© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   19.12.2023

Ślub zamiast abdykacji? Papieskie namowy do ponownego ożenku Jana Kazimierza

Końcowe lata rządów Jana Kazimierza, ostatniego reprezentanta dynastii Wazów na polsko-litewskim tronie, nazywane były przez jemu współczesnych Initium Calamitatis Regni, czyli Początek Upadku Królestwa. Wykorzystywano wówczas grę słów pochodzącą od inicjałów monarchy: JCR (Johannes Casimirus Rex). Rzeczywiście, był to czas niezwykle trudny, przede wszystkim spuścizna wydarzeń szwedzkiego „potopu” w latach 1655-1660, naznaczony nie tylko przez klęski w zakresie polityki międzynarodowej, ale również liczne napięcia na tle wewnętrznym: nieudane próby przeforsowania przez króla serii reform oraz konflikty, które ujawniły się pełną siłą w postaci konfederacji wojskowych i rokoszu Lubomirskiego.

Korona, otrzymana wyborem polskiej i litewskiej szlachty z 1648 roku, wyraźnie ciążyła już wówczas monarsze, który od dłuższego czasu zdawał się znajdować w nienajlepszej kondycji psychofizycznej. Jan Kazimierz, za pośrednictwem swej królewskiej małżonki Ludwiki Marii Gonzagi, już od połowy lat pięćdziesiątych XVII wieku obracał się w orbicie wpływów Francji i jej stronnictwa w Rzeczypospolitej. W związku z tym to właśnie Króla Arcychrześcijańskiego, Ludwika XIV, widział on jako gwaranta pomyślnego uregulowania kwestii sukcesji w państwie polsko-litewskim. Bezdzietny Jan Kazimierz nie sprzeciwiał się zresztą specjalnie intensyfikującym się intrygom politycznym, mającym na celu pozbawienie go berła. Monarcha wydawał się być przekonany o swym braku zdolności do rządzenia krajem oraz do powszechnej niechęci mas szlacheckich wobec do jego osoby. Doskwierały mu ponadto problemy zdrowotne, a najbardziej podagra – „choroba królów”.

Pierwsze plany zrzeczenia się korony przez Jana Kazimierza na rzecz Henryka Juliusza de Bourbona d’Enghiena pojawiły się już w 1662 roku, w następstwie uchwalenia konstytucji sejmowej zakazującej królowi dalszego dążenia do elekcji vivente rege. Wysunięty wówczas przed Ludwikę Marię pomysł abdykacji był swego rodzaju szantażem, mającym skłonić szlachtę do zaakceptowania projektów reformy elekcji. Zakończył się on jednak fiaskiem.

Plany cesji tronu pojawiły się ponownie po zakończeniu rokoszu Lubomirskiego. Jan Kazimierz zawarł wówczas w Vincennes układ z Ludwikiem XIV, według którego, na nadchodzącym sejmie 1667 roku, zobowiązał się abdykować. Po raz kolejny projekty te zakończyły się jednak niepowodzeniem, ponieważ nie udało się wtedy pozyskać koniecznego do ich realizacji poparcia Jerzego Lubomirskiego. Zamiar zrzeczenia się korony przez Jana Kazimierza pozostawał jednak aktualny i powrócił z pełną siłą po śmierci Lubomirskiego, w latach 1667-1668.

Plany dotyczące abdykacji ostatniego z polsko-litewskich Wazów nie były publiczną tajemnicą, tak pośród szlachty, jak i na europejskich dworach. W Rzymie było o nich słychać już od dłuższego czasu. W Stolicy Apostolskiej komentowano rozwój wydarzeń w Rzeczypospolitej z nieukrywanym niepokojem. W styczniu 1667 roku, ówczesny nuncjusz apostolski w Rzeczypospolitej, arcybiskup Larissy, a późniejszy papież Innocenty XII, Antonio Pignatelli, relacjonował, iż cała Polska i Litwa huczą od plotek o rychłym zrzeczeniu się tronu przez króla, ponieważ zarówno ze względu na podeszły wiek, jak i niedyspozycje zdrowotne, miał on nie być już w stanie prowadzić niezbędnych działań wojennych i dzierżyć powierzonej mu władzy. Nuncjusz wskazywał, że za jedyne możliwe wyjście z sytuacji stronnictwo dworskie uznało protekcję francuską, mającą zagwarantować subsydia wojenne i posiłki. W zamian koniecznym było jednak zapewnienie sukcesji Ludwikowi II Bourbonowi de Condé, którego wysunięto jako głównego kandydata do schedy po Janie Kazimierzu. Pignatelli z nieukrywanym niezadowoleniem dostrzegał ogromny wpływ Francji oraz stronnictwa francuskiego na decyzje polityczne podejmowane wówczas przez króla, który określany był przez niego jako marionetka swoich ministrów.

