© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   19.02.2016

Tajemniczy chłopczyk z dworu w Mnichach

Obecny dwór we wsi Mnichy (położonej w głębokiej dolinie rzeczki Kamionki koło Międzychodu), zbudowany na skraju parku krajobrazowego z początku XIX w., wzniesiono w 1908 r., na miejscu starego budynku, z którym wiążą się niezwykłe wydarzenia, opowiadane przez służbę i przekazywane z pokolenia na pokolenie.

„Zdarzało się – czytamy w jednej z takich opowieści – że w alejkach parku dworskiego nagle pojawiał się mały chłopczyk z charakterystyczną grzywką na czole, odziany w aksamitne ubranko i białą koszulkę. Podążał alejką od strony młyna wodnego, który poruszany był wodami rzeki Kamionki. Dzieciątko mogło mieć 5 – 6 lat i smutnym wzrokiem rozglądało się po parku, jakby kogoś szukając. Gdy zbliżało się do dworu – jego sylwetka nagle rozpływała się w powietrzu... Zdarzały się inne osobliwe historie – w dworze nagle otwierały się drzwi, to znów okna, lecz nikt się nie pojawiał. Pracujący tutaj mówili, że dzieje się to za sprawą niewidocznej sylwetki chłopca, który bezskutecznie szuka swych rodziców, zaglądając we wszystkie zakamarki dworu”.

Mieszkańcy wsi Mnichy twierdzili, że Unrugowie – kolejni właściciele dworu w XIX w. – często urządzali przyjęcia, podejmując gości. W trakcie jednego z takich towarzyskich spotkań zdarzyło się nieszczęście: „mały chłopczyk, syn goszczącego tu młodego małżeństwa, oddalił się od dworu i nie pilnowany przez nikogo, idąc przed siebie, dotarł do starego młyna wodnego na rzeczce Kamionce. Wiedziony ciekawością chciał zobaczyć, jak kręci się koło młyńskie. Nagle stracił równowagę i spadł w dół, ginąc pod łopatami koła młyńskiego. Jego ciała nie znaleziono, lecz po pewnym czasie w alejkach parkowych zaczęła pojawiać się sylwetka chłopca, który – jak mawiano – szuka swoich rodziców”.

Wspomniany w przekazie młyn wodny, nad rzeką Kamionką przy drodze do Głażewa, został przebudowany w 1900 r., ale wiadomo, że stał tu już od XV w. Zapewne w tym właśnie miejscu doszło do tragedii...