„Nie mogę strawić, że ten hultaj Gałecki przywłaszczył sobie co najpiękniejsze tureckie łupy” – gorączkowała się królowa Maria Kazimiera w liście do „serdecznie ukochanego Jachniczka” datowanym z Krakowa 3 października 1683 r., a więc tuż po bitwie wiedeńskiej. Dowodziła dalej z całym przekonaniem, że Gałecki „okradł Wć, bo przecież Wć wydałeś rozkaz, ażeby zabezpieczono te namioty, ponieważ przypadają Wci, on zaś wbrew rozkazowi wziął stamtąd dla siebie co najpiękniejsze rzeczy (...). Pozwól mi się Wć tym zająć, już ja go nauczę, co to jest sprawiedliwość” – odgrażała się. Zirytowana, żaliła się mężowi, że ów Gałecki „bez naszej wiedzy wysłał załadowane wozy i woły do siebie do Wielkopolski”. Czy Marysieńka miała kiedykolwiek okazję „nauczyć sprawiedliwości” nieuczciwego wojaka, należy wątpić, natomiast co do jego przygodnych (ale czy nie wyolbrzymionych?) grabieży była zapewne dobrze poinformowana.
Franciszek Zygmunt Gałecki herbu Junosza (ok. 1645 – 1711), śmiały i bitny żołnierz, szybko piął się po szczeblach kariery, osiągając godności kasztelana kaliskiego i poznańskiego, starosty bydgoskiego, senatora i posła Rzeczpospolitej w Szwecji, Danii i Zjednoczonym Królestwie Belgii. Uczestniczył w wyprawie Jana Sobieskiego na czambuły tatarskie (1672) i walczył pod Chocimiem już w randze generała – adiutanta wojsk koronnych. Lata następne (1675 – 1676) spędził na pograniczu w ciągłych utarczkach z Turkami i Tatarami (za swoje zasługi wojenne otrzymał od króla starostwo bydgoskie). W 1679 r. był marszałkiem sejmiku ziemian lwowskich, a w rok później kuchmistrzem wielkim koronnym. Odbył całą kampanię wiedeńską, walcząc w decydującej bitwie na prawym skrzydle; później – jako wypróbowany wykonawca zleceń i towarzysz wielu bojów Sobieskiego – jeździł do cesarza Leopolda I Habsburga z podarunkami od króla. O sobie wszakże nie zapominał, sowicie i po cichu obławiając się po wiktorii 1683 r. Towarzyszył swojemu monarsze w ostatniej kampanii mołdawskiej, a po jej klęsce sprowadził – w wyjątkowo ciężkich warunkach zimą 1692 r. – do kraju całą artylerię koronną, pozostawioną w Ropcach.
Gałeckiego portretowano co najmniej dwukrotnie: w zbiorach Nationalmuseum w Gripsholmie znajduje się obraz, przypisywany szwedzkiemu malarzowi Davidowi Krafftowi, drugi wizerunek, autorstwa Krzysztofa Lubienieckiego, nie zachował się. Wykonany na miejscu w Amsterdamie (w którym przebywał Gałecki z racji sprawowanej przezeń funkcji posła), przetrwał do naszych czasów jedynie w postaci mistrzowskiej mezzotinty Pietera Schenka z ok. 1700 r. Portret ten, przedstawiający dygnitarza w błyszczącej zbroi i narzuconej na nią delii, z regimentem w ręce, nawiązuje do konwencji staropolskiego wizerunku sarmackiego.