Wiosną nastroje na polsko-litewskim dworze nie uległy zmianie. Jan Kazimierz trwał w swym dotychczasowym zamiarze zrzeczenia się korony, aby następnie wyjechać do Francji i tam spędzić swe ostatnie lata. Musiała to być jednak niezwykle trudna dla niego decyzja. Nuncjusz podkreślał królewskie niezdecydowanie i powolność działania w kwestii abdykacji, szczególnie w obliczu niechęci szlachty do faworyzowanego przez stronnictwo dworskie Kondeusza, co dawało w Rzymie cień nadziei na zmianę królewskiej decyzji.

Tymczasem, 10 maja 1667 roku, dokonała swojego żywota Ludwika Maria Gonzaga. Po śmierci królowej Jana Kazimierza opanowała apatia i kompletne zniechęcenie do prowadzenia spraw publicznych. Monarcha jeszcze silniej zaczął odczuwać ciężar korony i tym bardziej gotów był do jej złożenia.

Francuskie plany wobec Rzeczypospolitej nieco się jednak zmieniły. W lipcu 1667 roku, wobec wydarzeń wojny dewolucyjnej i francuskiej agresji na Niderlandy hiszpańskie, Ludwik XIV zawarł sojusz z Filipem Wilhelmem Neuburgiem, któremu w zamian za wsparcie w konflikcie zaoferował poparcie projektu wydania jednej z jego córek za owdowiałego Jana Kazimierza oraz namówienie króla na rezygnację z abdykacji. O poparciu Szwecji i Brandenburgii dla aspiracji księcia neuburskiego wiadomo było już wiosną. W związku z tym, Ludwik XIV wstrzymał planowaną wcześniej wyprawę Kondeusza do Rzeczypospolitej, polecając Janowi Kazimierzowi ożenek z jedną z córek Neuburga. Król bez entuzjazmu zaakceptował te plany, rozpatrując jednocześnie równoległe starania habsburskie o zeswatanie go z cesarzową wdową Eleonorą Magdaleną Gonzagą lub arcyksiężniczką Anną tyrolską.

Plan ponownego ożenku Jana Kazimierza znalazł poparcie również w rzymskich kręgach. Papieża już od dłuższego czasu martwił brak zaangażowania polsko-litewskiego monarchy w sprawy państwowe. Jasnym stało się, iż nie będzie on w stanie rządzić samodzielnie. Z drugiej strony, w Rzymie dostrzegano niebezpieczeństwa towarzyszące królewskiej decyzji o abdykacji: nie było żadnej pewności, iż w ramach wolnej elekcji wybór padnie na faworyzowanego przez Jana Kazimierza i stronnictwo dworskie Kondeusza. Szlachta była bowiem w większości przeciwna kandydaturom francuskim i wszelkim ingerencjom Francji w życie wewnętrzne Rzeczypospolitej. W opinii Stolicy Apostolskiej nowa elekcja groziła więc podziałami politycznymi i dalszą destabilizacją wewnętrzną państwa, a być może nawet niespodziewanym wyborem niekatolika. Zdaniem papieża to właśnie nowe małżeństwo Jana Kazimierza stwarzało szansę na najbezpieczniejsze rozwiązanie kwestii sukcesji w Rzeczypospolitej – nadzieję na królewskiego potomka (szlachta chętnie objęłaby kuratelę nad młodym książątkiem w charakterze władcy elekcyjnego), a przynajmniej na zmianę układu sił i przyjęcie nowych, odpowiednich doradców.

Śmierć Ludwiki Marii stanowiła więc moment, w którym Klemens IX zdecydował się bezpośrednio zaingerować w dalsze losy polsko-litewskiej korony. Nuncjusz poparł zatem projekty ponownego ożenku Jana Kazimierza podczas audiencji u króla, w lipcu 1667 roku. Monarcha był im jednak wyraźnie niechętny; wykręcał się swym podeszłym wiekiem i dolegliwościami zdrowotnymi. W odpowiedzi Pignatelli przekonywał, iż liczni książęta w dużo gorszej kondycji fizycznej pojmowali kolejne żony. Nuncjusz zauważył, że to przede wszystkim środowisko dworskie odciągać miało Jana Kazimierza od myśli o nowym małżeństwie, wskazując na prymasa Mikołaja Prażmowskiego i kanclerza wielkiego litewskiego Krzysztofa Paca jako na głównych polityków podtrzymujących króla w zamiarze abdykacji. Oskarżał ich o całkowite zmanipulowanie monarchy.

