© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   03.04.2015

XVII-wieczny Londyn w relacjach podróżników z Rzeczypospolitej Obojga Narodów

W odniesieniu do okresu baroku mówi się zwykle o swoistym fenomenie peregrynacji. Mieszkańcy Rzeczypospolitej podróżowali po całej ówczesnej Europie, pojawiali się w niemal wszystkich liczących się ośrodkach miejskich, wędrowali po znanych szlakach, choć odwiedzali również zakątki mniej uczęszczane.

Anglia nie była w XVII w. dla mieszkańców ziem Rzeczypospolitej polsko-litewskiej odległą, egzotyczną i mglistą wyspą. Docierali tam kierowani najróżniejszymi motywacjami liczni Polacy. Bezsprzecznie najważniejszym celem, do którego dążyli wszyscy podróżnicy z ziem Rzeczypospolitej Obojga Narodów odwiedzający Anglię, był Londyn. W 1609 r. Jakub Sobieski pisał o stolicy Anglii, podkreślając znaczenie kwitnącego tam handlu i rolę portu: Jest to metropolis Anglii, miasto nad rzeką portową, Tamesis nazwaną, królestwa angielskiego, dziwnie wesołą, szeroką, gdzie okręty podchodzą. I między pięknymi i wesołymi w chrześcijaństwie portami port ten się liczy. Miasto same, wzdłuż idąc, dłuższe bardzo dobrze aniżeli szyrsze, bardzo ludne, kupieckie, bardzo nasiadłe.

Kilkadziesiąt lat później opiekun synów Jakuba, Jana i Marka Sobieskich, Sebastian Gawarecki w swoich zapisach przedstawił również charakterystykę angielskiej stolicy, zwracając uwagę na cechę podkreślaną przez wszystkich podróżnych epoki, długość i rozległość miasta rozpościerającego się nad brzegiem Tamizy: Przypatrzyliśmy się najpierw miastu, które ma wielką długość swoją, ale nie nazbyt szerokie. Większa część jest z drzewa niźli muru, jakoż barzo siła używają drzewa między mury. Dosyć przecie jest pałaców zacnych proporcyjonalnie i bogato murowanych, także inszych kamiennic. Znamienna wydaje się tutaj uwaga o powszechnie użytkowanym do budowy drewnie (kilkanaście lat później, we wrześniu 1666 r., miasto ogarnął potężny pożar, który całkowicie odmienił wygląd stolicy).

Pierwszą zachowaną relacją z podróży mieszkańca Rzeczypospolitej do odbudowywanego nadal Londynu jest opis Teodora Billewicza z 1678 r. Pewnym zaskoczeniem wydaje się brak w jego dzienniku jakichkolwiek odniesień do tragicznego wydarzenia, które wpłynęło tak bardzo na wygląd i strukturę stolicy Anglii. Billewicz zachwyca się pięknem i ogromem miasta, a ściślej mówiąc, jego długością, i chcąc w sposób prawdopodobny przedstawić wielkość stolicy, porównuje Londyn do znanego mu już dobrze Paryża. W jego opisie stolica Anglii to kwitnące i piękne miasto oraz doskonale prosperujący i barwny ośrodek portowy, przepływająca przez miasto majestatyczna Tamiza zdominowała relację podróżnika: Jakoż non immerito Londra denominationem nominis bierze a longitudine, iż na mil pięć extenditur et longitudine multo superat Paryż, jeno, że nie jest tak szerokie, jednak większe aparet niż Paryż. Niepoślednie też i w piękności, jako kamienic, pałaców, tak też ozdób różnych wielka moc, ponieważ obfity we wszystko kraj i portowy. Bo morze alluit brzeg miasta, a przez srzodek całego, jako że jest długi[e] miasto, idzie potężna Tama, którą okręty wchodzą do miasta; tych jako wielka moc accurate niepodobna comput mieć, ponieważ jedne przybywają ustawicznie, drugie ubywają, jednak ustawicznie będących circiter trzech albo czterech znajduje się tysięcy okrętów głównych, krom drobnych różnych wodnych statków, tak iż wszystkie miasto od masztów i chorągiewek, przejeżdżając, pstre apparet.

Warto dodać, iż podobny opis bazujący na zestawieniu dwóch największych europejskich stolic – Londynu i Paryża – znalazł się w spisanym w latach 80. XVII w. dzienniku podróży edukacyjnej po Europie wojewodziców ruskich, braci Jabłonowskich. Takie zestawienia pojawiają się w wielu ówczesnych dziennikach podróży, prowadzonych przez wędrowców z całej Europy. Porównywano dwie stolice pod względem wielkości, gęstości zaludnienia, konfrontowano różne aspekty życia po dwóch stronach kanału La Manche. Znajdujący się sam w obcym środowisku podróżny szukał dogodnego punktu odniesienia, a chcąc najprościej określić wielkość i bogactwo danej miejscowości, przyjmował zwykle za punkt odniesienia ośrodki dobrze sobie znane i właśnie do nich porównywał inne, napotkane na trasie peregrynacji zespoły urbanistyczne. W swoich opisach Londynu podróżni wykorzystywali również pomnik upamiętniający pożar miasta, kamienną kolumnę znaną jako The Monument. Po wejściu na samą jego górę ówczesny turysta mógł wreszcie ogarnąć wzrokiem całe miasto i zorientować się w jego skali i rozmiarach, co pozwalało naszkicować barwną panoramę oglądanej z tak ciekawej perspektywy stolicy Anglii. W takim obrazie Londynu, wśród licznych domów, dominowały dwa typy budowli: piękne świątynie oraz rozległe królewskie rezydencje. Tam właśnie udawali się polscy podróżnicy zwiedzający stolicę Anglii.

