© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   31.10.2017

Pompa funebris w staropolskich relacjach pogrzebowych

Kultura sarmackiego baroku ze swoją nadzwyczajną widowiskowością i skłonnością do ostentacji nadała specyficznych cech rozmaitym zwyczajom i obyczajom rodzinnym, kultywowanym z niezwykłą starannością przez wszystkie niemal grupy społeczne. Tradycyjnie wiązana ze szlacheckim stylem życia, szybko znalazła naśladowców wśród miejskiego patrycjatu i przeniknęła nawet do warstwy chłopskiej. Ekspansja kulturowa sarmatyzmu widoczna jest szczególnie w warstwie życia rodzinnego, kultywowaniu familijnych tradycji, organizacji ceremonii domowych czy emocjonalnej stronie dawnej codzienności. Staropolskie ceremoniały i tradycje rodzinne wpisywały się w przełomowe momenty w życiu człowieka, wyznaczając tok ludzkiej egzystencji. Tego typu uroczystości służyły zacieśnianiu więzów pokrewieństwa, podtrzymywaniu stosunków towarzyskich, nawiązaniu korzystnych relacji społecznych, a w przypadku elit – manifestacji zamożności. Cele te wymagały jednak stosownej oprawy, która mogła zainteresować odbiorcę, przyciągnąć jego uwagę i na długo pozostać w pamięci.

Do najważniejszych rytuałów rodzinnych utrwalonych przez chrześcijańską duchowość należały chrzest, małżeństwo i pogrzeb, które stanowiły swoiste ryty przejścia (tzw. rites de passages) człowieka z jednej fazy życia w kolejną. O ile dwie pierwsze wiązały się z radosną stroną człowieczej egzystencji i obyczajowości, o tyle śmierć stanowiła trudny do zaakceptowania moment odejścia człowieka. Mimo rozmaitych prób obłaskawienia, wymykała się człowieczej wyobraźni, budziła powszechny lęk i prowokowała zachowania oscylujące od skrajnej dewocji i trwogi po rezygnację i oczekiwanie na zgon.

Śmierć, która była w chrześcijańskiej eschatologii jedną z czterech rzeczy ostatecznych, została silnie wyeksponowana przez literaturę wanitatywną i funeralne zwyczaje tej epoki. Zarówno poradniki „sztuki dobrego umierania” (ars bene moriendi), kazania, mowy pogrzebowe i pieśni żałobne, jak również sztuki wizualne (tańce śmierci, portrety trumienne) obficie wykorzystywały tematykę śmierci, marności i przemijania, by ukazać człowiekowi znikomość jego bytu, ale i oswoić z nieuchronnym losem.  

Barwnym elementem barokowej codzienności stały się zatem wystawnie obchodzone uroczystości pogrzebowe, owe pompae funebre, które na przełomie XVII i XVIII wieku przybrały charakter niemal teatralnych widowisk celebrowanych z wielką starannością. Według jednych celem tak rozbudowanych uroczystości pogrzebowych miało być symboliczne zwycięstwo życia nad śmiercią, inni postrzegali je jako wynaturzenie obyczajowości sarmackiej. Niewątpliwie przepych, jaki towarzyszył egzekwiom, kosztowne iluminacje kościołów, parady jeźdźców, korowody zakonników i kleru świeckiego, ogłuszające dźwięki wojskowej muzyki, bicie dzwonów i salwy z broni palnej składały się na imponujące widowisko i zaspakajały upodobanie do barokowej curiostas.

Artystyczna oprawa pogrzebu stanowiła apoteozę ziemskich walorów zmarłego, piastowanych godności i urzędów, wojennych dokonań, bogactwa i sławy, a ponadto była kreacją potęgi jego rodziny. Stąd chętnie posługiwano się skomplikowaną symboliką heraldyczną i genealogiczną, eksponując herby i panoplia, wizerunki przodków i portrety trumienne zmarłych, tak charakterystyczne dla sarmackiej kultury. Wszystko to, by nawiązać do tradycji rodzinnej i utrwalić pamięć o zmarłym i jego krewnych. Istotnym elementem upamiętniania zmarłych stały się mowy pogrzebowe oraz relacje i diariusze funeralne, które pełniły dwojaką rolę. Z jednej strony były formą „pamiętników życia i śmierci”, głoszących sławę zmarłych i ich rodzin, z drugiej zaś – skierowane do żyjących – stawały się rodzajem narzędzia dydaktycznego, sławiąc wielkość czynów i zasług odchodzącego z tego świata człowieka oraz modelując odpowiednie wzorce osobowe godne naśladowania.