Tymczasem przebywający w Rzeczypospolitej ambasador francuski Pierre de Bonzy, dowiedziawszy się o lipcowej audiencji nuncjusza, podejrzewał, iż papież poradził królowi małżeństwo z którąś z Habsburżanek. Pignatelli zapewniał jednak, że nie było to prawdą. Instrukcje nuncjusza obejmowały jedynie namówienie Jana Kazimierza do ponownego ożenku, który dałby nadzieję na zabezpieczenie spraw przyszłej sukcesji. Klemens IX, zgodnie z prowadzoną wówczas przez Rzym polityką prohabsburską, prawdopodobnie rzeczywiście przychylnym okiem spoglądał na kandydatki pochodzące z Domu Austriackiego, nie wydaje się jednak, by wybór personalny potencjalnej małżonki Jana Kazimierza szczególnie go interesował. Tymczasem ambasador francuski usilnie próbował przekonać nuncjusza, iż król ze względu na swój wiek i dolegliwości nie nadaje się do wstąpienia w kolejny związek małżeński. Nuncjusz miał jednak wyrobione zdanie na temat argumentacji dotyczącej złego stanu zdrowia monarchy i jak pisał, „wszyscy uważają, że jest odwrotnie, gdyż zbyt głośno tu o zabawach, jakie zajmują króla, szkodząc jego reputacji i wywołując powszechny skandal”.

We wrześniu 1667 roku pojawiły się nowe pogłoski, jakoby Jan Kazimierz rzeczywiście skłaniał się do ożenku z cesarzową wdową. Wzbudziło to radość zarówno nuncjusza, jak i jego rzymskich przełożonych. Papież stale uważał, że ponowne małżeństwo króla było najlepszym, a wręcz jedynym lekarstwem na ustabilizowanie sytuacji w Rzeczypospolitej. Pilnie obserwowany przez fakcję francuską oraz zobowiązany do zachowywania związanej z papieskim autorytetem neutralności Pignatelli nie mógł jednak okazać formalnej przychylności wobec habsburskich starań matrymonialnych. Sprawa rozwiązała się rychło sama, kiedy Jan Kazimierz osobiście zdementował plotki dotyczące swojego rzekomego zainteresowania małżeństwem z Eleonorą Magdaleną Gonzagą.

Według obserwacji papieskiego dyplomaty, to przede wszystkim wpływ z zewnątrz determinował negatywne podejście króla do ponownego ożenku: z jednej strony działalność stronnictwa francuskiego; z drugiej, szlachta, która nie była przekonana, czy ponowne małżeństwo Jana Kazimierza stanowiłoby dla Rzeczypospolitej dobre rozwiązanie. Nie bez znaczenia pozostawał ponadto wpływ ówczesnej faworyty króla, Katarzyny Denhofowej.

Jesienią 1667 roku sprawa ewentualnych planów matrymonialnych króla znacznie się skomplikowała. Filip Wilhelm Neuburg zrezygnował z projektu wydania swojej córki za Jana Kazimierza, zawierając z Francją i Brandenburgią nowy układ, wedle którego Ludwik XIV miał poprzeć jego osobiste aspiracje do sukcesji w Rzeczypospolitej. W grudniu tego roku zawarto traktat, na podstawie którego Król Arcychrześcijański poparł starania Filipa Wilhelma o polsko-litewską schedę po Janie Kazimierzu, w zamian za przystąpienie księcia neuburskiego do paktu reńskiego i wsparcie Francji w sporze o Niderlandy hiszpańskie. Ludwik XIV formalnie zrezygnował tym samym z popierania kandydatur francuskich. Od tej pory na arenie europejskiej poczęto głośno mówić o nadchodzącej w Rzeczypospolitej nowej elekcji.

