© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   02.03.2022

Vesalius i „sectio in mortua”: o bezimiennej kobiecie z frontyspisu dzieła „De corporis humani fabrica libri septem”

Bez wątpienia najgłośniejszym atlasem anatomicznym w dziejach jest wydane w Bazylei w 1543 roku dzieło Andreasa Vesaliusa De corporis humani fabrica libri septem [pl. O budowie ciała ludzkiego ksiąg siedem]. Praca ta zawiera piękny drzeworytowy frontyspis (il. 1) przedstawiający sekcję publiczną, którą anatom przeprowadza własnoręcznie przed audytorium składającym się ze zgromadzonych tłumnie mężczyzn oraz jednej, ukrytej za filarem w głębi po prawej stronie, kobiety, najprawdopodobniej licencjonowanej akuszerki miejskiej.

Frontyspis kryje wiele opowieści od dziesięcioleci odszyfrowywanych z powodzeniem przez historyków nauki, sztuki i kultury. Opowieści te między innymi uczą, czym jest ludzkie ciało, pasja poznawania, ambicja, męskie fantazje i – kto by pomyślał – rodzenie dzieci. 

Ten, kto zechce przyjrzeć się frontyspisowi Vesaliańskiego atlasu nieco wnikliwiej, ten od razu zauważy nazwisko autora tej wspaniałej publikacji wydanej w Bazylei w oficynie Johannesa Oporina w królewskim formacie in folio. W dużym kartuszu, nad którym widnieje herb Vesaliusów – trzy łasiczki – zapisano „Andreae Vesalii Bruxellensis, scholae medicorum Patauinae professoris, de Humani corporis fabrica Libri septem”, a więc „Andreasa Vesaliusa, brukselczyka, profesora padewskiej szkoły medycznej, o budowie ciała ludzkiego ksiąg siedem” (il. 1). Wielkość zastosowanych przez artystę rytownika liter nie pozostawia żadnych wątpliwości, który element przekazu jest najważniejszy. Mamy pamiętać, że chodzi o pracę brukselskiego uczonego imieniem Andreas Vesalius.

Vesalius stoi przy stole prosektoryjnym, na którym leżą zwłoki dorosłej kobiety, i prowadzi pokaz publiczny w drewnianym teatrze anatomicznym ulokowanym na dziedzińcu murowanego, klasycyzującego gmachu. Gdy przyjrzymy się bliżej podestowi teatru, zobaczymy, że wzniesiono go na gołej ziemi, na której wciąż leżą nieuprzątnięte grudki gliny i kamyki (il. 2).

Przy anatomie tłoczą się uczestnicy demonstracji, którzy chcą znaleźć się możliwie najbliżej ciała, o którym opowiada widowni uczony. Co mówi Vesalius i o czym prawi? Jedna z wielu historii, które skrywa drzeworyt, przypomina, że, anatomizując ludzkie zwłoki, musimy nieustannie pamiętać, iż krojony i eksplorowany przez nas obiekt był onegdaj żywym człowiekiem – z jego ambicjami, marzeniami i pasjami.

I tak, Vesalius poucza widzów: „Pamiętaj, każdy z nas ma cztery warstwy podstawowe. Pierwszą z nich jest nasze ciało kulturowe; symbolizuje je strojnie ubrany mężczyzna wyłaniający się zza pierwszej kolumny po prawej stronie. To z takim ciałem masz na co dzień do czynienia, gdy spotykasz się z różnymi ludźmi – w szkole, na ulicy, w kościele, w domu... Kiedy zrzucimy z siebie pierwszą warstwę, to znaczy ubranie, pojawi się nasza kolejna warstwa, a więc ciało naturalne – jego symbolem jest z kolei nagi mężczyzna ukryty za pierwszą kolumną po lewej stronie. To jednak nie wszystko; patrz, na moim stole prosektoryjnym leży ciało martwej kobiety, którą rozbieram warstwa po warstwie niczym cebulę, poznając to, co było ukryte przed mymi i Twymi oczami za jej życia. A wszystko to trzyma się na rusztowaniu kości, na szkielecie, który jest centralną figurą w pięknym padewskim teatrze anatomicznym, do którego Ciebie, widzu, zaprosiłem”.