Człowiek tej epoki chętnie uczestniczył we wszelkiego rodzaju widowiskach, jako aktor w swoiście pojętym theatrum mundi oraz jako widz w ceremoniach. Większość uroczystości miała ściśle wyreżyserowany scenariusz i przyjmowała formę pełnego powtarzających się symboli i znaków przedstawienia. Ten skomplikowany system symboli, funkcjonujący jako swego rodzaju kod kulturowy epoki, wynikał z obowiązujących zwyczajów, norm prawnych i kościelnej liturgii. I chociaż w pełni zrozumiały pozostawał tylko dla nielicznych, wykształconych elit, to dla pozostałych odbiorców stanowił źródło zachwytu i potężnych emocjonalnych przeżyć. 

Panegiryki żałobne – nekrologi, diariusze i relacje funeralne, mowy pogrzebowe i kondolencje – szybko ukształtowały nowy typ literatury funeralnej. W XVII wieku obok niezwykłej obfitości kazań i mów pogrzebowych, którym sprzyjała oralność kultury baroku, popularne stały się pisemne konsolacje i kondolencje składane rodzinie zmarłego, a ich źródeł należy szukać w szesnastowiecznych drukowanych kondolencjach panegirycznych. Utrwalone przez nie wzorce postępowania i modele sarmackiej osobowości zdominowały staropolskie obyczaje i utrwaliły pewien stereotyp postępowania, obecny niemal wśród wszystkich grup społeczeństwa polskiego (np. szlachcica-rycerza, szlachcica-ziemianina, pobożnej matrony, cnotliwej panny).

Odrębną kategorią druków funeralnych były diariusze i relacje pełne opisów ceremonii pogrzebowych. Pierwszą znaną relacją funeralną jest opis pogrzebu króla Zygmunta I Starego autorstwa humanisty Piotra Roizjusza, który ukazał się drukiem w 1548 roku. Wiele druków pojawiło się po śmierci Zygmunta III Wazy i jego drugiej małżonki Konstancji Habsburżanki oraz kolejnych władców aż po Relację pogrzebową deponowanego ciała śp. Króla JM Jana III do Ojców Kapucynów w Warszawie z Zamku 23 Decembra 1697. W XVII i XVIII wieku drukowane diariusze i relacje upowszechniły się wśród różnych grup sarmackiego społeczeństwa, choć wiele z tych źródeł nadal spoczywa w rękopisach.

Autorami diariuszy byli duchowni lub dworscy sekretarze, zamawiającymi – krewni zmarłego, zainteresowani upublicznieniem opisu wystawnej ceremonii pogrzebowej, w którą angażowali znaczne środki. Zdarzało się, że sam zmarły stawał się kreatorem artystycznym własnego pogrzebu, zamieszczając dokładne polecenia w sporządzonym wcześniej testamencie. Diariusze i relacje zawierały opis ceremonii, listę biorących w niej udział znaczniejszych osób z kręgu elity politycznej i społecznej, podawały liczbę uczestniczących w niej zakonników reprezentujących różne zgromadzenia, księży i członków bractw dewocyjnych, opis dekoracji kościelnych i orszaku pogrzebowego, rodzaj wojskowych oddziałów paradnych, odzianych kirem zastępów służby i domowników zmarłego. Istotnym elementem diariuszy był opis pełnego dramaturgii zwyczaju konnego wjazdu archimimusa, uosabiającego zmarłego, po którym następowało kruszenie kopii i łamanie pieczęci lub tarcz herbowych u stóp katafalku. Czasem opis wzbogacały ilustracje nawiązujące do symboliki heraldycznej czy wanitatywnej. Autorzy chętnie rozwodzili się nad wyglądem trumny i katafalku, nierzadko okraszając opisy informacjami o stanie zachowania zwłok („po roku śmierci mało co skażone”) i stroju, w którym złożono zmarłego, a także o drodze eksportacji zwłok do rodzinnych mauzoleów i krypt grobowych czy wizerunku „osoby nieboszczykowskiej” na portrecie trumiennym.

Szlachecki pogrzeb w epoce baroku przybrał zdecydowanie świecki wymiar i miał znaczenie głównie propagandowe. W opłaconej relacji nie mogło więc zabraknąć fragmentów podkreślających starożytność rodu, potęgę koligacji czy wielkość zasług zmarłego, stąd opisy tarcz herbowych, panopliów, epitafiów. Istotna była prezentacja osób bliskich zmarłemu – zastępu przodków, ale i żyjących krewnych, rozpaczających po jego stracie. Autor relacji z pogrzebu Michała Serwacego Wiśniowieckiego (1680–1744), hetmana wielkiego litewskiego, podkreślał rozpacz jego trzeciej z kolei małżonki Tekli z Radziwiłłów 1v. Flemmingowej, która „w sercu, afektu nieporównanego raną nigdy niezagojoną, tonącemi we łzach źrenicami i tak kosztownym żalem, jakiego się podziwienie wszystkich napatrzyć nie mogło, opłakuje”.

Uroczysty pogrzeb wpisywał się w społeczne zapotrzebowanie na niezwykłość, nabrał więc cech udramatyzowanego widowiska teatralnego. Przyciągał uwagę nie tylko krewnych i przyjaciół, ale i gromady ciekawskich – gapiów, nędzarzy, żebraków – którzy korzystali z hojności ofiarodawców. Jałmużny, datki, „grobowe kolacje” fundowane dla ubogich stanowiły nieodłączną część ceremonii pogrzebowej i realizowały nakaz chrześcijańskiego miłosierdzia.