Pomimo tego, iż Stolica Apostolska wyraźnie opowiedziała się przeciw abdykacji Jana Kazimierza, nie mogła jednak pozostać obojętną na toczące się na europejskich dworach zabiegi dyplomatyczne dotyczące sukcesji w Rzeczypospolitej. Rzym musiał więc prowadzić podwójną grę – na wypadek gdyby doszło do zwołania sejmu elekcyjnego i wyboru nowego monarchy. Z jednej strony robiono wszystko, aby Jan Kazimierz zachował koronę, a najlepiej wstąpił w nowy związek małżeński. Ponieważ jednak czas naglił, trzeba było podjąć równoczesne działania na wypadek ewentualnego bezkrólewia. Z Rzymu apelowano więc do szlachty o wybór księcia katolickiego, podkreślano przy tym rolę państwa polsko-litewskiego jako chrześcijańskiego przedmurza. Działanie Stolicy Apostolskiej było wielce wyrachowane. Pomimo iż w drugiej połowie XVII wieku rola Stolicy Apostolskiej drastycznie spadła z powodu postępującej sekularyzacji polityki, pozostałości arbitralnej i mediacyjnej pozycji Rzymu wciąż gwarantowały papieżowi ważny głos w sprawach Europy. Kardynał Giacomo Rospigliosi, papieski Sekretarz Stanu, polecał zatem nuncjuszowi w Rzeczypospolitej działać w taki sposób, aby „każdy z kandydatów do korony uważał starania i pomoc Stolicy Apostolskiej za korzystne dla siebie”. Rospigliosi rekomendował ponadto, iż „należy postępować z dużą dozą ostrożności – tak, aby nowy król był przekonany o szczególnej papieskiej predylekcji w stosunku do jego własnej osoby”.

Po tym jak pod koniec maja 1668 roku do Rzymu dotarła wiadomość o ostatecznym zamiarze złożenia korony przez króla, papież wielokrotnie jeszcze odradzał mu rezygnację z tronu, kierując do Jana Kazimierza liczne brewia (oficjalne listy papieskie) w tej kwestii. Klemens IX był zdecydowanie przeciwny królewskim planom, obawiając się dalszej destabilizacji politycznej Rzeczypospolitej oraz grożącej katolicyzmowi elekcji carewicza. Niepokoje te wynikały z bogatego już doświadczenia papieskiej służby dyplomatycznej w czasie polsko-litewskich bezkrólewi, zagrażających każdorazowo nie tylko pokojowi wewnętrznemu państwa, ale również pozycji Kościoła katolickiego.

Ponieważ popierany przez Stolicę Apostolską od początku lat sześćdziesiątych XVII wieku program elekcji vivente rege (za życia króla) okazał się nie do zrealizowania w polsko-litewskich warunkach politycznych, priorytetem dyplomacji papieskiej stało się nakłonienie króla do rozwiązania problemów związanych z kontynuacją rządów poprzez kolejne małżeństwo. Kiedy stało się jasnym, iż Jan Kazimierz nie jest zainteresowany rozwiązaniem matrymonialnym, starania Stolicy Apostolskiej skoncentrowały się na odroczeniu abdykacji na czas, w którym koniunktura byłaby bardziej sprzyjająca dla kandydatury Filipa Wilhelma Neuburga, którego Klemens IX najchętniej ujrzałby na tronie w Rzeczypospolitej. Stolicy Apostolskiej nie zależało bowiem bezpośrednio na utrzymaniu Jana Kazimierza na tronie. Ostatni z polskich Wazów nie był zresztą darzony w Rzymie szczególną sympatią. Zmiana na tronie w Rzeczypospolitej w osobie katolickiego księcia, takiego jak na przykład Neuburg, zostałaby zatem przyjęta przez Rzym pozytywnie. Wszelkie podjęte przez Stolicę Apostolską działania mające na celu odwiedzenie Jana Kazimierza od złożenia korony wynikały z obaw przed ryzykiem politycznym, jakie niosło ze sobą bezkrólewie i nowa elekcja, szczególnie w przypadku tak trudnej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej, w jakiej znalazła się Rzeczypospolita u schyłku panowania ostatniego z polsko-litewskich Wazów.

Działania podjęte przez dyplomację papieską celem zapobieżenia abdykacji Jana Kazimierza spoczęły w głównej mierze na barkach nuncjuszy apostolskich w Rzeczypospolitej. W sprawę zaangażował się również kardynał Virginio Orsini, działający na terenie państwa polsko-litewskiego poprzez własnych agentów. Ostatecznie, wbrew papieskim apelom, w dniu 16 września 1668 roku Jan Kazimierz zdał koronę na ręce stanów Rzeczypospolitej, kończąc tym samym definitywnie epokę rządów przedstawicieli wazowskiej dynastii.