Do czego potrzebna jest Vesaliusowi taka narracja? Dlaczego anatom przypomina odbiorcy, że człowiek jest istotą wielowarstwową? Dzieje się tak dlatego, że publiczne pokazy anatomiczne były w epoce wczesnonowożytnej wydarzeniami wielodniowymi – i ostatniego dnia zaciekawiony uczestnik takiego spektaklu oglądał już tylko fragmenty badanego ciała, ułożone na stole sekcyjnym niczym kawałki wołu wystawione na sprzedaż na ławie rzeźniczej. 

Pierwszego dnia sekcji publicznej anatom przeprowadzał bowiem wiwisekcje zwierząt: przykład „bestyi” wykorzystywanych w trakcie pokazów przez anatomów, tu konkretnie psa, ujrzymy w prawym dolnym rogu drzeworytu (il. 3). Tego samego dnia uczony opowiadał zgromadzonym tłumnie widzom także o zewnętrznej budowie ciała człowieczego, a następnie o układzie mięśniowym i kostnym, odwołując się z jednej strony do leżących na stole prosektoryjnym zwłok, z drugiej zaś strony do górującego nad nimi wypreparowanego szkieletu. Kolejnego dnia anatom poświęcał swą uwagę układowi rozrodczemu i pokarmowemu – wykrajał macicę, jelita, wyłuskiwał jądra itp. itd. (gdyż właśnie w tych organach rozpoczynały się procesy gnilne) –  by dnia trzeciego przejść do tzw. spirytualiów, a więc serca, płuc i wątroby, w których – zgodnie z teoriami medycznymi z epoki – rezydowały siły życiowe. Dnia czwartego analizował dla widzów budowę mózgu, gałek ocznych i języka, natomiast piątego – mówił o naczyniach krwionośnych i nerwach. Co zostawało na stole prosektoryjnym po takim pięciodniowym pokazie? Nie będzie przesadą, jeśli napiszemy: szczątki nie przypominające już zmarłego człowieka.

Vesalius przypomina, że na każdym etapie pokazu anatomicznego mamy do czynienia z ciałem człowieczym, bez względu na to, czy są to integralne zwłoki, czy ich pojedyncze elementy. Kim więc, zapytajmy, jest martwa kobieta, którą widzimy na rycinie, i której ciało bada Vesalius? Wnętrze owej niewiasty możemy bowiem oglądać także na dwóch innych ilustracjach z pracy brukselczyka. Jedna z nich prezentuje jej pochwę i macicę, z kolei druga – m.in. pęcherz moczowy, macicę i nerki.

Wszystko, co wiemy o tej anonimowej kobiecie ukazanej na frontyspisie Vesaliańskiego dzieła w skrócie perspektywicznym (niczym martwy Chrystus z obrazu Andrei Mantegny), kiedy leży na stole sekcyjnym w trakcie drugiego dnia pokazu, pochodzi od samego autora traktatu, który zdradził nam o niej coś niecoś w piątej księdze swojej pracy. I tak, zgodnie ze słowami anatoma, była to kobieta bardzo wysoka, dobrze zbudowana, w średnim wieku, wieloródka, którą skazano na śmierć przez powieszenie, acz nie dowiadujemy się nigdzie „za jakie przewiny?”. Na sekcje publiczne trafiały bowiem niemal zawsze ciała malefikantów. Jednego z takich złoczyńców widać zresztą w prawym dolnym rogu frontyspisu (il. 3). Jest to kieszonkowiec, który próbuje ukraść sakiewkę, i którego od popełnienia deliktu ratuje stojący na podeście starszy mężczyzna, łapiąc go za ramię. Z kolei potencjalna ofiara, patrząc na niedoszłego złodzieja, wskazuje mu palcem stół prosektoryjny. Zdaje się mówić: „Spójrz, gdybyś nie został powstrzymany w swoim zamiarze kradzieży, znalazłbyś się niebawem na jej miejscu, zresztą tak, jak to bezmyślne bydlątko, które obok ciebie stoi”.

Aby uchronić się od śmierci, kobieta z frontyspisu De corporis humani fabrica podobno wykrzyczała przed sędziami, że jest brzemienna. Dlatego, aby sprawdzić, czy nie kłamie (i by przez przypadek nie zabić noszonego w jej łonie dziecięcia), rychło zarządzono, by zbadały ją akuszerki miejskie. W wyniku ich inspekcji jednoznacznie stwierdzono, że niewiasta nie jest w ciąży, i dlatego może być ukarana, co niebawem się stało. Kobietę powieszono, a następnie jej zwłoki przeniesiono w obręb murów miejskich i przekazano Vesaliusowi, który w trakcie badania anatomicznego potwierdził, że anonima była nie tylko przestępczynią, ale i kłamczuchą, gdyż w jej macicy nie było płodu.

