystycznych, toteż starali się wykazać, że to właśnie dom rakuski pała żądzą władzy od ponad 400 lat i jest wrogiem szlacheckich wolności. Na dowód tej tezy autor przytaczał liczne przykłady, które świadczyły o ogólnie dobrej znajomości historii dynastii Habsburgów od czasów średniowiecza po XVII wiek.

Koronnym dowodem zaborczego i agresywnego charakteru domu habsburskiego była, zdaniem autora, jego polityka wobec Czech i Węgier. Przypominał, że już w XIII wieku król niemiecki Rudolf I Habsburg (1218-1291) odebrał siłą Austrię i Styrię władcy Czech Ottokarowi Przemysłowi II (ok. 1223-1278), a następnie przekazał je bezprawnie swoim synom, Albrechtowi i Rudolfowi. W XVI wieku z kolei Ferdynand I Habsburg (1503-1564) zagarnął część Węgier w wyniku walk z wojewodą siedmiogrodzkim Janem Zápolyą (1487-1540). Zdobywszy czeską i węgierską koronę, zaprowadził w obu tych królestwach rządy absolutne, które były kontynuowane przez jego następców. Ponadto Habsburgowie dopuścili się uwięzienia papieża. Autor nie wymieniał go z imienia, ale zapewne chodziło o Klemensa VII, który w 1527 roku został wzięty do niewoli przez cesarza Karola V.

Według autora do podobnych ingerencji Cesarstwa dochodziło w Rzeczypospolitej, na przykład podczas elekcji Zygmunta III Wazy, kiedy kandydatem Habsburgów był arcyksiążę Maksymilian, czy rokoszu Lubomirskiego, któremu Habsburgowie nie dali obiecanej sumy na zakończenie konfliktu, „aby zginęli ludzie wielcy”. Podsycali także konfederację gołąbską, chcąc „tak wiele nam krwie upuścić, żebyśmy więcej nie wskórali”.

Najbardziej rażące przykłady wtrącania się w polskie sprawy dotyczyły jednak, zdaniem autora, rządów Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Cesarstwo zapłaciło królowi Michałowi „dwa kroć sto tysięcy”, aby nie wysyłał pokojowego poselstwa do Turcji. Usiłowało też zerwać układ buczacki (1672) i nie dopuścić do pertraktacji z Turkami, obiecując Rzeczpospolitej „posiłki wielkie” w zamian za kontynuowanie wojny.

Na tym tle Francja wypadała, według autora tego pisma, jak ostoja wolności. Nie było bowiem w niej słychać o przypadkach opresji wolnego głosu, książęta niemieccy szukali w niej schronienia przed despotyzmem Habsburgów, a papiestwo mogło liczyć na jej pomoc przed barbarzyńskimi atakami. Na koniec autor Responsu… wyrażał przekonanie, że konfliktom wewnętrznym i obiorowi nieudolnego króla Michała, co zarzucał Francji twórca poprzedniego pisma, była winna sama Rzeczypospolita.

Jak się okazało podczas elekcji w 1674 roku tego typu walka na poglądy między stronnictwami promującymi obcych kandydatów do polskiego tronu, sprzyjała wyborowi kandydata rodzimego, czyli „króla Piasta”, który byłby w stanie prawdziwie kochać ojczyznę i bronić jej przed obcymi potęgami. Szlachta zdawała sobie sprawę, że jest poddawana manipulacji, a jednocześnie dzięki wzajemnemu oskarżaniu się zwolenników Francji i Cesarstwa dowiadywała się, jaki był zakres ich ingerencji w polską politykę. Być może pomogło jej to uwierzyć w „przekleństwo obierania króla z obcego narodu niewolniczego” i oddać głosy na rodaka - Jana Sobieskiego.


Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Kultura Dostępna logo