© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   09.07.2020

Włosi u „nieustraszonego Sarmaty” – nuncjusz Andrea Santacroce i jego sekretarz Giovan Battista Fagiuoli u króla Jana III


9 lipca 1690 r. odbyły się oficjalny ingres nuncjusza apostolskiego Andrei Santacrocego (1655–1712) i jego pierwsza audiencja u króla Jana III Sobieskiego. Santacroce przybył do Warszawy pod koniec czerwca tegoż roku, a w jego orszaku znajdował się florentczyk, Giovan Battista Fagiuoli (1660–1742), który pełnił funkcję sekretarza i w wolnym czasie notował w prywatnym diariuszu to, co wydawało mu się interesujące. Dzięki relacji Fagiuolego możemy dzisiaj odtworzyć niemalże dzień po dniu blisko roczny pobyt nuncjusza w XVII-wiecznej Warszawie, a jest to relacja niezwykła, bowiem napisana piórem dowcipnego poety satyrycznego, który po powrocie do Florencji stał się cenionym komediopisarzem.

Fagiuoli był bardzo płodnym autorem, wydał kilka tomów komedii i satyrycznych wierszy, a jego talent literacki utorował mu drogę do Arkadii, jednej z najbardziej znanych i cenionych rzymskich akademii literackich, działającej od 1690 r. do dzisiaj. Jako sekretarz nuncjusza był prawie zawsze przy boku przełożonego i uczestniczył we wszystkich ważnych wizytach Santacrocego w Rzeczypospolitej. Jego relacja jednak znacznie odbiega od wrażeń spisanych przez samego nuncjusza, przechowywanych w rzymskim Archivio di Stato. Są to dwa równoległe, ale nie równoważne spojrzenia na Rzeczpospolitą: wysoko urodzonego rzymianina, duchownego i wysłannika papieża, który nawet w prywatnym diariuszu zachowuje elegancki styl, godność i powagę, jakich wymagała jego misja, oraz niezamożnego, aspirującego do szlachectwa florenckiego poety satyrycznego, zainteresowanego człowiekiem i życiem codziennym, które opisywał ze swadą i dowcipem.

Dla obydwu podróż do Rzeczypospolitej była wyzwaniem, chociaż podjętym w różnych celach. Jak wyjawił nuncjusz na kartach swojego niepublikowanego dotąd dziennika, został wysłany do kraju leżącego „na krańcach Europy”, by służyć Stolicy Apostolskiej, a Fagiuoli dobrowolnie zgodził się na wyjazd, by zarobić na życie i przy okazji poznać kraj „nieustraszonego Sarmaty, który graniczy z diabłem w czeluściach”, jak pisał w jednym z sonetów zebranych w Rime piacevoli [Przyjemnych rymach]. W odróżnieniu od typowych diariuszy podróży, tworzonych głównie dla zaspokojenia ciekawości czytelników lub zdania relacji z misji dyplomatycznej, te dwa teksty są dziennikami, w których punkt ciężkości spoczywa na opisującym wydarzenia i na osobach, z którymi się spotykał. Czym różnią się zatem ich pierwsze wrażenia z Rzeczypospolitej? Na co zwracają uwagę? Jak opisują dwór i spotkanie z rodziną królewską?

Istotną różnicą jest już sam fakt zupełnego pominięcia przez nuncjusza opisu trudów podróży, które były niemałe, sądząc po utyskiwaniach Fagiuolego. Niczym bohater powieści przygodowej Fagiuoli przedostaje się w Alpach przez miejsca „w sam raz, by skręcić sobie kark”, a nuncjusz tylko podsumowuje, że odcinek od Wiednia do Warszawy to była najgorsza podróż, jaką można sobie wyobrazić, i aby to zrozumieć, trzeba jej doświadczyć, bowiem kto jest przyzwyczajony do „włoskich delicji” i do spania na pierzu, nie wie, o czym mowa. Trzeba jednak zauważyć, że chociaż warunki podróżowania w dawnej Polsce były ciężkie, nuncjusz miał zapewnione najlepsze miejsce w orszaku, podczas gdy Fagiuoli często jechał w strugach deszczu „półżywy i przemoknięty” dzięki „zaszczytnemu otwartemu miejscu w powozie”.

Do Warszawy dotarli 24 czerwca, a audiencja u króla Jana III nastąpiła 9 lipca 1690 r., po uroczystym ingresie nuncjusza barwnie opisanym przez Fagiuolego. Powitanie wysłannika papieskiego w Warszawie zrobiło na poecie duże wrażenie. Najpierw podjechała kareta królewska z referendarzem wielkim koronnym Stanisławem Antonim Szczuką, aby zabrać nuncjusza oraz „wielu Prałatów i Wojewodów”, którzy sześciokonnymi powozami utworzyli im orszak. Po drodze do Pałacu Kazimierzowskiego, gdzie czekała na nich rodzina królewska, ustawione było wojsko i straż „we wspaniałym ordynku” i „piękny był widok ich różnorodnych strojów i liberii, powiewały chorągwie, grały różne instrumenty” – jak relacjonował Fagiuoli.

