„Najokropniejszy rząd o jakimkolwiek historia wzmiankowała. To starożytny rząd feudalny w całej swojej ohydzie”. Autorem tej druzgocącej opinii na temat ustroju Rzeczypospolitej był najbardziej znany w Europie filozof i pisarz epoki oświecenia François-Marie Arouet, czyli Wolter (1694–1778). Opinia jest tym bardziej bolesna, że Wolter wygłosił ją na początku 1773 r., bezpośrednio po pierwszym rozbiorze Polski, i żadną pociechą nie jest to, że zawarł ją w prywatnym liście, skoro list ten był skierowany do inicjatora rozbioru króla pruskiego Fryderyka II. Kilka lat wcześniej Wolter w następujący sposób pisał o wkroczeniu armii rosyjskiej na terytorium Rzeczypospolitej pod pretekstem ochrony innowierców: „Jest [armia rosyjska] pierwszą tego rodzaju, odkąd świat istnieje, jest armią pokoju, która służy jedynie po to, aby wspierać prawa obywateli i zastraszać prześladowców”. Sama caryca Katarzyna II doczekała się następującej „modlitwy” z jego strony: „Ciebie, Katarzyno, chwalimy, ciebie, o pani, wyznajemy”. Rzeczpospolita doczekała się krytyki, w pracach Histoire de Charles XII i Essai sur les moeurs znalazły się słowa o niewolnictwie chłopów, bezkarności szlachty, klerze, który „odbiera wolność reszcie narodu”, a jako podsumowanie zawarto analogię między Rzeczpospolitą a Europą wieków „ciemnych”: „Owa [polska] administracja była pod pewnym względami obrazem rządów Franków, Moskali i Hunów”.
Krytycyzm nie wynikał jednak z antypolskich fobii, lecz zapatrywań Woltera na świat polityki i społeczeństwo. Ideałem dla niego był „władca oświecony”, który miał zaprowadzić tolerancję religijną, humanitarne sądownictwo oraz zapewnić wolność polityczną i cywilną wszystkim swoim poddanym. Stąd uwielbienie dla Katarzyny II i Fryderyka II, którzy tworzyli swoją legendę „władców oświeconych”, ale także dla Stanisława Leszczyńskiego, a później dla ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, który dążył do zbudowania w Rzeczypospolitej monarchii na wzór brytyjski. Rzeczpospolita, taka jaka istniała, nie mieściła się oczywiście w tym schemacie. Byłoby jednak rzeczą niesprawiedliwą poprzestać wyłącznie na negatywnych uwagach Woltera. Po pierwszym rozbiorze zdobył się na krytyczną ocenę wydarzenia i swojej postawy, nie zapominając jednak przerzucić winy na innych: „Dałem się nabrać jak głupiec, kiedy szczerze wierzyłem, że… imperatorowa [Katarzyna II] porozumiała się z królem polskim, aby przywrócić sprawiedliwość dysydentom i zaprowadzić jedynie wolność sumienia. Trzeba się mieć na baczności z wami królami”.
Paradoksalnie, najbardziej interesujący w opiniach Woltera na temat Rzeczypospolitej był ich banalny charakter. Filozof, który miał pretensje do pouczania koronowanych głów i kreowania intelektualnych mód, powtarzał sądy, które krążyły w Europie Zachodniej co najmniej od początku XVII w. Nie mogło być inaczej choćby z tego względu, że jego znajomość Rzeczypospolitej była bardzo ograniczona. Wolter utrzymywał dobre kontakty ze Stanisławem Leszczyńskim i być może zapoznał się z przypisywanym mu dziełem Głos wolny wolność ubezpieczający, nawiązał relacje ze Stanisławem Poniatowskim (ojcem króla), ale – pomijając przypadkowe spotkania – to było wszystko. Niekiedy jego opinie o Rzeczypospolitej były pozytywne, na przykład o tolerancji religijnej za rządów ostatniego Jagiellona czy przywiązaniu szlachty do wolności. Znacznie częściej miały negatywny charakter. W napisanym w 1739 r. liście do późniejszego ministra spraw zagranicznych Francji René Louisa de Voyer de Paulmy d’Argensona stwierdził: „Czymżeż jest kraj, w którym szlachta jest bezkarna, król zerem, lud zbydlęcony niewolą, a jedynym sposobem zarabiania pieniędzy sprzedawanie głosów”. W podobny sposób pisali współcześni mu Monteskiusz czy David Hume, a przed nimi Jan Barclay, Tomasz Lansius czy Ulryk Werdum. Dla wizerunku Rzeczypospolitej problem polegał na tym, że Wolter był tak sławny, że nikt nie pytał, czy to, co pisze o odległym kraju, ma związek z rzeczywistością, przyjmując zamiast tego bezkrytycznie słowa takiego mędrca. Nie pierwszy i nie ostatni raz.