Tadeusz Czacki herbu Świnka (1765 – 1813), mąż stanu, historyk i prawnik, zapisał się w polskiej historii głównie jako fundator Biblioteki Poryckiej, współzałożyciel Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, twórca Liceum Krzemienieckiego i kolekcjoner. Jego ogromne zasługi na polu oświaty i ruchu naukowego umieli docenić już jemu współcześni. Książę Adam Jerzy Czartoryski w swoich pamiętnikach, określając Czackiego jako „znakomitego z nauki i cnót człowieka”, wyrażał się o nim następująco: „Niespracowany tam, gdzie o dobro powszechne chodziło (...), poświęcił swoje mienie, zdrowie, życie nawet dla dokonania stworzonego przez się dzieła. Niezmordowana czynność jego, gorliwość i wytrwałość w pracy wszelkie przeszkody przezwyciężyć potrafiły”. Równocześnie było tajemnicą poliszynela, że Czacki – obdarzony w dodatku krótkim wzrokiem – słynął z roztargnienia, uwiecznionego w licznych anegdotach.
Jedna z nich, przytoczona przez Sabinę z Gostkowskich Grzegorzewską w jej pamiętnikach (wydanych w Warszawie w 1889 r.), a przypomniana przez Romana Kaletę w 1974 r., pochodzi od wojewodziny Wielhorskiej, siostry żony uczonego, a więc niejako z „pierwszej ręki”. Otóż Czacki któregoś razu podejmował u siebie w Warszawie króla Stanisława Augusta. W trakcie tych przygotowań, wykorzystując każdą chwilę, czytał – zapewne w swojej bibliotece – jakąś starą księgę lub dokument „według swojego zwyczaju wyciągnięty na podłodze, twarzą w dół”. Gdy dano mu znać, że król się zbliża, historyk zerwał się w wielkim pośpiechu, zrzucając wygodne, lecz nie pasujące na tę okazję odzienie, przyczesał naprędce rozczochrane włosy, porwał leżącą na stole wstęgę z Orderem Orła Białego, którą zawiesił sobie przez prawe ramię i czym prędzej pospieszył na przyjęcie monarchy. „Wystawmy sobie zdumienie obecnych – wspominała Grzegorzewska – gdy ujrzeli gospodarza całego w bieli, to jest w koszuli, w sukiennych białych indyspensablach [tu w znaczeniu niezbędnej dolnej bielizny], ze wstęgą orderową na wierzchu. Król, który znał roztargnienie Czackiego i nieraz się z niego uśmiał, widząc go w tym stroju, wstrzymał duszący go śmiech i ściskając go za rękę: - Jak się miewasz, mój starosto ? – rzekł. – Ale cóż u kata! Dziwnie mi jakoś wyglądasz w tym niezwyczajnym stroju”.
Dobrotliwy żart Stanisława Augusta otrzeźwił biednego uczonego, który zobaczywszy się wreszcie w takim negliżu, „pomieszany i zrozpaczony pobiegł do swojego pokoju dla wzięcia przyzwoitszego ubrania”.
W stosunkowo licznej ikonografii Czackiego (który był wielokrotnie portretowany np. przez malarza Józefa Pitschmanna) nie znajdzie się, rzecz jasna, plastycznego odzwierciedlenia przytoczonej anegdoty, nawet w formie satyry lub karykatury. Natomiast w licznych podobiznach uczonego, zwłaszcza graficznych, prezentuje się on niezwykle dostojnie we fraku mundurowym, z widoczną, przepasującą pierś wstęgą orderową i towarzyszącą jej gwiazdą – tak jak na wytwornym miedziorycie punktowanym, rytowanym w 1818 r. w Wiedniu przez Davida Weissa, na podstawie rysunku Stanisława Balińskiego.