Kościoły i klasztory, do których trafiali podróżujący mieszkańcy Rzeczypospolitej, imponowały im ogromem, przepychem, rozmiarami, bogactwem wyposażenia czy dekoracyjnością wystroju. Wędrówka po świątyniach Londynu dla polskich podróżników oznaczała przede wszystkim zwiedzenie Westminster Abbey. Opisy wspaniałej gotyckiej katedry, nekropolii królów i miejsca ich koronacji, znalazły się we wszystkich odnotowanych dziennikach i relacjach podróżniczych epoki baroku. Wspomniany opiekun Sobieskich, Sebastian Gawarecki, w swoim opisie Westminster Abbey zwrócił uwagę na kosztowne materiały i kunsztowne wykonanie wielu prezentowanych mu nagrobków: o takiej zacności kosztownych marmurów i proporcyjej barzo pięknej, robocie subtelnej także i od mosiądzów. Podobne elementy pojawiają się w relacji Teodora Billewicza, dla tego autora opactwo to głównie narodowa nekropolia: kędy się wszyscy królowie angielscy chowają aż dotąd.

Poza Westminster Abbey, które bezsprzecznie zajmowało główne miejsce na kartach peregrynanckich diariuszy, odnotowywano także wzmianki o innym pięknym londyńskim kościele, katedrze św. Pawła. Ta średniowieczna gotycka świątynia na przestrzeni XVII stulecia całkowicie zmieniła swój wygląd, co znalazło swoje odbicie w prowadzonych przez przybyszów z Polski notatkach. Już w pierwszych latach XVII w. był to kościół nieco zaniedbany i wykorzystywany czasem do innych niż przypisane celów. Zwrócił na to uwagę Jakub Sobieski, pisząc z wyraźnym zgorszeniem: Kościół jest św. Pawła, wielki bardzo i wspaniały, w którym – żal się Boże – miasto chwały Bożej ementes et vendentes przechadzali się z wielkim serca katolickiego żalem. W 1647 r. Sebastian Gawarecki zauważył piękne proporcje świątyni, by zaraz dodać uwagę o jego zniszczonym wnętrzu i zarzuconych próbach jego restauracji: starożytny kościół, i barzo wielki krzyżowy, proporcyją barzo piękną, ten w niwecz zeszpecono drzewem wewnątrz, to jest rusztowaniem do sklepienia; tak tedy już zaniechano tet poprawy. Wielki pożar Londynu rozwiązał kwestię planowanego i odwlekanego wciąż remontu, oznaczał on konieczność odbudowy wielu spalonych londyńskich kościołów. Budowa nowej katedry św. Pawła związana jest z osobą wybitnego architekta kierującego odbudową całego zniszczonego miasta – Christophera Wrena. Wzorując się na sztuce włoskiego baroku, nadał on świątyni ostateczny kształt – dzięki niemu dominującym akcentem nowego kościoła stała się wieńcząca go wielka kopuła. Polskim podróżnikom, zwłaszcza tym, którzy docierali do Anglii po dłuższej wcześniejszej peregrynacji po Europie, przede wszystkim po krajach włoskich, odbudowana monumentalna londyńska katedra nasuwała jednoznaczne skojarzenia. Tak właśnie było w przypadku odwiedzających ją w 1685 r. młodych wojewodziców ruskich Jana Stanisława i Aleksandra Jana Jabłonowskich, którzy zapisali w swoim dzienniku, iż świątynia została zbudowana na wzór rzymskiej Bazyliki św. Piotra.

XVII-wieczni polscy podróżnicy w swoich relacjach z peregrynacji, dziennikach i pamiętnikach zamieścili również liczne opisy, w których starali się oddać wrażenia z pobytu w królewskich rezydencjach na wyspie. Mieszkańcy Rzeczypospolitej odwiedzali pałac Whitehall, Hampton Court czy zamek w Windsorze, jednak stałym i pojawiającym się we wszystkich relacjach punktem zwiedzania stolicy były odwiedziny w dawnej rezydencji i siedzibie królów, twierdzy Tower. W przypadku wszystkich relacji pojawiają się zwykle niezmienne etapy wycieczki, w czasie której oglądano skarbiec, zbrojownię oraz królewski zwierzyniec.

W XVII w. wycieczka do Londynu na stałe weszła już do kanonu podróży europejskiej, a do stolicy Anglii docierali liczni peregrynanci w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Przedstawiony na kartach podróżnych relacji obraz Londynu był zawsze zależny od indywidualnej wrażliwości artystycznej, ewentualnych talentów literackich i ciekawości świata każdego podróżnika, który postanowił opuścić dom i odbyć podróż do Anglii, jak zapisał Teodor Billewicz: dla widzenia tego królestwa, które niemniej in Europa godne do widzenia.