Gdy dotarli do pałacu, pierwsza audiencja odbyła się u króla w obecności kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Albrechta Denhoffa, biskupów, dyplomatów, wojewodów i szlachty. Monsignore wszedł do komnaty i król zrobił „co najmniej cztery kroki”, by powitać nuncjusza, ale był „bez nakrycia głowy (które razem z szablą spoczywało na małym stoliku)” – wyjaśnił sekretarz. Kolejno nuncjusz udał się do królowej, „którą zastał otoczoną gęstym wianuszkiem dam i wojewodzin”, następnie do królewicza Jakuba, potem do królewny Teresy Kunegundy, a na końcu poszedł złożyć ukłon królewiczom Aleksandrowi i Konstantemu.

Satyryk Fagiuoli nakreślił ciekawe portrety rodziny królewskiej, poczynając od króla: erudyty i geografa, „przyjaciela pieniędzy”, tęgiego i wielkiego proporcjonalnie do wzrostu, który w młodości nazywany był „pięknym Polakiem”; Marii Kazimiery, która „dotąd zachowała piękno i świeżość”. Z dzieci najlepsze wrażenie wywarli na komediopisarzu „bardzo energiczny i dowcipny” królewicz Aleksander i królewna Teresa Kunegunda „o dumnym spojrzeniu”, która „zna dwa języki: łacinę i francuski”. Królewicz Jakub, „niewysoki brunet, bardzo szczupły, o kobiecym głosie i twarzy suchotnika”, jak pisał Fagiuoli, „nie jest zbyt kochany przez Polaków”, a królewicz Konstanty, „już nie tak piękny i dowcipny” jak starszy brat, Aleksander.

Nuncjusz Santacroce w swojej wersji wydarzeń skupił prawie całą uwagę na niedostatecznym potraktowaniu jego osoby podczas audiencji. Co prawda w słowach wyrażono mu wszelką uprzejmość i ucieszył go widok portretu papieża wiszący w komnacie i świadczący o oddaniu Stolicy Apostolskiej, ale król przyjął Monsignore bez nakrycia głowy i zmusił nuncjusza do tego samego. Santacroce był tym bardzo zdziwiony, ale postanowił przy okazji pierwszej wizyty pominąć to milczeniem, bo zauważenie tego faktu byłoby niczym „przyniesienie chryzantem na wesele”. Jednakże gdy królewicz Jakub popełnił kolejny nietakt, nie odprowadzając Monsignore dostatecznie daleko, nuncjusz stracił cierpliwość i trzeba było całą sekwencję powtórzyć raz jeszcze, niczym w teatrze. Za drugim razem królewicz Jakub był aż nadto uprzejmy i o mały włos nie doszłoby do kolejnej wpadki. Fagiuoli tak relacjonuje sytuację: „obmyślono jeszcze jedne odwiedziny, podczas których królewicz wyszedł na spotkanie Monsignore prawie aż do samych drzwi antykamery i sądzę, że odprowadziłby go aż do karety, zmuszając Nuncjusza, by zalecał się niczym jakaś dziwka, żeby królewicz zechciał pozostać przy drzwiach sali, tak by to nowe traktowanie znowu nie przerodziło się w kolejne drwiny”.

Zasady ceremoniału były bardzo istotne, to one podkreślały rangę gości, a wysłannik papieża nie był zwykłym posłem, lecz sprawował również władzę duchowną w kraju, do którego był wysłany. Dlatego też nuncjusz w swoim diariuszu dodał, że zażyczył sobie, by spisano zasady traktowania nuncjuszy apostolskich, ale zastrzegł: „czy to będzie przestrzegane, nie jest pewne”. Koniec końców, włoskim gościom wyjaśniono, że król w sezonie letnim nie przywykł nosić nakrycia głowy, a królewicz Jakub nie ma jeszcze wprawy w przyjmowaniu tak zacnych gości. Co ciekawe, florentczyk Fagiuoli zupełnie inaczej zinterpretował nieporozumienie wynikające z zachowania królewicza Jakuba, składając je na karb różnic kulturowych: „nie dbają bowiem na dworze w Polsce o mierzenie kroków z dokładnością rzymską, gdzie mierzeniem piędź po piędzi, starają się zyskać przestrzeń”. Oczywiście i w tym przypadku ranga podróżnika i cel wizyty wpływają w sposób decydujący na interpretację faktów: słowa nuncjusza dotyczą jego jako wysłannika papieskiego, który musi dbać o interesy Stolicy Apostolskiej. W diariuszu wyjawił nawet, że czerwieni się na myśl, że jako młody człowiek zwraca uwagę i upomina, podczas gdy sam często upomnień potrzebuje, ale – jak podsumował – „Bóg czasami przez najsłabszych przejawia swą Boską Opatrzność”.

Nic dziwnego, że sekretarz Fagiuoli patrzył na te same wydarzenia z innej perspektywy. Jego drugoplanowa rola pozwoliła mu skupić się na szczegółach, o których nuncjusz nie wspomina. Z relacji Fagiuolego, opracowanej przez Małgorzatę Trzeciak i wydanej drukiem przez Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie (2017), dowiemy się o wiele więcej – jak wyglądało życie w Warszawie pod koniec XVII w., poczynając od opisu przyjęć w pałacu w Wilanowie, a kończąc na publicznych egzekucjach na przedmieściach stolicy.


Więcej na temat pobytu Santacrocego i Fagiuolego w Polsce: https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/00751634.2020.1771912

Autorka dziękuje British Academy za umożliwienie przeprowadzenia badań archiwalnych w ramach Newton International Fellowship [170169].