Kiedy przyjrzymy się z uwagą ciału tej nieszczęsnej niewiasty, od razu zauważymy, że patrzy ona z miłością na twarz anatoma, który z kolei spoziera na nas (il. 4). I rzeczywiście. W odróżnieniu od cisnących się obok nagiej kobiety licznych mężczyzn Vesalius jest zainteresowany nie nią, tylko… nami.

Vesalius wygląda poza kadr i kieruje spojrzenie na czytelnika jego wiekopomnej pracy: na ciebie, na mnie, na każdego. Palcem wskazującym prawej dłoni ukazuje w otwartej jamie brzusznej zabitej niewiasty miejsce, w którym znajduje się macica. Z kolei lewą dłoń kieruje w górę, aby pokazać, że właśnie gdzieś tam mieści się coś naprawdę istotnego. Co chce nam powiedzieć lub pokazać? Na co mamy zwrócić uwagę? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przeczytajmy dedykację jego traktatu: „cum caesareae, Maiest. Galliarum Regis, ac Senatus Veneti gratia & privilegio, ut in diplomatis eorundem continetur”, a więc „dla cezara, z łaską i przywilejem Jego Cesarskiej Mości, króla Francji, i Senatu Weneckiego, jak zawarto w listach licencyjnych” (il. 5)

Vesaliusz swoją książkę zadedykował Karolowi V Habsburgowi, „z Bożej łaski uświęconemu i wybranemu cesarzowi rzymskiemu, po wieki Augustowi”, odnowicielowi Świętego Cesarstwa Rzymskiego, którego lekarzem przybocznym pragnął zostać. Jako człowiek oczytany potraktował przy tym Habsburga jak samego Cezara, ojca Oktawiana Augusta. A zrobił to nie bez przyczyny.

Mało kto dziś pamięta, że – zgodnie z jednym z wielkich mitów świata antycznego – Juliusz Cezar urodził się przez cesarskie cięcie, a zabieg ten, zwany onegdaj „sectio in mortua”, to jest „cięcie w śmierci”, wykonywano przez stulecia wyłącznie na zmarłych ciężarnych, których płód był nadal żywy. Przedstawienie z frontyspisu pracy Vesaliusa, jak widzimy, jednoznacznie nawiązuje do tej operacji chirurgicznej – i tym samym składa hołd nowemu Cezarowi-cesarzowi, który, jak wiadomo, w swej ikonografii dynastycznej chętnie nawiązywał do tradycji dynastii julijsko-klaudyjskiej.

To jednak nie wszystko. Wszak to Vesalius jest tym, który rodzi! Z ciała martwej niewiasty, która przed śmiercią utrzymywała, że jest przy nadziei, a co obaliły licencjonowane akuszerki miejskie, a potem sam anatom, brukselczyk zrodził bowiem własne dziecię, mianowicie swoją książkę De corporis humani fabrica libra septem. I to właśnie na jej tytuł umieszczony w kartuszu u góry wskazuje lewą ręką ten ambitny człowiek. „Patrz!” – zdaje się do nas mówić – „To ja z wnętrza tej dziewczyny wydobyłem swoje ukochane dziecię. Ba, jestem przy tym jego matką i ojcem, niczym starożytny bóg Apollo, patron sztuki medycznej, który najpierw spłodził, a następnie zrodził Eskulapa, boga medycyny praktycznej!”. Pamiętajmy, że wedle mitologii starożytnej Apollo przy pomocy Hermesa wydobył swego syna Asklepiosa (Eskulapa) z ciała nimfy Koronis, wiarołomnej kochanki, zabitej przez jego siostrę Artemidę.

Martwa naga kobieta z tak wiele mówiącego frontyspisu pracy Vesaliusa, zgładzona przez kata na polecenie padewskich lub weneckich sędziów, od stuleci patrzy na anatoma i autora traktatu lekko przymkniętymi oczami.


Literatura dodatkowa: A. Vesalius, The Fabric of the Human Body An Annotated Translation of the 1543 and 1555 Editions of "De Humani Corporis Fabrica Libri Septem", by D.H. Garrison and M.H. Hast (2014); K. Park, Secrets of Women: Gender, Generation, and the Origins of Human Dissection (2010).