Śmierć przedstawiciela elity społecznej uruchomiała potężny mechanizm zależności. Przeniesieniu ciała hetmana wielkiego koronnego Adama Mikołaja Sieniawskiego ze Lwowa do rodzinnej nekropoli w Brzeżanach w lutym 1726 r. towarzyszyła eskorta kilkunastu chorągwi husarskich i piechoty z działami. Wyprowadzenie ciała z miasta trwało ponad 10 godzin, podczas gdy artyleria ustawiona na murach miasta i w arsenale nieustannie oddawała salwy honorowe. Żona zmarłego, Elżbieta z Lubomirskich Sieniawska, w towarzystwie dostojników kościelnych i szlachty rozdawała hojne jałmużny mieszkańcom miasta i odbierała kondolencje. Właściwy pogrzeb odbył się w Brzeżanach w lipcu 1726 roku i trwał trzy dni przy długotrwałym obrzędzie kruszenia insygniów wojennych i tablic herbowych hetmana, przy wtórze „żałosnej muzyki regimentowej i bębnach”.

Wyprowadzaniu ciała Jerzego Dominka Lubomirskiego (zm. 1727), wojewody krakowskiego, towarzyszyło 16 chorągwi wojskowych, z których każda liczyła 50 osób. Jak relacjonował autor diariusza, kondukt wzbogacili mieszczanie „podług cechów swoich z 12 chorągwiami, na których były czarne flory z bębnami i kotłami, które także żałobą okryte były, przynajmniej z czterech tysięcy ludzi złożeni z jarzącemi świecami” oraz 400 zakonników z różnych klasztorów warszawskich i 120 kupców. Pochodowi żałobników towarzyszyło 50 żołnierzy konnych z regimentu zmarłego wojewody z oficerami i podoficerami, a artylerzyści prowadzili 12 armat ciągnionych przez okryte żałobną barwą konie. W dalszej kolejności podążały najlepsze wierzchowce i rumaki zmarłego, „w kosztownym rynsztunku” wiedzione przez koniuszego. W następnej grupie szli w 12 parach przedstawiciele magistratu na czele z prezydentem miasta i kler stołeczny w 50 parach. Osobną grupę stanowił nuncjusz ze swoją świtą. Nie brakło też muzyki. Trumnę z ciałem wojewody poprzedzała jego kapela złożona z 24 osób z obojami, trąbami i waltorniami, ustawiona w trzech liniach i wsparta obecnością 32 lokajów.

Wśród najwspanialszych widowisk funeralnych zapisały się uroczystości pogrzebowe osób będących na eksponowanych stanowiskach w państwie – ministrów, hetmanów, urzędników ziemskich, ale wielkim zainteresowaniem cieszyły się również niemniej uroczyste i wystawne pogrzeby kobiece. Pozbawione niektórych elementów – kruszenia kopii czy łamania pieczęci – korzystały z podobnego scenariusza. Ciało zmarłej 21 marca 1729 roku Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej, kasztelanowej krakowskiej, zostało wystawione w paradnej trumnie w jednej z reprezentacyjnych sal pałacu w Oleszycach do chwili przeniesienia zwłok do Lwowa, gdzie odbyła się główna ceremonia pogrzebowa, i było odwiedzane przez osoby związane z kasztelanową. Uroczystości żałobne Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, kanclerzyny litewskiej, zmarłej w Mirze 23 października 1746 roku, trwały niemal rok, a sama eksportacja ciała do mauzoleum w Nieświeżu ciągnęła się miesiącami. Translokacja ciała zapoczątkowała jednocześnie właściwe obchody pogrzebowe, a liczny orszak żałobników i wystawne dekoracje w kościele stanowiły pokaz chwały i potęgi Radziwiłłów. Z rozmachem ceremonii pogrzebowej Anny Radziwiłłowej nie mógł się równać pogrzeb osiemnastoletniej zaledwie Anny z Potockich Mniszchowej (1740–1758), chorążyny nadwornej koronnej. O jego czterodniowych obchodach, które odbyły się w kościele dominikanów przemyskich, czytamy w relacji pogrzebowej z 1758 roku. Interesujący opis ceremonii i bogatego, trójpoziomowego castrum doloris Brygidy z Działyńskich Czapskiej, wojewodziny malborskiej, wystawionego w kościele w Pakości, pozostawił w tym samym czasie autor jej relacji pogrzebowej.

Ceremonialność kultury baroku otwierała przed ówczesnymi ludźmi szerokie możliwości kreacji. Zamiłowanie do przepychu i widowiskowości nie omijało najbardziej tragicznych elementów ludzkiej egzystencji, czego wyrazem jest bogato reprezentowana literatura funeralna.