© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   13.12.2012

Stosunki polsko-tatarskie po 1685r.

W kolejnych latach po 1685 r. posłańcy nadal krążyli pomiędzy Rzeczpospolitą a Bakczyserajem[1]. Spekulacje odnośnie zmiany postawy Tatarów nie ustawały. W 1691 r. Tatarzy, występując w imieniu Porty, zaproponowali Sobieskiemu wyjście z Ligi na względnie korzystnych, bo zakładających zwrot Kamieńca warunkach i równoczesną wspólną wojnę z Rosją. Przyjęcie ich rujnowałoby jednak opartą o z trudem zmontowane sojusze antyturecką politykę władcy. Towarzyszące ofercie zawirowania na szczytach władzy w seraju, związane z odsunięciem od władzy Selim-Gireja przez Saffę-Gireja, nie oznaczały radykalnej zmiany kursu tatarskiej polityki. W 1692 r. stary chan wrócił na tron, który po raz trzeci w życiu stracił w 1699 r., już po śmierci Sobieskiego, na rzecz Dewlet-Gireja, który uprzednio jako Kałga (od końca 1695 r.) prowadził ostatnie najazdy Tatarów na Rzeczpospolitą. Szans na odciągnięcie Tatarów od Turków w tych latach już nie było – zbyt mocno skonsolidowały się dwa wrogie obozy. Przedkładane przez Tatarów oferty nie były wymierzone w Turcję, ale miały jej pomóc, tak jak pomagali ordyńcy, biorąc na siebie po 1686 r. ciężar wojny z Polakami. Pożądana przez Sobieskiego kombinacja została pogrzebana już w 1685 r. Dlaczego propozycje króla nie znalazły wówczas odzewu na Krymie?

Wybór Tatarów nie był zdeterminowany historycznie, w drugiej połowie XVII w. stawali oni często po polskiej stronie; nie należy również, w moim przekonaniu, rzutując pochopnie na ten moment dziejów innych doświadczeń, przeceniać roli motywu religijnego w ich decyzjach. Wydaje się natomiast, że nie do przecenienia było znaczenie zakulisowych wpływów Porty na Krymie; co najważniejsze, były one chyba większe niż oceniał to Sobieski, sądzący, że przywołanie krymskiego separatyzmu i naturalnej dążności chanów do ustanowienia władzy dziedzicz­nej, zniweczy więzi Bakczyseraju z Istambułem. Ręce Turków sięgały jednak daleko. Porta, prowadząc wewnątrz elity tatarskiej i samego rodu Girejów politykę „divide et impere”, kontrolowała wypadki polityczne na Krymie. W ostatecznym rozrachunku uwidoczniło się to w kołowrocie na chańskim tronie: Murad stracił go, gdy stracił zaufanie sułtana, Hadżi również, Selim utrzymał się u władzy, gdyż potrafił przekonać o swojej użyteczności i lojalności Turków. Zmiany te wskazywały na niemożność utrzymania się w Bakczyseraju antytureckiego chana. Przyczyny takiego stanu rzeczy nie ograniczały się przy tym do tureckich zdolności intrygowania w seraju, tkwiły głębiej – w przekonaniu tatarskiej elity, że interes polityczny chanatu, związany ze splotem relacji Moskwa – Warszawa – Bakczyseraj, nie pozwala na konflikt z Turkami, a próba grania na tej strunie to polityczne awanturnictwo.

Na Krymie wiedziano, że klęska Turcji może oznaczać wzrost znaczenia tylko dwóch państw: Rzeczypospolitej i Rosji, co byłoby dla chanatu groźne. Zwycięskie potęgi chrześcijańskie, oddzielone od Morza Czarnego terytoriami zależnymi od Chanatu Krymskiego, mogłyby spróbować znieść tę przegrodę: Rosja na wschód od Dniepru na terytoriach ordy azowskiej; Polska na zachodzie – w Jedysanie i na Budziaku, zasiedlonym przez ordę nazywaną budziacką lub białogrodzką, a położonym na przedpolu zarządzanych przez Turcję portów. Co więcej, armia jednego z tych państw mogłaby po wdarciu się przez Perekop na Krym, uderzyć w serce tatarskiego państwa, które w razie planowanego przez Sobieskiego opanowania portów pomiędzy ujściami Dniestru i Dunaju, m. in. Białogrodu, lub stanowiącego cel carów Azowa nie byłoby bezpieczne nawet od morza. Nadmierny rozrost siły północnych sąsiadów groził ostatniemu spadkobiercy Złotej Ordy katastrofą. Na Krymie znano historię anektowanych przez Iwana Groźnego w XVI w. chanatów kazańskiego i astrachańskiego. Jak realne było podobne zagrożenie i w stosunku do chanatu krymskiego pokazała jego likwidacja w XVIII w. przez Katarzynę Wielką. W sytuacji utraty oparcia w Turcji państwu Girejów na Krymie już na przełomie XVII w. groziła zagłada. Po wypchnięciu Turków z północnych wybrzeży czarnomorskich pozostałyby Tatarom tylko dwa warianty politycznej gry: porozumienie z Rosją przeciwko Polsce lub odwrotnie. Jednak w sytuacji rozwijającego w okresie powiedeńskim flirtu Rosji i Polski, istniało ryzyko zawarcia przez te państwa długofalowego aliansu, który nim dojdą w nim do głosu sprzeczności doprowadzi chanat do upadku. Nic dziwnego, że w tej sytuacji Turcja, nawet uciążliwa jako patron, jawiła się Tatarom koniecznym elementem równowagi w regionie. Poprawne rozumowanie geopolityczne (choć terminu tego nikt wówczas nie używał) przeważyło na Krymie, którego społeczna, zwłaszcza z zachodnioeuropejskiego punktu widzenia, „dzikość”, nie powinna mylić w ocenie jego wysokiej kultury dyplomatycznej. Selim-Girej z rozmysłem nie przyjął propozycji Sobieskiego.


[1] M. Wagner, W cieniu ..., s. 102 – 109.